O. Artur Pyza OFMConv, nasz nowy misjonarz, wyleciał do Paragwaju 14 listopada 2020 r. Po miesiącu pobytu w kraju misyjnym dzieli się z nami swoimi refleksjami.
Mała dziewczynka na podświetlonym globusie pokazuje trasę. Jej palec przesuwa się powoli z Krakowa do Amsterdamu. Następnie z Europy przez Ocean Atlantycki do Ameryki Południowej. Na wysokości Brazylii mija równik i palec wędruje do stolicy Argentyny. Potem z Buenos Aires (tu w czasie startu wykryto awarię w samolocie) do Asunción, stolicy Paragwaju. Właśnie w tym momencie mój przyjaciel Roman (zajęty wraz ze swoją małżonką robieniem pierników) robi zdjęcie swojej córce i natychmiast mi je wysyła.
Dokładnie taką trasę pokonałem miesiąc temu. Cała podróż, wliczając przesiadki i oczywiście niezapomnianą awarię samolotu w Argentynie, trwała 40 godzin.
Właśnie to zdjęcie, które wysłał Roman towarzyszy mi od pierwszych dni w Paragwaju. Często mam je przed oczami.
Zdjęcie to przypomina mi nie tylko przebytą podróż, nie tylko zaprzyjaźnioną rodzinę. Przypomina mi przede wszystkim troszczącą się o mnie rękę Boga.
To Jego dłoń pokazuje na „globusie” miejsce, w którym obecnie przebywam. Ta dłoń nie tylko wskazuje, ale pomaga, umacnia. W końcu jest to ta sama dłoń, która stworzyła tę ziemię a oceanom wyznaczyła granicę, której boją się przekroczyć. O tej wszechmocnej dłoni myślę stojąc w nocy na dachu (tarasie) klasztoru w Asuncion. Trudno zasnąć, gdy w nocy w pokoju temperatura przekracza 30 stopni a to dopiero początek lata :).
Wczoraj przyglądałem się trzem charakterystycznym gwiazdom na pasie Oriona. Przypomniał mi się psalm 147 „On liczy wszystkie gwiazdy i każdej imię nadaje” Bóg, który zna z imienia każdą gwiazdę zna także i mnie. Zna mnie, pamięta o mnie, troszczy się o mnie… i znów staje mi przed oczami zdjęcie z globusem…
Do Asuncion (z hiszpańskiego wniebowzięcie) przyleciałem 15 listopada 2020 r. W tym dniu paragwajscy katolicy wspominali jedynego oficjalnie ogłoszonego swojego świętego. O. Roch Gonzalez de Santa Cruz jest jezuickim (urodzonym w 1568 r. w Asunción) męczennikiem z czasu redukcji paragwajskich. Jego wizerunek można spotkać nie tylko w katolickich świątyniach. Widnieje także na jednym z miejscowych banknotów.
Czas w Asunción poświęcam w większości na naukę hiszpańskiego. Czasami z pomocą naszych franciszkańskich seminarzystów poznaję pierwsze słówka w języku Guarani. Jedna ciekawostka. W Guarani przyjaciel to angirū. Słowo to powstało z połączenia dwóch innych: Anga czyli dusza oraz Irū – towarzysz, towarzysz wędrówki. Czyli przyjaciel to towarzysz duszy. Piękne! Prawda?
Pozdrawiam wszystkich, a przede wszystkim moich angirū.
o. Artur Pyza