Mówiąc najkrócej, po 40 dniach od wprowadzenia ograniczeń i obostrzeń, fakty i liczby wyglądają następująco: 208 stwierdzonych przypadków osób zakażonych, 9 osób zmarło, a 46 wyzdrowiało. Są to najniższe liczby w Ameryce Południowej. Wynika to z dwóch przyczyn: po pierwsze Paragwaj liczy tylko 7 milionów mieszkańców, a po drugie, gdy tylko zaczął się hałas, że zbliża się wirus, władze zareagowały niemal panicznie. Zamknięto granice państwa, zamknięto wszystkie szkoły i instytucje i wprowadzono szereg ograniczeń. Nota bene prawie wszystkie te przepisy, zakazy i ograniczenia wchodziły i wchodzą w życie dokładnie w tym samym dniu co w Polsce. Trudno nie postawić sobie pytania, kto tym ministrom wydaje polecenia czy sugestie, bo nie wierzę, że w dwóch tak odległych od siebie krajach prawie identyczne decyzje podejmuje się jednocześnie przypadkiem. Ta paniczna reakcja wynika z faktu, że Paragwaj jest najbiedniejszym krajem tego kontynentu, a o poziomie tego, co oferują szpitale niech świadczy fakt, że w całym kraju w szpitalach jest 200 łóżek do prowadzenia intensywnej terapii.
Przy okazji podano oficjalnie inną porażającą liczbę – a mianowicie, że 65% osób pracujących nie ma stałej pracy i żyje z dnia na dzień. Pojawił się więc natychmiast problem biedy i przed wieloma ludźmi pojawiło się zagrożenie głodu. Rząd wygospodarował zadziwiająco dużo pieniędzy jako pomoc doraźną. Każda rodzina, która spełnia pewne warunki, ma otrzymać pieniądze. W przeliczeniu na złotówki to około 330 zł. W Guarambaré jest około 6 tysięcy rodzin na tyle ubogich, że odpowiadają warunkom przyznania tej pomocy!
Jak jest sytuacja w naszych klasztorach? Mogę zrelacjonować krótko nasze dwie obecności: Asunción i Guarambaré.
W Asunción mamy dom formacyjny i wydawnictwo miesięcznika „Tupãsy Ñe’ẽ”. Wydrukowane czasopismo na kwiecień nie zostało rozwiezione ani sprzedane, a w związku z tym nie wpłynęły pieniądze, z których utrzymywane jest wydawnictwo i w znacznej części klasztor. Pracownicy zostali wysłani na urlop i w pewnym stopniu pracują zdalnie. Trzech kleryków i postulant przebywają w klasztorze i uczestniczą w zajęciach na odległość. Są zadowoleni z tego, że mogą być w klasztorze. Mówią, że klerycy z seminarium diecezjalnego zostali rozesłani do domów rodzinnych, gdzie panuje bieda i wielu z nich nie ma dostępu do internetu, więc nie mogą uczestniczyć w studiach. Coraz częściej słyszy się, że do końca roku szkolnego (czyli praktycznie do grudnia) szkoły i wyższe uczelnie będą zamknięte.
W naszej parafii w Guarambaré, życie w kościele niemal zamarło, bo w całym Paragwaju obowiązuje całkowity zakaz otwierania kościołów. Jest to posunięte do tego stopnia, że nawet pogrzeby z udziałem małej liczby osób są odprawiane przed wejściem do kościoła. Msze święte i nabożeństwa są transmitowane, jak chyba wszędzie, przez internet. Jest wielu ludzi, którym brakuje Eucharystii. Wielu modli się intensywnie w rodzinach, ale też czasami, albo często, ta pobożność jest tu niezdrowa, wypaczona. Przykładem niech będzie krążący po całej Ameryce Łacińskiej przesąd, że należy przeszukać swoje Pismo święte, znaleźć w nim ludzki włos, ugotować ten włos w wodzie i tę wodę wypić. Ma to gwarantować odporność na coronavirusa. Że też tego nie wiedzą w tych różnych laboratoriach na całym świecie, gdzie szukają leku i szczepionki! ;)
Jeśli chodzi o pomoc potrzebującym, to w naszej stołówce parafialnej, gdzie normalnie przygotowuje się obiady dla około 50 dzieci, teraz każdego dnia Siostry Elżbietanki przygotowują obiad dla 100 osób. Gdy zbliża się czas rozdawania posiłku, ustawia się oczywiście długa kolejka. O. Marek Wilk, proboszcz został poproszony przez burmistrza Guarambaré i udostępnił nasz salon parafialny jako magazyn żywności. Chodzi o to, że tutaj tutaj żywność jest bezpieczna, natomiast w jakimkolwiek pomieszczeniu magistratu, zapasy z pewnością bardzo szybko by zniknęły.
Żywność ta jest przeznaczona na tak zwany „wspólny garnek”, czyli gotowanie posiłków i rozdawanie ich ubogim. Solidarność ludzi jest godna podziwu, bo osoby z różnych grup parafialnych, ale także inne osoby organizują się, zbierają darowizny i pieniądze, kupują żywność na jaką ich stać, gotują posiłki i dzielą się z bardziej potrzebującymi. Nasza parafialny „Caritas” uzbierał pieniądze, kupił żywność i rozdał około 700 paczek żywnościowych.
Wspomniany O. Marek Wilk jest też dyrektorem Filii Uniwersytetu i szkoły parafialnej. Obowiązuje zasada nauczania na odległość, ale podobnie jak pisałem o klerykach diecezjalnych, tak samo w przypadku studentów i uczniów wielu ludzi nie ma połączenia z internetem przez wi-fi, a nie stać ich na kupowanie bez końca pakietów internetowych, tak więc te lekcje na odległość to dla wielu fikcja.
Wracając jeszcze do zamkniętych kościołów to jeden fakt. Proboszcz pewnej parafii w Asunción w ostatnią niedzielę otworzył kościół i pozwolił uczestniczyć ludziom w Mszy św. i Koronce do Miłosierdzia Bożego. Przyszło około 100 osób. Prokuratura natychmiast postawiła mu poważne zarzuty. Wiadomo także, że biskup nie wziął tego księdza w obronę. Dziwne.
Z Polski dotarły do mnie wiadomości, że rząd Polski złożył wszystkim misjonarzom propozycję powrotu do kraju. Do nas, a przynajmniej do mnie, taka propozycja nie dotarła.
Cóż, tak się żyje w epoce pandemii w Paragwaju.
o. Tadeusz Pobiedziński
P.S. na wyraźne żądanie autora słowo „internet” jest pisane z małej litery.