Kapucyni: Orędzie wielkanocne Ministra generalnego

Drodzy Bracia, Pokój i Dobro Wam wszystkim! 

W tym czasie, który jest tak istotny dla naszego życia, nie z powodu tego, co robimy, ale ze względu na tajemnicę, którą przeżywamy – Paschę naszego Pana Jezusa Chrystusa – niektóre słowa, niektóre wskazania, docierające do nas z dziejów przedstawionych przez Słowo Boże w tych dniach, kilkakrotnie rozbrzmiewały w mojej głowie. W szczególności zatrzymałem się, aby zastanowić się nad sytuacją, której doświadczył Apostoł Piotr. Jest, oczywiście, wiele innych postaci, które pojawiają się w tych historiach, ale zatrzymałem się na chwilę, aby zastanowić się nad Piotrem, myśląc o całej historii jego zaparcia się Pana Jezusa. Kto wie, czym to musiało być dla Piotra, tak pełnego entuzjazmu i spragnionego relacji z Panem, tak zdecydowanie obiecującego Panu, że nigdy się Go nie zaprze? W tej właśnie najważniejszej chwili brakuje mu odwagi, by powiedzieć: tak, ja też należę do Niego! Słowo Boże mówi, że kiedy wspomniał to, co Jezus mu przepowiedział: zanim kogut dwa razy zapieje… – raz, dwa razy, trzy razy, to nie ma znaczenia – uświadomił sobie, że się Go zaparł! Zastanawiam się, jakim wtedy Piotr zobaczył siebie samego…

Prawdopodobnie był rozczarowany, przede wszystkim sobą. Jego pragnienie bliskości z Panem było autentyczne, jego deklaracja: “Nigdy Ciebie nie opuszczę, zawsze będę przy Tobie”, była szczera. To była prawda! Jednak od razu musiał przyznać, na niewiele  się to zdało, że zamiast tego przekonania, pomimo całego swojego entuzjazmu i oddania, rażąco zaprzeczył swojemu pragnieniu podążania za Panem „dokądkolwiek”. Ale będzie też bardzo wstrząśnięty i będzie gorzko płakał, nie tylko nad sobą, z powodu swojej ograniczoności, swojej słabości:będzie też gorzko płakał z powodu zdrady Przyjaciela, tego, który zabrał go znad jeziora, od jego żmudnej pracy, bo chciał uczynić go rybakiem ludzi.

To rozdarcie może również przydarzyć się każdemu z nas.

Podczas moich wizyt często przeżywałem radość, gdy widziałem tak wielu braci podejmujących wewnętrzną walkę dzień po dniu i pragnących być blisko Pana. Jest to obraz, który raduje serce ministra generalnego i  skłonił mnie do refleksji; modląc się z Wami w różnych miejscach, w których Was spotykałem, mogłem powiedzieć: “Spójrz Panie, ilu pięknych ludzi  pragnie szczerze z Tobą być! Bądź i Ty z nimi!”. Nie mam wątpliwości, że naprawdę chcemy i pragniemy prawdziwie przyjaźnić się z Panem, jednak zdajemy sobie sprawę, że pomimo naszej szczerej woli i pomimo naszego zaangażowania, nie zawsze to nam się udaje, by – ujmijmy to w ten sposób, dotrzymać naszych obietnic! Nie zawsze nam się to udaje: czasami zdajemy sobie sprawę, że pomimo naszego poświęcenia, w rzeczywistości w jakiś sposób rezygnujemy z tej dobrej woli. I to może być powód, dla którego czujemy się nieco pokonani, czasami rozczarowani, tracimy trochę energii, być może nawet czujemy się źle, ponieważ w rzeczywistości kochamy Pana, widzimy całe dobro, które nam wyświadczył, a przykro nam, że Go  rozczarowaliśmy naszymi wyborami; przykro nam, że trochę się od Niego oderwaliśmy i postępowaliśmy inaczej niż nauczał. 

Cóż, nawet jeśli jest to sprawa, która może dotknąć każdego, to należy też powiedzieć, że nie jest to jeszcze ostatnie słowo! Nie jest to ostatnie słowo i w życiu Piotra, i w naszym. Myślę bowiem o tym, jak Piotr musiał poczuć się bardzo umocniony, kiedy uświadomił sobie, że właśnie ta jego słabość została przybita do krzyża. To właśnie męka, śmierć i zmartwychwstanie naszego Pana Jezusa Chrystusa nadają naszej słabości inną perspektywę. Znowu czujemy się zaangażowani, nie dlatego, że ufamy we własne siły, ale dlatego, że widzimy, iż pomimo naszych ograniczeń, a nawet naszych grzechów, Pan nadal działa. On już te ograniczenia pokonał! Na Jego słowo możemy znów zarzucić nasze sieci. Zarzucać sieci każdego dnia i podnosić się z porażki: Pan nam przebaczył! Być może Piotr uświadomił sobie  kolejny raz, że Pan chce większego dobra niż nasz grzech; uświadomił sobie, że nasze ograniczenia nie mają nic wspólnego z Jego mocą. Wręcz przeciwnie, decydujące jest to, że dzięki miłości Boga objawionej w Chrystusie Jezusie na krzyżu, znajdujemy sposób, aby podejmować naszą codzienność, iść ufnie, nigdy się nie poddawać. W ciągu tych sześciu lat ileż razy mogłem zobaczyć, że pomimo ograniczeń właściwych nam, braciom kapucynom, a nawet pomimo pewnych błędów, moc działania Ducha Świętego była tak bardzo wielka! Pobudził nas do znalezienia nowych dróg, do tworzenia perspektyw na przyszłość, pełnych nadziei i zaangażowania. Jest to dzieło Boga działającego poprzez nasze człowieczeństwo. Tym bardziej przypomina nam to, że Pan naprawdę, naprawdę nas kocha, nadal nas kocha i ma w planach nasze zmartwychwstanie.

Tak więc, Bracia, chcę Wam powiedzieć: nie zatrzymujcie się, trwajcie w Słowie Bożym. Obyście mogli cieszyć się pięknem odkrywania, że Pan działa niezależnie od naszych zdolności, od naszych sił, On je wykorzystuje; nie poddawajcie się pokusie, że nasze ograniczone działania, nawet trochę monotonna służba w braterskiej wspólnocie, nie wspierają wzrostu Królestwa Bożego! Zamiast tego pozwólmy Panu wejść we wszystkie zadania, które są przed nami, we wszystkie sprawy, do których jesteśmy powołani i w nasz skromny, ale piękny sposób życia. Nawet jeśli ponosimy porażki, niech Pan wkroczy i powie nam: “spójrz, porażka, to nie jest klęska twojego życia; zwycięstwem jest moje zmartwychwstanie”.

Dziękuję, Bracia, serdeczne – najlepsze życzenia dla każdego z Was, niech to będzie Błogosławiona Wielkanoc!

Za: www.ofmcap.org

Wpisy powiązane

VIII Zebranie pallotyńskiej Regii w Rio de Janeiro

Orędownicy dla młodych

Ks. Leszek Kryża SChr: Jeździmy na Ukrainę by pokazać, że zgodnie z apelami Papieża Franciszka – nie zapominamy o wojnie