Choć wszyscy wiemy, że Bóg jest naszym Ojcem, nie zawsze w ten właśnie sposób Go postrzegamy. Aby naprawdę doświadczyć, że jesteśmy umiłowanymi dziećmi Boga i zwracać się do Niego tak, jak Jezus, Abba Ojcze, potrzebujemy Ducha przybrania za synów – mówił kard. Raniero Cantalamessa w drugim rozważaniu adwentowym dla Papieża i Kurii Rzymskiej.
Papieski kaznodzieja zauważył, że dobrym sprawdzianem naszego wizerunku Boga Ojca jest zastanowienie się nad tym, jakie skojarzenia przychodzą nam spontanicznie do głowy, kiedy wypowiadamy słowa: Bądź wola Twoja. Często wola Ojca kojarzy się nam z czymś nieprzyjemnym i bolesnym, z jakąś próbą. Pokazuje to, jak bardzo potrzebujemy Ducha Świętego, aby uwolnił nas z tej podejrzliwości względem Boga, którą odziedziczyliśmy po Adamie.
Kard. Cantalamessa: czasami zalewa nas światłem, kiedy indziej przytłacza majestatem
To Duch Święty napełnia serce uczuciem Bożego usynowienia, sprawia, że czujemy (a nie tylko wiemy!) iż jesteśmy dziećmi Bożymi. Czasami to fundamentalne działanie Ducha Świętego dokonuje się w życiu człowieka nagle i intensywnie, i wtedy można kontemplować cały Jego blask. Przy okazji rekolekcji, sakramentu przyjętego ze szczególnym otwarciem, Słowa Bożego wysłuchanego z otwartym sercem, czy przy okazji modlitwy o wylanie Ducha (tzw. «chrzest w Duchu») dusza zostaje zalana nowym światłem, w którym Bóg objawia się jej w nowy sposób jako Ojciec. Doświadcza się tego, co naprawdę oznacza ojcostwo Boga; serce zostaje zmiękczone i człowiek ma poczucie, że odradza się w tym doświadczeniu. Pojawia się wielka ufność i nowe, nigdy wcześniej nieznane poczucie łaskawości Boga. Kiedy indziej jednak temu objawieniu Ojca towarzyszy takie odczucie majestatu i transcendencji Boga, że dusza zostaje przytłoczona i milknie. (Nie opisuję własnych doświadczeń, ale doświadczenia świętych!). Można zrozumieć, dlaczego niektórzy święci rozpoczynali Ojcze nasz i po godzinach nadal utknęli na tych pierwszych słowach. O św. Katarzynie ze Sieny jej spowiednik i biograf, bł. Rajmund z Kapui, pisze, że trudno jej było dojść do końca Ojcze nasz bez popadnięcia w ekstazę.
Papieski kaznodzieja zastrzegł jednak, że takie żywe doświadczenie ojcostwa Boga trwa zazwyczaj krótko, nawet u świętych. Potem niczego już nie odczuwamy, a powtarzamy jedynie z wiarą słowa, których nauczył nas Jezus.
Kard. Cantalamessa: W chwilach oschłości jesteśmy jak głuchy Beethoven
„Jesteśmy więc jak ów słynny muzyk, Beethoven, który, ogłuchłszy, nadal komponował i wykonywał wspaniałe symfonie ku radości słuchaczy, nie mogąc cieszyć się ani jedną nutą. Do tego stopnia, że kiedy publiczność po wysłuchaniu jednego z jego dzieł (słynnej IX Symfonii) wybuchła huraganem oklasków, trzeba go było pociągnąć za brzeg ubrania, by to zauważył, odwrócił się do niej i podziękował. Głuchota, zamiast zgasić jego muzykę, uczyniła ją czystszą, i to samo czyni oschłość z naszą modlitwą, jeśli w niej wytrwamy.“
Kard. Cantalamessa zauważył, że podczas modlitwy Ojcze nasz myślimy zazwyczaj o sobie, a tymczasem jest ona przeznaczona nie tylko dla nas, lecz również dla Boga. Jest ona dla Niego źródłem szczególnej radości, tej samej, której doświadcza każdy ojciec, kiedy słyszy, jak przywołuje go jego dziecko. Jezus to wiedział i dlatego właśnie zwracał się do Boga Abba-Ojcze i uczył nas modlić się w ten sposób.
Za: www.gosc.pl