Kinszasa: papież spotkał się z duchowieństwem i osobami konsekrowanymi

Do służenia ludowi Bożemu jako świadkowie Bożej miłości zachęcił papież kapłanów, diakonów i seminarzystów a także osoby konsekrowane Demokratycznej Republiki Konga. Franciszek spotkał się z nimi w katedrze w Kinszasie. Osobom konsekrowanym złożył życzenia z okazji ich dzisiejszego święta.

Witając papieża w katedrze Matki Bożej Kongijskiej, arcybiskup Kinszasy kard. Fridolin Ambongo zauważył, iż jest to okazja do dziękczynienia, w imieniu całego Kościoła, duchowieństwu i osobom zakonnym, za dzieło ewangelizacji, jakie pełnią oni w tym kraju, często w warunkach trudnych, a nieraz wręcz niebezpiecznych. A przybycie tutaj Ojca Świętego daje szczególny powód do nadziei oraz snucia planów na przyszłość z większym przekonaniem i oddaniem.

Zwrócił uwagę, że dzisiejszym Kongu przeżywanie zobowiązań kapłańskich i zakonnych stanowi ogromne wyzwanie. Wyraził jednak przekonanie, iż niezachwiane przylgnięcie do Pana, wierność wartościom ewangelicznym, jak również radość służenia i towarzyszenia ludowi Bożemu w jego poszukiwaniu coraz większej godności, stanowią rękojmię prawdziwego i autentycznego życia kapłańskiego i zakonnego, radosnego i rozwijającego się. „Dlatego błogosławię Pana za rozkwit powołań kapłańskich i zakonnych w naszym kraju” – stwierdził kardynał.

Twoja wizyta, Ojcze Święty, wnosi nowy zapał i żywotność do ewangelizacyjnej misji Kościoła w Demokratycznej Republice Konga – powiedział, pozdrawiając Franciszka, przedstawiciel miejscowego duchowieństwa diecezjalnego ks. Léonard Santedi. Zaznaczył, że „nadaje ona nowe tchnienie ewangelizacyjnej misji Kościoła w naszym kraju, napełniając nas radością i zachęcając nas, kapłanów, do odpowiadania z nową gorliwością i samozaparciem, wielkodusznością i umiejętnością na wypowiedziane przez Pana wezwanie do bycia uczniami misjonarzami, gotowymi iść na peryferie egzystencjalne, aby głosić Ewangelię naszemu ludowi”.

Kapłani Pana mają być świadkami Jezusa zmartwychwstałego w dzisiejszym świecie i to jest ich misja – tłumaczył dalej duchowny. Mają być odważnymi świadkami Boga w świecie, który nie akceptuje wartości Ewangelii, świadkami sprawiedliwości w świecie pogrążonym w zepsuciu i arbitralnych potępień, świadkami miłości i solidarności w świecie wykorzystującym maluczkich i kierującym się egoistycznymi interesami. W świecie, który woli związki plemienne i „układy”, kapłani mają być świadkami tej miłości, która – jak to wskazał papież w swej encyklice „Fratelli tutti” – „wykracza poza bariery geografii i przestrzeni” – tłumaczył ks. Santedi.

Wskazał, iż w Kongu z jego ogromnymi bogactwami bardzo wiele osób żyje w nieludzkich warunkach. Dostrzeżenie w cierpiących twarzach ubogich oblicza Pana wymaga ze strony duchowieństwa jeszcze większego uświadomienia sobie ich obowiązku jako duszpasterzy. Wsłuchują się oni w proroczy głos papieża, zachęcający do pojednania i pokoju w ich kraju i do ujawniania coraz większej nierówności między Północą a Południem świata, gdy chodzi o dostęp i o korzystanie z zasobów. Mówca zapewnił, iż księża kongijscy angażują się we wspieranie działań duszpasterskich na rzecz całościowej ekologii, rodziny jako sanktuarium życia oraz oświaty jako laboratorium humanizacji i drogi ku nowemu humanizmowi.

W imieniu członków i członkiń ponad 300 instytutów życia konsekrowanego i stowarzyszeń życia apostolskiego w Demokratycznej Republice Konga pozdrowiła papieża siostra Alice Sala. Opowiedziała mu o blaskach i cieniach ich posługi w kraju naznaczonym licznymi problemami.

Wskazała, że jego wizyta w Kongu nasuwa skojarzenie z przypowieścią o Miłosiernym Samarytaninie, którą Ojciec Święty „tak pięknie skomentował” w swej encyklice „Fratelli tutti”. Zaznaczyła, że tym Samarytaninem jest sam papież, który przybył tu na pomoc ludowi zapomnianemu na arenie międzynarodowej. Zwróciła uwagę, iż niektórzy przybywają tu, aby rabować bogactwa tego kraju i pozostawiać jego mieszkańców na poły martwymi. Dziękując Bogu za ten piękny przykład braterstwa i synodalności, jaki daje Ojciec Święty, prosiła Go, aby „prowadził nas do zajazdu Pana, aby On uzdrowił nasze rany, które Ty opatrzyłeś”.

Podkreśliła, że Kongo jako ziemia męczenników, zabójstw i wojen, wywoływanych i finansowanych z zewnątrz, prosi papieża, aby był jego rzecznikiem w świecie, aby dobro ludu miało pierwszeństwo przed zainteresowaniem bogactwami naturalnymi tego kraju.

Ale mimo tych rozlicznych niesprawiedliwości Kongo pozostaje ziemią błogosławioną poprzez Boga, z wielkoduszną ludnością, która kocha modlitwę, jest żywotna i pełna nadziei. Dlatego ludzie nie zniechęcają się, wierzą bowiem w zmartwychwstałego Chrystusa. Zakonnica zapewniła, iż osoby konsekrowane cieszą się ze swego poświęcenia się Panu, aby świadczyć o Ewangelii umęczonym osobom. Jedni są bowiem obecni we wszystkich dziełach społecznych kraju, inni udali się jako misjonarze na cały świat. „Jesteśmy więc gotowi iść wszędzie tam, dokąd Kościół nas posyła, aż na krańce peryferii naszego świata” – zapewniła s. Sala.

Jako ostatni przemówił przedstawiciel kleryków Don Divin Mukama. Zauważył na wstępie, że fizyczna obecność w ich kraju tego, która „ucieleśnia zasadę jedności i miłości Kościoła powszechnego, jest powodem do coraz pełniejszego włączania się w Kościół i naszego angażowania się w głoszenie dobroci Pana naszym braciom i siostrom, które doświadczyły grzechu i upadku”.

Przypomniał, iż Franciszek często nazywa seminarium duchowne domem modlitwy, nauki i wspólnoty oraz wskazuje na jego profil jako domu formacji ekspertów w sprawach człowieczeństwa. Utożsamiając się z tym bogatym nauczaniem, seminaria w Demokratycznej Republice Konga dokładają codziennie wszelkich starań, aby być prawdziwymi miejscami formacji pasterzy coraz bardziej ludzkich, pełnych gorliwości apostolskiej, gotowych do dzielenia radości i smutków całego ludu kongijskiego. I to w tej służbie seminarzysta kongijski znajduje radość, mimo wielowymiarowych kryzysów, jakie nękają ten kraj – zapewnił kleryk Mukama.

Wskazał następnie, że formacja seminarzystów w Kongu naznaczona jest wojnami i przemocą, którym towarzyszą kryzysy o podłożu moralnym, gospodarczym i społecznym. W tym kontekście seminarzyści są prawdziwymi znakami nadziei, co więcej – nie mogą milczeć w obliczu zjawiska szerzenia się Kościołów zielonoświątkowych, zwanych „Kościołami przebudzenia”, które stanowią poważny problem wobec kryzysu katolickiej tożsamości chrześcijańskiej. Trzeba do tego dodać uzależnienie od sieci społecznościowych, których nadużywanie wywołuje zanieczyszczenie umysłów młodych ludzi – tłumaczył kleryk kongijski.

Na zakończenie zapewnił papieża, iż on i jego koledzy są świadomi i zaangażowani w budowanie Kościoła, który Franciszek chce widzieć jako synodalny, kroczący śladami Chrystusa, który powiedział o sobie, że jest Drogą, Prawdą i Życiem.

W swoim przemówieniu Franciszek zaznaczył, że osoby duchowne są powołane do służenia ludowi jako świadkowie Bożej miłości. Bóg jest bowiem Bogiem współczucia i zapewnia, że nigdy nie pozostawia nas samymi, że zawsze jest u naszego boku, jako ostoja i siła w trudnościach. „Jesteście powołani, by wspierać pielgrzymowanie wspólnoty i towarzyszyć jej w wierze na spotkanie Tego, który już idzie obok nas” – podkreślił papież. Dodał, że są też oni powołani do dzielenia się z innymi radością wyzwalającego spotkania z Jezusem. „Jest to misja bycia znakiem obecności Chrystusa, Jego bezwarunkowej miłości, przebaczenia, poprzez które chce nas pojednać między sobą, współczucia, w którym pragnie zatroszczyć się o ubogich. Zostaliśmy powołani, aby ofiarować nasze życie dla naszych braci i sióstr, niosąc im Jezusa, jedynego, który leczy rany serca” – stwierdził Ojciec Święty.

Franciszek zwrócił uwagę na trzy wyzwania stojące przed duchowieństwem: duchowa przeciętność, światowa wygoda, powierzchowność. Przypomniał, że priorytetem w życiu osób poświęconych Bogu jest spotkanie z Panem, wyrażające się w rytmie liturgicznym dnia, adoracji i zażyłości ze słowem Bożym. Papież przestrzegł przed pokusą światowej wygody, stawianiem się zimnymi biurokratami ducha. Zachęcił do życia ewangelicznym ubóstwem i przeżywania celibatu jako znaku całkowitej dyspozycyjności wobec królestwa Bożego. Jako trzecie wyzwanie wymienił przezwyciężenie pokusy powierzchowności. Ludzie nie potrzebują bowiem funkcjonariuszy do spraw kultu, czy ludzi wykształconych, oderwanych od ludu. „Jesteśmy zobowiązani do wejścia w centrum tajemnicy chrześcijaństwa, do pogłębienia doktryny chrześcijańskiej, do studiowania i rozważania słowa Bożego; a jednocześnie do pozostania otwartymi na niepokoje naszych czasów, na coraz bardziej złożone pytania naszej epoki, abyśmy mogli zrozumieć życie i potrzeby osób, aby zrozumieć, jak wziąć je za rękę i im towarzyszyć” – podkreślił Ojciec Święty.

Franciszek wskazał, że duchowieństwo i osoby konsekrowane są powołani, by „służyć ludowi Bożemu jako świadkowie miłości” i podkreślił znaczenie świadectwa ich życia. „Posługa, do której zostaliście powołani, jest właśnie taka: ofiarować bliskość i pocieszenie, które są niczym światło nieustannie płonące pośród tak wielkiej ciemności. Ażeby być braćmi i siostrami wszystkich, bądźcie nimi przede wszystkim między sobą: świadkami braterstwa, a nigdy wojny; świadkami pokoju, uczącymi się przezwyciężać także trudności wynikające z poszczególnych aspektów kultur i środowisk etnicznych” – zachęcił papież.

Na zakończenie Ojciec Święty zaapelował do kapłanów, diakonów i seminarzystów a także osób konsekrowanych. aby byli gotowi uczyć się od Boga miłosierdzia, nigdy nie dając się złamać wiatrom podziałów. „Życzę wam, abyście zawsze byli kanałami Bożego pocieszenia i radosnymi świadkami Ewangelii, prorokami pokoju w spiralach przemocy, uczniami Miłości, gotowymi leczyć rany ubogich i cierpiących” – powiedział papież.

Modlitewne spotkanie obejmowało m.in. czytanie Ewangelii z obchodzonego dziś święta Ofiarowania Pańskiego, modlitwę wiernych i „Ojcze nasz”. Na zakończenie odśpiewano „Salve Regina”, zaś papież złożył kwiaty pod figurą Matki Bożej Kongijskiej.

W modlitwie wiernych zanoszono po francusku cztery wołania do Boga. W pierwszym proszono Jezusa Chrystusa – Najwyższego i Miłosiernego Kapłana – aby błogosławił dziełu papieża Franciszka i biskupów, udzielając im rozeznania, mądrości i siły. Drugie wezwanie to prośba, aby Jezus – doskonałe wypełnienie wszystkich proroctw – ożywiał wiarę i nadzieję kapłanów, diakonów i seminarzystów, aby byli mocni, odważni i wytrwali. W trzecim wezwaniu wierni modlili się do Jezusa Chrystusa – Światła Narodów – aby pozwolił rozbłysnąć światłem świętości życia osobom konsekrowanym, napełniając je mądrością, pokorą i miłością. I wreszcie czwarta prośba skierowana była do Jezusa Chrystusa będącego wsparciem tych, którzy przeżywają próby, aby przeobraził życie prześladowanych, ubogich i chorych, aby doświadczyli pociechy, przyjaźni i solidarności.

Opuszczając katedrę, papież pozdrawiał jeszcze setki księży i sióstr zakonnych zgromadzonych wokół świątyni.

Po powrocie do nuncjatury apostolskiej Franciszek tradycyjnie przyjmie na prywatnym spotkaniu swych współbraci zakonnych – jezuitów, pracujących w Demokratycznej Republice Konga.

st, kg, pb (KAI) / Kinszasa


Pełna treść przemówienia:

Drodzy bracia kapłani, diakoni i seminarzyści,

drogie osoby konsekrowane,

dobry wieczór i dobrego świętowania!

Cieszę się, że mogę być z wami dzisiaj, w święto Ofiarowania Pańskiego, w dniu, w którym modlimy się szczególnie za życie konsekrowane. Wszyscy, podobnie jak Symeon, czekamy na światło Pana, aby rozświetliło ciemności naszego życia, a jeszcze bardziej wszyscy pragniemy przeżyć to samo doświadczenie, jakie stało się jego udziałem w świątyni jerozolimskiej: trzymać w ramionach Jezusa. Trzymać Go w ramionach tak, aby mieć Go przed oczami i przy sercu. W ten sposób, kiedy stawiamy Jezusa w centrum, zmienia się nasze spojrzenie na życie i nawet w trudach i mozole czujemy się otuleni Jego światłem, pocieszeni Jego Duchem, wparci Jego słowem, podtrzymywani Jego miłością.

Mówię to myśląc o słowach powitania wypowiedzianych przez kardynała Ambongo, któremu dziękuję. Mówił on o „ogromnych wyzwaniach”, którym trzeba stawiać czoła, chcąc żyć z zaangażowaniem kapłańskim i zakonnym na tej ziemi, naznaczonej „warunkami trudnymi i często niebezpiecznymi”, a także wielkim cierpieniem. A przecież – jak przypomniał – w służbie Ewangelii jest także wiele radości, i liczne są powołania do kapłaństwa oraz życia konsekrowanego. Oto obfitość Bożej łaski, która działa właśnie w słabości (por. 2 Kor 12, 9) i która czyni was zdolnymi, wspólnie z wiernymi świeckimi, do rodzenia nadziei w często bolesnych sytuacjach, w jakich znajduje się wasz lud.

Pewność, która nam towarzyszy nawet w trudnościach, wynika z wierności Boga. On przez proroka Izajasza mówi: „Otworzę też drogę na pustyni, ścieżyny na pustkowiu” (43, 19). Pomyślałem, aby zaproponować wam kilka refleksji wypływających z tych właśnie słów Izajasza: Bóg otwiera drogi na naszych pustyniach, a my, wyświęceni szafarze i osoby konsekrowane jesteśmy powołani, aby być znakiem tej obietnicy i by realizować ją w historii świętego Ludu Bożego. Ale konkretnie, do czego jesteśmy powołani? Do służenia ludowi jako świadkowie Bożej miłości. Izajasz pomaga nam zrozumieć, w jaki sposób.

Przez usta proroka Pan dociera do swojego ludu w dramatycznym momencie, gdy Izraelici zostali zesłani do Babilonu i zniewoleni. Współczujący im Bóg chce ich pocieszyć. Zresztą, ta właśnie część Księgi Izajasza jest znana jako „Księga Pocieszenia”, ponieważ Pan kieruje do swojego ludu słowa nadziei i obietnice zbawienia. Najpierw przypomina o więzi miłości, łączącej Go z Jego ludem: „Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś mój! Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą, i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie. Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się, i nie strawi cię płomień” (43, 1-2). W ten sposób Pan objawia się jako Bóg współczucia i zapewnia, że nigdy nie pozostawia nas samymi, że zawsze jest u naszego boku, jako ostoja i siła w trudnościach.

Drodzy kapłani i diakoni, osoby konsekrowane, seminarzyści: także przez was Pan pragnie dzisiaj namaścić swój lud olejem pocieszenia i nadziei. Wy również jesteście powołani, by powtórzyć tę obietnicę Boga, by pamiętać, że to On nas ukształtował i do Niego należymy. Jesteście powołani, by wspierać pielgrzymowanie wspólnoty i towarzyszyć jej w wierze na spotkanie Tego, który już idzie obok nas. Bóg nie pozwala wodom, by nas pogrążyły, ani ogniowi żeby nas spalił. Poczujmy się posłańcami tej nowiny pośród ludzkich cierpień. Bowiem to właśnie oznacza bycie sługami ludu: kapłanami, zakonnicami, misjonarzami, którzy doświadczyli radości wyzwalającego spotkania z Jezusem i ofiarują tę radość innym. Pamiętajmy o tym: kapłaństwo i życie konsekrowane stają się jałowe, jeśli przeżywamy je po to, żeby „posługiwać się” ludem, zamiast jemu „służyć”. Nie chodzi o pracę dla zarobku czy zyskania pozycji społecznej, ani nawet zapewnienia bytu rodzinie, z której pochodzimy. Jest to misja bycia znakiem obecności Chrystusa, Jego bezwarunkowej miłości, przebaczenia, poprzez które chce nas pojednać między sobą, współczucia, w którym pragnie zatroszczyć się o ubogich. Zostaliśmy powołani, aby ofiarować nasze życie dla naszych braci i sióstr, niosąc im Jezusa, jedynego, który leczy rany serca.

Chcąc tak przeżywać nasze powołanie, nieustannie stajemy wobec wyzwań do podjęcia i pokusy do pokonania. Chciałbym krótko zastanowić się nad trzema z nich: duchowa przeciętność, światowa wygoda, powierzchowność.

Przede wszystkim trzeba pokonać duchową przeciętność. W jaki sposób? Ofiarowanie Pańskie, które na chrześcijańskim Wschodzie nazywane jest „świętem spotkania”, przypomina nam o priorytecie naszego życia: spotkaniu z Panem, zwłaszcza w modlitwie osobistej, ponieważ relacja z Nim jest fundamentem naszej pracy. Nie zapominajmy, że sekretem wszystkiego jest modlitwa, bowiem posługa i apostolstwo nie są przede wszystkim naszym dziełem i nie zależą wyłącznie od ludzkich możliwości. Być może powiecie mi: tak, to prawda, ale zobowiązania, pilne sprawy duszpasterskie, trudy apostolskie i zmęczenie grożą tym, że brakuje czasu i energii na modlitwę. Chciałbym, nawiązując do tego, podzielić się kilkoma radami: przede wszystkim zachowajmy wiarę w pewne liturgiczne rytmy modlitwy, które wyznaczają dzień, od Mszy św. po brewiarz. Codzienna celebracja eucharystyczna jest pulsującym sercem życia kapłańskiego i zakonnego. Liturgia Godzin pozwala nam modlić się regularnie razem z Kościołem. Nigdy jej nie zaniedbujmy! Nie zaniedbujmy też spowiedzi: zawsze potrzebujemy przebaczenia, abyśmy sami mogli obdarzać miłosierdziem. Jeszcze jedna rada: jak wiemy, nie możemy ograniczać się do rytualnego odmawiania modlitw, ale musimy każdego dnia wygospodarować czas na głęboką modlitwę, aby trwać całym sercem przy sercu naszego Pana: na dłuższą chwilę adoracji, na rozważanie słowa Bożego, na różaniec święty; na pełne bliskości spotkanie z Tym, którego kochamy ponad wszystko. Ponadto, zanurzeni w działaniu, możemy uciekać się do modlitwy serca, do krótkich „aktów strzelistych”, słów uwielbienia, dziękczynienia i wezwania, które należy powtarzać Panu, gdziekolwiek jesteśmy. Modlitwa usuwa nas z centrum, otwiera nas na Boga, stawia na nogi, bowiem powierza nas w Jego ręce. Tworzy w nas przestrzeń do doświadczenia bliskości Boga, aby Jego Słowo stało się nam bliskie, a za naszym pośrednictwem także tym, których spotykamy. Bez modlitwy nie zajdziemy daleko. Wreszcie, aby przezwyciężyć duchową przeciętność nie ustawajmy nigdy w przyzywaniu Matki Bożej, naszej Matki, i w uczeniu się od Niej kontemplacji i naśladowania Jezusa.

Drugim wyzwaniem jest przezwyciężenie pokusy światowej wygody, wygodnego życia, w którym wszystko mamy mniej lub bardziej zorganizowane, a sami biernie podążamy naprzód, szukając swojego komfortu i postępując bez entuzjazmu. W ten sposób tracimy jednak istotę misji, która polega na przekroczeniu własnego „ja”, aby udać się ku naszym braciom i siostrom, pełniąc w imię Boga posługę bliskości. Ze światowością, zwłaszcza w kontekście ubóstwa i cierpienia, wiąże się wielkie zagrożenie: ryzyko wykorzystywania posiadanej roli do zaspokojenia naszych potrzeb i wygód. To smutne, gdy koncentrujemy się na samych sobie i stając się zimnymi biurokratami ducha. Wtedy, zamiast służyć Ewangelii, troszczymy się o zarządzanie finansami i prowadzenie jakiegoś dla nas opłacalnego interesu. Czymś skandalicznym jest, gdy dzieje się tak w życiu kapłana lub zakonnika, którzy, wprost przeciwnie, powinni być wzorcami wstrzemięźliwości i wewnętrznej wolności. Jakże wspaniałe jest natomiast utrzymywanie czystości intencji i bycie wolnym od układów finansowych, radośnie przyjmując ewangeliczne ubóstwo i pracując u boku ubogich! A jakże pięknie być wyrazistym w przeżywaniu celibatu jako znaku całkowitej dyspozycyjności wobec Królestwa Bożego! Oby się tak nie stało, że te wady, które chcielibyśmy wykorzenić u innych i w społeczeństwie, okażą się głęboko osadzone w nas samych. Proszę was, wystrzegajmy się światowych wygód.

Wreszcie trzecim wyzwaniem jest przezwyciężenie pokusy powierzchowności. Jeśli Lud Boży czeka, by dotarło do niego i pocieszyło go Słowo Pana, to potrzeba kapłanów i zakonników przygotowanych, uformowanych i pasjonujących się Ewangelią. W nasze ręce został złożony dar. Byłoby z naszej strony zarozumiałością sądzenie, iż możemy żyć misją, do której Bóg nas powołał, bez codziennej pracy nad sobą i bez odpowiedniej formacji, zarówno w życiu duchowym, jak i w przygotowaniu teologicznym. Ludzie nie potrzebują funkcjonariuszy do spraw kultu, czy ludzi wykształconych, oderwanych od ludu. Jesteśmy zobowiązani do wejścia w centrum tajemnicy chrześcijaństwa, do pogłębienia doktryny chrześcijańskiej, do studiowania i rozważania słowa Bożego; a jednocześnie do pozostania otwartymi na niepokoje naszych czasów, na coraz bardziej złożone pytania naszej epoki, abyśmy mogli zrozumieć życie i potrzeby osób, aby zrozumieć, jak wziąć je za rękę i im towarzyszyć. Dlatego formacja duchownych nie jest czymś opcjonalnym. Mówię to do seminarzystów, ale dotyczy to wszystkich: formacja jest drogą, którą należy podążać zawsze, przez całe życie.

Tym wyzwaniom, o których wam powiedziałem, musimy stawić czoła, jeśli mamy służyć ludowi jako świadkowie miłości Boga, bowiem służba jest skuteczna tylko wtedy, gdy łączy się ze świadectwem. Rzeczywiście, po wypowiedzeniu słów pocieszenia, Pan mówi przez Izajasza: „Który z nich może to ogłosić i oznajmić nam minione rzeczy? Wy jesteście moimi świadkami” (43, 9.10). Świadkowie. Aby być dobrymi kapłanami, diakonami i osobami konsekrowanymi nie wystarczą słowa i intencje: ale „mówić” przede wszystkim własnym życiem. Drodzy bracia i siostry, patrząc na was, dziękuję Bogu, bo jesteście znakami obecności Jezusa, który przemierza ulice tego kraju i dotyka życia ludzi oraz ran ich ciała. Ale nadal potrzeba ludzi młodych, którzy powiedzą Mu „tak”, nowych kapłanów i zakonników, którzy pozwolą, aby Jego piękno zajaśniało w ich życiu.

W swoich świadectwach przypomnieliście mi, jak trudno jest przeżywać tę misję na ziemi bogatej w tak wiele naturalnego piękna i zasobów, ale zranionej przez wyzysk, korupcję, przemoc i niesprawiedliwość. Jednak mówiliście też o przypowieści o dobrym Samarytaninie: to Jezus przechodzi naszymi drogami i, zwłaszcza poprzez swój Kościół, zatrzymuje się i troszczy o rany uciśnionych. Najmilsi, posługa, do której zostaliście powołani, jest właśnie taka: ofiarować bliskość i pocieszenie, które są niczym światło nieustannie płonące pośród tak wielkiej ciemności. Ażeby być braćmi i siostrami wszystkich, bądźcie nimi przede wszystkim między sobą: świadkami braterstwa, a nigdy wojny; świadkami pokoju, uczącymi się przezwyciężać także trudności wynikające z poszczególnych aspektów kultur i środowisk etnicznych, ponieważ – jak powiedział Benedykt XVI zwracając się do kapłanów afrykańskich – „przykład waszego życia w pokoju, ponad barierami plemiennymi i rasowymi, może poruszyć serca” (Adhort. apost. Africae munus, 108).

Przysłowie mówi: „Wiatr nie łamie tego, co potrafi się ugiąć”. Historia wielu ludów tego kontynentu została niestety nagięta i pochylona od ran i przemocy. Dlatego, jeśli istnieje jakieś pragnienie, które wypływa z serca, to jest nim pragnienie, żeby już nie było więcej potrzeby poddawania się arogancji silniejszych, pochylania głowy pod jarzmem niesprawiedliwości. Możemy też przyjąć słowa tego przysłowia zasadniczo w sensie pozytywnym: jest pewien sposób uginania się, który nie jest synonimem słabości, ale siły; a więc oznacza bycie elastycznym, przezwyciężając sztywność; oznacza to pielęgnowanie człowieczeństwa gotowego do uczenia się, które nie zamyka się w gniewie i niechęci; oznacza bycie gotowym, dając się zmienić, nie trzymając się kurczowo swoich idei i stanowisk. Jeśli pokornie kłaniamy się przed Bogiem, to On czyni nas podobnymi do siebie, czyniącymi miłosierdzie. Kiedy trwamy potulnie w rękach Boga, On nas kształtuje i czyni nas ludźmi pojednanymi, którzy umieją się otworzyć i prowadzić dialog, przyjąć i przebaczyć, wlać rzeki pokoju na jałowe stepy przemocy. I dlatego, gdy z impetem wieją wiatry konfliktów i podziałów, ludzie ci nie dadzą się złamać, bo są napełnieni Bożą miłością. Bądźcie tacy także i wy: gotowi uczyć się od Boga miłosierdzia, nigdy nie dający się złamać wiatrom podziałów.

Serdecznie wam dziękuję bracia i siostry, za to, kim jesteście i co robicie, za wasze świadectwo dla Kościoła i świata. Nie zniechęcajcie się, jesteście potrzebni! Jesteście cenni, ważni: mówię to wam w imieniu całego Kościoła. Życzę wam, abyście zawsze byli kanałami Bożego pocieszenia i radosnymi świadkami Ewangelii, prorokami pokoju w spiralach przemocy, uczniami Miłości, gotowymi leczyć rany ubogich i cierpiących. Jeszcze raz dziękuję za waszą posługę i za gorliwość duszpasterską. Błogosławię was i noszę w swoim sercu. I proszę, abyście się zawsze za mnie modlili!

tłum. o. Stanisław Tasiemski OP (KAI) / Kinszasa

Wpisy powiązane

Karmelici bosi: List Generała Zakonu o s. Łucji z Fatimy

Dzień Rodziny Kapucyńskiej

Do chorych z Najświętszym Sakramentem dojeżdżam skuterem śnieżnym