Krwawiące serce Afryki

Ostatnie dni obfitowały w polskich mediach informacjami na temat dramatu rozgrywającego się w Republice Środkowoafrykańskiej. Większość materiałów miała charakter czysto sensacyjny i była powielaniem skrótów myślowych, które w żadnym stopniu nie pozwalały zrozumieć istoty tej cichej wojny.

Zbyt szybko i zbyt łatwo ten konflikt został sklasyfikowany jako konflikt religijny. Jest to obraz bardzo daleki od rzeczywistości, jednak w wielu środowiskach antychrześcijańskich (czy antyreligijnych w ogóle) bardzo wygodny – bo przecież wszystkiemu jest winna religia! Najlepszym dowodem na to, że nie jest to konflikt religijny są wspólne wysiłki i inicjatywy biskupa Bangui Dieudonné Nzapalainga i głównego imama Bangui Oumara Layama mające na celu uzyskanie międzynarodowej pomocy do rozwiązania tego konfliktu.

Złożoność i zawiłość przyczyn tej kolejnej już wojny domowej w najbiedniejszym kraju na świecie jest trudna do zrozumienia dla Europejczyka (czy szeroko rozumianego „człowieka cywilizacji zachodniej”). Nie bez znaczenia są jednak bogate złoża surowców mineralnych do tej pory słabo, albo w ogóle nie eksploatowanych oraz geopolityka światowych mocarstw.

Mimo tego obrazu „z krzywego zwierciadła” jest jednak pewien plus: w świadomości polskiej opinii publicznej zaistniało (przynajmniej na chwilę) miejsce, które jest dla większości ludzi białą plamą na mapie, terra incognita. To wszystko dzięki obecności w tym kraju polskich misjonarek i misjonarzy, którzy byli w stanie skierować naszą uwagę na ogrom cierpienia zwykłych ludzi. Wśród nich jest 15 misjonarzy SMA pochodzących z 6 krajów, w tym sześcioro z Polski (4 księży i dwie misjonarki świeckie).

Warto zatrzymać się na chwilę i popatrzeć głębiej na sens obecności misjonarzy wśród ludzi, których dotyka wielki dramat wojny. W sytuacjach zagrożenia życia, a w takich znalazło się wielu misjonarzy w tym niespokojnym czasie, normalną reakcją jest strach i obawa o własne życie. Zrozumiała jest też reakcja polskich władz nakłaniających polskich misjonarzy do opuszczenia tego kraju. Zrozumiała jest również decyzja misjonarzy o pozostaniu wśród swoich parafian. Dwie postawy stojące ze sobą w sprzeczności. Dwie postawy mające za sobą mocne argumenty. I te pytania, które były na ustach wielu osób: jaki jest tego sens? Czy warto? Czy to w ogóle coś zmieni? Czy obecność jednego misjonarza czy misjonarki może być jakimkolwiek zabezpieczeniem dla ludzi wobec panującej anarchii i bandytyzmu? Z pewnością nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Nie zmienia to jednak faktu, że misjonarze, którzy wraz ze swoimi parafianami zostali wciągnięci przez tę spiralę zła i przemocy dają bardzo mocne i wyraziste świadectwo. Przez swoją obecność pokazują, że zaangażowanie w głoszenie Ewangelii jest nieodłączne od radykalizmu. Słowa muszą pokrywać się z czynami! Sytuacja wojny w jakiej znalazł się Kościół w Republice Środkowoafrykańskiej jest czymś dramatycznym, ale niestety nie wyjątkowym. W wielu miejscach na kontynencie afrykańskim, ale nie tylko, misjonarki i misjonarze muszą dokonywać podobnych wyborów i zadawać sobie podobne pytania: czy w obliczu wojny moja obecność ma jakikolwiek sens?

W orędziu jakie wystosował Papież Franciszek na Światowy dzień misyjny w październiku 2013r czytamy, m.in., takie słowa: „Misyjny charakter Kościoła nie jest prozelityzmem, lecz świadectwem życia, które oświeca drogę, przynosi nadzieję i miłość. Kościół – powtarzam to jeszcze raz – nie jest organizacją pomocy społecznej, przedsiębiorstwem czy jakąś organizacją pozarządową, ale jest wspólnotą osób ożywionych działaniem Ducha Świętego, które zachwyciły się spotkaniem z Jezusem Chrystusem, żyją nim nadal i pragną dzielić się tym doświadczeniem głębokiej radości, dzielić się orędziem zbawienia, które dał nam Pan. To właśnie Duch Święty prowadzi Kościół na tej drodze.”

Te słowa przywołują istotę posługi misyjnej Kościoła powszechnego, w której nie chodzi o kalkulowanie zysków i strat, o perspektywę opłacalności lub nieopłacalności, ale o poddanie się prowadzeniu Ducha Św., który od samego początku istnienia Kościoła był promotorem głoszenia Ewangelii. Tak dzieje się w codziennej posłudze misyjnej w jakiej mają także udział misjonarki i misjonarze SMA. W obliczu dramatu wojny i ogromu ludzkiego cierpienia jakie teraz ma miejsce w Republice Środkowoafrykańskiej te słowa brzmią jeszcze mocniej i głębiej.

Czy my możemy w jakikolwiek sposób pomóc zarówno naszym misjonarzom jak i Kościołowi w RŚA? Tak, możemy pomóc! Zbliża się czas Wielkiego Postu, który dla każdego chrześcijanina jest czasem szczególnym. Może to być okazja do tego, aby ofiarować w intencji chrześcijan i misjonarzy SMA w RŚA szczególne wyrzeczenia, post i nade wszystko modlitwę. Pamiętajmy o tym co bardzo często podkreśla Papież Franciszek: każdy chrześcijanin poprzez sakrament chrztu staje się odpowiedzialny za dzieło głoszenia Ewangelii. Każdy na swój sposób i według swoich możliwości. Nieśmy ten kraj i tamtejszy Kościół w naszych modlitwach, bo w obliczu szalejącego zła jest to najskuteczniejsza metoda. Oni potrzebują naszego wsparcia!

Autor: ks. Krzysztof Pachut SMA

Za: www.sma.pl

Wpisy powiązane

Indie: 8 milionów pielgrzymów złoży hołd relikwiom misjonarza Azji

Ukraiński jezuita wzywa Europę i Watykan do przemyślenia wojny Rosji z Ukrainą

Generał dominikanów wskazuje na aktualność przesłania Piotra Jerzego Frassatiego