Włoska zakonnica s. Anna Maria od Najświętszego Serca ze zgromadzenia adoratorek Najświętszego Sakramentu świętowała właśnie ze współsiostrami swoje 100. urodziny.
Jej historię opisał Amanzio Possenti w największym włoskim katolickim dzienniku „Avvenire”.
Miała 3,5 miesiąca, kiedy zapadła na ciężkie odoskrzelowe zapalenie płuc. Było to latem 1920 roku. W tych czasach choroba, która zaatakowała maleńką Annę Perfumo w wiosce San Carlo di Rocca Grimalda (w prowincji Aleksandria w Piemoncie), była nieuleczalna. Lekarz, którego matka dziewczynki – Maria – prosiła, by wrócił nazajutrz zbadać córkę, odpowiedział: „To zbędne, jutro małej już nie będzie”. Mama jednak upadła na kolana i prosiła Boga: „Uratuj ją, a ofiaruję ją Tobie”.
Tak więc dziewczynka Anna, dziś s. Anna Maria od Najświętszego Serca ze zgromadzenia adoratorek Najświętszego Sakramentu, świętowała – w pełni władz ciała, ducha, umysłu i poruszając się o własnych siłach – 100. urodziny wraz ze współsiostrami zza klauzury klasztoru Seregno, dokąd przybyła 10 lat temu z innego – genueńskiego Albaro. To tam wstąpiła w wieku 72 lat, rekordowym jak na nowicjuszkę. „Pan wreszcie otwarł mi drzwi” – wyjaśnia s. Anna Maria, nawiązując do radości, jaka towarzyszyła jej po 65-letnim oczekiwaniu, odkąd – jako dziecko – prosiła Jezusa, by mogła oddać Mu się na służbę w kontemplacji i adoracji, jako siostra klauzurowa.
Życie przyniosło „przeszkody”, które odłożyły w czasie jej nieodparte pragnienie bezpośredniego kontaktu z Jezusem. Wychowywała się w rodzinie – z rodzicami i dwiema młodszymi siostrami – najpierw w Rocca Grimalda, później w Rapallo, w końcu w Genui, zostając nauczycielką i wychowawczynią dzieci armatorów z wybrzeża genueńskiego, towarzysząc im i przygotowując jedno po drugim do egzaminów szkolnych i Pierwszej Komunii św.
Kiedy wreszcie była gotowa wstąpić do klasztoru, pojawiły się problemy zdrowotne matki (zmarłej później w wieku 98 lat) i konieczność pomocy w domu, bo siostry Paola i Maria Vittoria chciały kontynuować naukę, a nie było pieniędzy. Nie porzuciła jednak swojego pragnienia, oddając się tymczasem nauce religii w parafialnych przedszkolach w Genui, a także opiekując się przez 30 lat chorym kapłanem i roztaczając duchową opiekę nad genueńską młodzieżą.
W tym czasie jej siostry skończyły studia, wyszły za mąż, urodziły dzieci (jedna w Genui, druga w Treviglio), zmarli ojciec Giacomo i matka (w 1991 r.), więc znowu powróciło pragnienie klauzury. I pytanie: „Ale który klasztor przyjmie mnie w wieku 72 lat?”. „Boża ręka zadziałała, stawiając na mojej drodze proboszcza z Genui, który mi powiedział: »Niech pani idzie i porozmawia, zobaczy pani, czy Pan w tym jest«” – opowiada.
I choć nie było to takie łatwe, ze względu na wiek, „cud” się wydarzył, a Anna natychmiast wstąpiła do zgromadzenia (w 1992 r.) i rozpoczęła przygotowania do ślubów z wielką radością, spędzając godziny na adoracji Najświętszego Sakramentu, będąc przykładem dla współsióstr, zauroczonych jej dojrzałością i całkowitą gotowością do życia zakonnego.
„Dziś stulatka śpiewa Bogu »Magnificat«, wychwalając go i modląc się dzień i noc” – opisuje A. Possenti. A przełożona s. Daniela opowiada: „Często znajdujemy ją nie tylko w kościele, ale także w jakimś zakątku klasztoru na kolanach, skupioną na modlitwie w samotności”.
A kiedy się nie modli, s. Anna Maria poświęca się opiece i towarzyszeniu w infirmerii chorym współsiostrom, znacznie młodszym. „Robię, co mogę, by podziękować Bogu” – mówi ze swoim ujmującym uśmiechem.
Za: www.gosc.pl