Kocham moje powołanie brata zakonnego

Pracujący w Houston w Stanach Zjednoczonych brat Andrzej Gancarczyk SCJ świętuje 25-lecie pierwszej profesji. Jest także przełożonym wspólnoty złożonej z księży.

Jest uzdolniony muzycznie. Gra na saksofonie, pianinie i gitarze. Lubi też sport. W Nysie, gdzie uczęszczał do liceum grał nawet w miejscowym klubie piłki nożnej. Pasjonuje go fotografia i jest za „pan brat” z grafiką komputerową, której zasady poznawał przez 4 lata  pracy w Wydawnictwie „Dehon”.

Jego rodzinnymi stronami jest położony u podnóża Sudetów Kałków, niewielka wieś w gminie Otmuchów. Tutaj był ministrantem i harcerzem.

Interesuje go pedagogika społeczna, której meandry poznawał będąc już u sercanów i studiując na Uniwersytecie kard. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, a wcześniej w Salezjańskim Instytucie Wychowania Chrześcijańskiego. Był też nauczycielem religii w jednym z sosnowieckich gimnazjów.

Wszystkie umiejętności i zdobyte w Polsce doświadczenia okazały się potrzebne potem, gdy zdecydował się na wyjazd na misje. Chciał jechać do Indii, ale jeszcze był potrzebny w Wydawnictwie. I być może było to opatrznościowe, bowiem natrafił na list zapraszający do pracy w Urugwaju.

„Pomyślałem: Dlaczego nie ja? ”- wspominał po latach. W 2008 r. pojechał do Ameryki Południowej  razem z ks. Wojciechem Adamczykiem, który z kolei przygotowywał się do pracy w Chile. Pojechali niemal w „ciemno” bez znajomości języka hiszpańskiego, ale pełni apostolskiego zapału. Krzyże misyjne otrzymali w Gnieźnie w czasie uroczystości ku czci św. Wojciecha, misjonarza ziem polskich.

W Urugwaju, który uchodzi za jeden z najbardziej ateistycznych krajów Ameryki Łacińskiej,  spędził pięć lat pracując w najbiedniejszych dzielnicach Montevideo. Był dla nich bratem Andy. Był też ekonomem i dyrektorem Centrum Edukacyjnego Sercanów. Kierował szkołą, do której uczęszczały najbiedniejsze dzieci.

„Nigdy nie mieliśmy na tyle środków, by zrobić coś więcej, niż płacić pensję nauczycielom. Brakowało wszystkiego, podstawowych przyborów szkolnych, a papier toaletowy był na wagę złota” – wspominał, podkreślając, że starali się być zawsze blisko ludzi, prowadzili jadłodalnię.

Kiedy jego pięcioletnia misja dobiegała końca, br. Andy zastanawiał się, co chciałby robić dalej? Myślał o wykorzystaniu swoich umiejętności hiszpańskiego w innej misji w Ameryce Południowej, być może w Chile lub Ekwadorze.

„A może być przyjechał do Houston? Potrzebujemy ludzi, którzy mówią po hiszpańsku” – powiedział mu pewnego dnia ks. Zbigniew Morawiec SCJ, pracujący wówczas w tej sercańskiej parafii w Teksasie, gdzie większość parafian stanowi ludność pochodzenia meksykańskiego.

Po rocznym pobycie w Polsce, w lipcu 2014 r. pojechał do Houston, jednego z największych pod względem ludności miast Stanów Zjednoczonych. Od razu polubił to miejsce i zaczął pracę z młodzieżą. Jako że zbliżały się Światowe Dni Młodych w Krakowie, zorganizował grupę chętnych do udziału w spotkaniu z papieżem w dalekiej Polsce. Przed podrożą spotykali się regularnie na modlitwie, pracowali by zdobyć środki na wyjazd, poznawali historię Polski, zwyczaje i tradycję, a gdy już przyjechali wzięli udział w Sercańskich Dniach Młodzieży w Pliszczynie, zwiedzali Kraków, Wieliczkę, byli w Auschwitz, zaglądnęli do Wadowic i wypoczywali pod Tatrami

„Dla wielu spośród młodzieży to będzie największa dotychczasowa podróż życia. Oczekujemy pogłębienia i umocnienia naszej wiary, poczucia wspólnoty i jedności Kościoła. Mam nadzieję, że po powrocie, ci młodzi ludzie z bardziej zaangażują się w życie lokalnej wspólnoty i może uda nam się podtrzymać ten zapał w ramach animacji młodzieżowej. Chciałbym by poznali Polskę od tej dobrej strony: wierności tradycji, zaangażowania i głębokiego formatu duchowego, gościnności, dobroci i otwartości” – podkreślał przed wyjazdem br. Andy, który zamieszczał na Facebooku zdjęcia i relacje dokumentujące pobyt w Polsce.

Pracę z młodymi szczególnie polubił. Sam przed wstąpieniem do Zgromadzenia jeździł na spotkania i rekolekcje w czasie wakacji organizowane przez sercanów. To zaowocowało. 25 września 1995 r. złożył w nowicjacie w Stopnicy pierwszą profesję, a 28 kwietnia 2020 r. śluby wieczyste.

Srebrną rocznicę pierwszych ślubów obchodził w parafii Matki Bożej z Guadalupe w Houston.

– Dwadzieścia pięć lat temu poświęciłem swoje życie Jezusowi i służbie Kościołowi idąc za charyzmatem księdza Leona Dehona. Patrząc wstecz na moje 25 lat jako brata zakonnego mogę powiedzieć, że Bóg w swej hojności daje nam o wiele więcej niż moglibyśmy sobie wyobrazić – powiedział do zgromadzonych w kościele.

Dodał też, że niekiedy jest pytany, dlaczego nie został księdzem? Odpowiada to samo: Bóg wie, co uszczęśliwia człowieka i gdzie jego uzdolnienia mogą najlepiej służyć wspólnocie i ludziom.

„Kocham moje powołanie brata zakonnego. Kluczem jest to, że prawdziwe szczęście znajduje się w postępowaniu zgodnym z wolą Boga. On zna nas znacznie lepiej niż my sami siebie, więc musimy tylko odkryć Jego plan wobec nas” – podkreślił na zakończenie Mszy św. z okazji jubileuszu, a której uczestniczył jego kolega ks. Wojciech Adamczyk SCJ, proboszcz w Houston.

Ks. Andrzej Sawulski SCJ

Wpisy powiązane

VIII Zebranie pallotyńskiej Regii w Rio de Janeiro

Orędownicy dla młodych

Ks. Leszek Kryża SChr: Jeździmy na Ukrainę by pokazać, że zgodnie z apelami Papieża Franciszka – nie zapominamy o wojnie