Dokładnie 4 kwietnia 1970 roku przyjechałem pociągiem z Londynu do Manchesteru, aby rozpocząć pracę duszpasterską w polskiej parafii przy kościele Miłosierdzia Bożego w dzielnicy Moss Side. Na dworcu Piccadilly czekał na mnie ks. prałat Jan Bas, który swoim samochodem zawiózł mnie na plebanię przy kościele. Nie wiedziałem wtedy jak długo będzie to mój dom i miejsce pracy. Do dziś zachowuję list datowany 4 kwietnia 1970 roku od ówczesnego Rektora Polskiej Misji Katolickiej i Wikariusza Delegata dla Polaków w Anglii i Walii ks. Infułata Władysława Staniszewskiego: „ W porozumieniu z J.E. Ks. Biskupem Władysławem Rubinem, Delegatem Kardynała Prymasa Stefana Wyszyńskiego dla spraw duszpasterstwa polskiego zagranicą, mianuję księdza Wikariuszem Ks. Prałata Jana Basa przy kościele polskim w Manchesterze, pod warunkiem, że władze państwowe tutejsze udzielą Księdzu zezwolenia na pobyt w Wielkiej Brytanii. Zadaniem Księdza będzie pomoc i wyręka dla swego proboszcza, tzn. że będzie z nim uzgadniał swoją działalność duszpasterską i nie będzie czynił niczego, co by nie było po jego myśli. Życzę błogosławieństwa Bożego i szczególnej opieki Bogarodzicy oraz dużo radości i zadowolenia w pracy dla dobra dusz rodaków na obczyźnie”.
Po sześciu latach pracy wśród rodaków w Północnej Francji i po rocznym pobycie w stolicy chrześcijaństwa w Rzymie w Centralnym Ośrodku Duszpasterstwa Emigracji znalazłem się w jednym z największych skupisk polskich w Anglii po drugiej wojnie światowej. Miałem niecałe trzydzieści sześć lat i 8 lat byłem księdzem, ale pełen optymizmu na przyszłość i chęci spełnienia misji mojego zgromadzenia, które ma szczytne hasło: „ Wszystko dla Boga i Polonii Zagranicznej”.
Miasto Manchester ma bogatą historię. Nazwa miasta wywodzi się od rzymskiego Mancunium, bo już w czasach rzymskich podbojów był tutaj wojskowy obóz rzymski. Na początku 14 wieku przybyli tu emigranci flamandzcy przywożąc i rozwijając przemysł tkacki, który stał się podstawą pod przyszły rozwój i rozrost ludnościowy tej części Anglii. W okolicy były złoża węgla kamiennego i innych minerałów. Manchester ma połączenie z morzem dzięki kanałowi, a port tutejszy miał wtedy rangę trzeciego portu brytyjskiego. Docierały tu również polskie statki handlowe. Manchester było wtedy ważnym centrum przemysłu tekstylnego i największym brytyjskim ośrodkiem przemysłowym w innych dziedzinach. Po Londynie stał na drugim miejscu pod względem wydawania dzienników ( second „newspaper city”)
i miał największe lotnisko poza stolicą Wielkiej Brytanii.
Polska parafia na tym terenie obejmowała bardzo duży teren. Poza Manchesterem, Polacy mieszkali w Salford, Stockport, Wilmslow i Altrincham. Aby dojechać do kościoła polskiego rodacy musieli pokonywać nie raz wielkie odległości. Z polską parafią kontakty utrzymywało około trzy tysiące rodaków, ale pewnie na tym terenie mogło ich być dwa razy tyle. Byli to głównie dawni żołnierze gen. Andersa, gen. Maczka i gen. Sosabowskiego i ich rodziny oraz wiele kobiet przybyłych z Niemiec, które były wywiezione z Polski przez Niemców na roboty przymusowe. Byli również przedstawiciele starej emigracji sięgającej swymi początkami poprzedniego stulecia. Skupiała się ona na północy Manchesteru wokół „ Koła Polskiego”. Jedna z przedstawicielek tamtej emigracji przyjechała do Manchester w 1897 roku jako trzyletnie dziecko.
W kościele św. Czada w tej części Manchesteru do dzisiaj jest jeszcze obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, który ma ciekawą historię. Pani Koczka( wtedy już w 88 roku życia) na moją prośbę kilka lat temu napisała mi w liście, że na początku II wojny światowej: „ a number of Polish Airmen had managed to escape the war In Poland and had arrived In the North of England. The parish priest at St. Chads had arranged for a Mass to be said around 12 noon every Sunday. The Polish Airmen announced that they would like to present a painting of Our Lady to St. Chads in thanksgiving for their escape from war-torn Europe. I’m afraid I can’t remember who painted it, but I remember being chosen, along with 3 other girls from old Polish Families, to walk in procession, to St. Chads, holding ribbons that were fastend to the painting, which was carried by 4 young Polish Airmen. It was quite a memorable occasion for all the Poles in the Parish, young and old. I’m sorry Father, that I can’t remember anything more. I was always under the impression, that the painting was done by Polish Airmen stationed around the Manchester region”.
Po osiedleniu się na tutejszym terenie po ostatniej wojnie naszych żołnierzy i ich rodzin, życie religijne skupiało się przy kościołach angielskich udostępnionym Polakom i przy Domu Kombatanta, w którym odprawiano również Msze Święte. Datą szczególną jest niedziela 30 listopada 1947 roku, kiedy ks. Jan Bas odprawił pierwszą Mszę Świętą dla Polaków w kościele św. Albana. W roku 1951 nabył dom przy Moss Lane East i od roku 1952 zaczął odprawiać Msze Święte w kościele św. Józefa i w Domu SPK.
Już w 1958 roku Polacy zakupili od walijskich metodystów kościół i kompleks budynków za cenę ośmiu tysięcy funtów. Ks. Bas powierzył inż. Tadeuszowi Lesiszowi przygotowanie planów przebudowy kościoła i całego zaplecza. Był to pierwszy kościół polski w Wielkiej Brytanii po wojnie. Dzień poświęcenia polskiego kościoła pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego w niedzielę Chrystusa Króla 1959 roku był dniem triumfu i radosnego Te Deum dla ks. Basa i wielu jego oddanych współpracowników. Kościół mógł pomieścić sporo wiernych, gdyż samych miejsc siedzących było 740. W każdą niedzielę i większe uroczystości kościół rozbrzmiewał potężnym śpiewem polskich pieśni kościelnych i modlitw w języku ojczystym, które działają jak balsam na duszę polskich tułaczy, którym przyszło żyć na gościnnej ale obcej ziemi. A po nabożeństwie wielu szło do sali parafialnej, aby przy kawie czy herbacie pogwarzyć ze znajomymi. Najwięcej mnie cieszył widok dzieci i młodzieży, zbierających się tu często w ramach Koła Krucjaty Eucharystycznej i Koła Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej. Duża grupa chłopców i dziewcząt brała udział w okresowych zebraniach w sali parafialnej w osobnym pokoju oddanym do naszej dyspozycji. Wspominam z wdzięcznością Zbyszka Kokoszyńskiego, który był świeckim opiekunem KSMP i wielką pomocą dla mnie. Wspominam z podziwem rodziców, którzy z wielkim nakładem sił starali się wychować swoje dzieci w wierze ojców i w przywiązaniu do tradycji chrześcijańskiego narodu. Nie mogę zapomnieć także dużej grupy chłopców, którzy byli ministrantami i służyli przy ołtarzu w pięknych czerwonych sutannach i białych komeżkach.
Kiedy zastanawiam się dlaczego byłem pierwszym chrystusowcem, który został asystentem ks. Jana Basa, to wracam myślami do 1969 roku i mojej pracy w Centralnym Ośrodku Duszpasterstwa Emigracji w Rzymie. Moim szefem wtedy był ks. biskup Władysław Rubin, delegat Prymasa Polski dla Duszpasterstwa Emigracji i Sekretarz Synodu Biskupów, późniejszy kardynał. To on miał wielu przyjaciół w Manchesterze z czasów kiedy był na studiach w Bejrucie w czasie wojny. Od nich wiedział, że potrzebny jest młody ksiądz do pomocy ks. Basowi i wtedy zaproponował ks. Staniszewskiemu, rektorowi P.M.K., abym po opuszczeniu Rzymu mógł przejść do duszpasterstwa w Anglii. Trudno mi uwierzyć, że to już pół wieku minęło od tych pamiętnych dla mnie chwil.
Zakończę moje wspomnienia pięknymi słowami ks. Stanisława Świerczyńskiego, wtedy rektora P.M.K. w Anglii i Walii, który z okazji 40.rocznicy moich święceń kapłańskich i mojego współbrata śp. ks. Sylwestra Krupy w czerwcu 2002 roku w polskim kościele w Manchester między innymi powiedział: „ Wy dziś, Kochani Bracia, dziękujecie Bogu za to, że mieliście to wyjątkowe szczęście służyć pokoleniu Polaków Niepodległościowych, służyć pokoleniu tych ludzi, którzy tracąc Ojczyznę, walcząc w beznadziejny sposób o jej wolność, będąc pozbawieni wszystkiego, umieli poza Polską stworzyć nową Polskę, Polskę opartą na tradycji i przekazie naszych ojców, Polskę, w której każdy Polak wie, co to znaczy Ojczyzna, w której każdy człowiek wie, co to znaczy Bóg, w której każdy człowiek wie co to znaczy honor i w której każdy człowiek nauczył się służyć Bogu i tej, która nie zginie, póki my żyjemy”.
Ks. Jan Wojczyński TChr.