Od początku wojny jezuici w Chmielnickim na zachodniej Ukrainie niosą pomoc uciekającym przed wojną. Dom rekolekcyjny był jak dotąd miejscem przystankowym dla 400 osób. „To niesamowite przebudzenie tego narodu. On się wzmacnia, przechodzi ogień oczyszczenia. Dla mnie Ukraińcy są teraz Chrystusem, który przechodzi drogę krzyżową, ale który zmartwychwstanie” – mówi ks. Bartłomiej Przepeluk.
Przez Chmielnicki, które jest miastem tranzytowym, przejeżdża obecnie mnóstwo ludzi, którzy uciekają przede wszystkim ze wschodniej Ukrainy za Zachód. Wieczorem zatrzymują się w wielu miejscach służących uchodźcom, m.in. w jezuickim domu rekolekcyjnym, które przyjmuje na raz 70 osób. Służy on tym, którzy potrzebują zatrzymać się w drodze.
Do jezuitów trafiają przede wszystkim osoby starsze oraz matki z dziećmi i nastolatki, przywożeni przez swoich ojców, którzy później wracają i przygotowują się do podjęcia obrony wojskowej. Ludzie przybywający do domu są poddawani kontroli, by zapewnić bezpieczeństwo. Dom współpracuje z policją, dzięki czemu udaje się ochronić przed incydentami. Jak dotąd zatrzymało się w nim około 400 osób.
Wśród przebywających w domu znajdują się też osoby, którym nie udało się uniknąć bezpośredniej styczności z atakami. „Ci, którzy przybyli ze wschodu prawdopodobnie nie mają już domów. Ludzie opowiadają przed czym uciekli. Są jeszcze u nas dwie osoby, które przeżyły wybuch rakiety, mają lekkie obrażenia, ślady na twarzach” – opisał ks. Przepeluk. Po wielu widać, jak bardzo przeżywają wojnę i swoją ucieczkę. „Niektórzy wyglądają jak cień człowieka, są smutni, zamknięci w sobie, zastraszeni. Świadczę im pomoc duchową, ale też psychologiczną, staram się pomóc im się otworzyć i słucham ich opowieści. Jeden mężczyzna, który uciekł z linii ognia, dopiero u nas, po 3 dniach drogi dopuścił do siebie, że jest w bezpiecznym miejscu i wyrzucił z siebie te emocje” – powiedział jezuita. Jak dodał, w obecnym czasie wyczuwalne jest niesamowite działanie Ducha Świętego, a wojna sprawiła, że Ukraina przeszła ekspresową szkołę dojrzewania i zjednoczenia.
„Duch Święty jest tutaj tak skondensowany… Popatrzcie na liturgię Słowa naszego obrządku i zobaczcie, jak od początku tej wojny Słowo Boże w liturgii nas wzmacnia. Tutaj każdego dnia ludzie się modlą, wszyscy. Duchowni mówią ludziom, żeby nie mieli w sobie nienawiści, żeby modlili się o przejrzenie, o nawrócenie dla przeciwnika, a dla naszych o wytrwałość i opiekę Bożą. Żołnierze z frontu piszą nam, żebyśmy się modlili, bo dokonują się rzeczy po ludzku niemożliwe, omijają ich kule! Zło oczyszcza się teraz w ogniu, to nieprawdopodobnie szybkie dojrzewanie tego narodu i umocnienie ich tożsamości. To niesamowita opieka Ducha nad tym narodem. I ja chcę brać w tym udział! Poczytuję sobie za zaszczyt, że mogę w tym uczestniczyć. To niesamowite przebudzenie tego narodu. Ten naród się wzmacnia, przychodzi ogień oczyszczenia. Dla mnie Ukraińcy są teraz Chrystusem, który przechodzi swoją drogę krzyżową, ze wszystkimi stacjami, z byciem wydanym, męczonym, biczowany, zabijany, ale zmartwychwstanie. Jestem z nich dumny i to dla mnie zaszczyt móc służyć temu Chrystusowi w takim czasie. Ludzie są solidarni i zjednoczeni, pokochali się. Ta wojna tak zjednoczyła ten naród… nigdy czegoś takiego nie widziałem. To jest Ewangelia. W kaplicy mamy codziennie Mszę dla wolontariuszy. Słowo Boże nas karmi i prowadzi. Wiemy co robić. Nikt się nie zabiera do uciekania, jest zdecydowana gotowość, nie zastanawiają się czy uciekać czy nie… Chciałbym poprosić Was o modlitwę. Modlitwa dokonała już czegoś niemożliwego, plany Rosji były takie, żeby w 72 godziny zmienić rząd i zająć Kijów, posypały się. To zło ma swoje granice, a my je pokonujemy dobrem.“
Marek Krzysztofiak SJ – Watykan