Tego typu spotkania polskich misjonarzy mają już długoletnią tradycję. Spotykaliśmy się wielokrotnie z różnych powodów. Były spotkania z okazji papieskich pielgrzymek do Kamerunu (zarówno Jana Pawła II jak i Benedykta XVI, kiedy wielu Polaków razem świętowało to wydarzenie), spotykaliśmy się także z delegatami Ambasady RP w Nigerii, czy też z delegatami Komisji Episkopatu Polski ds. Misji, razem świętowaliśmy 11 listopada – nasze narodowe Święto Niepodległości. Jednym z ważnych wydarzeń było spotkanie po tragedii smoleńskiej w 2010 r., na które zaprosił nas do Doumé ks. bp Jan Ozga. Z tego spotkania nadano obszerną relację w Radiu Watykańskim, powstała też specjalna strona internetowa www.polacy.doume.info. Nie sposób wymienić także wielu innych spotkań, choćby tych w Yaoundé z Honorowym Konsulem RP, Panią Mirosławą Etoga.
Mając tak bogatą tradycję, nie chcielibyśmy z nią zrywać, lecz bardziej kontynuować tego typu spotkania w gronie polskich misjonarzy, ponieważ przynoszą one wiele owoców i są dla nas wsparciem.
Na ostatnie spotkanie do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia przybyło 36 osób, w tym 4 misjonarki świeckie, dwie lekarki, dziennikarz z Polski oraz jedna misjonarka z Republiki Centralnej Afryki, która musiała opuścić tymczasowo misję ze względu na toczącą się tam wojnę domową. Byli trzej misjonarze Fidei Donum, a reszta to osoby konsekrowane – księża, bracia i siostry.
Tak jak wskazywał w zaproszeniu temat spotkania, dzieliliśmy się doświadczeniami z dziedziny pracy misyjnej. Wiele rozmawialiśmy o formacji młodych kandydatów do naszych zgromadzeń, o inkulturacji i wcielaniu charyzmatu naszych zgromadzeń do lokalnego Kościoła.
Zaprosiliśmy także ks. Bogusława Gila, marianina, który opowiedział o kulcie maryjnym i objawieniach Matki Słowa w Kibeho w Rwandzie. Ks. Bogusław obronił licencjat z mariologii na uczelni Marianum w Rzymie. Pracował także przez kilka lat w Kamerunie i Rwandzie. Był ojcem duchownym Centrum Formacji Maryjnej „Kana” w Kibeho w Rwandzie. Swoją konferencją zainteresował wszystkich, tak iż przez 90 minut rozważaliśmy przesłanie, jakie Matka Boża skierowała nie tylko do Rwandy, ale do całego Kościoła powszechnego, bowiem objawienia te znalazły uznanie i zostały zatwierdzone przez Kościół. Chociaż zawierają podobną treść, jak wszystkie inne objawienia maryjne, gdyż jest w nich wezwanie do nawrócenia i modlitwy, ocena złej sytuacji w świecie, jak również zapowiedź cierpienia, to jednak objawienia z Kibeho posiadają swoją specyfikę. Maryja przedstawiła się jako Matka Słowa „Nyina wa Jambo” i zapowiadała, że przyjęcie cierpienia z wiarą przyniesie zbawcze owoce i prosiła szczególnie o modlitwę różańcową, zachęcała do zgłębiania tajemnic różańca do siedmiu boleści.
Ks. Bogusław był zarzucany pytaniami: jak przekazywać na kontynencie afrykańskim maryjne przesłanie? jak przedstawiać Maryję w tak odmiennej kulturze? W odpowiedzi prelegent poszedł o krok dalej, podkreślając, że niezależnie od koloru skóry trzeba Ją ukazywać jako towarzyszkę na drodze wiary, jaką Tę, która – jak uczeń Chrystusa – dojrzewała w wierze, uczestnicząc w Jego zbawczym dziele. Konferencja i dzielenie się duszpasterskimi doświadczeniami były bardzo pomocne, bo prawie każdy misjonarz z Polski dzieli się w lokalnym Kościele kultem maryjnym, w którym wzrastał w Ojczyźnie. Przypomnieliśmy sobie słowa, jakie wygłosił do Polaków zebranych w nuncjaturze w Rwandzie w 1990 r. bł. Jan Paweł II. Podziękował nam wówczas za pracę misyjną i zapewnił, że wartości wiary, miłości do Kościoła i do Matki Bożej, zawierzenia Jej wszystkiego, tradycje pielgrzymowania do sanktuariów, którymi karmiliśmy się w polskim Kościele, są dobre i warto je rozkrzewiać na misjach. Te papieskie słowa bardzo nas umocniły, pomogły wielu wyzbyć się kompleksów, choćby z tego tytułu, że Polacy jadąc na misje nie mieli zbyt dużo pieniędzy na dzieła społeczne, jak inni misjonarze z krajów zachodnich. Angażowaliśmy się jednak w duszpasterstwo, katechezę i udzielanie sakramentów, oczywiście nie pomijając dzieł charytatywnych. Już nam nie ciążyły złośliwe określenia, że jesteśmy „od zakrystii”, bo razem z papieżem i Kościołem polskim mieliśmy do przekazania ważne orędzie zbawcze.
Na spotkaniu nie zabrakło chwil modlitwy i licznych celebracji. Zamyśleniu sprzyjała atmosfera Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, które zostało powierzone przez bp. Jana Ozgę księżom marianom. W przydomowej kaplicy Matki Bożej Niepokalanej celebrowaliśmy liturgię godzin. W szczególny sposób zjednoczyła nas Eucharystia przed obrazem Chrystusa Miłosiernego. W homilii ks. Mirosław Bujak, wikariusz biskupi do spraw duszpasterstwa, ukazał nam kilka charakterystycznych cech misjonarza – świadka. Zaznaczył, że ważne jest przekazywanie nauczania Chrystusa, dzielenie się charyzmatem swoich zgromadzeń, ale potrzeba przede wszystkim świadectwa i osobistego spotkania z Bogiem. Potrzeba tutejszym ludziom ukazywać w naszej postawie te cechy, którymi żył Chrystus. Jako ubogi, posłuszny, czysty, rozmodlony i cechujący się wielką troską i gorliwością misyjną, zwłaszcza o ubogich. Mogliśmy zrobić sobie rachunek sumienia, że nie zawsze dorastamy do takiej postawy.
Ważnym elementem tego zjazdu misjonarzy było spotkanie z panią Mirosławą Etoga, Konsulem Honorowym Rzeczpospolitej Polskiej. Pani Mirka, bo tak ją nazywamy, spełnia swoją posługę podobnie jak my – misjonarze. Nie jest opłacana przez ambasadę, a pomaga wielu ludziom w tym także nam misjonarzom. Jest wiernym uczestnikiem naszych spotkań. Udzieliła nam wielu praktycznych informacji i rad administracyjnych.
Będąc w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia pamiętaliśmy także o Godzinie Miłosierdzia. Zgromadziliśmy się na koronce i mogliśmy wzbudzić intencje przed trzema relikwiami, które mamy w Sanktuarium – św. Faustyny Kowalskiej, bł. Jana Pawła II oraz założyciela marianów, bł. Stanisława Papczyńskiego.
Nie mogło zabraknąć tradycyjnego, polskiego jedzenia. Z lokalnych produktów można było sporządzić polski bigos, żurek, a siostry napiekły dobrego ciasta, udał się nawet sernik z mleka w proszku, jabłeczniki z owoców zielonkawej mangi. Ks. Boguś przyjeżdżając na rekolekcje przywiózł także krówki i kukułki oraz trochę kabanosów. Ktoś przyniósł ogórki kiszone.
Była też rekreacja, śpiewy harcerskie, żołnierskie, biesiadne oraz pieśni kościelne, z czasów naszej posługi w Ojczyźnie. Ks. Mirek zaproponował nam dobry film, o tym jak w historii kolonialnej i w czasach rasizmu w USA byli traktowani czarni służący. Film także zaowocował u wielu z nas rachunkiem sumienia, wezwał abyśmy byli bardziej świadkami Ewangelii niż dobrymi menadżerami, organizatorami wielkich dzieł.
Każdy z misjonarzy wypełnił ankietę, która po opracowaniu ukaże jak przedstawia się nasze zaangażowanie misyjne i jak kształtujemy naszą misjonarską tożsamość i osobowość.
Niespodzianką na tym spotkaniu była obecność ks. Franka Bindy. Jest to Kameruńczyk, który należy do archidiecezji Bertoua, pochodzi z naszej parafii Atok, skończył seminarium w Polsce w Łomży. Świetnie mówi po polsku. Po święceniach obronił doktorat i pracował w Wyszkowie k. Warszawy jako wikariusz. Przyjechał by zebrać materiały do pracy habilitacyjnej i opisać pracę polskich misjonarzy oraz ich zaangażowanie w ewangelizację i obronę praw człowieka, sprawiedliwości i pokoju. Ks. Frank celebrował Mszę świętą na zakończenie i kiedy czytał bezbłędnie po polsku Ewangelię z prawidłowym akcentem, na twarzach wielu z nas zagościł uśmiech, a ks. Bogusław wskazał jak wielki jest Bóg dając charyzmat, dar języków, Frankowi i wielu z nas, aby duszpasterzować w lokalnych językach.
Spotkanie trwało trzy dni, dla wielu trudny był wyjazd. Pan Andrzej, dziennikarz, bez końca robił wywiady. Niektórzy misjonarze odjeżdżając zaopatrzyli się w dzieła sztuki u artysty Roliena Beyene, mieszkańca Atoku, twórcy kilku rzeźb Chrystusa Miłosiernego i Matki Bożej. Najbardziej jednak misjonarze wywieźli z tego spotkania wspomnienie braterskiej atmosfery i przekonanie, że jesteśmy potrzebni temu Kościołowi i możemy dalej spełniać razem nasze misyjne posłanie.
Franciszek Filipiec MIC
Więcej na: www.marianie.pl