Bułgaria: polscy kapucyni apelują o pomoc w odbudowie klasztoru w Płowdiw

Ojcowie kapucyni w Bułgarii apelują o pomoc w odbudowie klasztoru w Płowdiw. Kapucyni przybyli do Bułgarii 180 lat temu. Wtedy wszyscy byli Włochami, obecnie pracują tu Polacy, którzy niemal od trzech dekad ewangelizują, budują, remontują i teraz zwracają się z prośbą do rodaków.

To nie był przypadek, że papież Franciszek odwiedził dwa lata temu Bułgarię i Macedonię, bo cały jego pontyfikat jest swoistym poszukiwaniem najuboższych, chodzeniem po peryferiach. Katolicy w Bułgarii są mniejszością, która nie pierwszy raz potrzebuje wsparcia. W przeszłości wspierali ich przede wszystkim kapucyni, którzy przybyli tu sto osiemdziesiąt lat temu. Wszyscy byli Włochami, obecnie pracują tu Polacy, którzy niemal od trzech dekad ewangelizują, budują, remontują… I mają ogromną prośbę do rodaków…

Te peryferie wyglądały tak, że na blisko pięćset lat Bułgarzy utracili własne państwo, które stało się częścią Imperium Ottomańskiego. Jedyną uznawaną religią był tu islam, chrześcijanie byli pozbawieni wielu praw, właściwie można było krzywdzić ich na wszelkie sposoby. Wśród zdecydowanej większości prawosławnych żyła garstka katolików, do których próbowali dotrzeć duszpasterze z Zachodu.

I w 1841 r. do Płowdiwu przybyło z Włoch pięciu kapucynów. Choć trzódka wiernych była nieduża – w mieście i okolicznych wioskach mieszkało niecałe pięć tysięcy dusz – ojcowie rozpoczęli energiczną pracę duszpasterską, budowali kościoły i kaplice, szkoły, przytułki dla ubogich. Ojciec Andrea Canova OFMCap był pierwszym biskupem katolickim, który troszczył się nie tylko o swoich, ale starał się bronić wszystkich chrześcijańskich braci przed uciskiem najeźdźców. Widząc, w jakiej biedzie żyją, wykupywał od Turków duże połacie ziemi, rozdawał je wiernym, w Płowdiwie wybudował czterdzieści domów dla najbiedniejszych. Po ćwierćwieczu jego posługi było już dziewięć kościołów, wzniesiona została siedziba biskupia, szkoły dla dziewcząt i chłopców – katolicy w Bułgarii od zawsze byli kreatywną większością. To kapucyni sprowadzili do Bułgarii truskawki i nauczyli swoich wiernych ich uprawy, oni zainstalowali pierwsze i przez lata jedyne organy w kraju.

W ciągu tych niemal dwóch wieków przeżyli wydarzenia trudne – trzęsienie ziemi, trzeba więc było odbudowywać z gruzów zniszczone kościoły, nieraz dosięgała ich niechęć i nieufność prawosławnej większości. Była i piękna obecność wizytatora, później delegata apostolskiego abp. Giuseppe Angelo Roncallego, późniejszego papieża Jana XXIII, który porządkował kościelne sprawy i pokochał Bułgarów. Gdy po dziesięciu latach odjeżdżał, zadeklarował: „Jeśli ktoś z Bułgarii będzie przechodził w nocy koło mojego domu, znajdzie w moim oknie zapaloną świecę. Zapukaj, zapukaj! Nikt cię nie zapyta, czy jesteś katolikiem, czy prawosławnym, wystarczy, że powiesz: ‘Brat z Bułgarii’, byś usłyszał: ‘Zapraszam serdecznie!’. Dwie braterskie ręce cię obejmą i przyjacielskie serce cię powita”.

Sto lat po przybyciu włoskich ojców wszyscy kapucyni byli Bułgarami – Kościół zawsze chciał mocno wrastać w ewangelizowany naród.

A później przyszedł komunizm i niewyobrażalny terror. Dwóch ojców: Flawian Mankin i Fortunat Bakałski zostało zamordowanych w bestialski sposób przez komunistów. O. Flawian w wiosce Sekirowo, zaraz po przejęciu władzy przez nowy reżim. O. Fortunat, redaktor czasopisma „Istina – Veritas” został zakatowany w sofijskim więzieniu. Był bezkompromisowy i nie bał się władców życia i śmierci.

“Uważam, że znajdujemy się na początku coraz większych ograniczeń. Obserwując ogólne położenie Kościoła Katolickiego za żelazną kurtyną nie możemy oczekiwać niczego dobrego. Kończąc polecamy się modlitwą całego Zakonu, abyśmy byli pożyteczni w wysławieniu Kościoła katolickiego i Zakonu seraficznego i abyśmy wytrwali w walce skierowanej przeciw Kościołowi. Nie boimy się walki i mamy nadzieję, że nie zabraknie nam łaski i że pewnego dnia może i Wy zrozumiecie, że także w Bułgarii znaleźli się bracia tacy jak ci męczennicy z Maroka” – pisał. Zapłacił za to najwyższą cenę. W 1985 roku rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny.

Cała wspólnota została poddana prześladowaniom i szykanom. Katolicy nie mogli znaleźć pracy, jedyna, na jaką im pozwalano, był wyręb lasów. Całe wioski – mężczyźni, kobiety i dzieci wyjeżdżały na te swoiste “saksy”, ludzie mieszkali w nieogrzewanych barakach, cały dzień cięli drzewo. W wioskach zostawali starcy, którzy uprawiali przyzagrodowe ogródki żeby wyżywić najbliższych. Wszyscy wracali na 15 sierpnia do wiosek i wówczas odbywały się śluby i chrzciny. Młodzi katolicy nie byli przyjmowani na wyższe uczelnie, inwigilacja i zastraszanie były chlebem powszednim. A oni się uparli – pozostali przy wierze.

Ojcom kapucynom w sofijskiej parafii pw. św. Józefa nie wolno było chodzić w habitach, gdyż zakony były zlikwidowane, więc chodzili w swoich wieloletnich, wytartych sutannach. Tak jak prawie wszyscy księża katoliccy, także męczeński biskup Ewgeni Bosiłkow, przeszli przez komunistyczne katownie, więzienia i łagry, bo zostali osądzenia jako “agenci” Watykanu. Ojciec Robert Prustow był rekordzistą – siedział szesnaście lat, nawet o dzień nie skrócono mu bandyckiego wyroku. Ojciec Franc Nonow był przygłuchy, bo w czasie śledztwa był tak bity, że pękł mu bębenek. To on doczekał upadku komunizmu, maleńki, niziutki ojciec Franc i on jako jeden z nielicznych miał szczęście założenia, po dziesięcioleciach, brązowy habit kapucynów. „Tylu było lepszych ode mnie, świętych, a tylko ja doczekałem” – nie mógł wyjść z podziwu. Zmarł w opinii świętości, ale doczekał jeszcze jednego radosnego wydarzenia – do Bułgarii przybyli polscy kapucyni, dopływ świeżych sił. Ojcowie Mariusz Polcyn i Krzysztof Kurzok z Krakowskiej Prowincji Kapucynów. I kolejni ojcowie.

I tak jak kiedyś ich włoscy współbracia sprzed półtora wieku, zabrali się do ewangelizacji, odzyskiwania zagrabionego mienia, budowania i remontów. To polscy ojcowie wybudowali konkatedrę pw. św. Józefa po latach korzystania z przerobionej na świątynię sali teatralnej, gdyż kościół został zburzony w czasie alianckich nalotów w 1944 r., a później warunki ateistycznego terroru nie pozwalały na jego odbudowę. To w tej sali teatralnej – kościele – modlił się Jan Paweł, gdy w 2002 przybył z pielgrzymką do Bułgarii. A później były inne budowy i liczne remonty. I przede wszystkim – ewangelizacja. W wiosce Bełozem, położonej 30 km od Płowdiwu od lat co roku odbywają się Festiwale Młodzieży i uczestniczą w niej młodzi z całej Bułgarii, którzy modlą się, mają wykładów, śpiewają, tańczą, słuchają zespołów młodzieżowych.

Teraz ojcowie kapucyni remontują odzyskany niedawno klasztor w Płowidw i proszą o wsparcie. Dotychczas położono nowy dach i tynki wewnątrz budynku. Potrzeba jeszcze zamontować nowe okna oraz wykonać kolejne prace: hydroizolację, położyć tynki zewnętrzne oraz chodnik przed budynkiem.

Wpłat na rzecz budowy można dokonać poprzez portal zrzutka.pl: https://zrzutka.pl/z/remont-bulgaria

lub bezpośrednio na „polskie” konto złotówkowe z dopiskiem: „Ofiara na remont w Płowdiw”: PL28 1600 1462 1847 0283 1000 0076 Właściciel rachunku: Zakon Braci Mniejszych Kapucynów – Prowincja Krakowska, ul. Korzeniaka 16, 30-298 Kraków.

Składamy serdeczne Bóg zapłać za wszelką pomoc. Bracia Mniejsi Kapucyni z Bułgarii https://plovdiv.capucini.bg/

Alina Petrowa-Wasilewicz (KAI) / Sofia

Wpisy powiązane

Indie: 8 milionów pielgrzymów złoży hołd relikwiom misjonarza Azji

Ukraiński jezuita wzywa Europę i Watykan do przemyślenia wojny Rosji z Ukrainą

Generał dominikanów wskazuje na aktualność przesłania Piotra Jerzego Frassatiego