Duchacze: Nie Brazylia, nie Cabo Verde tylko …

Wspomnienia brata Rafała z misji w Paragwaju… 

Jak każdy który, kończy formacje seminaryjną jako brat zakonny w Zgromadzeniu Ducha Świętego przyszedł czas na wybór placówki misyjnej czyli tzw. pierwsza afektacja. Było to w roku 2000 kiedy otrzymałem z Rzymu listę krajów gdzie są aktualne potrzeby. W tamtym czasie prośba moja musiała zawierać moje trzy propozycje gdzie gotów byłbym podjąć pracę misyjną. Na pierwszym miejscu wybrałem Brazylię jako drugą propozycje wybrałem Cabo Verde (Wyspy Zielonego Przylądka), a trzecia była Polska dlatego że można było również wybrać swój macierzysty kraj.

Przyszła odpowiedź z Rady Generalnej w Rzymie na moje propozycje i niestety wszystkie zostały odrzucone. Rada Generalna w zamian zaproponowała Paragwaj. To zburzyło wszystkie moje plany i zamiary jakie miałem. Moja wiedza na temat Paragwaju była tylko na podstawie notatki w Encyklopedii. Nie wiedziałem czego się spodziewać i miałem mało czasu by dać odpowiedź do Rzymu czy się zgadzam. Decyzja była o tyle trudna gdyż ja już byłem po kursie języka portugalskiego którego przecież używa się w Brazylii i na Wyspach Zielonego Przylądka. Rozmawiałem z ówczesnym o. Prowincjałem i powiedział mi że nie jedziemy na misje dla języka, lecz uczymy się takiego języka obcego jaki będzie nam potrzebny do pracy w danym kraju. Po przemyśleniu tematu i przemodleniu całej tej sprawy zdecydowałem że pojadę do Paragwaju według zaleceń Rady Generalnej w Rzymie. Do Paragwaju przybyłem na początku Października 2000 roku lecąc najpierw z Warszawy do Frankfurtu, następnie przesadka na inny samolot do Sao Paulo a tam po pięciu godzinach oczekiwania samolotem do stolicy Paragwaju Asuncion. Po wyjściu z samolotu na lotnisku w Asuncion przywitało mnie uderzenie gorącego Wiosennego powietrza ok 30 st. C. Pierwsze 5 miesięcy przebywałem w stolicy ucząc się języka hiszpańskiego który jest językiem urzędowym. W Marcu 2001 roku zostałem skierowany do pracy na wioskach do miejscowości Chore (czyt. Szore). Była to misja dość nowa bo pierwsi współbracia przybyli tam w latach 60 – tych XX wieku. Kraj ten jest położony w samym sercu Ameryki Południowej podzielony rzeką Paragwaj na dwa regiony wschodni i zachodni lub tzw. Chaco (czyt. Czako).

Paragwaj nie posiada dostępu do morza, graniczy od strony południowo – wschodniej i południowo zachodniej z Argentyną, od wschodniej z Brazylią a od północno – wschodniej z Boliwią.

Językiem urzędowym jest hiszpański jednakże w użyciu powszechnym jest też język Guarani którym posługuje się blisko 90% ludności. Jest to język Indian o tej samej nazwie.

Pierwsi europejczycy przybyli na te ziemie w 1524 r. Natomiast w 1537 Hiszpanie założyli osadę Asuncion,która stała się stolica administracji kolonialnej. W latach 1631- 1767 istniała tu tzw. Republika Guaranów, w której władze sprawowali Jezuici. Dnia 15 mają 1811 roku, po obaleniu rządu hiszpańskiego, Paragwaj ogłosił niepodległość. W wyniku wojny paragwajskiej z trójprzymierzem Argentyny Brazylii i Urugwaju, Paragwaj stracił prawie 2/3 mieszkańców ( w tym 90 % mężczyzn) oraz znaczą część terytorium. Kolejna wojna w historii Paragwaju to wojna z Boliwią od 1932 do 1935 tzw. wojna o region Chaco,prawdopodobnie bogaty w złoża ropy naftowej ale okazało się ze na spornych terytoriach żadnych złóż nie było. W 1989, po 35 latach, obalona została dyktatura Alfreda Stroessnera, który był z pochodzenia synem niemieckiego osadnika i z matki Indianki Guarani.

Indianie Guarani przybyli na te ziemię z Amazonii Indianie Guarani zajmowali się rolnictwem gdzie głównymi roślinami były: maniok tzw. mandio, bataty jety, orzeszki ziemne tzw. mandub i kukurydza tzw. avati, el algodon tzw. mandiju połowem ryb, zbieraniem owoców takich jak la guayaba tzw. arasa.

Na uwagę zasługuje Yerba Mate tzw. Ka’a. Jest to typ herbaty paragwajskiej która występuje w przyrodzie w stanie naturalnym jako krzew (z gatunku ostrokrzewów). Herbata znaną jest już w Europie a nawet u nas w Polsce pod nazwa Yerba Mate. Posiada właściwości lecznicze posiada wiele witamin ma działanie pobudzające, korzystnie wpływające na układ nerwowy i mięśnie. Skutecznie usuwa głód i pragnienie. Pije się ją przez specjalną rurkę wykonana z metalu zakończona kilkunastoma otworkami w tzw. la bombilla i w specjalnym naczyniu wykonanym z rogu bawolego do którego wsypuje się po sam brzeg te herbatę i zalewa zimna woda i sączy potem przez rurkę. Smakiem przypomina zielona herbatę bo jest dość gorzka.

Dzisiaj większość Paragwajczyków to Metysi bo aż 91 % ale trzeba powiedzieć że są dumni ze swych indiańskich przodków. Indianie stanową dziś 3% populacji. Na równinie Chaco żyje kolonia Niemców.

Przez Paragwaj przechodzi zwrotnik Koziorożca, północna część kraju znajduje się w zasięgu strefy klimatów zwrotnikowych, a południowa podzwrotnikowych. Charakter kontynentalny klimatu rośnie ku zachodowi, a rejon Chaco należy do najgorętszych regionów kontynentu południowoamerykańskiego (temperatury maksymalne do 47°C). Jednak występują tam również gwałtowne ochłodzenia, przynoszone przez wiatry zwane pamperos.

Miejscowość Chore (czyt. Szore) w której pracowałem znajduje się 300 km od Stolicy tzw. campos -wioski przynależące do tej miejscowości wraz ze 120 kaplicami były to pomniejsze miejscowości należące do naszej misji. Zostałem tam skierowany by zająć min. pomoc w liceum parafialnym by wraz z siostrami zakonnymi z pewnego zgromadzenia pomagać w nauce podstaw muzyki,animować liturgię niedzielną, w końcu głównym obowiązkiem moim było praca w naszej aptece na misji,sprzątanie, gotowanie,praca w ogrodzie. Od czasu do czasu wyjeżdżałem odwiedzać inne wioski z jednym ze współbraci z o. Remigiuszem Demby który pochodził z Sierra Leone był na misji jeszcze brat Antonio z Hiszpanii. Duchacze pracujący w Paragwaju pochodzili z różnych prowincji, byliśmy z 14 rożnych narodowości. Przełożony był z Kanady który obecnie jest już wyświęconym i ustanowionym biskupem w Diecezji San Pedro gdzie pracują Duchacze jeszcze w innych miejscowościach. W Paragwaju wszystko było dla mnie nowe i inne np. kultura, język, zwyczaje no i klimat subtropikalny. Moje doświadczenie misyjne małe bo małe które trwało ok. 2 lat uznaje za dobrą rzecz bo to pokazało mi że Kościół to nie tylko Polska, Bydgoszcz i jakaś parafia ale to również Kościół Misyjny na krańcach świata. Po powrocie do Polski w 2002 roku pracowałem w animacji powołaniowej jeżdżąc po całej Polsce z jednym ze współbraci po różnych parafiach i różnych diecezjach. W roku 2003 wyjechałem na placówkę do Hiszpanii gdzie spędziłem 5 lat al to już jest temat na inny artykuł …

br. Rafał Przybylski CSSp

Więcej (zdjęcia) na: www.duchacze.pl

Wpisy powiązane

Redemptoryści – Villa Ángela: to już 730 dni, ponad 17,5 tys. godzin, nieustannej adoracji Najświętszego Sakramentu

Franciszkanie: Spotkanie roczne misji w Ekwadorze

Spotkanie „Rady 16 (Szesnastu)”: komunia i synodalność w służbie Kościoła