„W świecie, w którym nigdy wcześniej nie było tak wielkiego bogactwa i tak wiele pieniędzy w obiegu, a jednocześnie gdy przepaść między bogatymi a ubogimi stale się powiększa, nasz Zakon nie może pozostawać obojętnym na tę rzeczywistość ani pozwolić na to, by »logika tego świata« determinowała nasze relacje” – rozpoczyna swój list generał Zakonu Kaznodziejskiego, o. Bruno Cadoré.
„Z tego też powodu i dla zakorzenienia naszego przepowiadania w trosce o bardziej sprawiedliwy świat, musimy rozwinąć prawdziwą »kulturę solidarności« pomiędzy nami. Pomoże nam ona umocnić jedność, która stanowi zasadniczy rys naszego Zakonu” – podkreśla Generał.
Dominikański – znaczy „żebraczy”
O. Cadoré przypomina, że „Zakon Kaznodziejski powstał jako zakon żebraczy – i chociaż jest oczywiste, że czasy się zmieniły, nadal trzeba brać ten wymiar pod uwagę, gdy mówimy o tożsamości dominikańskiej”.
„Wiemy, że Dominik postawił bardzo radykalne żądania w kwestii ubóstwa. Chciał obrać taki sposób życia, który byłby wyrazem solidarności ze współczesnymi mu ludźmi żyjącymi w nędzy. Zależało mu, by jako zasadę przyjąć brak jakiejkolwiek własności – zarówno osobistej, jak i wspólnotowej. W sposób naturalny prowadziło to do obrania stanu żebraczego jako sposobu naśladowania Jezusa” – pisze Generał Zakonu Dominikanów.
Zaznacza, że „żebracze życie – oprócz tego, że jest konsekwencją wyboru dość radykalnego stosunku do ubóstwa – oznacza także wybór bycia zależnym od tych, do których kaznodzieje są posłani, odzwierciedlając podobną sytuację Jezusa i Jego uczniów podczas ich wędrówek po miastach i wsiach dla głoszenia Królestwa Bożego”, zaś „bycie zależnym od innych wyraża chęć podjęcia ryzyka wystawienia się na brak zabezpieczeń materialnych i – podążając za przykładem św. Dominika – zdania się na Bożą Opatrzność, a także podjęcia wędrownego kaznodziejstwa”.
„Solidarność w tej uniwersalnej misji ewangelizacji zakłada zatem konieczność wzajemnego wspierania się w misji ewangelicznego wędrowania, jednocześnie określając nasze życie (wędrowanie z powodu Ewangelii) i wytyczając nasze cele (wędrowanie w celu przekazywania Ewangelii)” – czytamy w liście.
Zdaniem o. Cadoré, choć „wybór takiego ryzykownego żebractwa jest mało oczywisty w dzisiejszych czasach”, to „niemniej obranie pewnej »skromności« i prostoty życia musi być wynikiem wyboru, aby nie oddzielać się od najbardziej bezbronnych, a jednocześnie nie stawać się zależnymi od bogatych i możnych”.
Nie idzie o nonszalancję
Generał wskazuje zarazem, iż „musimy również zdać sobie sprawę z tego, że stopniowo przyzwyczailiśmy się do określonej jakości życia, która wymaga zabezpieczenia koniecznych środków, i nie zawsze jesteśmy gotowi obniżyć poziom wygody, którą cieszymy się w wielu krajach”.
„Przywykliśmy także w niektórych miejscach do bycia właścicielami (lub dążenia do stania się właścicielami) wielu budynków, które trudno byłoby sprzedać w celu zatroszczenia się o najbardziej podstawowe potrzeby i pomimo tego, że musimy zdać się na hojność innych, aby móc stawić czoło tym potrzebom” – pisze o. o. Cadoré.
Wskazuje współbraciom, iż w kwestii tej nie mogą być „nonszalanccy, a refleksja o żebraczym charakterze naszego życia musi stać się wezwaniem do obiektywnej i pokornej oceny tego, do czego zobowiązują nas nasze wybory i jakie są rzeczywiste potrzeby, które uzasadniają proszenie o pomoc dobroczyńców”.
„Szczególnie jedno pytanie musi nas dotyczyć: w jakim stopniu nasz żebraczy stan ma nas czynić zależnymi od innych w zaspokajaniu potrzeb codziennego życia i do jakiego stopnia uważamy żebranie za współczesny sposób proszenia innych o wsparcie potrzeb, które określiliśmy?” – przekonuje Generał.
Ekonomia to nie wszystko
Przypomina, że dwie ostatnie Kapituły Generalne: w Rzymie w 2010 roku i w Trogirze w 2013 roku zachęcają członków Zakonu Kaznodziejskiego do „stawiania pytań na temat naszego sposobu życia w ubóstwie i żebraniu w odniesieniu do bardziej ogólnego zagadnienia prawdziwej »kultury solidarności«”.
O. Cadore powołuje się na swoje wizyty w poszczególnych prowincjach Zakonu, podczas których – jak pisze – dowiaduje się, że „bracia żałują konieczności podtrzymywania pracy na lukratywnych pozycjach, która powstrzymuje ich przed odpowiedzią na bardziej pilne potrzeby”, a czasami zdarza się, że decyzja o pozostaniu w danym miejscu „jest mniej związana z rzeczywistą potrzebą, a bardziej wynika z opłacalności tego miejsca”.
„Kwestie ekonomiczne muszą być oczywiście brane pod uwagę w organizowaniu naszego życia apostolskiego, ale skąd czerpać pewność, że nie staną się one ograniczającym kryterium, które będzie przeszkodą dla naszej odpowiedzi na potrzebę ewangelizacji albo dla naszej kreatywności?” – pyta Ojciec Generał.
I przypomina współbraciom, że od początku istnienia Zakonu Kaznodziejskiego pomiędzy jego „poszczególnymi jednostkami” istniały różne formy solidarności, które umożliwiły rozwój misji dominikanów i wzmacniały braterskie więzi.
Trzeba umieć wywłaszczać się
Powołując się na wyrażenie kardynała Josepha Ratzingera – który przy okazji opisu duchowych wymagań, jakie stawia współczesnemu Kościołowi nowa ewangelizacja, użył terminu „wywłaszczać się” – o. Cadoré zachęca współbraci do tego, by „nie być skoncentrowanym na sobie”.
„To wywłaszczenie się poprzez troskę o potrzeby innych może stać się środkiem, z którego wypłynie świadomość naszej wspólnej odpowiedzialności apostolskiej, w którym się ona zakorzeni i w którego perspektywie będziemy mogli porządkować materialny aspekt naszego życia” – zwraca uwagę.
„Solidarność nie oznacza zatem jedynie pewnych zasobów, dzięki którym każdy może realizować swoje własne projekty z ekonomiczną pomocą innych, ale raczej współdzielony sposób życia opartego na wspólnej trosce o przepowiadanie, który uzdalnia nas do dostosowywania naszego życia do rzeczywistych potrzeb apostolskich, podjętych w duchu solidarności ze wszystkimi” – podkreśla Generał.
Odnowa na jubileusz
Nawiązując do ustaleń kapituł w Rzymie i Trogirze, o. Cadoré przypomina jednocześnie, że wezwanie „do rozwoju kultury solidarności” połączone zostało z wezwaniem do „restrukturyzacji” Zakonu w związku z nadchodzącym jubileuszem 800-lecia istnienia dominikanów.
„Wyzwaniem jest promocja i wspieranie głoszenia przez Zakon dla Kościoła w nowych lub szczególnie trudnych miejscach. W tym obszarze kluczowe jest to, by nie brać pod uwagę jedynie mocnych, zorganizowanych, utrwalonych i bezpiecznych sytuacji. Zagrożenie naszych nowych struktur w zglobalizowanym świecie polega na przyznaniu pierwszeństwa silniejszym i zaproszeniu słabszych do przyłączenia się do nich lub oddania się pod ich ochronę, skazując słabszych na łaskę i niełaskę silniejszych. Podejmując wysiłek restrukturyzacji, musimy postąpić zupełnie odwrotnie, biorąc pod uwagę komplementarność wszystkich form dominikańskiego przepowiadania, zarówno tych silnych, jak i tych słabszych” – czytamy w liście.
Jego autor jest przekonany, że „niektóre szczególnie ważne miejsca przepowiadania są i pozostaną szczególnie bezbronne, rzadko kiedy stwarzając możliwość utrzymania kaznodziejów”, a to – jak pisze – „wzywa nas do zaangażowania się w długofalową solidarność”.
„Jedynym sposobem spojrzenia na takie sytuacje jest – powtórzę – perspektywa wspólnotowej odpowiedzialności za głoszenie, która pozwala nam wszystkim razem dawać sobie szansę niesienia Słowa Bożego do najtrudniejszych miejsc, w których kruchość i bezbronność będą stanowić istotny warunek bycia ewangelicznym świadkiem” – konstatuje o. o. Cadoré.
Solidarność i śluby
Przełożony generalny dominikanów zwraca uwagę, że chociaż „solidarność” nie stanowi jednego z trzech klasycznych ślubów zakonnych, to jednak „w perspektywie żebractwa możemy zrozumieć, w jaki sposób kultura solidarności (…) dotyczy tak naprawdę wszystkich trzech ślubów życia konsekrowanego”.
„Kiedy w Zakonie wypowiadamy »ślub posłuszeństwa«, prosimy o łaskę oddania naszego życia Słowu w wędrowaniu jako kaznodzieja. W pewnym sensie ślubujemy bycie żebrakami, ponieważ jesteśmy kaznodziejami” – uważa o. Cadoré.
Zwraca zarazem uwagę na paradoks obecny w dominikańskim życiu zakonnym, że „ubodzy i żebrzący od samego początku, jakże łatwo i jak szybko stajemy się »burżujami« prowadzącymi bardzo indywidualistyczne życie!”.
„Dla wielu z nas, którzy przyszliśmy do Zakonu z tak niewieloma rzeczami, każda nowa asygnata oznacza konieczność spakowania albo nawet zatrudnienia odpowiednich firm pomagających w przeprowadzkach, bo zgromadziliśmy tak wiele książek czy innego rodzaju dóbr – a nie wspominamy tu nawet o społecznej czy akademickiej pozycji, którą sobie wypracowaliśmy i którą trzeba wtedy porzucić” – wylicza o. Cadoré.
„Ślub ubóstwa musi nas zachęcać, codziennie, do porzucania tej tendencji do »zabezpieczania« naszego życia i wybierania »żywego kontaktu« z ludźmi (i braćmi naszej wspólnoty czy prowincji), bo to ten kontakt jest tak naprawdę naszym prawdziwym zabezpieczeniem. Za to każdy z nas otrzyma stokroć więcej” – przekonuje Generał.
„Nie powinniśmy przywiązywać się do tych miejsc, które pozwalają nam pozostawać niewrażliwymi na innych; powinniśmy raczej zgadzać się na bycie solidarnymi z innymi w tych krajach, do których jesteśmy posyłani. Musimy koniecznie działać wspólnie, by móc wypracować coraz większą prostotę i skromność naszego życia, nie poprzez niezdrową przyjemność z bycia »bohaterem« ubóstwa (co prowadzi do podkreślania znaczenia samego siebie), ile raczej w celu osiągnięcia wewnętrznej wolności” – podpowiada przełożony generalny dominikanów.
Dodaje, że solidarności służy także zakonny ślub czystości, gdyż wzywa on „do pewnego rodzaju emocjonalnego wykorzenienia”, zaś „bezbronność celibatu, do której ślub czystości prowadzi, jest rodzajem braku zabezpieczenia w samotności, braku, który umożliwia nam bycie bardziej gotowymi na solidarność w taki sam sposób, w jaki i Chrystus przeżywał swoje człowieczeństwo”.
„Czystość prowadzi więc zarówno do określonego sposobu życia, jak i do uczenia się określonej jakości relacji z tymi, którzy są w potrzebie; odkrywamy dzięki temu, że problemem nie jest odpowiadanie na konkretne potrzeby, ale złączenie naszych losów w solidarności, która wyzwala każdego” – podsumowuje o. Cadoré.
Nie ulegajmy tej pokusie
W swoim długim liście Ojciec Generał porusza także kwestię solidarności wewnątrz między poszczególnymi wspólnotami dominikańskimi – zwłaszcza miedzy wspólnotami bogatymi i biednymi. Ubolewa, że „zbyt często rzeczywistość ekonomiczna staje się pierwszym, a niekiedy także jedynym sposobem budowania relacji z innymi”.
Za konieczne uważa „przywołanie relacji, które mogą być stworzone w obrębie prowincji pomiędzy wspólnotami, instytucjami czy nawet wikariatami uznawanymi za niezdolne do współudziału”.
„Aby mogła między nami istnieć solidarność, musimy domagać się jasności, transparentności i odpowiedzialności. Jednocześnie bardzo ważne jest, abyśmy nie oczekiwali od najsłabszych, którzy mają najbardziej podstawowe potrzeby, takiej samej odpowiedzialności, jakiej spodziewamy się od najsilniejszych. Tak działa ten świat, to oczywiste, ale chcąc głosić Ewangelię słowem i przykładem, musimy oprzeć się takiej pokusie” – konstatuje o. Cadoré.
Biuro solidarności
Praktycznym wkładem dominikanów w „budowanie kultury solidarności” jest działalność od trzech lat międzynarodowego biura solidarnościowego „Spem Miram Internationalis” – co zleciła Kapituła Generalna w Rzymie.
W swoim liście Generał przypomina, że głównym celem działalności biura jest „zachęcanie do rozwoju kultury solidarności” i „zarządzanie funduszami solidarnościowymi”.
„Koniec końców, jeśli chcemy postępować na drodze solidarności, każdy z nas, każda jednostka musi być ożywiana szczerą determinacją, aby zachowywać dla siebie tylko to, co »prawdziwie konieczne« i oddawać wszystko do dyspozycji każdego” – czytamy w dokumencie przełożonego generalnego dominikanów.
„(…) kultura solidarności musi ciągle odwoływać się do tego, że Dominik dał nam Zakon, który wybiera bycie kaznodzieją i żebrakiem, naśladując Tego, którego przyjście chcemy ogłaszać światu. Słowo życia objawia się samo jako żebrak, polegając na gościnności ludzi, aby pokazać przez to, że w swoim Synu Bóg chce być solidarny ze światem” – kończy swój list o. Cadoré.