Uczestnicy pielgrzymki otrzymali od Nowozelandzkiego Czerwonego Krzyża tzw. „lunch box”, podobny, jak dzieci które wyjeżdżały z Wellingtonu do Pahiatua 70 lat temu.
Autokary z polskimi gośćmi były witane na ulicach miasteczka przez dzieci i dorosłych z biało-czerwonymi flagami w rękach. A wjeżdżającej kolumnie autobusów towarzyszyła policja i wojskowe samochody transportowe.
Oficjalna cześć pobytu w Pahiatua rozpoczęła się spotkaniem w Town Hall zorganizowanym przez burmistrza p. Roly Ellisa. W spotkaniu obok mieszkańców miasteczka, byłych wychowanków obozu w Pahiatua oraz ich bliskich wzięli również udział: p. Joanna Kozińska-Frybes, Dyrektor Departamentu ds. Współpracy z Polonią w Ministerstwie Spraw Zagranicznych RP a także ks. Przemysław S. Karasiuk SChr, Prowincjał Chrystusowców w Australii i Nowej Zelandii.
Każdy z uczestników pielgrzymki na zakończenie tej części spotkania otrzymał przygotowane przez uczniów tutejszej szkoły: okolicznościowy kamień z napisem: “Witamy w Domu” oraz kartkę wycinankę.
Po przygotowanym przez miasto posiłku udaliśmy się do lokalnego muzeum gdzie znajduje się wystawa poświęcona obozowi w Pahiatua, a następnie na wspólne nabożeństwo w kościele p.w. św Brygidy. Podczas chwili refleksji połączonej ze wspomnieniami tzw. Dzieci z Pahiatua i modlitwą, ks. Bian Walsh, proboszcz miejscowej parafii poprowadził nabożeństwo podczas którego z wielkim wzruszeniem mówił o świadectwie wiary polskich uchodźców oraz ich wielkiej miłości do Matki Boskiej Częstochowskiej.
Trzeba tu wspomnieć ze w miejscowym kościele został na stałe zainstalowany obraz Jasnogórskiej Królowej Polski i jest otaczany szczególną czcią także przez miejscowych parafian.
W modlitwie dziękowaliśmy również za otwarte serca Nowozelandczyków i przyjęcie przyjęcie polskich dzieci przez ówczesnego Premiera Nowej Zelandii, Petera Frasera. Wydarzenie to miało wymiar historyczny gdyż to właśnie wtedy w 1944 roku Nowa Zelandia po raz pierwszy przyjęła uchodźców, a Pahiatua stała się wtedy prawdziwym miejscem schronienia blisko 800 polskich dzieci oraz ich opiekunów. Tu warto zaznaczyć, że Pahiatua w języku Maori znaczy tyle co „miejsce odpoczynku Boga”.
Na zakończenie pielgrzymki udaliśmy się na miejsce byłego obozu gdzie przy pomniku modlitwę w int. Ojczyzny oraz w int. zmarłych poprowadził ks. Przemysław S. Karasiuk SChr.
Historia przyjazdu dzieci i obozu w Pahiatua.
1 listopada 1944 roku w Wellington w Nowej Zelandii, gdy na świecie trwała najstraszniejsza wojna w historii – II Wojna Światowa – wydarzył się cud. Za sprawą Czerwonego Krzyża i osobistego zaangażowania hrabiostwa Wodzickich, dzięki interwencji ówczesnego premiera Nowej Zelandii 1 listopada 1944 r. otwarty został kampus w Pahiatua dla polskich dzieci i ich opiekunów.
Do portu zawinął transportowiec wojsk Stanów Zjednoczonych, okręt USS General M. Randall, wiozący sprzymierzonych z aliantami żołnierzy nowozelandzkich z frontów wojennych do domu. Na pokładzie znajdowało się też 733 polskich dzieci, w większości sierot, wraz z 102 opiekunami.
Skąd się wzięły polskie dzieci na drugim krańcu świata, tak daleko od domu?
Na początku II wojny światowej, na rozkaz Stalina, ponad półtora miliona Polaków wypędzono ze wschodniej Polski i zesłano do ZSRR. Wśród zesłanych było ponad 300 tys. dzieci. Wielu zesłańców zmarło z wycieczenia i głodu.
Po agresji Niemiec na ZSRR ( 22.06.1941) ludność polska w Związku Radzieckim została objęta amnestią i Polacy mogli stworzyć własną armię, by walczyć ze wspólnym teraz wrogiem – Niemcami. Tak powstało Wojsko Polskie na Uchodźstwie, pod dowództwem generała Władysława Andersa – czyli „Armia Andersa”, które przyłączyło się do aliantów – Armii Brytyjskiej.
Ze Związku Radzieckiego ewakuowano do Iranu 77 000 niedożywionych i schorowanych żołnierzy Armii Andersa i 43 000 cywilów – w tym 20 000 dzieci. Stąd wojsko odesłano na Środkowy Wschód, do Iranu. Między tymi, którzy pozostali w Iranie, było wiele dzieci – sierot, ich matki i ojcowie pomarli w obozach przymusowej pracy lub podczas ucieczki na południe Związku Radzieckiego.
Rząd Polski w Londynie zaapelował do Ligi Narodów o pomoc w znalezieniu tymczasowego schronienia dla polskich cywilów i dzieci. Tylko kilku jej członków zaofiarowało pomoc, między nimi Nowa Zelandia.
Tak wracamy do cudownego dnia 1 listopada 1944 roku i małego miasteczka położonego 160 km na północ od Wellington w Nowej Zelandii – Pahiatua. To właśnie tu powstało osiedle dla polskich sierot zwane „Obozem Polskich Dzieci w Pahiatua”. Obóz miał być dla nich przystankiem w podróży powrotnej do Polski, tymczasem stał się na zawsze ich domem.
W 2014 roku mija 70 lat odkąd Dzieci z Pahiatua odnalazły swój nowy dom. Dziś w Nowej Zelandii żyją już nieliczne Dzieci Pathiatua oraz ich dzieci i wnuki. Wrośli w społeczność i historię miejscowości i kraju.
Więcej na: www.australia.chrystusowcy.org