Kilka lat temu chorwacka telewizja publiczna zrealizowała długometrażowy film dokumentalny. Jego główną bohaterką była popularna artystka sceny teatralnej w Zagrzebiu i grająca w kilku filmach fabularnych. W samym fakcie nie byłoby zasadniczo nic dziwnego – reportaże prezentujące życie sławnych aktorów to przecież stały punkt w programach telewizyjnych. Kto jednak oczekuje, że dzięki temu dokumentowi pozna sensacyjne sekrety z życia celebrytki lub elektryzujące opinię publiczną plotki, przeżyje wielkie rozczarowanie. Jedna z najlepiej zapowiadających się chorwackich aktorek w 2004 roku nieoczekiwanie pożegnała się z zawodem i statusem gwiazdy i stała się karmelitańską zakonnicą. Dzisiaj nie jest już Editą Majić, ale siostrą Edytą Marią od Krzyża.
Zaskoczyła publiczność i znajomych
Gdy Edita wyjechała do klasztoru w Hiszpanii słynącego ze ścisłej klauzury: mieszkające tam siostry kontaktują się ze światem zewnętrznym poprzez małe, zakratowane okienko w rozmównicy, nie spożywają mięsa, nie korzystają z ciepłej wody, centralnego ogrzewania i urządzeń elektrycznych w kuchni, a także chodzą wyłącznie w sandałach założonych na bose stopy, jej przyjaciele z teatru i środowiska filmowego nie mogli wyjść ze zdumienia. Po Zagrzebiu krążyły najróżniejsze plotki.
Sugerowano, że Edita cierpi na silną depresję lub zaburzenia psychiczne, pojawiały się opinie, że jest uzależniona od narkotyków lub była przez lata w toksycznym związku. Wszystkie te opowieści okazały się nieprawdziwe. „Gdyby jakakolwiek z tych sugestii dotycząca mojej przeszłości byłaby prawdziwa, to nie zostałabym zakonnicą, gdyż konstytucje mojego zgromadzenia po prostu zabraniają przyjmowania kandydatek o niestabilnym stanie psychicznym lub dotkniętych uzależnieniami” – powiedziała Edita w jednej z nielicznych rozmów z mediami, odbytych jeszcze przed złożeniem wieczystych ślubów czystości, posłuszeństwa i ubóstwa w hiszpańskim Karmelu w 2008 roku.
Lata przed wstąpieniem do klasztoru można było określić jako pasmo samych sukcesów w życiu trzydziestokilkuletniej aktorki. Jej rola w jednoaktowej sztuce „Salome” napisanej przez Oscara Wilde’a została uznana przez krytyków za najlepszy od lat aktorski debiut w kraju. Obok występów w teatrze zagrała rolę w głośnym filmie obyczajowym „Chciałbym być rekinem” (chorw. „Da mi je biti morski pas”) portretującym losy młodego pokolenia Chorwatów mieszkających w Dalmacji, dotkniętego traumami wojen towarzyszących rozpadowi Jugosławii w latach dziewięćdziesiątych XX wieku i kryzysem społecznym. W 1999 roku otrzymała prestiżową nagrodę dla najlepszej aktorki młodego pokolenia w Chorwacji. Występowała również w kabaretach, a ostatnią dużą nagrodę otrzymała na trzy lata przed wstąpieniem do klasztoru.
Ciągle mi czegoś brakowało
Mimo coraz większych sukcesów artystycznych, Edita odczuwała w swoim życiu bliżej niesprecyzowany stan wewnętrznej pustki. Otoczona gronem wielbicieli i znajomych, zwróciła uwagę, że wielu ludzi interesuje nie tyle ona sama, co jej pozycja i popularność, a przyjaźń z nią może być jedynie środkiem do osiągania przez innych własnych celów i rozwijania swoich karier. Była ochrzczona, niemniej przez cały czas młodości nie prowadziła zaangażowanego życia chrześcijańskiego, sprowadzając wiarę do kultywowania rodzinnych tradycji i obyczajów podczas większych świąt.
„Jako dziecko i nastolatka w ogóle nie przepadałam za Kościołem i chodzeniem na msze, a do bierzmowania przystąpiłam dopiero po swoim nawróceniu” – opowiada. Przyznaje, że wraz z rosnącym uznaniem na polu zawodowym czuła, że jej życie, oparte jedynie na intensywnej pracy, nietrwałych i szybko kończących się związkach ma coraz mniejszy sens. W rodzinnym, nadariatyckim Splicie, regularnie uczęszczała do kościoła jej matka – Jadranka. Edita wspomina, że w chwilach największych rozczarowań i stresów podświadomie czuła, że jakaś siła pomaga jej żyć i przygotowuje całkowicie nowy plan życia.
W pewnym momencie stwierdziła, że aktorstwo nie będzie zasadniczą drogą jej życia. Stopniowo rezygnowała z kolejnych, intratnych i perspektywicznych propozycji teatralnych i filmowych. Na scenie, w której była zatrudniona na etat, wzięła dłuższy urlop. Sporo rozmyślała o dotychczasowym życiu, spacerowała po miejskich parkach. Zaczęła czytać Pismo Święte i pisma reformatorów Karmelu: Jana od Krzyża i Teresy z Avila. Po wielu latach zdecydowała się w końcu przystąpić do spowiedzi w swoim kościele parafialnym pw. św. Józefa w zagrzebskiej dzielnicy Trešnjevka. Wkrótce zaczęła przychodzić na adorację Najświętszego Sakramentu.
„W pewnym momencie musiałam zdecydować się na zmiany. Nie były one łatwe, trudno było mi rzucić palenie, przestać chodzić w każdy weekend na całonocne imprezy w gronie zagrzebskiej bohemy. Zamieniłam też mieszkanie na mniejsze, aby żyć bardziej skromnie” – tłumaczy Edita. Jej proboszcz, który stał się wkrótce jej kierownikiem duchowym i doprowadził do sakramentu bierzmowania przyznał, że ostatnie dwa lata życia przed wstąpieniem do Karmelu Edita uczęszczała codzienne na mszę, odmawiała różaniec i modliła się w kaplicy Najświętszego Sakramentu.
Jestem szczęśliwa
„Ja jestem tylko zwykłą grzesznicą, nad którą zmiłował się Bóg. W tym, że zostałam karmelitanką, nie ma mojej zasługi, żadna ofiara z mojej strony nie jest w stanie zrekompensować miłości, którą żywi do mnie Chrystus” – tak najczęściej tłumaczy siostra Edyta Maria od Krzyża swoją drogę powołania monastycznego. Biskup diecezji Avila, Jesus Garcia Burillo, który przyjmował śluby wieczyste od Edyty przyznał jednak, że jej droga to wielki znak dla laicyzującego się świata i ludzi młodych. Na uroczystość przybyła cała rodzina Edyty oraz prawie osiemdziesięciu znajomych z Zagrzebia i Splitu. Był to ostatni moment, w którym mogli zobaczyć dawną Editę.
Dzisiaj siostra, obok modlitwy i adoracji najczęściej posługuje w zakonnej kuchni. Reguła przewiduje niemal przez cały dzień całkowite milczenie i jedynie dwie godziny rekreacji w tygodniu, kiedy kilkanaście żyjących w renesansowym klasztorze zakonnic może ze sobą swobodnie rozmawiać. Do końca nie porzuciła jednak swoich artystycznych zamiłowań: w nielicznych wolnych chwilach w swojej celi maluje, gra na gitarze klasycznej i śpiewa.
„Jestem szczęśliwa. Modlę się codzienne za wszystkich, których poznałam w życiu, ale też za samotnych, ze złamanymi sercami, opuszczonych, chorych, bezdomnych i pogrążonych w nałogach. Nie ma chyba większego szczęścia, niż pomagać innych i polecać ich Jezusowi” – powiedziała Edyta w swoim ostatnim wywiadzie. Dzisiaj już nie rozmawia z mediami, regularnie kontaktując się z rodziną i znajomymi za pomocą tradycyjnych, pisanych odręcznie listów.
Łukasz Kobeszko
źródło: http://pl.aleteia.org
Za: www.karmel.pl