Uważam, że politycy w RPA wykorzystują imigrantów jako kozła ofiarnego własnych niepowodzeń. Rządowi nie udało się dostarczyć usług mieszkańcom. W obliczu przyszłorocznych wyborów o wszystkie problemy politycy obwiniają imigrantów, którzy – według nich – przyjeżdżają tu i zabierają miejsca pracy a południowoafrykańskim kobietom mężów.
Tu i ówdzie ludzie są dość krytyczni wobec Nelsona Mandeli. Podsycają to również niektórzy politycy. Próbują zablokować jego dziedzictwo, mówiąc: to nie było tak, to stworzyły media. Taki pogląd na obecną sytuację w RPA przedstawił w rozmowie z KAI o. Russell Pollitt SI, dyrektor Instytutu Jezuickiego w Johannesburgu.
Piotr Dziubak, KAI Rzym: Na platformie X (dawny Twitter) opublikował Ojciec taką modlitwę: „Panie, stoisz w synagodze, czytasz zwój Izajasza i ogłaszasz, że niesiesz dobrą nowinę ubogim. Jesteśmy zaproszeni do zrobienia tego samego. Pomóż dzisiaj słowem i czynem głosić Dobrą Nowinę wszystkim, których spotykam, żebym był bardziej podobny do Ciebie Panie”. Co znaczą dla Ojca te słowa?
O. Russell Pollitt SI: Myślę, że bardzo ważne jest to, że na samym początku Ewangelii Jezus mówi o przyjściu, aby wyzwolić ludzi. Mówi o ubogich, więźniach itd. I sądzę, że dziś naszą rolą, moją też, jest mówienie w imieniu tych ludzi, którzy tak często w naszym społeczeństwie w Republice Południowej Afryki znajdują się na marginesie, bez głosu i bardzo często są również bardzo bezbronni. W RPA mamy jedną z największych na świecie przepaść między bogatymi a biednymi. Bezrobocie wynosi ponad 40%. Są liczni imigranci, zwłaszcza z sąsiednich państw, takich jak Zimbabwe – kraj wielu problemów, w którym, jak się wydaje, ostatnie wybory zostały sfałszowane.
Po raz kolejny ludzie naprawdę cierpią. Przybywają więc nielegalnie do RPA, a wielu z nich mieszka w naszych miastach i na ich przedmieściach. W Afryce Południowej istnieje pewna doza ksenofobii wobec nich. W związku z tym często nie mają oni dostępu nawet do bardzo podstawowych rzeczy, np. do podstawowej opieki zdrowotnej, bieżącej czystej wody, elektryczności, czyli tego wszystkiego, co jest uważane za normalne i podstawowe dla ludzi.
Słowa Jezusa, o których była tu mowa, są dla nas bardzo silną zachętą do bycia Dobrą Nowiną w sensie bycia głosem tych, którzy dziś nie mają żadnego głosu z powodu takich a nie innych struktur politycznych, w których żyjemy i marginalizacji, jaką one tworzą.
Dlaczego tyle osób zginęło w centrum Johannesburga, paradoksalnie w „mieście złota” 31 sierpnia?
To jest bardzo złożony problem. Trzeba zrozumieć, że władze tego miasta w zasadzie zawodzą, ponieważ istnieje tam wiele partii politycznych, walczących o miejsca w radzie miasta, gdyż żadne ugrupowanie nie ma tam większości. Partie tworzą koalicje, które jednak ciągle się zmieniają, co spowodowało niestabilności w kierowaniu Johannesburgiem. Wiele dużych firm, mieszczących się dotychczas w jego centrum, opuściło miasto ze względu na pogarszające się warunki. Pozostawiły budynki, a władze Johannesburga przejęły je na własność z powodu niepłaconego czynszu, potem jednak nic z nimi nie zrobiły. Budynki zajęli więc bezdomni, z których duża część, wraz z imigrantami, jest tu nielegalnie. Gdy zamieszkali w tych budynkach, miasto odcięło im prąd i wodę.
W konstytucji południowoafrykańskiej jest punkt, wykorzystywany przez polityków, mówiący o tym, że jeśli ludzie przejmą jakieś miejsce i zaczną tam mieszkać, nie można ich stamtąd usunąć bez upewnienia się, że mają inne zakwaterowanie. Myślę, że jest to część psychologii RPA, ponieważ przed demokracją, w latach apartheidu, ludzie byli eksmitowani ze swoich miejsc i wyrzucani z powodu koloru skóry. Tak więc cała ta idea eksmisji jest czymś, co – według mnie – jest głęboko zakorzenione w psychice mieszkańców RPA. Miastu nie udało się upilnować tych budynków i przywrócić ich do właściwego stanu. W dużej mierze wynika to z panującej tu korupcji. Politycy przejadają publiczne fundusze dla siebie i dlatego nie poprawiają infrastruktury. Ludzie zamieszkali w tych budynkach i wygląda na to, że ktoś używał tam małych ognisk lub kuchenek do gotowania i być może jedna z nich wymknęła się spod kontroli.
Życie straciło 70 osób, dzieci i dorosłych…
– Ludzie zaczęli oddzielać pomieszczenia w budynku i korytarze drewnem i tekturą. To się bardzo szybko zapaliło i cały budynek spłonął. Było tam 13 dzieci. Słyszałem, że jest ponad 100 takich budynków w Johannesburgu, w których ludzie mieszkają w zasadzie nielegalnie. Władze miejscowe nie zrobiły nic w tej sprawie. W takim budynku pożar bardzo szybko wymknie się spod kontroli. Niektórzy mówią, że mieszkało tamponad 1000 osób.
Dorośli i dzieci…
Rodziny, osoby starsze, małe dzieci. Powtórzę wśród tych, którzy zginęli, było 13 dzieci.
Politycy nie zamierzają pochylać się nad losem osób biednych i imigrantów. Jaka jest Ojca opinia na temat tego, co dzieje się nie tylko w Afryce Południowej, ale także w innych częściach świata, na co papież Franciszek zwraca uwagę każdego tygodnia?
Uważam, że politycy w RPA wykorzystują imigrantów jako kozła ofiarnego własnych niepowodzeń. Rządowi nie udało się dostarczyć usług mieszkańcom. W przyszłym roku odbędą się wybory. O wszystkie problemy politycy obwiniają imigrantów. Mówią, że przyjeżdżają oni tu i zabierają miejsca pracy a południowoafrykańskim kobietom mężów. Imigranci przyjeżdżają tutaj i zapełniają szpitale i szkoły. To nieprawda. Jest to stwierdzenie bardzo wygodne dla polityków, którzy sami nie chcą brać odpowiedzialności za swoje niepowodzenia. Szukają więc tych, na których mogą zrzucić winę. Myślę, że w RPA, a pewnie i w innych częściach świata, tego rodzaju retoryka oskarżania imigrantów jest sposobem na przeniesienie uwagi z własnych niepowodzeń politycznych i z braku przywództwa na najbardziej zmarginalizowanych ludzi, którym można wszystko zarzucić.
W kraju ginie wiele kobiet. Jest wiele przestępstw na tle seksualnym. Co robią politycy? Obwiniają ludzi tej samej płci. Mówią, że to homoseksualiści. Tak było wtedy, gdy HIV i AIDS były dużym problemem, a w RPA mieliśmy jeden z najwyższych na świecie wskaźników zgonów z ich powodu. W rzeczywistości było tak nie z powodu stosunków homoseksualnych, ale zakażenia były przenoszone drogą heteroseksualną. Zmarło wiele kobiet i mężczyzn. Co zrobili politycy? Zrzucili winę na homoseksualistów. Zawsze istnieje tendencja do obwiniania marginalnych grup za swoje własne niepowodzenia. To również sposób na zdobycie wyborców.
Nawet prezydent w ostatni weekend przyznał, że w czasie pandemii COVID politycy rozkradli pieniądze, przeznaczone na pomoc ludziom. Żyjemy w czasach, w których wydaje mi się, że przywódcy polityczni na świecie nie biorą na siebie odpowiedzialności. To poważny problem, przed którym stoimy. Nie ma uczciwości. Ludzie mają moralny problem z braniem na siebie odpowiedzialności za swoje czyny.
Republika Południowej Afryki jest bardzo chrześcijańska, tak przynajmniej twierdzi 80 proc. jej mieszkańców, w tym 5-6 proc. to katolicy. 96 proc. ludności kraju wyznaje jakąś religię. Ale dzieje się coś jeszcze. Mamy wzrost liczby ewangelicznych, charyzmatycznych chrześcijan, którzy są bardzo fundamentalistyczni. Częścią tego fundamentalizmu jest powstrzymywanie imigrantów, oskarżanie homoseksualistów – jest to chrześcijaństwo bardzo konserwatywne i kontrolujące. Również politycy wykorzystują je w sposób, który jest dla nich pomocny. Czasami mamy więc do czynienia z bardzo toksyczną mieszanką chrześcijaństwa i polityki, tak jak to widzieliśmy w Stanach Zjednoczonych w czasie prezydentury Donalda Trumpa. Aborcja i imigranci. Chodzi mi o to, że są to kwestie, w których niektóre grupy chrześcijańskie wspierają polityków. Istnieje więc rodzaj mieszanki religijnej, która – moim zdaniem – jest bardzo toksyczna i niebezpieczna.
Minister przy Urzędzie Prezydenta Khumbudzo Ntshavheni powiedziała, że to nie rząd jest odpowiedzialny za zapewnienie jakiegoś dachu nad głową imigrantom. Znowu politycy mają krótką pamięć, w czasie apartheidu udzielano im schronienia za granicą, mieli gdzie mieszkać…
20 lat temu RPA uchodziła za jedno z jaśniejących świateł na świecie po apartheidzie. Nasza konstytucja była naprawdę bardzo mocno zakorzeniona i oparta na prawach i godności człowieka. Każdy obywatel ma prawo do podstawowych spraw, do godności, do tego, czego potrzebuje, by przetrwać. Mandela i pierwsi ojcowie demokracji bardzo mocno to podkreślali. Biorąc pod uwagę ogromne naruszenia praw człowieka, które widzieliśmy w tym kraju wcześniej, było to w pewnym sensie latarnią dla świata w odniesieniu do praw człowieka. Ale teraz coraz częściej widzimy, że politycy lekceważą prawa i godność ludzką, które – według nich – dotyczą tylko pewnych grup, a nie wszystkich. Takie stwierdzenie zdaje się potwierdzać, że Południowa Afryka w coraz mniejszym stopniu jest bastionem praw człowieka i godności ludzkiej, jakim była 30 lat temu.
Ten incydent musimy rozpatrywać w szerszym kontekście. W RPA mieliśmy do czynienia ze skandalem, zwanym „life esidimeni”. Rząd postanowił zamknąć szpital dla osób z różnymi zaburzeniami psychicznymi, umieszczając je w prywatnych ośrodkach. Ponad 100 spośród tych osób zmarło, ponieważ były tam głodzone lub nie zapewniono im odpowiedniej opieki.
W wielu szkołach, zwłaszcza na obszarach wiejskich, wciąż są toalety wykopane w dołach. Dzieci tam wpadają i topią się. W zeszłym roku w taki sposób zginęło 30-40 młodych ludzi. Do dziś rząd nie podał raportów z sekcji zwłok. Rodzice tych dzieci, mieszkający głównie na wsi, w większości biedni, nie wiedzą, jak one zginęły.
Myślę, że w kraju następuje powolny rozkład praw człowieka, godności ludzkiej, chociaż w naszej konstytucji zapisano piękne słowa. Wielu członków Afrykańskiego Kongresu Narodowego, gdy walczył on z apartheidem, musiało uciekać z RPA, ponieważ byli jego aktywistami, a rząd by ich wtedy zabił. Jeździli oni do Zambii, Zimbabwe, Mozambiku, gdzie otrzymali gościnę. Teraz ludzie, którzy tu przyjeżdżają, nie spotykają się z taką samą gościnnością.
Dlaczego politycy południowoafrykańscy, ale nie tylko oni, zapomnieli, co wydarzyło się wcześniej w czasach apartheidu, kiedy potrzebowali pomocy i dostawali ją i mieszkania. Dlaczego tak szybko zapomnieli o solidarności, której doświadczyli wtedy, kiedy jej potrzebowali?
Bardzo trudno to zrozumieć, ale myślę, że kiedy ludzie obejmują rządy, stają się bardzo zachłanni. W RPA najważniejsze jest teraz utrzymanie władzy przez obecną klasę rządzącą, a oni zrobią wszystko, co w ich mocy, aby przekonać ludzi do głosowania na nich. Moim zdaniem nastąpił całkowity upadek idei moralnego obowiązku, solidarności itd. Wszystko kręci się wokół jednostki i skupia się na niej, na osobie, jej władzy. Całkowicie lekceważą ludzi. Ale jest też coś bardzo dziwnego – istnieje prawdziwa wrogość wobec ludzi z Afryki, szczególnie z Zimbabwe i Zambii, które to państwa pomagały niegdyś RPA.
Mamy też osobliwą schizofrenię w tym politycznym establishmencie: rząd nadal chce wspierać Rosję, ponieważ dawny Związek Radziecki popierał Afrykański Kongres Narodowy w walce z apartheidem, kiedy ten był ruchem wyzwoleńczym. Wydaje się więc, że istnieje pewien rodzaj lojalności lub poczucia, że jesteśmy coś winni byłemu ZSRR, który teraz jest Rosją Putina. Nie rozumiemy tej lojalności wobec Putina i Rosji. Ale ci sami politycy nie mają poczucia lojalności i spłaty długu wobec tych ludzi, którzy pomagali im w Zambii czy Zimbabwe.
Czy Nelson Mandela jest w dalszym ciągu punktem odniesienia dla Południowoafrykańczyków?
Nelson Mandela to stara historia i ten rozdział został zamknięty. W rzeczywistości widzimy to nawet w odniesieniu do ludzi, którzy zmarli znacznie później, zaledwie dwa lata temu, np. arcybiskupa Desmonda Tutu, który był bardzo silnym głosem narodu. Jeśli porozmawia pan z młodymi ludźmi w tym kraju, powiedzą, że ludzie tacy jak Mandela sprzedali kraj, zawarli rodzaj umowy z białymi ludźmi, której nie powinni byli robić. Tak więc wśród młodych ludzi, którzy urodzili się po 2000 roku, narasta poczucie frustracji i krytyki wobec Mandeli. Podsycają to również niektórzy politycy. Próbują zablokować jego dziedzictwo, mówiąc: to nie było tak, to dzieło mediów. Mandela taki nie był, on cię zawiódł. Ubóstwo, którego dziś doświadczacie, wynika ze złych decyzji podjętych przez Mandelę wraz z rządem apartheidu.
Tak więc próbuje się przypisać mu złą opinię albo po prostu całkowicie wymazać jego imię. I robią to samo z arcybiskupem Tutu, który był bardzo krytyczny, mówiąc: „Mówię wam, modliłem się za rząd apartheidu o zmianę. Będę się modlił także za Afrykański Kongres Narodowy”. Próbuje się stwarzać wrażenie, że Tutu już nie ma. Nigdy go nie cytują, rzadko cytują Mandelę. Istnieje więc prawdziwe poczucie, że ta era już minęła, a im bardziej możemy zepchnąć ją na peryferie, tym lepiej dla naszego kierunku politycznego. Jeśli nie możemy tego zrobić, lepiej powiedzieć ludziom, że wiele z tego, co dzieje się w RPA, jest winą Mandeli lub złych umów, które zawarł.
Za: misyje.pl