O zaćmie mówimy wtedy, gdy soczewka oka traci swoją przezierność, staje się brunatna i zniekształca obraz docierający do oka. Powoduje ona obniżenie ostrości wzroku, zmniejszenie nasycenia barw, a nawet skrajną ślepotę. O pomocy cierpiącym na zaćmę mieszkańcom Kamerunu i inicjatywach o. Alojzego Chrószcza OMI opowiada Justyna Janiec-Palczewska, prezeska Zarządu Fundacji Pomocy Humanitarnej „Redemptoris Missio”.
Antoni Jezierski: Czy wiadomo, dlaczego zaćma tak często występuje w Kamerunie, w Afryce?
Justyna Janiec-Palczewska: – Nasi okuliści zastanawiali się nad tym, dlaczego tej zaćmy jest tam tak dużo. Być może jest ona spowodowana palonymi w chatach ogniskami. Przyczyną mogą być również nagłe różnice poziomu jasności światła, które dociera do oka. Ludzie siedzą w ciemnych chatach i kiedy wychodzą na to afrykańskie słońce, to dla oka jest to szok.
Kiedy po raz pierwszy temat zaćmy zwrócił Pani uwagę?
– W 2015 r. w Kamerunie poznałam niewidomą kobietę. Siedziała w chacie i była myta przez dziewczynkę. Zapytałam: „Co jest tej pani?”. Odpowiedziano mi: „Ona ma zaćmę. Jak ktoś u nas ma zaćmę, to już wiadomo, że nie będzie widział”. Wróciłam do Poznania z tą historią. Wróciła ona do mnie trzy lata później.
Wtedy zadzwonił ojciec Alojzy Chrószcz OMI.
– Tak. Powiedział: „Pani Justyno, trzeba zrobić operacje zaćmy moim parafianom. Powoli będę opuszczał tę parafię i w podziękowaniu, na pamiątkę, chciałbym przeprowadzić takie operacje. Niech Pani zbierze okulistów i przyjeżdżajcie do mnie”. Moją pierwszą myślą było: „Ale serio?”. Zaczęłam pytać okulistów: „Słuchajcie, czy pojedziecie operować zaćmę do Afryki?”. Odpowiadali zwykle: „W życiu, nie, w Afryce nie można tego zrobić”. Ale trafiłam też na kilku takich, którzy powiedzieli „tak”. I tym sposobem pojechaliśmy po raz pierwszy do Kamerunu w 2018 r., do o. Alojzego.
„Po raz pierwszy” – czyli nie była to jednorazowa akcja.
– Później jeździliśmy już co roku. Także w inne miejsca. O tej akcji dowiadywali się inni misjonarze. Udało się pomóc setkom osób. Byliśmy w Tanzanii, Republice Środkowoafrykańskiej, w Kamerunie kilka razy. Potem o. Alojzy Chrószcz OMI zmienił parafię. Przeniósł się do Figuil, dokąd był bardzo trudny dojazd. Okazało się jednak, że na miejscu są lekarze, którzy przyjeżdżają raz na jakiś czas i operują ludzi. Problemem jednak było to, że ludzie są tam biedni i nie stać ich na operację. Zaproponowałam wtedy, że pomożemy uzbierać potrzebne pieniądze. Tak zaczęła się nasza współpraca w leczeniu zaćmy z miejscowymi lekarzami.
Teraz ta współpraca Fundacji z o. Chrószczem odbywa się już w „trybie stałym”?
– Od tamtej pory ojciec Alojzy przysyła nam prośby, dzwoni. „To co, pani Justyno, ja płacę za busik dla niewidomych, a wy dopłacacie na operację” – mówi. Część pieniędzy pokrywają niewidomi. Ich rodziny składają się na operację. Jedna taka operacja kosztuje około 30 euro. Od początku tego roku przekazaliśmy ojcu 36 tys. złotych. Udało się pomóc setkom osób. To jest nasz wspólny projekt.
Misjonarze oblaci z Polski pracują w Kamerunie już od ponad 50 lat. Pierwsza grupa misjonarzy oblackich z Polski przypłynęła do Kamerunu w styczniu 1970 r. i kontynuowała dzieło oblatów francuskich w północnej części kraju. Trzy lata później została założona główna misja w Figuil, gdzie czczona jest Matka Boża Jasnogórska. W 1991 r. Eugeniusz Juretzko OMI został biskupem nowej diecezji Yokadouma na południu kraju, na granicy z Republiką Środkowej Afryki, wśród Pigmejów. Dziś oblaci z Polski są w strukturach nowej, samodzielnej prowincji zakonnej: Kamerun-Czad. W jej składzie jest około 200 zakonników, pracujących także w Nigerii. Jej przełożonym jest o. Ferdinand Ndih Owono OMI. Klerycy z Kamerunu kształcą się również w seminarium oblackim w Polsce, w Obrze k. Wolsztyna.
Antoni Jezierski
Za: www.oblaci.pl