Kombonianie: „Czadowe” Światowe Dni Młodzieży…

Niebawem cała Polska będzie przeżywać Światowe Dni Młodzieży. Wydarzenie to postrzegam jako wielką łaskę daną od Boga. Łaskę i wyzwanie, których nie możemy zaprzepaścić. Młodzi ludzie z całego świata od wielu miesięcy przygotowują się do tego przyjazdu.

Tu, w Czadzie, z każdej diecezji (a jest ich 8) wybrano na to spotkanie po 5 osób, w sumie 40 młodych. Ich wyjazd stał się możliwy dzięki wsparciu Stolicy Apostolskiej i innych ofiarodawców.

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie z gorącego Czadu. We wrześniu minie 5 lat mojej pracy tutaj. Po stokroć dziękuję Bogu i Matce Najświętszej za to, że przełożeni mnie tu przysłali. Te wszystkie lata były wspaniałym czasem służby Bogu, Kościołowi i ludziom.

Moi Drodzy, we wcześniejszych listach opisywałem historię Czadu, jego sytuację religijną, socjalną i polityczną. Tym razem postaram się napisać kilka słów o naszej czadyjskiej, chciałoby się powiedzieć „czaderskiej”, młodzieży. Niebawem cała Polska będzie przeżywać Światowe Dni Młodzieży. Wydarzenie to postrzegam jako wielką łaskę daną od Boga. Łaskę i wyzwanie, których nie możemy zaprzepaścić. Młodzi ludzie z całego świata od wielu miesięcy przygotowują się do tego przyjazdu. Tu, w Czadzie, z każdej diecezji (a jest ich 8) wybrano na to spotkanie po 5 osób, w sumie 40 młodych. Ich wyjazd stał się możliwy dzięki wsparciu Stolicy Apostolskiej i innych ofiarodawców.

Mam wielką radość w sercu, że młodzi Czadyjczycy odwiedzą moją Ojczyznę. Dla prawie wszystkich uczestników będzie to pierwsza możliwość, aby polecieć do Europy. Ten wyjazd pomoże im poznać inny kontynent i odmienną tradycję… Co innego zobaczyć coś w telewizji, na smartfonie czy gdzieś usłyszeć, a co innego zobaczyć na własne oczy. Prawdę mówiąc, ja sam chętnie wybrałbym się na ojczyste łono, tymczasem będzie to możliwe dopiero za rok.

Kochani, a teraz chciałbym podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami na temat młodzieży w Czadzie. Trzy lata pracy w wiosce Bodo, dwa ostatnie w stolicy, ale też i w innych regionach pozwalają mi dostrzec złożoność tego wątku. Miejscowi młodzi, zarówno z wiosek, jak z miast, żyją w wielu „światach”. Są jakby na rozdrożu pomiędzy ścierającymi się kulturami.

Pierwszą i od dziecka dominującą kulturą jest tu tradycja przodków. Do dziś dużo młodych z własnej woli, a częstokroć zmuszonych, bierze udział w zwyczajowych inicjacjach. Wiele by o tym pisać. Jest też tradycja wiary w wielobóstwo, akceptowanie poligamii, asymilacji odwiecznych mitów i światopoglądu przodków, którzy jeszcze w nie tak odległych czasach adorowali drzewa, słońce, księżyc i jeziora. Składali bożkom ofiary. Obraz młodych ubranych w skórę z bawołu, liście albo w słomę nie należy tu do rzadkości. Na głowie maska i pióra, w ręku dzida lub wachlarz. My jesteśmy dla nich „koj-ami”, „niezainicjowanymi”. Patrzą na nas trochę z góry. W ich tradycji każdy ma wyznaczoną rolę do odegrania. Chłopak przygotowuje się do pracy na roli i utrzymania rodziny. Dziewczyna ma być dobrą i posłuszną żoną. W wioskach młode dziewczęta bardzo szybko stają się kobietami, matkami. Kiedy mają mniej więcej 16 lat, to już najwyższy czas na zawarcie związku małżeńskiego. W miastach powoli zaczyna się to zmieniać, zwłaszcza tam, gdzie są gimnazja, licea i uniwersytety. Młodzież chce się uczyć, a przedwczesne małżeństwo stoi temu na przeszkodzie. Jest to oficjalny problem w całym kraju, wielokrotnie powtarzany przez polityków, zwany „Le mariage précoce” (wczesne małżeństwo). W wielu wioskach można nadal odczuć, że szkoła, którą „Nasara’s” (tzn. biali ludzie) przynieśli, nie jest w życiu za bardzo potrzebna. Po co do niej chodzić, skoro i tak będzie się paść woły. Po co nauka, jeśli uprawa ziemi to najważniejsza sztuka. I jest w tym trochę prawdy.

 

 

Większość ludności, która zamieszkuje środkową i północną część Czadu, to muzułmanie, stąd też dzieci i młodzież wychowani są w duchu tej religii. Bardzo ważne jest dla nich przestrzeganie prawa, codzienna modlitwa i szacunek dla ludzi starszych. Jeszcze rok temu w Ndżamenie, w naszej dzielnicy, większość dziewcząt miała zasłonięte twarze, a często i oczy. Dopiero po zamachach w stolicy zabroniono zasłaniania twarzy. Widać jednak, że młodzi muzułmanie bardzo mocno trzymają się swoich islamskich obyczajów.

Kolejną tradycją, która stała się tu powszechnie obecna, to kultura nowoczesna – „moderne”. Wszędzie coraz więcej telefonów komórkowych i smartfonów, nawet w wioskach, gdzie domy są gliniane, drogi szutrowe i czasem tylko jedna studnia. W wielu miejscach, gdzie nie ma prądu, to z pomocą agregatu, anteny satelitarnej i telewizora ludzie oglądają mecze piłki nożnej i rozmaite filmy. Dużo młodzieży nosi koszulki z nadrukami różnych gwiazd futbolu, a niektóre dziewczęta zaczynają nawet nosić spodnie. Spodnie to znak postępu dla młodej dziewczyny. W wioskach bardzo trudno zobaczyć w nich kobietę. Kiedyś przyjechałem z misji w Bodo do miasta Doba, gdzie ujrzałem dziewczynę w spodniach i bez chustki. Uśmiechnąłem się, bo zupełnie nie byłem przyzwyczajony do takiego widoku. A dzieliło nas jedynie 60 kilometrów. W wielkich miastach o wiele szybciej zmienia się kultura i można tam zaobserwować tak zwany „postęp”. Młodzież coraz bardziej chce się identyfikować z tymi, których widzą w telewizorze czy na ekranie smartfonu.

Dla młodych, zwłaszcza w miastach, wielkim wyzwaniem jest dostęp do szkolnictwa. Wielu wykształconych rodziców robi wszystko, by ich dziecko chodziło do dobrej szkoły. Jednak poziom szkolnictwa w Czadzie jest daleki od ideału. Do niedawna statystyki dotyczące dorosłych mówiły o 60% analfabetyzmu wśród mężczyzn i 75% wśród kobiet. Dobrze pamiętam ten moment, kiedy dotarło do mnie, że nasze parafianki nie potrafią czytać i pisać. Na spotkanie jednej z grup „Denenodji” przybyło 300 kobiet i 3 mężczyzn pełniących funkcję sekretarzy. Dyskretnie zapytałem jednego z katechistów, czy doprawdy potrzebują one do pomocy mężczyzn? Tak, ojcze – odpowiedział  żadna z tych kobiet nie potrafi ani pisać, ani czytać. Z tego powodu Kościół katolicki od początku ewangelizacji starał się angażować w rozwój oświaty i w walkę z analfabetyzmem. Do dziś najlepsze szkoły podstawowe, gimnazja i licea w Czadzie są katolickie. Co do przyszłości, to miejmy nadzieję, że szkoły wykształcą choć w jakimś stopniu dobrą kadrę. Nasz założyciel św. Daniel Comboni całe swoje życie poświęcił na odrodzenie tego kontynentu. Jego program był niezwykły: „Zbawić Afrykę przez Afrykańczyków”. To oni mają stać się protagonistami rozwoju we wszystkich dziedzinach, a oświata, edukacja pełni tu centralną rolę.

 

 

Odkąd przybyłem do Ndżameny, ale także podczas wizyt w Moundou, Sarh i Abeche, poznałem trochę inną młodzież czadyjską. Spotkałem wielu młodych, którzy podróżowali po Francji, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Belgii, nie mówiąc o krajach Afryki. Dużo rodzin, którym udało się dorobić, pragnie jak najlepiej wykształcić swe dzieci. Oczywiście, pierwszym wyjściem są studia na uniwersytetach w Czadzie, ale wielu młodych, jeśli tylko środki na to pozwalają, wyjeżdża za granicę, najczęściej do Kamerunu. Jako misjonarze kombonianie pracujący tu od wielu lat nieustannie wspieramy studentów, udzielając im stypendiów. Najczęściej są to nasi parafianie, którzy mają odpowiednie predyspozycje, tylko warunki finansowe nie pozwalają im na studia. Rokrocznie wspieramy około 30 studentów.

Nie sposób jeszcze nie wspomnieć o wpływie chrześcijaństwa na młodych. Spośród około 700 osób, które rokrocznie przyjmowały chrzest w Bodo, większość to młodzi ludzie. Wielu z nich odnalazło głęboki sens życia w Kościele. Wielu wciąż jest spragnionych poznania Boga i historii Kościoła. Wielu, nawet w Ndżamenie, bardzo ochoczo uczestniczy w życiu i liturgii Kościoła. Młodzi bardzo licznie uczestniczą w niedzielnych Mszach św. Wielu z nich udziela się w różnych ruchach katolickich. Wielu śpiewa w chórze „francophone” (francuskim). Jest to chór konkurujący z chórem starszych członków, gdzie śpiewa się w języku lokalnym, ojczystym („chorale vernaculaire”).

 

 

Moi Drodzy, temat „Młodzi w Czadzie” jest bardzo rozległy i trudny do opisania. Jedno jest pewne, przed młodzieżą stoi wielkie wyzwanie. Wyzwanie na różnych płaszczyznach: religijnej, społecznej, kulturowej itd. Ja osobiście po raz kolejny dziękuję Bogu i Matce Najświętszej, że mogłem przez te lata pielgrzymować razem z młodymi po tej wspaniałej ziemi. A co do młodzieży wyjeżdżającej na Światowe Dni Młodzieży, to chciałbym, aby po powrocie z Polski, po odwiedzinach u naszej Królowej i Króla Miłosierdzia, zaśpiewali w „czaderskiej” wersji: „Już dzisiaj zależy od czadyjskiej młodzieży następnych wiele lat”…

o. Sebastian Chmiel

Za: www.kombonianie.pl

Wpisy powiązane

Michalickie misje w Zambii

Odznaczenie dla ks. Jana Wojczyńskiego SChr

Kamerun: nowy kościół marianów – sanktuarium św. Jana Pawła II