Dziedzictwo SAC: Ostatnie dni ks. Franciszka Reinischa SAC w domu rodzinnym

Niemiecki pallotyn ks. Franz Reinisch (†1942) jest jedynym rzymskokatolickim księdzem w Trzeciej Rzeszy, który odmówił złożenia przysięgi na Hitlera, uważając go za ucieleśnienie antychrysta. Swój wybór oznajmił rodzinie, przyjaciołom i zwierzchnictwu kościelnemu. Prawie wszyscy odradzali mu taką decyzję, gdyż odmowa przysięgi oznaczała śmierć. Jedynym, który umacniał go w tych przekonaniach, był ks. Joseph Kentenich. Mówił on wtedy: „Niech każdy stara się działać roztropnie i mądrze. Nie każdy ideał nadaje się dla wszystkich. Jeżeli komuś sumienie mówi, że trzeba przysięgać, niech to czyni. Gdy jednak sumienie przysięgi zakazuje, trzeba słuchać głosu sumienia” (cyt. za A. Urban). Podczas wieczornego spaceru w ogrodzie rekolekcyjnym, kiedy rozmawiał z ks. Kentenichem, ten powiedział: „Jeżeli to jest wolą Bożą, wtedy niech ksiądz umrze jako baranek ofiarny” (A. Urban). Ks. prowincjał Josef Frank (1941-47) próbował uchronić go od wojska, posyłając do pracy duszpasterskiej w parafiach: do Aussergfild w Lesie Czeskim, następnie do Abensberg k. Norymbergi, Wegscheid k. Passau i Schöllkrippen. Tu, we wtorek wielkanocny 7 kwietnia 1942 r. otrzymał nakaz stawienia się do Wehrmachtu.

W ciągu najbliższych dni długo modlił się przed obrazem Najświętszej Maryi Panny. Wezwanie do wojska uznał za znak Bożej Opatrzności, stwierdzając, że Pan Bóg chce realizacji jego postanowienia, stąd zdecydował się na odmowę złożenia przysięgi („Nie złożę przysięgi na Hitlera, ponieważ Bóg tego ode mnie chce!”). Podczas ostatniej wizyty w Innsbrucku oznajmił rodzicom swoją decyzję w czasie spaceru po cmentarzu, gdzie znajdowała się droga krzyżowa. Przy XIII stacji zapytał swą matkę: „Czy i Ty możesz zostać Matką Bolesną, która niesie swój krzyż i nie załamuje się?” Pożegnanie rodziców z synem było bardzo trudne, ale mimo to towarzyszyli mu modlitwą na drodze jego wyboru.

Poniżej przedstawiam opis ostatnich dni w domu rodzinnym ks. Renischa. Pochodzi on z opracowania ks. Augustyna Urbana, Życiorys ks. Franciszka Reinischa SAC współpracownika ks. założyciela Józefa Kentenicha. Męczennik sumienia 1903-1942, Ząbkowice Śląskie 1985, mps., s. 16-19 (całość tekstu liczy 40 stron). Napisał go na podstawie artykułu Wilhelma Schützeichela SAC (†1998), zamieszczonego w „Pallottis Werk” 19(1968) 50-74.

***

Od 11 do 14 kwietnia [1942 Franciszek] przebywał w domu rodzinnym. Matka zgotowała mu coś dobrego. Wtedy Franciszek powiedział: „Dziś przygotujesz mi ostatnie jedzenie”. Matka zdziwiona zapytała: „Dlaczego?”. On odrzekł: „Matko, powiem Ci to później”.

[s. 17] O ostatnim pobycie w domu tak opowiada [jego] siostra: „Kiedy Franciszek ostatni raz przebywał w domu rodzinnym, przyszłam przypadkowo do rodziców. Panował przygnębiony nastrój. Gdy weszłam do pokoju, ojciec i Franciszek poszli do kuchni, a gdy przyszłam do kuchni, poszli do pokoju. Takie postępowanie było dla mnie całkowicie obce, bo nie mieliśmy tajemnic wobec siebie.

Gdy znowu byłam w pokoju, słyszałam jak Franciszek mówił do ojca: „Czy oddałeś głos na Hitlera?” – „Nie”. Na to Franciszek: „Więc, co chcesz ode mnie. Jestem Twoim synem. Ja mu też nie dam głosu. Tego nie możesz żądać ode mnie”. Tym samym rozmowa została zakończona”.

Po południu ojciec, matka i brat poszli na miejski cmentarz, gdzie znajduje się droga krzyżowa. Wspólnie szli drogą krzyżową. Dla Franciszka była to najlepsza okazja, aby matkę przygotować do tej ciężkiej ofiary. Przy pierwszej stacji powiedział: „Tak i ja stoję przed sędzią”. Przy trzeciej, siódmej i dziewiątej stacji był głęboko wzruszony. Przy dziewiątej powiedział: „Tak leżę teraz i ja tutaj”. Przy dwunastej był bardzo przygnębiony. Przejęty śmiercią Pana Jezusa powiedział „Ach, gdyby to wszystko było już poza nami”. Ociągając się, matka zapytała go: „Co takiego?”. Franciszek wzruszony wskazał na Matkę Bożą pod krzyżem i odpowiedział niemal szorstko: „Jak Ona stoi, tak i Ty musisz stać!” Przyszli do trzynastej stacji. Wtedy uchwycił jej rękę i powiedział: „Czy i Ty możesz zostać Matką Bolesną, która niesie swój krzyż i nie załamuje się?”. Powoli matka odpowiedziała: „Jeżeli Pan Bóg da mi siłę do tego, to wtedy potrafię to zrobić”. Na to syn: „Matko, dziś stoję ostatni raz przed tobą, aby pożegnać się ze światem. Wkrótce mnie nie będzie”.

Potem opowiedział krótko o swoim zamiarze, że nie będzie przysięgał na Hitlera. Następstwem tego będzie rychła śmierć. [s. 18] Przy czternastej stacji zapytał jeszcze: „Gdzie będę kiedyś pochowany?”.

Także 13 kwietnia pozostał jeszcze w domu, a 14 kwietnia odprawił Mszę św. w kościele Najświętszego Serca Jezusowego u redemptorystów, przy której ojciec służył jako ministrant.

Potem nastąpiło pożegnanie, rano o 8.30. Ostatni raz błogosławił rodzicom i powiedział: „W niebie znowu się zobaczymy. Kiedy usłyszycie, że moje ziemskie życie się skończyło, wtedy nie płaczcie, ale zaśpiewajcie Magnificat i Te Deum i nie okazujcie żałoby”.

Ponieważ był zdania, że jego sprawa rozwiąże się za kilka dni i że nie otrzyma pozwolenia na napisanie listu, skreślił 14 kwietnia 1942 r. list do rodziców:

 

Drodzy Rodzice!

Na pożegnanie chciałem Wam jeszcze z całego serca podziękować za to, że mogłem stać się człowiekiem, aby Pana Boga czcić i głosić Jego chwałę. Bóg zapłać za wszystko, za to, że zostałem ochrzczony i wychowany w duchu katolickim i przez to włączony w życie, cierpienie i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa; że otrzymałem święcenia kapłańskie z rąk jedynego i prawdziwego Arcykapłana, za pośrednictwem Matki Bożej, aby przez 14 lat odprawiać Mszę św. i udzielać innym wielu sakramentów świętych. Dzięki składam Trójcy Przenajświętszej, Matce Bożej, dzięki Aniołom i Świętym. Dzięki też wszystkim dobrodziejom duchowym i materialnym, żyjącym czy też już zmarłym.

Pamiętam też o wszystkich łaskach, że zostałem przyjęty do Stowarzyszenia Księży Pallotynów, aby przede wszystkim pracować dla Dzieła Szensztackiego przez Matkę Trzykroć Przedziwną dla rozszerzania maryjnego królestwa Chrystusowego na całym świecie.
[s. 19] Zaśpiewajcie radosne i wspaniałe Magnificat i Te Deum, gdy usłyszycie, że moje zadanie na tym świecie się skończyło i zaczyna się w życiu nadprzyrodzonym.

Niech ból i radość przepełnia ogromną miłość Ojca, Syna i Ducha Świętego.

Jeszcze raz bądźcie błogosławieni przez wdzięcznego Franciszka.

Moje błogosławieństwo jest przeznaczone także dla mojego ukochanego Rodzeństwa i dla całego kraju ojczystego, Tyrolu.

***

Do koszar w Bad Kissingen przybył ks. Reinisch 15 kwietnia 1942 r., dzień później niż przewidywał rozkaz, za co został aresztowany i z powodu odmowy złożenia przysięgi na flagę hitlerowską postawiono go przed sądem wojennym. W maju osadzono go w więzieniu w Berlin-Tegel, a w sierpniu przeniesiono do więzienia w Brandenburg-Görden k. Berlina. Oczekując na wyrok śmierci, napisał piosenkę: Du bist das Grosse Zeichen („Jesteś wielkim znakiem”). 20 sierpnia o godz. 20.00 sędzia wydał wyrok śmierci. Tę noc Franz spędził na modlitwie. Napisał też list pożegnalny do rodziców i rodzeństwa. O północy następnego dnia (21 sierpnia) przystąpił do sakramentu pokuty i przyjął Komunię świętą. Około godz. 5.03 został ścięty.

Zwłoki zostały spalone w krematorium, a prochy pochowano na pobliskim cmentarzu. 25 sierpnia 1943 r. kapelan wojskowy Kreutzberg odnalazł jego grób (II działka, nr 35), po zakończeniu wojny pewien pallotyn zabrał urnę z prochami do Spandau, a stąd inny przewiózł ją do Limburga, a stamtąd 30 kwietnia 1945 do Szensztatu. Od 1 maja 1945 do 17 października 1946 pozostawały w domu centralnym Ruchu Apostolskiego w Szensztacie. Po tym okresie, razem ze szczątkami ks. Alberta Eise (†3 IX 1942 w Dachau), umieszczono je na cmentarzu przy Prasanktuarium. 28 maja 2013 r. w diecezji Trewir został otwarty jego proces beatyfikacyjny (na szczeblu diecezjalnym).

Opracował i przygotował do druku ks. Stanisław Tylus SAC

Za: InfoSAC 15/06/2015 [23]

Wpisy powiązane

Kalendarz wydarzeń Roku Jubileuszowego 2025

Karmelici: Spotkanie Rad Generalnych OCARM i OCD w Rzymie

Alojzy Chrószcz OMI: w Kamerunie małe rzeczy potrafią ludziom dawać radość