„Trudno jest sobie nawet wyobrazić bezmiar cierpienia zadawanego przez Rosjan na terenach, które zajęła ich zbrodnicza armia. U nas widzę to okrucieństwo w postaci pozbawienia ludzi poczucia bezpieczeństwa” – mówi ojciec Rafał Myszkowski, który posługuje w narodowym sanktuarium Matki Boskiej Szkaplerznej w Berdyczowie. Karmelita zauważa, że na tym terenie nie ma bezpośrednich działań wojennych, ale miasto pozostaje w zasięgu ataków rakietowych.
W rozmowie z Radiem Watykańskim zakonnik podkreśla, że o wojnie nie dają zapomnieć alarmy przeciwlotnicze. Ludzie chronią się wówczas w pomieszczeniach pod sanktuarium, które służą im za schron.
„Po kilka razy na dzień korzystają z naszego schronu uczniowie i nauczyciele ze szkoły muzycznej i plastycznej znajdujących się w byłych pomieszczeniach klasztornych, a także dzieci z pobliskiego przedszkola. Widzę ze swojego okna po kilkadziesiąt osób udających się po ogłoszeniu alarmu do naszego schronu. W ostatnich tygodniach ataki na infrastrukturę energetyczną Ukrainy spowodowały wiele utrudnień. Kilku-, kilkunasto-, a w niektórych rejonach kilkudziesięciogodzinne przerwy w dostawie energii elektrycznej wpływają na możliwość dostarczenia wody i ogrzewania. Najczęściej urządzenia służące do ogrzewania lub rozprowadzenia ciepła są powiązane z elektrycznością. Ogólne słowo «wojna» w naszych oczach ma wygląd krzywdy zadanej konkretnym ludziom: zwyczajnym rodzinom, dzieciom. Trudno jest mi nawet wyobrazić sobie bezmiar fizycznego cierpienia zadawanego na terenach, które zajęła zbrodnicza armia Rosji. U nas widzę okrucieństwo w postaci pozbawiania ludzi poczucia bezpieczeństwa, czyli terror przy pomocy współczesnych narzędzi“ – powiedział karmelita.
Ojciec Myszkowski wskazuje, że rosyjscy najeźdźcy dążą do tego, by trzymać w strachu bezbronnych ludzi, którzy drżą o swoje życie i życie swoich najbliższych. „Nasi ludzie mają jednak niezłomną nadzieję na pokonanie wroga” – mówi karmelita, wskazując, że w sanktuarium trwa modlitwa o sprawiedliwy pokój.
„Rosyjscy agresorzy starają się skutecznie pozbawić zwykłych ludzi światła, ciepła, łączności. To są konkretni ludzie: kobieta w ciąży mająca pod opieką dwójkę małych dzieci, nie mająca możliwości w ciągu dnia ugotować obiadu, póki nie pojawi się prąd, nie mogąca nic wyprać. Musi w swoim mieszkaniu z dziećmi siedzieć w ciepłych ubraniach, w butach, w kurtkach. Dyrektorka szkoły muzycznej, która musi sprowadzić na dźwięk syreny wszystkich uczniów do schronu, na miarę możliwości zachęcić nauczycieli do przeprowadzenia zajęć w prowizorycznych warunkach, czuwać przy wejściu do schronu, kiedy alarm zostanie odwołany, lub po to, aby powierzyć rodzicu dziecko, którego podczas alarmu nie ma prawa samodzielnie wypuścić do domu. To konkretny człowiek w warsztacie – jego możliwość zrealizowania zamówienia mocno ograniczają nieprzewidywalne wyłączenia energii. Ktoś powie: da się przeżyć – i często właśnie tak mówią nasi ludzie, mając niezłomną nadzieję na pokonanie wroga, zdającego się przybywać z odległych prymitywnych czasów“ – powiedział papieskiej rozgłośni ojciec Myszkowski.
Karmelita wyznaje, że mimo toczącej się wojny w sanktuarium prowadzone jest zwyczajne duszpasterstwo. M.in. codziennie odmawiany jest różaniec w intencji pokoju, w który – dzięki transmisji radiowej i internetowej – włączają się tysiące Ukraińców w kraju i poza jego granicami. Na rozpoczynające się przed świtem Roraty przychodzi codziennie ok. 200 osób, w tym 40 dzieci. „Brak prądu sprawia, że wszędzie panują ciemności, co powoduje, że ruch uliczny jest wielkim wyzwaniem, dlatego też na rozpoczęcie Adwentu nasi wierni otrzymali opaski odblaskowe z napisem: «Maryjo prowadź nas» i z wizerunkiem Matki Boskiej Berdyczowskiej” – mówi ojciec Myszkowski. „Dziękuję wszystkim, którzy poprzez modlitwę, niesienie pomocy humanitarnej i wsparcie finansowe dają nam możliwość niesienie pomocy innym” – mówi karmelita, prosząc, by nadal pamiętać o cierpiącej Ukrainie.
Beata Zajączkowska/vaticannews / Berdyczów
KAI