Przyznam się bez bicia że już zapomniałem jak się pisze artykuły – teraz w większości piszę krótkie posty, ewentualnie jakies vlogi, czy inne takie, no ale spróbujemy.
Od stycznia razem z o. Elizeuszem posługujemy w mieście Trinidad każdy z nas ma po dwie parafie, w sumie w klasztorze jest nas 3 ojców ale do wspólnoty należy jeszcze kilku, którzy mieszkają poza miastem a do nas przyjeżdżają aby uzupełnić zapasy i pozałatwiać jakieś sprawy. O. Elizeusz ma dwie parafie w mieście, ja natomiast mam jedną w mieście, a drugą stanowią wioski.
To tyle w kwestii wprowadzenia, jak ktoś jest ciekaw co to takiego Trinidad, to podpowiadam że miasto w Boliwii w departamencie Beni. Według spisu ludności ma 120 tyś. mieszkańców, jednak owy spis był robiont w roku 2012. Na dzień dzisiejszy szacuje się że mieszka tu ok. 180 tyś osób. Resztę informacji można znaleźć na wilkipedi, czy w innym źródle informacji.
Jak w większości krajów również u nas jest obecna pandemia corona virus – na szczęście w naszym departamencie jak na razie nie zanotowano żadnego przypadku. Jednak obostrzenia są i to dość ostre choćby kwestia kwarantanny – że państwa nalegają na nie opuszczanie swoich domów, to jesteśmy przyzwyczajeni – natomiast w Boliwii poszli o krok dalej – jest tu ściśle określone kto w jaki dzień może wyjść z domu – odbywa się to na zasadzie dowodu osobistego i ostatniego numerka – w poniedziałek wychodzą ci których numer kończy się na 1 lub 2, wtorek – 3 lub 4 i tak dalej aż do piątku co do soboty i niedzieli obowiązuje całkowity zakaz wychodzenia.
W Boliwii, jako kraju niezbyt bogatym ekonomicznie, jest wiele osób które nie mogą sobie pozwolić na luksus pozostania w domu, bo ich życie zależne jest od dziennego zarobku – dziś nie zarobiłeś, dziś ty i twoi bliscy nie jecie. Dlatego właśnie owa kwarantanna jest tu tak dotkliwa tym bardziej że na ulicach nie tylko jest policja ale również wojsko, a z nimi się nie dyskutuje – za nie przestrzeganie kwarantanny grozi więzienie i grzywna.
W świetle tej kwarantanny zrodziła się piękna idea, aby pomóc tym rodzinom które żyją w skrajnych warunkach – centrum tej operacji stał się nasz klasztor który od kilku dni bardziej przypomina magazyn niż jakiś klasztor. Udało się zorganizować grupę wolontariuszy i dzięki ludziom dobrej woli kupujemy prowiant. Ostatnio udało nam się dotrzeć do 273 rodzin (niestety potrzeba dla 6000), ale oddźwięk tej akcji jest dość spory i wiele osób nas w tej akcji wspomaga, nawet sama policja pomaga nam rozwozić paczki – paczka dla 4 osobowej rodziny zawiera: 3 kg ryżu, 2 kg cukru, 1 kg makaronu, 2 litry oleju, dwie paczuszki herbaty, 2 kg mąki i kostkę mydła – taki prowiant musi rodzinie wystarczyć na cały tydzień.
Wracając do akcji to warto wspomnieć że przy tej okazji pracujemy jako wolontariusze ramie w ramie z osoby z różnych partii politycznych nawet tych które się na co dzień nie znoszą, są tu zarówno katolicy, jak i ewangelicy – przykładem może być to, że razem z innym ojcem Padre Roque jesteśmy z dwoma pastorami i razem pakujemy ryż czy inne produkty. To jest to, czym chciałem się podzielić – Pan Bóg nawet z czegoś takiego jak choroba potrafi rozniecić coś dobrego i chwała Mu za to. Jutro kolejny dzień i kolejne zakupy następnie pakowanie i na następny dzień rozwożenie.
Pozdrawiam!
o. Paschalis ofm
Za: www.prowincja.panewniki.pl