Kaznodzieja Domu Papieskiego stwierdził, że współczesnemu człowiekowi zajętemu bieżącymi problemami grozi utrata osobistej relacji z Bogiem, która powinna być fundamentem naszego zmagania się z codziennością. Dlatego zaproponował, aby odłożyć na bok wszelkie odniesienia do tego, co dzieje się wokół i zająć się kontemplacją znaków ukazujących Boga żywego.
Sam Jezus uczy nas – przypomniał włoski kapucyn – że Bóg daje się poznać człowiekowi, bo kto prosi, otrzymuje, kto szuka, znajduje, kołaczącemu otworzą (por. Mt 7, 8). Dlatego trzeba powrócić do fundamentów wiary i rzucić się w otwarte ramiona Ojca, który nie jest abstrakcyjną ideą, ale kimś realnym. Jest pośród nas, nie trzeba więc szukać czegoś pozaziemskiego.
Papieski kaznodzieja przyznał jednak, że poznanie Boga jest czymś absolutnie innym, nie może bowiem być zdefiniowane, ale tylko dotknięte, a mówić można o Nim tylko w sposób analogiczny albo poprzez przeciwieństwa. Odwołał się tutaj do przykładu św. Augustyna.
Bóg większy od ludzkich wyobrażeń