Jezuici: Europejskie Spotkanie Scholastyków w Libanie

Podczas tegorocznych wakacji, czterech scholastyków z prowincji PMA i PME wzięło udział w Europejskim Spotkaniu Scholastyków (EJIF) w Libanie.

Oprócz Daniela Benikasa, Krystiana Mółki, Artura Prusia oraz Łukasza Wysockiego, brali w nim udział także przedstawiciele prowincji: austriackiej, brytyjskiej, chorwackiej, francuskiej, hiszpańskiej, maltańskiej, niemieckiej, słowackiej, słoweńskiej, szwajcarskiej, węgierskiej, włoskiej, gościliśmy również scholastyków z Kenii i Wietnamu. Przebieg spotkania

Organizowane w dniach od 31.07. do 24.08.2017 r., spotkanie miało niejako trzy podstawowe etapy: pierwszy zmierzał do zapoznania się z sytuacją uchodźców i pracą jezuickich ośrodków świadczących im pomoc. Obfitował w spotkania z wolontariuszami i pracownikami, wizyty w obozach dla uchodźców (położonych przy granicy z Syrią) oraz w dzielnicach Bejrutu zamieszkałych przez Palestyńczyków i Syryjczyków (tworzącymi swoiste getta). W ramach tego etapu odbyły się także spotkania oraz prelekcje jezuitów pracujących w Libanie oraz wielu specjalistów zajmujących się problematyką islamu, dialogu międzyreligijnego oraz pomocy imigrantom. Mieliśmy także okazję być na audiencji u Maronickiego Patriarchy Libanu w jego rezydencji.

Drugi etap zmierzał do poznania kultury, historii oraz zabytków tego kraju a także specyfiki społecznej i religijnej regionu. W jego ramach odwiedziliśmy m. in. Sydon (o którym mowa w Piśmie Świętym), Baalbek (wraz z unikatowymi zabytkami z czasów rzymskich), sanktuarium św. Charbela w Annaja czy starożytne klasztory wykute w skale z pierwszych wieków chrześcijaństwa (gdzie mieliśmy możliwość porozmawiania z pustelnikami). Zwiedziliśmy także główne muzea Bejrutu oraz uniwersytet prowadzony w tym mieście przez jezuitów. Mieliśmy także możliwość odwiedzenia gór Libanu oraz podziwiania ostatnich fragmentów jego cedrowych lasów.

Trzeci etap tego spotkania, stanowiły ośmiodniowe rekolekcje w milczeniu połączone z odnowieniem ślubów zakonnych w naszym domu rekolekcyjnym położonym w Taanayel (przy drodze do Damaszku).

Zaangażowania

Mimo pierwotnych założeń programu, nie udało się zaangażować w bezpośrednią pomoc osobom znajdującym się w obozach dla uchodźców. Zamiast tego mieliśmy możliwość spotkań z nimi, w ich namiotach i różnych ośrodkach, odwiedzania szkół, zakładów pracy, wizyt w mieszkaniach i rozmów z całymi rodzinami. Mogliśmy także dokonać przeglądu konkretnych metod i całego systemu pomocy prowadzonej przez organizacje jezuickie na rzecz imigrantów. Ten bezpośredni kontakt z potrzebującymi ludźmi oraz prelekcje specjalistów, dały nam możliwość poszerzenia i zweryfikowania wiedzy na temat ich problemów. Mieliśmy świadomość, że dotarcie do tych miejsc, w których byliśmy, dla przeciętnego Europejczyka jest po prostu niemożliwe. Poruszyła nas nadzieja, jaką mają ci ludzie oraz chęć przetrwania i nie poddawanie się w tej trudnej sytuacji. Osoby te mieszkają bowiem w prymitywnych warunkach obozowych niekiedy po kilkanaście osób w jednym namiocie. Często przeżyły głęboką traumę związaną z utratą najbliższych, majątku czy działaniami wojennymi.

Owoce i wnioski

Wydaje się, że owoce spotkania także można scharakteryzować w trojaki sposób, dzieląc je na: owoce duchowe, te związane z naszym jezuickim życiem, oraz wnioski płynące z doświadczeń powstałych na tle naszego spotkania z problemami imigrantów i problemem islamu jako takim. W tym miejscu trzeba jednak dodać, że rodziły się one często w trudach: podczas wspólnych dyskusji, zmagań wewnętrznych i przezwyciężania schematów myślenia.

Owoce duchowe

Prowadząc rozmowy ze współbraćmi odnosiło się wrażenie wysokiego poziomu dających Ćwiczenia oraz wielu duchowych owoców rekolekcji. Zwróciło moją uwagę świadectwo jednego z naszych, pracujących na stałe w domu rekolekcyjnym w Taanayel, który podniósł kwestię ogromnej gorliwości, modlitewnego zaangażowania oraz głębokiego przeżywania rekolekcji przez scholastyków, co podkreślali nie tylko prowadzący rekolekcje, ale nawet pracownicy i inni mieszkańcy tego domu. Głębia przeżytych rekolekcji miała także swój praktyczny wyraz w doświadczeniu wspólnoty samych scholastyków i jakości ich wzajemnych relacji.

Nasze jezuickie doświadczenie

Nie do przecenienia pozostaje fakt, że w warunkach tak dużej różnorodności kulturowej, językowej, wiekowej, światopoglądowej a nawet ideologicznej, z jaką przyszło nam się zmierzyć w ramach wspólnoty scholastyckiej – tam na miejscu, potrafiliśmy wypracować, dobre, pełne otwartości, szacunku i jedności relacje między nami. Fakt ten był zresztą podkreślany przez wielu scholastyków. Doświadczenie tak dobrej wspólnoty dawało siłę i inspirowało do magis. Pomogło nam także wzajemnie się poznać, zrozumieć konteksty w jakich pracujemy na co dzień oraz stworzyć sieć kontaktów. Osobiście uważam, że wspólnota była jednym z najcenniejszych doświadczeń tego czasu. Kolejnym, wartym odnotowania doświadczeniem, była praktyka dzielenia i rozeznawania wspólnotowego. Następnym, poznanie pracy jezuitów na Bliskim Wschodzie i rozmach, z jakim prowadzony jest tamtejszy uniwersytet (posiadający oprócz typowo humanistycznych, wydziały politechniczne, nowych technologii oraz medyczne wraz z siecią klinik). Jest to w tej części Bliskiego Wschodu bardzo poważna instytucja edukacyjna plasująca się dość wysoko nawet w światowych rankingach.

Wnioski dotyczące problemu uchodźców

Poznanie szerszego kontekstu sytuacji na Bliskim Wschodzie owocuje stwierdzeniem, że sytuacja w tym regionie świata jest jeszcze bardziej skomplikowana niż ta, o jakiej możemy dowiedzieć się z mediów. Ma ona swoje źródła także w zaszłościach historycznych (a nie tylko przyczynach religijnych, politycznych czy kulturowych). Jakkolwiek kwestie źródeł militarnego konfliktu w tej części świata nie były dla nas aż tak bardzo interesujące, to jednak skupienie się na ich konsekwencjach nasuwa już po-

ważniejsze wnioski praktyczne. Bez wątpienia, ci potrzebujący ludzie wymagają naszego zaangażowania i otwartości, potrzebują konkretnej pomocy. Jednak z tej bliższej perspektywy można dostrzec, że – tak szeroko komentowana – integracja muzułmanów w Europie jest tematem bardzo problematycznym. Już teraz możemy się uczyć na wielu błędach, jakie popełniono w Europie w ostatnich latach (takich jak choćby dotowanie przez UE muzułmańskich szkół w europejskich miastach, przez co młode pokolenie muzułmanów nie integruje się z resztą społeczeństwa, a wprost przeciwnie – prezentuje postawy fundamentalistyczne). W opiniach naszych współbraci z Zachodu, ekscesy, zamknięte enklawy muzułmanów w miastach, wzrost przestępczości stanowią ich codzienne doświadczenie.

Spotkania z ekspertami, którzy żyją na co dzień w Libanie i na Bliskim Wschodzie (wykładowcami wyznającymi często islam), przedstawicielami organizacji pozarządowych oraz jezuitami, którzy pracują tam od lat pozwoliło nam dostrzec, że kwestia uchodźców w Europie i wspólne życie chrześcijan, niechrześcijan i muzułmanów wymaga nie tylko tego, byśmy my zrozumieli ich kulturę i otworzyli się na nich, ale wymaga od muzułmanów zrozumienia naszych wartości i zasad, w tym m. in. rozdziału państwa od Kościoła, podejścia do prawa, równości kobiet i mężczyzn, w końcu poszanowania podstawowych praw człowieka. Wydaje się, że przez wielu z nich nie są one akceptowane i właśnie to utrudnia pokojowe współistnienie. W takiej sytuacji trzeba pomagać mądrze, uwzględniając odrębność ich tożsamości, kultury i jej realne ograniczenia.

Z zaniepokojeniem, przyjęliśmy opinię jednego z ekspertów, który na pytanie o to, jakie zajmuje stanowisko wobec przyjmowania imigrantów muzułmańskich w Europie, stwierdził, że jest to sytuacja niebezpieczna dla samej Europy, także w opinii Maronickiego Patriarchy, Europa jest obecnie nieprzygotowana na przyjmowanie imigrantów muzułmańskich a powinna prowadzić pomoc dla nich na miejscu. Wielu Syryjczyków zresztą nie chce nigdzie wyjeżdżać, a jedynie powrócić do swoich domów.

Według świeckich chrześcijan, z jakimi mieliśmy możliwość rozmawiać, Liban stanowi obecnie jedyne miejsce na Bliskim Wschodzie, w którym otwarcie można mówić o Jezusie Chrystusie. W pozostałych rejonach jest to po prostu niebezpieczne. Niektóre wspólnoty chrześcijańskie prowadzą obecnie bezpośrednią ewangelizację muzułmanów w Libanie odwiedzając ich w ich domach. Część z nich nawraca się na chrześcijaństwo przyjmując chrzest (co jest szczególnie trudne w ich środowiskach), część zaś przystępuje do wspólnot wyznając wiarę w Jezusa, ale nie przyjmując tego sakramentu.

Wydaje się, że obecnie nasi skupiają się na preewangelizacji. W obozach dla uchodźców obowiązuje bowiem całkowity zakaz rozmawiania o religii i polityce. Prowadzone przez JRS szkoły, stanowią przykład genialnej pracy. Dzieci wyrwane są ze smutnego obozu do wesołej, otwartej szkoły. Edukacja, żywienie i dowóz dzieci są darmowe. Razi jednak to, że często rodzice nie chcą posyłać dzieci do szkół, uznając edukację za zbyteczną. Uczymy i edukujemy a także kształtujemy ich postawy próbując radzić sobie z agresją, której dzieci doświadczają w swoich rodzinach, a która często uchodzi tam za coś normalnego. Zdaniem wielu ekspertów edukacja (zarówno na poziomie podstawowym jak i wyższym) hamuje bowiem rozwój fanatyzmu religijnego. Jednakże warto odnotować, że dla wielu naszych scholastyków rozpowszechniona także wśród jezuitów opinia, że: powinniśmy uczyć muzułmanów tego jak być dobrymi muzułmanami była trudna do zaakceptowania w obliczu jednoznacznego wezwania Chrystusa obecnego w Mt 28, 19-20. Praca społeczna prowadzona przez naszych na miejscu robi ogromne wrażenie. Z ust samych uchodźców słyszałem niejednokrotnie, że JRS jest jedyną organizacją, jaka im pomaga. Zresztą JRS zatrudnia nie tylko chrześcijan, bo w zdecydowanej większości wolontariusze rekrutują się z pośród wyznawców islamu. Nie budzi to jednak żadnego zdziwienia, gdyż mogą oni dotrzeć do swoich w sposób bezpieczny i nieskrępowany. Działania pomocowe nie ograniczają się jedynie do elementarnej edukacji. Uczenie nowego zawodu, wsparcie przedsiębiorczości, pomoc psychologiczna i lekarska dla ofiar, opieka nad dziećmi to tylko nieliczne sposoby pomocy oferowanej przez nasze instytucje.

Udział naszej czwórki w tegorocznej edycji EJIF był dla nas nie tylko wyzwaniem do przekraczania siebie, ale także wezwaniem do większej otwartości, zaangażowania i empatii, a często zmiany myślenia. Przekonał nas także, że pomimo wielu różnic jesteśmy w stanie tworzyć dobrą wspólnotę skierowaną ku misji.

Tekst powstał na podstawie rozmowy podsumowującej czterech polskich scholastyków biorących udział w tym wydarzeniu.

Zredagował Łukasz Wysocki SJ

Za: www.jezuici.pl

Wpisy powiązane

Indie: 8 milionów pielgrzymów złoży hołd relikwiom misjonarza Azji

Ukraiński jezuita wzywa Europę i Watykan do przemyślenia wojny Rosji z Ukrainą

Generał dominikanów wskazuje na aktualność przesłania Piotra Jerzego Frassatiego