Kaznodzieja Domu Papieskiego kard. Raniero Cantalmessa, który wczoraj odebrał insygnia godności kardynalskiej z rąk papieża Franciszka, nie przyjął sakry biskupiej i chce nadal pozostać zwykłym zakonnikiem. Włoski kapucyn będzie mieszkał w eremie pod Rzymem.
W rozmowie z dziennikiem „Avvenire” purpurat wyznał, że swą nominację uważa bardziej za „uznanie znaczenia słowa Bożego” w Kościele niż jego osoby, gdyż obecnie jego niemal wyłączną „służbą Kościołowi” jest i „z wyraźnej woli papieża Franciszka nadal będzie głoszenie Słowa w Domu Papieskim”.
Kapucyni są kaznodziejami papieskimi od 1743 r. O. Cantalmessa został zaproponowany do pełnienia tej roli w 1980 r. przez ówczesnego ministra generalnego kapucynów o. Pascala Rywalskiego. Rok wcześniej o. Rywalski zezwolił mu na porzucenie kariery wykładowcy uniwersyteckiego, by poświęcić się głoszeniu słowa Bożego.
– Jemu i jego rozeznaniu zawdzięczam ten wybór, który później mnie doprowadził do bycia kaznodzieją Domu Papieskiego, a także do przemierzania świata, aby głosić rekolekcje, łącznie z ubiegłorocznymi dla biskupów Stanów Zjednoczonych w samym środku skandali pedofilskich. Był moim ojcem duchownym, który w tej szczególnej chwili punktu zwrotnego w moim życiu odegrał specjalną rolę – przyznał kard. Cantalamessa.
Wyjaśnił, że należy do grona purpuratów powyżej 80. roku życia, którym nie powierza się już funkcji i obowiązków. – Nie powinien więc zbytnio zmienić się mój styl życia. Nadal będę mieszkał w eremie Miłosiernej Miłości w Cittaducale razem z kilkoma mniszkami klaryskami kapucynkami, dla których w pewnym sensie jestem kapelanem. Pamiętam tytuł wywiadu książkowego przeprowadzonego na moje 80. urodziny w 2014 roku: „Il bambino che portava acqua” (Dziecko, które nosiło wodę). Robiłem przez całe życie to samo, co w dzieciństwie, gdy nosiłem wodę żniwiarzom na polu dziadków. Zmieniła się tylko woda, którą zanoszę – słowo Boże – i zmienili się żniwiarze, wśród których w ciągu 40 lat jest trzech bardzo cierpliwych papieży: Jan Paweł II, Benedykt XVI i teraz Franciszek – powiedział kaznodzieja Domu Papieskiego.
Wyraził przekonanie, że „więcej jest zasługi w słuchaniu słowa Bożego niż w jego głoszeniu”, jednak jest wdzięczny Bogu za ten „szczególny przywilej możliwości bliższego poznania ludzi tak ważnych i tak pokornych jak św. Jan Paweł II, Benedykt XVI i papież Franciszek. – W rzeczywistości to oni głosili [słowo Boże] mnie i całemu Kościołowi, znajdując czas, by przyjść posłuchać słów prostego brata – wskazał kard. Cantalamessa.
Według niego Jan Paweł II był „postacią-gigantem, która przeżyła całe życie w obliczu świata i Boga”. Benedykt XVI to „niedościgły umysł, a jednocześnie głęboko pokorny, niezwykle rzadkie połączenie, przynajmniej w stopniu, jaki u niego jest widoczny”. Natomiast Franciszek jest „człowiekiem Ducha, który nie robi nowych rzeczy, ale czyni rzeczy nowymi”, to „kosmopolita, teolog, pasterz, o ile można ująć życie w jednym zdaniu”.
Kard. Cantalamessa od początku pandemii przebywa we wspomnianym eremie pod Rzymem, gdzie od lat spędza swe życie, z przerwami na wyjazdy związane z głoszeniem słowa Bożego. – Poświęcałem swój czas na modlitwę (mniej niż powinienem!), lekturę i krótkie przechadzki wokół eremu – ujawnił purpurat.
W zbliżających się kazaniach adwentowych w Domu Papieskim zamierza podjąć refleksję nad pandemią jako pretekstem do podkreślenia niektórych prawd, „przemilczanych przez obecną mentalność, jak: śmierć, życie wieczne, obecność Chrystusa – dzięki Wcieleniu – w barce tego naszego świata, często podczas burzy”.
Za: www.niedziela.pl