Spotkanie sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolina 3 lipca w nuncjaturze apostolskiej w Kinszasie z siostrami z różnych zgromadzeń zakonnych, opiekującymi się chorymi i ubogimi oraz z niektórymi z ich podopiecznych było ostatnim punktem jego podróży do Demokratycznej Republiki Konga. Rano odprawił on na stołecznym placu przed Pałacem Ludu Mszę św. w intencji pokoju i pojednaniu z udziałem miejscowych biskupów episkopatu i w obecności przedstawicieli władz kongijskich.
Na spotkanie z osobistym wysłannikiem Franciszka do Kongo w watykańskim przedstawicielstwie dyplomatycznym przyszły zakonnice z tych zgromadzeń, które zajmują się chorymi i najbardziej potrzebującymi, a także ich podopieczni: osoby w starszym wieku, dzieci, kobiety z maleństwami, pary małżeńskie, młodzież. Przybyli mówili, iż często jedyną ulgę przynosi im, z braku leków i niezbędnych środków, okazanie miłości i czułości przez siostry i innych ludzi Kościoła.
Zwracając się do swych gości kardynał wskazał, że “przeszli oni od śmierci do życia, od upokorzenia do godności, od smutku do radości”. Okazał im wiele czułości, udzielił błogosławieństwa, pozdrowił osoby na wózkach, gładził po policzkach dzieci nieświadome otaczającej je rzeczywistości. W zamian wysłuchał piosenek, wyrazów wdzięczności a misjonarki miłości zawiesiły mu na szyi dar indyjski – łańcuch z fioletowych róż. One i członkinie pozostałych wspólnot zakonnych po kolei opowiadały wysłannikowi papieskiemu o dziejach swej posługi „na wzór Chrystusa”.
Jako pierwsza zabrała głos s. Maria Chimene ze Zgromadzenia Córek św. Józefa z Genoni – wspólnoty szpitalnej, powstałej w 1888 na Sardynii, a dziś obecnej na czterech kontynentach. Opowiedziała o zaangażowaniu na rzecz tych, których nazywa się zwykle “dziećmi ulicy”, ale których one wolą określać mianem “dzieci Bożych”. Szukają ich na zakurzonych ulicach stolicy, zbierają opuszczonych, śpiących pod drzewami młodych, którzy “nie mają już ani domu, ani rodziny, bo ich stamtąd wypędzono lub z innych powodów, które nie zawsze znamy, gdyż stoi za tym wielkie cierpienie, które nie pozwala im o tym mówić, porwanych a potem porzuconych” – tłumaczyła zakonnica. Zapewniła, że ich zgromadzenie próbuje dać im regularnie ciepły pokarm, formację w zakresie higieny i wykształcenia obywatelskiego oraz uczy ich modlitwy. Opowiedziała krótko historie 14-letniego obecnie Mordecaia, zabranego z ulicy przed 3 laty a dziś marzącego o karierze pilota samolotu oraz dwóch sióstr Marthe i Nathalie, pozostawionych przez matkę na choodniku.
O opiece nad wałęsającymi się “wiedźmami”, oskarżanymi przez otoczenie o uprawianie czarów tylko dlatego, że ich zachowanie odbiega niekiedy od ogólnie przyjętych norm i przez to odrzucanymi przez własne rodziny, opowiedziały siostry szpitalniczki Najświętszego Serca Jezusowego. Z myślą o tych osobach założyły one Ośrodek Telema, aby nie wylądowały one na śmietniskach lub były narażone na przemoc fizyczną i wykorzystywanie seksualne. Siostry podały przykłady dwojga takich odrzuconych ofiar: Guya i Joséphine, na których twarze po pobycie w ośrodku wrócił po latach uśmiech i poczucie godności. Joséphine po kilku miesiącach wróciła do rodziny i obecnie prowadzi małe przedsiębiorstwo – dodała siostra.
Jeszcze inne świadectwo przedstawiła gościowi z Watykanu s. Claudia Nicoli z Bergamo ze Zgromadzenia Sióstr od Ubogich, obecnych w dzisiejszej RD Konga od 1952 r. Ona sama przebywa w Afryce od 1996, gdy w mieście Kikwit trzeba było zastąpić sześć zakonnic zmarłych wskutek epidemii wirusa Ebola. “Po wybuchu epidemii dwie z nich, które przebywały w Kinszasie, udały się do odległego 500 km Kikwitu, dobrze wiedząc, że mogą umrzeć. Gdy je o tym uprzedzono, odrzekły: «Co Pan uczynił dla nas?»”. Zakonnice od 46 lat prowadzą dom opieki dla tych, których inni odrzucają, zwłaszcza dla niedożywionych dzieci, sierot, bezdomnych, starców, osób, które s. Claudia nazywa “naszymi dziadkami”. Podkreśliła, że “ubóstwo odczłowiecza społeczeństwo. Młodzi, chorzy, starcy, którzy nie mają nic do zaoferowania swym rodzinom, są odsuwani i pozostawiani samym sobie, a w naszym domu są przyjmowani jak członkowie rodziny”.
O swojej pracy opowiedziały też misjonarki miłości, sprowadzone do tego kraju w 1987 przez św. Matkę Teresę, głęboko poruszoną biedą materialną i duchową, z jaką się tu zetknęła. Dziś prowadzą tu trzy domy dla cierpiących “wszelki rodzaj ubóstwa”. Kardynałowi przedstawiły młodzieńca, znalezionego na ulicy, gdy miał 18 lat i chodził nago ulicami, mając ciało pełne ran. “Był gwałtowny, rozbijał ławki i straszył wszystkich. Stopniowo się uspokajał i zaczął mówić” – wspominała jedna z sióstr. Dodała, że dziś “całkowicie się zmienił”, mieszka w ich domu, dzwoni na niedzielną Mszę św., pracuje w agencji z nieruchomościami i wkrótce się ożeni. Kardynał uściskał go i pobłogosławił, podobnie jak Martine, którą misjonarki znalazły na stosie kartonów i 14-letniego obecnie Kizito, przyjętego 5 lat temu, który był nadpobudliwy, bez przerwy mówił i trudno było go kontrolować, a dziś potrafi już wykonać niektóre czynności domowe.
Jako ostatni wystąpili członkowie Wspólnoty św. Idziego (Sant’Egidio), opowiadając o projekcie „Dream” (Marzenie) dla zarażonych HIV. W założonym w 2011 ośrodku pomocy Grazie opiekują się bezpłatnie ponad 1,7 tys. osób chorych na AIDS, ale również niedożywionymi, cierpiącymi na nadciśnienie, cukrzycę, malarię czy gruźlicę. W czasie pandemii COVID-19 placówka pozostała otwarta a z jej laboratorium korzystano przy wykrywaniu wirusa lub przyjmowaniu próbek. Obecnie wolontariusze tego ośrodka są zaangażowani wraz z lekarzami w szeroką kampanię uwrażliwiania ludzi i szczepień w domach towarowych, portach i ośrodkach sanitarnych.
Wysłuchawszy z wyraźnym wzruszeniem wszystkich tych świadectw kardynał zapewnił: “Przekażę oczywiście wasze imiona i wasze oblicza papieżowi Franciszkowi, prosząc was, abyście nosili go w swych modlitwach, dziękując Bogu za te cuda, które uczynił wam”. Dodał, że “Kościół powszechny dziękuje wam i zachęca was, abyście trwali w swych dziełach, nawet za cenę trudności i zewnętrznych upadków”. Zwrócił przy tym uwagę, że “w swym życiu codziennym doświadczacie, jak miłość, gdy jest udzielana, nie dzieli się ani nie wyczerpuje się, ale mnoży się i wzrasta”.
– Wasze imiona brzmią jak wiele pięknych nut muzycznych w pieśni dziękczynnej, którą winniśmy przedstawiać Bogu każdego dnia – powiedział Sekretarz. – Oczywiście nie wszystko wygląda różowo i musicie jeszcze nieraz doświadczać trudnych chwil, może licznych niepokojów i lęków o jutro. Bóg jednak otworzył nową drogę dla każdego z was, postawił was na nogi i zaprasza was do dalszego kroczenia z Nim, wyciągnął do was rękę, nie odrzucajcie jej – zakończył swą wypowiedź kard. P. Parolin.
Rano tego dnia przewodniczył on Mszy św.na placu przed stołecznym Pałacem Ludu. Nawiązując do czytanego podczas niej fragmentu Ewangelii św. Łukasza (o rozesłaniu przez Jezusa 72 uczniów) wezwał wszystkich Kongijczyków, szczególnie zaś chrześcijan, aby nieśli innym pokój. „Pragnienie pieniądza i władzy zamyka bramy pokoju, stanowiąc zamach na prawa do życia i do spokoju osób” – stwierdził wysłannik papieski. Zachęcił również swych słuchaczy do spoglądania w przyszłość z nadzieją i aby byli ambasadorami pokoju.
W liturgii wzięli udział m.in. premier DR Konga, Sama Lukonde, niektórzy członkowie jego gabinetu, przewodniczący dwóch izb tamtejszego parlamentu i oczywiście tysiące wiernych.
Szef rządu podziękował kardynałowi za jego przesłanie pokoju, pojednania i miłości. Wezwał też całą ludność do modlitwy o pokój na wschodzie kraju, podkreślając zwłaszcza ważność jedności narodowej i walki z wszelkimi formami ksenofobii.
Z kolei metropolita Kinszasy kard. Fridolin Ambongo podziękował Ojcu Świętemu za przysłanie swego przedstawiciela, widząc w tym wymowny dowód na jego wielki szacunek wobec narodu kongijskiego. Jednocześnie wyraził głębokie ubolewanie z powodu cierpienia, w jakim żyje większość Kongijczyków. Wezwał do udzielenia wszelkiego poparcia wysiłkom głowy państwa na rzecz przywrócenia pokoju.
Przewodniczący Narodowej Konferencji Biskupiej Konga (CENCO) abp Marcel Utembi również skarżył się na przemoc narzuconą narodowi przez grupy zbrojne, które szerzą się na wschodzie kraju, szczególnie CODECO, ADF, M23 i wiele innych. „Jeśli nie zostaną szybko powstrzymane, to Kongo zmierza wprost ku jednej z największych katastrof naszych czasów” – wskazał arcybiskup Kisangani.
kg (KAI/VaticanNews/acpcongo.com) / Kinszasa