Burkina Faso, jeden z najuboższych krajów Sahelu, nękany zamachami dżihadystów, stanął przed nowym zagrożeniem. 24 stycznia ogłoszono zamach stanu. Polscy misjonarze księża pallotyni pozostają i solidaryzują się z miejscową ludnością.
Dotychczasowy prezydent został aresztowany, a władzę przejęło wojsko. Wprowadzono godzinę policyjną od 20.00 do 5.00, zamknięto granice i wyłączono internet w kartach SIM. Ks. Stanisław Filipek, który od trzech lat jest odpowiedzialny za pallotyńską placówkę misyjną, w rozmowie telefonicznej zapewnił, że współbracia i mieszkańcy parafii św. Faustyny w Ouagadoudou są bezpieczni.
Państwowa telewizja opublikowała odręcznie napisany list obecnego prezydenta Marca Rocha Christiana Kaboré, w którym szef państwa oświadcza, że podaje się do dymisji. Wcześniej, na antenie tej samej telewizji kapitan Kader Ouedraogo, otoczony przez żołnierzy ogłosił, że wojsko przejęło władzę, podkreślając, że „operacje zostały przeprowadzone bez rozlewu krwi i bez przemocy fizycznej wobec aresztowanych, którzy są przetrzymywani w bezpiecznym miejscu z poszanowaniem ich godności”.
Niepokoje w stolicy Burkina Faso trwały od kilku dni. Jak donosi francuski dziennik „Le Monde”, w niedzielę wieczorem w pobliżu rezydencji głowy państwa słychać było strzały, a nad okolicą przeleciał helikopter z wyłączonymi światłami. W poniedziałek rano kilku dziennikarzy widziało w pobliżu rezydencji głowy państwa trzy pojazdy podziurawione kulami. Na jednym z nich widać było ślady krwi. Polscy pallotyni informują jednak, że oprócz krótkich strzelanin w koszarach wojskowych na ulicach stolicy kraju, Ouagadoudou na razie panuje spokój.
mm (KAI) / Ouagadoudou