„Jej myśl jest bardzo aktualna, a jej życie na tyle pasjonujące, że mogą one każdego zainteresować i zainspirować” – mówi o Edycie Stein dr Monika Adamczyk-Enriquez z Archiwum Edyty Stein w Kolonii. W rozmowie z KAI badaczka opowiada o intelektualnej drodze karmelitańskiej filozofki, jej drodze do wiary, a także refleksji filozoficznej. Prostuje również kilka mitów dotyczących biografii św. Teresy Benedykty od Krzyża.
Dawid Gospodarek (KAI): Edyta Stein urodziła się w praktykującej, żydowskiej rodzinie. Jednak już jako nastolatka określiła się ateistką. Czy wiadomo, co ją do tego skłoniło?
Dr Monika Adamczyk-Enriquez: Gdy Edyta ukończyła 14 rok życia, postanowiła nagle nie kontynuować swej edukacji szkolnej, którą oczywiście w późniejszym czasie – jak się łatwo domyślić – podjęła po raz kolejny. Po przerwaniu nauki Edyta wyjechała do Hamburga, aby zamieszkać u swojej siostry Elzy, która właśnie urodziła drugie dziecko, by pomóc jej w gospodarstwie domowym. Chociaż pobyt Edyty w Hamburgu był pierwotnie planowany tylko na kilka tygodni, została tam przez 9 miesięcy. Czas spędzony z siostrą i jej mężem Maxem odcisnął głębokie piętno na jej egzystencji. Tam bowiem doświadczyła ona pełni świata zsekularyzowanego, gdyż zarówno jej siostra jak i szwagier byli zdeklarowanymi ateistami. Stąd też to właśnie w Hamburgu, nastoletnia wówczas Edyta podjęła decyzję, by już więcej się nie modlić. Przy czym rozważając powody tej decyzji, musimy sobie zdawać sprawę, że rodzina Steinów należała do grupy zasymilowanych rodzin żydowskich, dla których judaizm był już bardziej kwestią tradycji, aniżeli jakiegoś żywego doświadczania i przeżywania. Co prawda wczesne publikacje o Edycie Stein – św. Teresie od Krzyża – powtarzają za jej pierwszą biografką, siostrą Teresą Renatą Posselt – mistrzynią jej nowicjatu, że dom Steinów wyglądał jak dom pobożnego rabina. Jednak siostra Renata w swoim opisie wysunęła – wciąż nie wiemy dokładnie dlaczego – zbyt pochopne wnioski. Dom Steinów był bowiem typowym domem tamtych czasów, urządzonym w stylu secesyjnym.
KAI: Czyli rodzice Edyty byli niewierzący?
– Z całą pewnością Augusta Stein – matka Edyty – była rzeczywiście praktykującą żydówką. Augusta nie była w stanie jednak przekazać swym dzieciom, z racji konieczności poprowadzenia w wyniku nagłej śmierci męża składnicy drewna, głębi żydowskiej religii, pozostawiając edukację religijną najmłodszych z nich – a przypominam, że Edyta była najmłodszą córką Augusty i Zygfryda Steinów – ich starszemu rodzeństwu. To z kolei nabierało wraz z czasem dojrzewania coraz większego dystansu do judaizmu. Sama Edyta wspomina w „Dziejach pewnej żydowskiej rodziny”, jak jej starsi bracia podśmiewali się z Augusty i spełnianych przez nią rytuałów w trakcie obchodów szabatu. Wiemy też, że ceremonii zaślubin Elzy z Maksem nie towarzyszył już rabin, a same praktyki religijne przestrzegane przez Augustę Stein cechowały się dość dużą powierzchownością.
KAI: Czy obchodzili żydowskie święta?
– Rodzina Steinów obchodziła co prawda szabat, ale nie dokładnie w taki sposób, jak to przewidywały przepisy. Steinowie spożywali np. wspólnie prawdopodobnie tylko jeden posiłek szabatowy, bowiem spotykali się w piątek wieczorem, gdy zaczyna się szabat. Używali oni z całą pewnością świec szabatowych, ale gospodyni, która była odpowiedzialna za zapalenie świecy, nie przestrzegała dokładnego czasu jej zapalania (świeca powinna bowiem zostać zapalona w piątek przed zachodem słońca, którego czas z tygodnia na tydzień nieco się zmienia). Rodzina Steinów nie znała prawdopodobnie micwy, a już z całą pewnością jej nie praktykowała w formie „oddzielania challah”. Fakt owej powierzchowności rodziny Steinów w spełnianiu praktyk żydowskich opisuje doskonale publikacja Domu Edyty Stein we Wrocławiu „Z Breslau do Jerozolimy. Channah Erika Tworoger – siostrzenica Edith Stein”. Publikacja ta opowiada co prawda historie siostrzenicy Edyty Stein Eryki, która spędziła jednak w domu rodziny Stein przy dawnej Michaelisstraße (obecnie ulica Nowowiejska) 28 lat jej życia i stąd też dorastała w tych samych okolicznościach co Edyta Stein. Tych okoliczności z kolei nie wolno nam zbagatelizować, jeśli chcemy rzeczywiście odpowiedzieć na pytanie co doprowadziło Edytę Stein do jej młodzieńczego ateizmu. Na marginesie chciałabym podkreślić jeszcze jedno, mianowicie że kwestia ateizmu Edyty Stein nie jest dla wszystkich jej badaczy tak jednoznaczna. Edyta Stein pisze bowiem w swojej autobiografii, że zaprzestała w Hamburgu świadomie i celowo modlić się. Czy oznacza to już, że stała się ona ateistką? A może tylko straciła naiwną wiarę dziecięcą? Tym tropem podążała także w swojej książce „Ciocia Edyta” Susanne Batzdorff.
KAI: A jaka jest Pani opinia na ten temat?
– Gdybym miała sama wypowiedzieć się w tej kwestii, kierowałabym się faktem, że sama Edyta Stein w latach trzydziestych, definiując okres jej życia między wydarzeniem z Hamburga, a przyjęciem chrztu świętego w Kościele katolickim w roku 1922 twierdziła, że był to okres głębokiej niewiary i ateizmu w jej życiu.
KAI: Podczas studiów trafiła na twórcę fenomenologii, Edmunda Husserla, u którego też obroniła rozprawę doktorską. Proszę opowiedzieć o jej filozoficznych poszukiwaniach.
– W 1911 roku Edyta podjęła studia na uniwersytecie we Wrocławiu. W tym czasie jedną ze słynniejszych osobowości Uniwersytetu Wrocławskiego był Wilhelm Stern, wybitny psycholog, na którego wykłady uczęszczała również Edyta. Psychologia rozczarowała ją jednak, ponieważ wyjaśniała ludzkie zachowania jedynie przyczynowo, wykluczając jego metafizyczne aspekty, które Stein musiała w tym momencie zacząć już jakoś przeczuwać. W ten sposób nie powinno nas dziwić, że fenomenologia Edmunda Husserla zainteresowała Stein, bowiem ten chciał dotrzeć myślą do głębi rzeczy, tj. do jej istoty, by opisać rzecz ostatecznie taką jaką ona rzeczywiście jest, a nie tylko taką, jaką się nam zdaje być. Przy czym na osobę Husserla natknęła się Stein, przygotowując referat na seminarium Sterna, bowiem był on nieustannie wymieniany w literaturze do jej tematu. Niedługo potem jej przyjaciel Georg Moskiewicz sprezentował jej drugi tom głównego dzieła Husserla „Badania logiczne”, twierdząc że w Getyndze mówi się wszędzie oraz całymi dniami i nocami tylko o fenomenach. Właśnie w tym momencie w życiu Edyty nastąpił również szczęśliwy „zbieg okoliczności”. Kuzyn Edyty, Ryszard, od kilku lat mieszkał w Getyndze, właśnie został prywatnym wykładowcą matematyki, a jego młodziutka żona Nelli z powodu jego częstej niebytności w domu, czuła się bardzo samotna. W związku z tym wysłała list do Augusty Stein z zapytaniem, czy przypadkiem nie byłoby możliwym, aby Edyta i Erna przeprowadziły się do Getyngi na jeden semestr ich studiów. Edyta nie potrzebowała wiele czasu, by podjąć decyzję. Już następnego dnia zakomunikowała rodzinie, że wybiera się na letni semestr do Getyngi.
KAI: Co poruszyło Edytę Stein tak bardzo w myśli Husserla?
– Z jednej strony była ona od początku zafascynowana etosem myśli Husserla, który charakteryzował się wewnętrznym rygoryzmem, szczerością i autentycznością. Husserl – jak pisała po latach – był autentycznym poszukiwaczem prawdy, który chciał oprzeć wszystkie sądy wyłącznie na wiedzy intuicyjnej, czyli na bezpośrednich, apodyktycznych wglądach w istotę rzeczy. Z drugiej strony Edyta Stein była przekonana, że Husserl był autentycznym obrońcą prawdy, bowiem sprzeciwił się swoją myślą wszelkim możliwym „-izmom” jego czasów, takim jak naturalizm, historycyzm, psychologizm czy relatywizm. Husserl twierdził bowiem, że umysł odkrywa prawdę, a nie ją kreuje i koncypuje. Prawda jest bowiem czymś absolutnym i niezależnym od ludzkich sądów, aktualnego światopoglądu czy psycho-fizycznego uposażenia naszego bytu. Ona jest czymś, co podmiot zastaje już jako istniejące i domagające się od niego jedynie pogłębionego oglądu. To myślenie natychmiast porwało Edytę Stein, bo było czymś diametralnie innym, co oferowały filozoficzne kierunki tamtych czasów. W ten sposób Stein zdecydowała się w ciągu kilku miesięcy na promocję u Husserla. Jako temat rozprawy doktorskiej wybrała zjawisko wczucia, o którym napomknął Husserl na swoich wykładach. Upraszczając bardzo kwestię czym zajmowała się Stein w ramach swojej pracy doktorskiej, możemy powiedzieć, że pytała ona, czy możemy wyjść ze sfery naszego ‘ja’ ku drugiemu człowiekowi.
KAI: Co to znaczy?
– Nasze ‘ja’ doświadczamy zawsze jako oczywiste i niepowątpiewalne, a niepowątpiewalny fakt własnego istnienia, stanowi najbardziej pierwotny rodzaj poznania, jaki posiadamy. W tym kontekście Stein zapytywała, czy mamy jakiś realny dostęp do wewnętrznego świata drugiego człowieka czy raczej jesteśmy „zamknięci” sam na sam ze sobą we własnym wnętrzu. Mówiąc inaczej – czy radość bądź smutek drugiego, których doświadczam, są tylko projekcją moich własnych przeżyć, czy czymś niezależnym od mojego wewnętrznego świata? Edyta Stein była przekonana, że faktycznie istnieje doświadczenie, w którym mogę bezpośrednio odbierać wewnętrzny świat innej osoby, a owo doświadczenie musi być wręcz koniecznym warunkiem duchowego porozumienia się osób. To doświadczenie to wczucie, które mnie niejako „wciąga” w wewnętrzny świat drugiej osoby i pozwala mi w ów świat „wniknąć”. Przy czym we wczuciu doświadczam jednocześnie bliskości i obcości drugiej osoby, bowiem doświadczam jej wewnętrznego świata wprawdzie jako tego, który „tu i teraz” jest mi dany, ale który jest zarazem zasadniczo odmiennym światem od mojego, bowiem jest na wskroś jej światem przeżyć.
KAI: U Husserla doktoryzował się również wybitny polski filozof, Roman Ingarden. Poznali się z Edytą. Co można powiedzieć o ich relacji?
– Roman Ingarden poznał Edytę Stein w Getyndze w 1913 roku, dokąd przybył, tak jak i ona, by studiować fenomenologię. Gdy wybuchła wojna w 1914 r., wielu spośród uczniów Husserla zaciągnęło się na front. Ingarden ze względu na zły stan zdrowia nie mógł tego zrobić, przez co tych dwoje – z przerwą na okres służby sanitarnej Edyty Stein w Hranicach na Morawach – miało możliwość bliższego kontaktu. Ingarden podążył również za Husserlem, tak jak Edyta, do Fryburga Bryzgowijskiego. Po ukończeniu i obronie rozprawy doktorskiej Ingarden powrócił do Lwowa. Oboje kontynuowali jednakże swoją znajomość na drodze korespondencyjnej, w ramach której przez lata wymieniali się swoimi poglądami, ideami czy dzielili się planami, radościami oraz życiowym troskami.
KAI: Mówi się też o wątku romantycznym…
– Tak, dla wielu z nas nie jest także tajemnicą, że Roman Ingarden był cichą sympatią Edyty Stein. Sądzę, że w ich przyjaźni pięknym było przede wszystkim to, że chociaż Ingarden nie odwzajemnił nigdy uczuć Edyty, to ta nie postanowiła zakończyć tej przyjaźni, lecz wiernie śledziła jego dalsze losy, a naukowo służyła mu zawsze krytyczną radą, merytoryczną pomocą czy wspierała jego działalność naukową finansowo ze środków, które z biegiem czasu zaczęła przynosić jej działalność jako referentki naukowej. Z zachowanych listów Stein do Ingardena wiemy co prawda również, że Ingarden niekoniecznie rozumiał jej filozoficzne zapatrywania (próby budowy filozofii chrześcijańskiej) czy osobiste, życiowe wybory.
Trzeba jednak w tym miejscu podkreślić, że to właśnie Ingarden zainicjował w pewnym sensie rehabilitację Edyty Stein jako filozofki i fenomenolożki, swoim wykładem z roku 1968, który wygłosił na zaproszenie Karola Wojtyły. Musimy zdawać sobie bowiem sprawę, że do roku 1968 zostały opublikowane jedynie te dzieła Stein – Teresy Benedykty od Krzyża – które zostały przez nią spisane w klasztorze bądź dzieła z zakresu filozofii chrześcijańskiej. Ponadto prawie wszystkie publikacje dotyczące jej osoby skupiały się w tym czasie raczej na jej życiu, aniżeli dorobku naukowym. To właśnie Ingarden jako pierwszy w ramach swojego wykładu przypomniał, że Edyta Stein była niesamowicie utalentowaną filozofką oraz fenomenolożką. W swoim wykładzie domagał się większego zainteresowania jej wczesnym dorobkiem naukowym, a także podkreślenia filozoficznego oraz fenomenologicznego wymiaru jej dzieł spisanych w klasztorze.
KAI: Zanim przejdziemy do wydarzenia, które pchnęło Edytę Stein do katolicyzmu – czy same jej filozoficzne dociekania przemodelowały światopogląd zadeklarowanej ateistki? Zbliżyły ją do wiary? A może ważniejszą rolę miało środowisko, w którym się znalazła?
– Myślę, że zarówno jej filozoficzne dociekania odegrały tutaj istotną rolę, jak i środowisko, w którym Edyta Stein się znalazła. W swoim tekście „Znaczenie fenomenologii dla światopoglądu”, Stein wspomina o tym, że etos ścisłego oraz autentycznego myślenia Husserla, absolutnie zorientowanego na samą rzecz, wychowywał do pewnej poznawczej pokory oraz wyzwalał z uprzedzeń i przesądów. To otworzyło z kolei jej zdaniem wielu z jego uczniów na doświadczenie wiary katolickiej. Jej przyjaciółka Hedwig Conrad-Martius, podkreślając liczne konwersje w kręgu uczniów Husserla, zwracała z kolei uwagę na fakt, że najmocniejszym argumentem ateizmu przeciw rzeczywistości chrześcijańskiej oraz Objawieniu jest pozorna niemożliwość rzeczy i treści, które są przedmiotem wiary. Husserl jednak nakazywał swoim podopiecznym skupienie się w ich badaniach na czystych istotach, a nie na kwestii istnienia bądź nieistnienia rzeczy. W tym jednak momencie, gdy docieramy do istoty rzeczy, a wraz z nią odkrywamy się przed nami możliwość istnienia owego przedmiotu, każdy ateista musi – jak mówi Conrad-Martius – przeżyć wstrząs i skonfrontować się z pytaniem o egzystencję rzeczy, której istnienie nagle okazało się w pełni możliwym.
Ten właśnie wstrząs przeżyło wielu z uczniów Husserla, a ich konwersje – dodajmy – nie były czystym przypadkiem. Husserl bowiem planował, by jego fenomenologia stała się ostatecznie racjonalną drogą do Boga, która jako taka nie miała być alternatywą dla drogi Objawienia, lecz propozycją dla osób, które już dawno straciły kontakt z żywą wiarą, ale wciąż jeszcze szukają prawdy (te zamiary Husserla potwierdzają nie tylko wspomnienia jego uczniów, jego korespondencja, ale przede wszystkim przedostatni tom Husserlian i wciąż tylko częściowo publikowane jego manuskrypty). Z drugiej strony to samo środowisko getyngeńskie wpłynęło bardzo na Stein. W Getyndze Edyta poznała bowiem wielu chrześcijan czy konwertytów, których osobiście darzyła wielkim szacunkiem. Te znajomości z kolei obudziły w niej wrażenie, że wiara, z którą żyli jej przyjaciele i znajomi, zasługuje przynajmniej na uwagę.
Ogromnie ważnym w jej życiu było spotkanie z Maxem Schelerem, który wprowadził ją jako pierwszy w świat myśli katolickiej, zarazem dekonstruując wiele jej uprzedzeń. Wreszcie słynne spotkanie Stein z wdową po Adolfie Reinachu, która obolała po utracie swego drugiego po Husserlu “mistrza”, komunikuje jej, iż jej mąż wprawdzie zmarł dla tego świata, ale narodził się do nowego, wiecznego świata. Ta reakcja Anny wstrząsnęła wewnętrznie Edytą i otworzyła na nowy, pozytywny wymiar chrześcijaństwa, prowadząc zdaniem wielu przyjaciół Stein do jej wewnętrznej przemiany. Owa przemiana miała swoje początki jednak o wiele wcześniej, a to, co wywołało spotkanie z wdową Reinach to – jak sama Stein pisała do Ingardena – jej „nowe narodziny”.
KAI: O tym, że w Kościele katolickim jest prawda, powiedziała po zachłannym przeczytaniu książki, która przypadkowo wpadła jej w ręce – „Życie św. Teresy z Avili”. Co w pismach tej wielkiej, XVI-wiecznej hiszpańskiej mistyczki aż tak dotknęło świetnie wykształconą filozofkę?
– Wokół tego wydarzenia i lektury autobiografii świętej Teresy z Avili narosło wiele legend, dlatego wyjaśnię kilka kwestii. Przez wiele lat utrzymywano, że Edyta Stein wybrała tę książkę przypadkowo ze zbioru jej przyjaciółki Hedwig Conrad-Martius podczas jej pobytu w Bergzabern. Tak jednak nie było, bowiem Edyta wybrała tę lekturę całkiem świadomie i co więcej, nie z księgozbioru Hedwig Conrad-Martius, lecz ze zbioru rodziny Reinach jako swoistego rodzaju prezent pożegnalny przed jej wyjazdem do Bergzabern. Fakt ten potwierdziła Paulina Reinach w 1965 r. w ramach procesu beatyfikacyjnego Edyty Stein. Ów błąd wkradł się do pierwszej biografii Stein autorstwa siostry Teresy Renaty Posselt, która do roku wyjaśnienia tej kwestii, została wydana już w kilku nakładach i kilkunastu językach. Często mówi się również o tym, że Edyta Stein książkę tę przeczytała w ciągu jednej nocy, a jej lekturę zakończyła okrzykiem: „To jest prawda!”. Ojciec Ulrich Dobhan OCD, wybitny znawca i tłumacz zarówno Teresy z Avili jak i Edyty Stein, twierdzi, że niemożliwym jest, aby Stein przeczytała to dzieło w ciągu jednej nocy. Fakt ten potwierdza zeznanie Gertrud Koebner z roku 1962, która miała wraz z Edytą między sierpniem a październikiem 1921 wspólnie studiować owo dzieło.
Skąd ten błąd? Siostra Amata Neyer OCD, wybitna znawczyni Edyty Stein i założycielka naszego archiwum, wskazywała w swoich publikacjach, iż Renata Posselt spisywała historię Edyty na podstawie tego, co Edyta Stein jej w okresie nowicjatu opowiedziała i co była w stanie kilkanaście lat później sobie przypomnieć. Poza tym siostra Renata miała tendencję do ubarwiania biografii Edyty Stein za pomocą „teatralnych wyrażeń” i bezpośrednich wypowiedzi, które sprawiają wrażenie, jakby były one wypowiedziami samej Edyty Stein. Ktoś mógłby naturalnie powiedzieć, że poruszam tutaj kwestie drugorzędne, bowiem chodzi tak naprawdę o wpływ lektury autobiografii Teresy z Avili na Stein, która przecież sama potwierdza ten fakt, m. in. w liście do Friza Kaufmanna (rok 1933) oraz w jej małym dziełku, w którym opisuje, jak wstąpiła do kolońskiego Karmelu. Przy czym w całej tej narracji często powtarza się, że Stein dopiero pod wpływem lektury autobiografii Teresy z Avila, odkryła wiarę chrześcijańską i to już jest duży błąd faktograficzny, bowiem Stein zaczęła odkrywać wiarę chrześcijańską – jak już wspomniałam – w trakcie studiów w Getyndze, by zostać w roku 1918 chrześcijanką, chociaż tylko w sensie duchowym. Miało to miejsce kilka miesięcy po wspomnianym już spotkaniu z młodą wdową Reinach, bowiem to właśnie swoją duchową konwersję na chrześcijaństwo miała na myśli Stein, używając zwrotu „nowych narodzin” w korespondencji z Ingardenem.
KAI: Dlaczego więc zwlekała zatem tak długo z chrztem?
– Stein mierzyła się wciąż z pytaniem, czy powinna wstąpić do Kościoła ewangelickiego czy katolickiego. Ostatecznie znalazła odpowiedź na to pytanie właśnie w trakcie lektury Teresy z Avili, bowiem – jak sam zaznaczasz w swoim pytaniu – dzieło Teresy odkryło przed nią, że prawda leży w Kościele katolickim. To tyle wyjaśnień faktograficznych.
Wracając do Pańskiego pytania, co w pismach tej wielkiej hiszpańskiej mistyczki mogło poruszyć Edytę Stein, jest ciekawe, ale zarazem bardzo trudne do odpowiedzenia i myślę, że można tutaj tylko spekulować. Dlaczego? Kiedy jej ewangelicka przyjaciółka Hedwig Conrad-Martius zapytała Edytę, dlaczego ta zdecydowała się właśnie na wstąpienie do Kościoła katolickiego, ta miała lakonicznie odpowiedzieć: „mój sekret jest moim sekretem” („secretum meum mihi”). Również w jej dziele „Jak wstąpiłam do Karmelu w Kolonii”, w którym Stein odnotowuje wpływ lektury autobiografii Teresy z Avili na fakt przyjęcia przez nią wiary katolickiej, wspomina jedynie krótko i zdawkowo, iż owo dzieło położyło kres jej poszukiwaniom „prawdziwej wiary”, dodając, że to właśnie wówczas jej celem stało się również życie w Karmelu.
Jeśli jednak miałabym pokusić się tutaj o jakąś tezę – co czynię naprawdę bardzo niechętnie – to wskazałabym na głębię i piękno wewnętrznego życia Teresy. Sądzę bowiem, że Edyta Stein od zawsze szukała takiej głębi wewnętrznego życia. Dlaczego? Jak sama wspomina w „Dziejach pewnej żydowskiej rodziny”, w kazaniach protestanckich, które miała okazję słyszeć w czasie studiów, gdy uczęszczała na protestanckie nabożeństwa by potowarzyszyć jej przyjaciołom, odrzucało ją zawsze ich zbytnie upolitycznienie. Kazania te kładły bowiem zbyt duży nacisk na życie zewnętrzne i to, co powierzchowne, a nie wewnętrzną praxis życia codziennego. Przypomnijmy sobie również historię, jak jeszcze w czasie jej studiów, pewna starsza kobieta wprowadziła Stein w osłupienie, bowiem w środku dnia pracy udała się do pustego kościoła tylko po to, by się krótko pomodlić. Skąd to zdziwienie? Edyta była przyzwyczajona do chodzenia do synagogi czy zboru protestanckiego tylko na nabożeństwo, ale nie „tak po prostu”. W tym momencie nasza święta miała wrażenie, że ta kobieta przerywa swoją pracę, aby odbyć tajemniczą wewnętrzną rozmowę z Bogiem. W tym sensie sądzę, że Edytę zawsze pociągała głębia życia wewnętrznego, a św. Teresa była po prostu jego mistrzynią. Co więcej, ona chciała sama ostatecznie żyć właśnie taką głębią życia i wewnętrznej modlitwy i dlatego ta nad wyraz utalentowana uczennica Husserla wybrała ostatecznie właśnie Zakon Karmelitanek, a nie np. zaprzyjaźnionych z nią od lat benedyktynek we Fryburgu, których charyzmat leży przecież w pracy intelektualnej, będącej przez lata i jej sensem życia.
KAI: Po nawróceniu i chrzcie zaczęła zgłębiać katolicką doktrynę, również filozofię, oczywiście ze św. Tomaszem z Akwinu na czele. Czy ten zwrot w jej życiu odbił się również na jej filozoficznych refleksjach?
– Tak, naturalnie ten zwrot w jej życiu odbił się na jej filozoficznej refleksji, bowiem Stein wpadła bardzo szybko na pomysł swoistej konfrontacji myśli Tomasza z myślą Husserla i zbudowania pomiędzy nimi pomostu. Dlaczego? W Edycie Stein drzemał wciąż duch fenomenologii, ale od roku 1917 zdawała ona sobie sprawę, iż filozof nie może dojść do pogłębionego zrozumienia bytu bez podjęcia problemów religijnych. Fenomenologia Husserla wydawała jej się w tym momencie zbyt hermetyczna i z góry zamknięta na takie problemy. Tomasz pokazał jej z kolei – zwłaszcza w jego „Sumie przeciw poganom” – iż filozofia może być wspólnym polem pracy rozumu naturalnego i wiary. Dlatego też Stein zainteresowała się w sposób świadomy i celowy Tomaszem, co warto podkreślać, bowiem w literaturze utarło się już mówić o tym, że Stein zajęła się Tomaszem tylko i wyłącznie w wyniku jej konwersji oraz swoistej misji powierzonej jej przez Kościół katolicki. Owocem jej zainteresowań Tomaszem i drzemiącego w niej wciąż ducha fenomenologii stała się z kolei jej filozofia chrześcijańska, którą rozwijała ona w jej głównym dziele „Byt skończony a byt wieczny”.
KAI: Co Edyta Stein rozumiała pod pojęciem filozofii chrześcijańskiej?
– Pod tym pojęciem rozumiała teorię bytu, która obejmuje i jednoczy w sobie wiedzę o bycie dostępną zarówno w obrębie filozofii jak i teologii, przypominając sobą średniowieczne sumy. Przy czym, pomimo że jej filozofia miała być metodologicznie otwartą na teologię, to miała ona pozostawać wciąż nauką ścisłą, która docieka prawdy rzeczy tak długo, jak to możliwe, przy pomocy własnych metod i narzędzi, bazując na bezpośrednich, intuicyjnych wglądach w istotę rzeczy. Co więcej, Edyta Stein wręcz zabraniała filozofom przyjmowania z góry do depozytu prawd filozoficznych i rozumowych, prawd wiary.
Sądzę, że w tym zabiegu chodziło Stein o to, by prawdy wiary z biegiem czasu nie stały się swoistego rodzaju gotowymi rozwiązaniami pewnych konkretnych problemów w obrębie filozofii, którymi filozofowie samorzutnie i być może zbyt pośpiesznie się posiłkują, nie próbując ich dociekać na sposób rozumowy. W ten sposób prawdy wiary funkcjonowałyby w obrębie filozofii jako swoista przed-wiedza, a zgodnie z duchem myślenia husserlowskiego, filozofia powinna być bezzałożeniowa. Dlatego Stein traktowała teologię ostatecznie jako zewnętrzne źródło wiedzy dla filozofii, do którego ta może co prawda sięgać, ale w gruncie rzeczy w ściśle określonych, metodologicznych momentach, a mianowicie jedynie wtedy, gdy rozum naturalny w swoich dociekaniach dochodzi do własnych granic i nie może już poczynić dalszych postępów. Przy czym, gdy już filozofia skorzysta z prawda wiary jako środka pomocniczego, to powinna ona kontynuować pracę w obrębie własnego pola badawczego i w oparciu o własne narzędzia. W ten sposób filozofia w ujęciu Stein nie będzie co prawda filozofią „czystą” i w pełni „autonomiczną”, bowiem filozofią, która w swoisty sposób zostaje dopełniona przez teologię, ale jako taka zachowuje swoją tożsamość jako nauka racjonalna, nie stając się jakimś rodzajem krypto-teologii.
KAI: Postanowiła wstąpić do karmelitanek. Wybór zgromadzenia nie dziwi, gdy wspomina się inspiratorkę jej nawrócenia. Przyjęła imię Teresa Benedykta od Krzyża. Pierwsze imię wydaje się jasne – a skąd Benedykta i Krzyż?
– Edyta Stein obchodziła swoje imieniny w dniu wspomnienia Benedykta z Nursji, z którym czuła się nota bene bardzo związana, bowiem jak mawiała święty ten adoptował ją duchowo i udzielił jej duchowej ojczyzny w swym zakonie (jak wspomniałam Stein była bardzo związana z Benedyktynkami we Fryburgu), chociaż ona zawsze przed oczami miała górę Karmel, jako jej ostateczną i prawdziwą duchową ojczyznę. Stąd też imię Benedykta.
A dlaczego „od Krzyża”? Musimy zdawać sobie sprawę, że Edyta Stein – siostra Teresa Benedykta od Krzyża – pomimo swojej konwersji na katolicyzm czuła się mocno związana z narodem żydowskim. Jeszcze zanim wstąpiła do klasztoru zwróciła się przecież do papieża Piusa XI o interwencję i wyraźny sprzeciw wobec prześladowań narodu żydowskiego. W tym też czasie uświadomiła sobie również, że owe prześladowania są krzyżem Chrystusowym, nałożonym na jej naród. W jednej z modlitw zdecydowała się przyjąć ów krzyż na siebie, by nieść go z narodem żydowskim oraz Chrystusem. Stąd też przyjęła imię Teresy Benedykty od Krzyża. Nie trzeba chyba dodawać, że życie Edyta Stein – św. Teresa od Krzyża – w niesieniu tego krzyża otrzymało właśnie swoje zwieńczenie i wypełnienie.
KAI: Jedną z książek poświęciła kobiecie – „Kobieta. Jej zadanie według natury i łaski”. Kim jest kobieta w myśli Edyty Stein? Czy nasza karmelitańska filozofka była emancypantką? Feministką?
– Kwestia kobiety była niewątpliwie od zawsze dla Edyty Stein ważna. Jeszcze jako studentka we Wrocławiu była ona członkinią Pruskiego Związku dla Prawa Głosu Kobiet, a po powrocie z Getyngi do Wrocławia w roku 1918 przeżyła nawet krótki epizod polityczny, wstępując do Niemieckiej Demokratycznej Partii (po 6 tygodniach swojej działalności politycznej, Stein zauważyła, że polityka nie jest niczym dla niej), w ramach której poświęciła się misji uświadamiania kobiet, co do konieczności korzystania z przyznanego im dopiero co prawa wyborczego. Kwestią kobiety po raz kolejny zajmować się będzie Stein od roku 1926 w ramach jej pracy jako referentki naukowej, której Stein poświęciła się nota bene w ramach jej aktywności na rzecz odbudowy katolicyzmu niemieckiego po głębokim kryzysie wywołanym przez Kulturkampf.
Sądzę, że poglądy Stein na temat kobiety są nad wyraz dojrzałe, a nawet jak na tamte czasy progresywne i wyprzedzają z całą pewnością myślenie społeczeństwa o dobrych kilkadziesiąt lat. Jednocześnie sądzę jednak, że Stein była w swoim myśleniu na tyle konserwatywna, iż nie można jej nazwać feministką we współczesnym znaczeniu tego słowa. Jeśli już to była ona być może emancypantką, chociaż nie wiem czy Stein zgodziłaby się nawet z takim określeniem własnej osoby. Spójrzmy chociażby m.in. na temat wcielenia równouprawnienia kobiet na płaszczyźnie życia codziennego, który niesamowicie zajmował Stein. Stein uważała, że równouprawnienie kobiet w praxis życia codziennego będzie możliwe, o ile wzmocni się świadomość kobiety. Kobiety powinny bowiem uświadomić sobie, że noszą w sobie niepowtarzalną wewnętrzną wartość, którą definicje ich kobieta natura. Jaka jest z kolei natura kobiet? Stein twierdziła, że kobieta z natury jest szczególnie predysponowana i uzdolniona do relacji międzyludzkich, w przeciwieństwie do mężczyzn, którzy zwykle bardziej są uzdolni w dziedzinie myślenia merytorycznego. Kobiety częściej też odczuwają – według Stein – naturalny pęd do całości i spójności, co sprawia, że chcą w pełni i wszechstronnie rozwijać nie tylko siebie, ale i innych. Dlatego też Stein uważała zawody lekarza czy nauczycielki za zawody, potwierdzające wewnętrzną wartość kobiet. Nie oznaczało to jednak, że Stein wykluczała możliwość wykonywania przez kobiety typowo męskiego zawodu. Chodziło jej jedynie o to, że zawody takie jak nauczycielka czy lekarz bardziej odpowiadają kobiecej naturze i dlatego pozwalają w szczególny sposób rozwinąć wewnętrzny potencjał bycia kobietą.
W tym sensie można powiedzieć, że postępowe myślenie Edyty Stein o kobietach, o którym często można usłyszeć, polegało bardziej na rzuceniu przez nią wyzwania społeczeństwu i samym kobietom, by uświadomiły sobie, co jest nieodłącznym elementem ich istoty. To właśnie dlatego Stein domagała się rozbudowanej i kompleksowej edukacji młodych dziewczyn, która nie powinna ograniczać się do niezbędnego minimum, jak to było jeszcze wówczas czasami w zwyczaju, ale powinna obejmować zarówno ich szeroko pojęte kształcenie intelektualne, jak i przygotowanie do wejścia w życie zawodowe. Stein była bowiem przekonana, iż kobieta ma prawo wyboru, czy chce pracować zawodowo czy pragnie pozostać w domu i poświęcić się życiu rodzinnemu. Te postulaty Edyty Stein to oczywiście absolutne novum w jej czasach, które jednak należy postrzegać w kontekście całości nauki Stein o kobiecie. Poza tym nie można zapominać, że dla Stein zarówno kobieta, jak i mężczyzna osiągają swoje prawdziwe spełnienie w byciu człowiekiem, a nie w byciu kobietą czy mężczyzną. Obrazem prawdziwego człowieczeństwa, które łączy w sobie zarówno cechy kobiece, jak i męskie, był dla Edyty Stein z kolei Jezus Chrystus.
KAI: Pracuje Pani w Archiwum Edyty Stein w Kolonii. Co można powiedzieć o zainteresowaniu jej postacią i myślą?
– Zainteresowanie osobą Stein jest wciąż żywe, zarówno wśród naukowców jak i osób zafascynowanych przede wszystkim jej osobą i życiem. Regularnie bywamy bowiem odwiedzani przez turystów, wycieczki klasowe i muzealne, którym oferujemy prelekcje poświęcone życiu i dziełu Stein. Każdego roku odwiedza nas również wielu samodzielnych pracowników naukowych i doktorantów, by odbyć krótkie kwerendy biblioteczne bądź dłuższe pobyty naukowe czy staże. Najczęściej bywamy odwiedzani przez naukowców z Polski, Włoch oraz całej Ameryki Łacińskiej.
Widząc zainteresowanie Edytą Stein poza granicami Niemiec wśród naukowców, postanowiliśmy, że nasze analizy wybranych tekstów Stein oraz kolokwium doktoranckie, poprowadzimy również w formacie online, dzięki czemu na nasze zajęcia uczęszczają w chwili obecnej osoby z Rosji, Hiszpanii, Ameryki Łacińskiej, Polski, Szwajcarii, Filipin, a nawet Japonii. Skąd to zainteresowanie filozofką, zakonnicą i świętą Kościoła katolickiego na całym świecie? Edyta Stein była osobą o szerokich horyzontach i dlatego miała do powiedzenia wiele nie tylko w filozofii czy badaniach toczących się na granicy między filozofią a teologią, ale również w antropologii, pedagogice, badaniach nad fenomenem kobiecości czy wreszcie w badaniach nad mistyką i duchowością. Sądzę, że jej myśl w wielu punktach jest bardzo aktualna, a jej życie na tyle pasjonujące, że mogą one każdego zainteresować i zainspirować.
***
Dr Monika Adamczyk-Enriquez – doktoryzowała się w Krakowie pod kierownictwem prof. Tadeusza Gadacza z etyczno-antropologicznych oraz teologiczno-mistycznych implikacji fenomenologii Husserla. Obecnie pracuje w Archiwum Edyty Stein w Kolonii jako pracownik naukowy i prowadzi m.in. kursy dla studentów oraz doktorantów poświęcone życiu i twórczości Stein. Dr Adamczyk prowadzi również w archiwum własne badania poświęcone koncepcji filozofii chrześcijańskiej Edyty Stein i możliwości jej aplikacji we współczesnej filozofii religii.
Dawid Gospodarek / Kolonia
KAI