“Możemy coś robić w sektorze humanitarnym, a władze Korei Północnej są nawet gotowe przyjąć pomoc humanitarną. To wszystko udaje się tylko wtedy, gdy rozmowy odbywają się na zasadzie partnerskiej, a nie aroganckiego oświadczania z góry, jak to czasem ma miejsce” – powiedział opat-prymas benedyktynów.
Z drugiej strony – dodał – nadwrażliwość Koreańczyków z Północy jest trudna do wytrzymania i sprawia rozmówcom takie trudności, że organizacje humanitarne, czy pozarządowe po pewnym czasie się wycofują, co jest w pewnym stopniu zrozumiałe.
Według opata-prymasa benedyktynów, w ostatnim czasie bardzo zaostrzyły się relacje między Koreą Północną a Południową. “Kiedy się otworzy gazetę robotniczą w Korei Północnej, aż nie chce się wierzyć, że można tak ośmieszać innych, ale informacje Koreańczyków z Południa wcale nie są lepsze” – stwierdził o. Wolf.
Jego zdaniem, sytuację w Korei Północnej można określić słowami: “woda sięga tam po szyję”. “USA starają się rzucić kraj na kolana poprzez embargo, ale jest to sytuacja bez wyjścia, zważywszy, że trwa to już bardzo długo a ludność bardzo cierpi. Dlatego benedyktyni rozbudowują prowadzony przez nich szpital, w którym będzie także opieka ambulatoryjna” – powiedział o. Wolf.
Przy podpisaniu odpowiednich dokumentów ze stroną rządową opat-prymas przeżył miłą niespodziankę. “Burmistrz zaprosił nas na kolację, a gdy siedliśmy do stołu, powiedział: ‘ale nie zapomnijcie o modlitwie’” – powiedział.
Benedyktyni pracują na Półwyspie Koreańskim od ponad stu lat. Opactwo Waegwan w Korei Południowej jest największą wspólnotą benedyktyńską w całej Azji, liczącą ponad 130 mnichów. Z okazji jubileuszu 100-lecia obradował tam w 2009 roku pod przewodnictwem opata-prymasa Notkera Wolfa synod światowej federacji benedyktyńskiej.
KAI/mh
Za: www.deon.pl