Jacek Gniadek SVD: Misjonarz chodzi po niewydeptanych ścieżkach

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Podczas audiencji z delegacją International Network of Societies for Catholic Theology papież Franciszek powiedział: „Teologowie są bowiem jak zwiadowcy wysłani przez Jozuego na poszukiwanie ziemi Kanaan: ich zadaniem jest odnalezienie właściwych dróg prowadzących do inkulturacji wiary”.

Używam od wielu lat podobnej definicji na opisanie tego, co dzisiaj robię. Misjonarz to człowiek, który chodzi po niewydeptanych ścieżkach. I na myśli mam nie tylko miejsca na mapie świata, gdzie ludzie nie znają jeszcze Jezusa. W salach pod kościołem Colegio del Verbo Divino w Santiago natknąłem się na ślady po niedawnej wystawie upamiętniającej 100-lecie trzeciej wyprawy o. Martina Gusinde SVD do Patagonii.

Do Chile o. Gusinde pojechał w 1912 r. jako misjonarz z etnologicznym przygotowaniem. Po pierwszej podroży do Ziemi Ognistej zauważył, że musi udokumentować kulturę ludów, które wkrótce znikną z mapy świata. Postanowił w tym celu zamieszkać wśród nich. Znosił surowość klimatu i zmagał się z niedoborem zasobów. Oni w zamian pozwalali mu uwiecznić ich życie za pomocą noszonego przez niego wszędzie aparatu fotograficznego. Po 14 latach spędzonych w Chile, niemiecki misjonarz wrócił do Wiednia, gdzie powstało pionierskie dzieło o najbardziej wysuniętych na południe ludach świata.

Misjonarzowi nie wystarczy tylko teologiczne wykształcenie. Na misje też wyjechałem z etnologicznym przygotowaniem. Kluczem, który pozwala rozszyfrować afrykańską kulturę, są rytuały pogrzebowe. Zawierają one wszystkie istotne elementy potrzebne do zrozumienia ich całościowego wymiaru społecznego i religijnego. O. Hermann Hochheger SVD, austriacki misjonarz i etnolog, pomagał mi je opisać, kiedy jako seminarzysta byłem na praktyce misyjnej w Zairze. A po powrocie, o. Henryk Zimoń SVD, misjonarz i profesor etnologii religii na KUL-u, pomógł mi je zrozumieć.

Kiedy byłem w Zairze, miałem jedno marzenie. Powrócić tu po święceniach i zostać tu do końca życia. Świat jednak w ciągu kilku lat uległ zmianom. Po pobycie w Afryce wróciłem do Pieniężna na teologię, ale Polska była już innym krajem. W seminarium żyliśmy nową encykliką papieską Centesimus annus (1991) i dyskusjami o wyższości kapitalizmu nad socjalizmem. Na Szkole Myśli Politycznej u o. Macieja Zięby OP w Krakowie dowiedziałem się, że przy pisaniu encykliki Jan Paweł II sięgał do ekonomistów ze szkoły austriackiej ekonomii.

Dzisiaj jestem w Ameryce Południowej. Świat patrzy: Studiując Javiera Milei – pisze dla „Forbes” Alejandro A. Chafuen. Nowy prezydent Argentyny był już na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos i cztery razy w USA, od czasu wyboru na prezydenta. Spotkał się z Elonem Muskiem. W lipcu będzie w Nevadzie, aby przemawiać na Freedom Fest, jednym z najważniejszych wydarzeń wolnorynkowych na świecie.

Patrząc na nowego prezydenta, wszyscy dzisiaj mówią o szkole austriackiej ekonomii, do której J. Mieli ciągle się odwołuje. Ale tak kiedyś nie było. Jeszcze nie tak dawno temu nie można było mówić o „austriakach” na uczelniach ekonomicznych. Co innego w Kościele. Dwadzieścia lat temu zadzwoniłem na UKSW i zapytałem, czy mogę napisać pracę doktorską z teologii moralnej o Ludzkim działaniu według Ludwika von Misesa. Odpowiedź była pozytywna.

Świat patrzy i nie rozumie, o kim dzisiaj mówi Milei. Mamy także problemem ze zrozumieniem teologii Franciszka. Skoro Jezus jest Prawdą, to prawda ma aspekt personalny. Scholastyczna definicja „prawda jest zgodnością rzeczy i umysłu” nie wystarczy. Jest odpersonalizowana. Tak swoje rozumienie prawdy Franciszek wykłada w encyklice Lumen fidei. Papież wychodzi poza scholastyczną siatkę pojęciową i mówi, że teologia to nie matematyka.

Z tego samego powodu mamy problem z ekonomią. Friedrich A. von Hayek mówił, że wiedza w ekonomii jest rozproszona i jeden umysł nie jest w stanie ogarnąć skomplikowanego działania popytu, podaży i cen. Ekonomia nie może naśladować matematyki i nauk ścisłych. Interakcji społecznych nie można studiować jak obiektów nieożywionych. Wymaga to jednak pochylenia się nad konkretnym człowiekiem i rezygnacji z myślenia o ekonomii w kategoriach interwencjonizmu państwowego.

Dzisiaj cały świat patrzy na prezydenta Argentyny. Misjonarz nie musi się zatrzymywać. Idzie dalej. Wie już nawet coś więcej. W swoich głównych złożeniach szkoła austriacka czerpie ze szkoły w Salamance. Pisał o tym A. Chafuen w swojej książce Chrześcijanie za wolnością. Ekonomia późnoschoalstyczna”.


Komunikaty SVD, Czerwiec 2024, str. 20-21.

Zdjęcie u góry: Santiago de Chile i Andy. Fot. Jacek Gniadek SVD.

Za: www.jacekgniadek.com

Wpisy powiązane

Werbiści: XIX Kapituła Generalna na pólmetku

Uprowadzony kapłan uwolniony

Franciszkanie: 100 lat od położenia kamienia węgielnego klasztoru w Blieskastel