, przełożony Wiceprowincji Bahia, gdzie ciągle prawie połowę stanu osobowego tworzą nasi misjonarze z Polski. Poniżej kilka informacji o tym bardzo znanym w tej części Brazylii miejscu pielgrzymek i modlitwy oraz o tym, jak sobie radzą w czasie pandemii.
Moje miasto rodzinne znajduje się w odległości ponad 700 km od Bom Jesus da Lapa. Dlatego też nie miałem sposobności, żeby odwiedzić sanktuarium Dobrego Jezusa w dzieciństwie. Nastąpiło to dopiero podczas ferii miedzysemestralnych, w lipcu 1986 roku, kiedy to wraz z innymi klerykami pojechałem do Bom Jesus da Lapa do pomocy w obsłudze pielgrzymów. Byłem wtedy postulantem i studentem filozofii w redemptorystowskim seminarium w Salwadorze.
Była to moja pierwsza tak długa (800 km) podróż do zachodniej części stanu Bahia. Pierwszy odcinek drogi (Salwador-Ibotirama) odbył się bez trudności, gdyż szosa była asfaltowa. W mieście Ibotirama, odległym 160 km od Lapy, przesiedliśmy się do innego autobusu, starszego i z powybijanymi szybami. Droga jeszcze nie była asfaltowa; w niektórych odcinkach prowadzone były prace przygotowawcze do położenia asfaltu. Jechaliśmy kilka godzin w tumanach kurzu. W końcu przybyliśmy do Bom Jesus da Lapa.
Dopiero wtedy naocznie zobaczyłem ogrom ruchu pielgrzymkowego, rzucające się w oczy ubóstwo pielgrzymów, niezliczoną ilość żebraków wokół Sanktuarium i bezradność władz miejskich wobec napływu tak wielkiej ilości pielgrzymów. Urzekła mnie niezwykła prosta i spontaniczna pobożność ludu, wyrażana w pięknych, tradycyjnych pieśniach i modlitwach zroszonych łzami. Pielgrzymi mają specjalny ceremoniał wypełnienia „promesy”, czyli dziękczynnego zobowiązania za otrzymane łaski. Całemu ruchowi pielgrzymkowemu towarzyszył w tamtych czasach bardzo intensywny huk petard, jako sposób wyrażania radości z przybycia do Dobrego Jezusa.
Wieczorem zachwycałem się widokiem zachodzącego słońca nad majestatyczną rzeką św. Franciszka, z koczującymi na jej brzegu pielgrzymami. Jeszcze wówczas nie było monumentalnego mostu, dlatego ruch łodzi motorowych oraz łódek rybaków i rolników mieszkających na sąsiednich wyspach był bardzo ożywiony.
Począwszy od pamiętnego 1986 roku zawsze uczestniczyłem i pomagałem w obsłudze pielgrzymów w czasie wielkiego odpustu Dobrego Jezusa w dniach od 28 lipca do 6 sierpnia lub Matki Bożej Bolesnej (Osamotnionej) w dniach od 8 do 15 września.
Praca duszpasterska w Parafii Bom Jesus da Lapa
Jako kapłan przez wiele lat mieszkałem i pracowałem w Bom Jesus da Lapa. W pierwszym okresie mojego kapłaństwa pełniłem obowiązki proboszcza parafii liczącej kilkanaście wspólnot filialnych w mieście w poszczególnych dzielnicach oraz ponad sto wspólnot wiejskich, rozrzuconych na bezkresnym terenie powiatu Bom Jesus da Lapa.
Wierni w wioskach, które ze względu na zbyt małą liczbę duszpasterzy odwiedzane były zaledwie kilka razy do roku, kultywowali swoją tradycyjną pobożność wyrażającą się w pieśniach, godzinkach do Matki Bożej i różańcu.
W Wielkim Poście śpiewano specjalne pieśni, między innymi „Lament Dusz Czyśćcowych”. W każdy piątkowy wieczór Wielkiego Postu kobiety, przyodziane w białe prześcieradła, gromadziły się na cmentarzu, skąd wychodziły na wioskę modląc się i śpiewając przez ponad godzinę. Mężczyźni również uczestniczyli w tym szczególnym nabożeństwie. Urządzano też długą Drogę Krzyżową. Nowenny przed świętem patrona wspólnoty odprawiane były z modlitwami i śpiewem przez półtorej godziny. Wszystko to przez pokolenia podtrzymywało lud wiejski w wierze i pobożności.
Posługa duszpasterska pielgrzymom w Sanktuarium Dobrego Jezusa
W drugim okresie pobytu w Bom Jesus da Lapa byłem kustoszem Sanktuarium i oddawałem się bezpośredniej pracy duszpasterskiej wśród pielgrzymów. Przybywali oni ze swoimi formami pobożności, śpiewając długie, melodyjne i bogate w treść pieśni. Folklorystyczne grupy „kolędników” z bębnami i piszczałkami, niezależnie od pory roku, śpiewały godzinną opowieść o narodzeniu Pana Jezusa i o pokłonie Trzech Króli.
Tradycyjni pielgrzymi przekonani, że „odwiedziny Dobrego Jezusa” powinny mieć znamię pokuty, podtrzymywali jeszcze zwyczaj odbywania pielgrzymki ciężarówkami dostosowanymi do przewożenia ludzi. Były też pielgrzymki konne, z dziesiątkami jeźdźców, z odległości nawet 300 km, pielgrzymki rowerowe i ostatnio bardzo popularne pielgrzymki na motocyklach. W miarę upływu czasu zasadniczym środkiem lokomocji stawały się autokary. Starsze pokolenie z żalem wspomina dawne, wielodniowe pielgrzymki ciężarówkami, z noclegiem na skraju lasu, wokół dużego ogniska.
Tkwi w naszej pamięci żywiołowa, spontaniczna, wielotysięczna rzesza pielgrzymów uczestnicząca w nabożeństwach na placu sanktuaryjnym, z rękami złożonymi lub wzniesionymi w geście modlitewnym lub oklaskami wyrażająca swoją radość. W swej szczerej spontanicznej pobożności, pielgrzymi klęczący u stóp Cudownego Wizerunku, z wiarą i ufnością rozmawiają z Dobrym Jezusem, wyrażając na głos swoje troski, prośby i podziękowania.
Dla pielgrzymów mieszkających w zapadłych wioskach i miasteczkach, wspaniałe celebracje, inscenizacje, śpiewy, kajania, procesje w Sanktuarium, to „niebo na ziemi”. Niektórzy dają następujące świadectwo: „Po powrocie z pielgrzymki w naszym mieście przez miesiąc nie ma innego tematu do rozmowy tylko to, co pielgrzymi widzieli i przeżyli w Sanktuarium”.
Stosownie do orientacji duszpasterskich episkopatu wprowadzamy odnowione formy kultu i nowe pieśni. Jednak jako syn tego prostego ludu starałem się waloryzować dawne, tradycyjne pieśni, ucząc ich pielgrzymów. Wiele dawnych pieśni uratowaliśmy od zapomnienia, między innymi Godzinki do Matki Bożej, wydając w tamtych czasach ponad sto tysięcy nagrań na taśmie magnetofonowej.
Przez lata nabyłem „zachwytu” do ruchu pielgrzymkowego ku czci Dobrego Jezusa i Jego Matki Bolesnej. Z upływem lat pielgrzymki stawały się coraz liczniejsze, zwłaszcza dzięki transmisjom uroczystości odpustowych przez redemptorystowską telewizję Aparecida i internet. Ruch pielgrzymkowy stał się zjawiskiem codziennym, niezależnie od pory roku i wielkich uroczystości odpustowych. Oprócz pielgrzymów przybywających z motywów religijnych, spotyka się też bardziej lub mniej pobożnych turystów.
Pandemia koronawirusa
Niespodziewanie w tym roku nastąpiła katastrofalna zmiana; cały świat się zatrzymał. To, co było czymś normalnym, zwyczajnym, codziennym, uległo drastycznej zmianie. Pojawił się nieprzyjaciel, który wszystko zakwestionował: to, kim byliśmy i jaką prowadziliśmy działalność. Zostaliśmy zmuszeni do zerwania normalnych kontaktów z otoczeniem. Zamknęły się drzwi kościołów. Ze wszystkich stron dochodziły głosy: nie zbliżaj się do nikogo, bo może być zarażony, gdyż wirus nie oszczędza nikogo; miliony osób już się zaraziły; setki tysięcy z nich już zmarło.
Jak drapieżne ptaki pojawili się natychmiast oszuści, którzy chcieli wykorzystać sytuację, by zabezpieczyć się ekonomicznie: jednostki handlowe, prywatne ubezpieczenia zdrowotne, zakłady pogrzebowe, politycy, przeróżne „kościoły” (sekty), itp.
Z drugiej zaś strony powstała cała sieć instytucji charytatywnych zrzeszających firmy i osoby prywatne, które w imię solidarności i miłości bliźniego stanęły do walki z szerzącą się epidemią koronawirusa i otoczyły troską osoby w potrzebie i już zarażone.
Kościół katolicki zorganizował wirtualne duszpasterstwo parafialne, posługując się dostępnymi środkami społecznego komunikowania.
Mając świadomość, że sanktuarium będzie puste podczas 9-dniowej Nowenny i odpustu Dobrego Jezusa (od 28 lipca do 6 sierpnia), redemptoryści posługujący pielgrzymom przygotowali i przeprowadzili z całą perfekcją uroczyste nabożeństwa przy ołtarzu polowym na placu sanktuaryjnym, transmitowane przez sanktuaryjną telewizję internetową i diecezjalne Radio Bom Jesus.
Ks. bp João Santos Cardoso, ordynariusz diecezji, kilkunastu redemptorystów, zaproszeni kaznodzieje i grupy liturgiczne złożone z kilkudziesięciu członków, celebrowali co wieczór godzinne nabożeństwo nowennowe. W ostatnich trzech dniach nowenny i w świątecznym dniu odpustowym nabożeństwa transmitowała również telewizja Aparecida.
Zamiast ogromnego ruchu w całym mieście, mieliśmy puste ulice, bez wędrownych sprzedawców, bez fotografów, nawet bez żebraków. Zamknięte sklepy, hotele, restauracje; miasto, które żyje i rozwija się dzięki ruchowi pielgrzymkowemu, zostało bez środków do życia.
Kto mógł sobie wyobrazić, że po 329 latach coraz liczniejszych pielgrzymek, zobaczymy Sanktuarium i miasto puste? Kto „wynalazł” lub „wyprodukował” ten wirus? Dlaczego miliony naszych braci i sióstr muszą zginąć w czasie, kiedy przekonywano nas, że wiedza medyczna miała odpowiedź na wszelkie wyzwania?
Święto odpustowe Dobrego Jezusa 2020
W tym roku również miałem przywilej uczestniczyć w uroczystościach odpustowych Dobrego Jezusa. Na zakończenie dnia odpustowego poproszono mnie o wygłoszenie kazania. Nie spodziewałem się, że w czasie kazania doświadczę głębokiego wzruszenia, patrząc na pusty plac sanktuaryjny; miejsce, gdzie powinno stać kilkanaście tysięcy entuzjastycznych, radosnych pielgrzymów. Niemniej jednak, będąc pewien, że widzą i słuchają mnie tysiące telewidzów, internautów oraz słuchaczy radiowych, skierowałem do nich ostatnie, świąteczne przesłanie.
o. Roque Silva Alves CSsR, Przełożony Wiceprowincji Bahia, Brazylia
Za: www.redemptor.pl