Co roku w tych dniach w kościele w Rosicy odbywają się uroczyste obchody upamiętniające dzień narodzin dla nieba tych dwóch błogosławionych kapłanów mariańskich. Poniżej zamieszczamy relację z tegorocznych uroczystości, pochodzącą z portalu Catholic.by.
TAM, GDZIE MIŁOŚĆ ZWYCIĘŻYŁA ŚMIERĆ
Fenomen Rosicy
„Zebraliśmy się, by chwalić Boga w rosickim kościele i prosić błogosławionych Jerzego i Antoniego o wstawiennictwo w naszych codziennych sprawach. W te dni szukamy Bożej łaski, a ta łaska narodziła się tu, w mękach i wierze konających ludzi” – takimi słowami zwrócił się o. Czasłau Kureczka MIC, proboszcz parafii w Rosicy, do licznie zebranych pielgrzymów, kapłanów i sióstr zakonnych, tych wszystkich, którzy 18 lutego przybyli do Rosicy, żeby kolejny raz uczcić śmierć błogosławionych męczenników, ojców marianów Antoniego Leszczewicza i Jerzego Kaszyry.
Co roku poszerza się geografia miejscowości, z których przyjeżdżają pielgrzymi do Rosicy. W tym roku przyjechali tutaj wierni z Połocka, Nowopołocka, Witebska, Brasławia, Miorów, Dzisny, Głębokiego, Łuczaja, Rasonów, Bigosowa, Drui, Wierchniedźwińska, Szarkowszyny, Pelikanów, Mińska, Borysowa, Żodzina i nawet z Pińska. Razem z wiernymi do Rosicy przyjechali ojcowie marianie na czele z ojcem prowincjałem Pawłem Naumowiczem MIC, który kieruje polską prowincją, wizytator apostolski dla grekokatolików na Białorusi archimandryta Sergiusz Gajek, księża diecezjalni, siostry zmartwychwstanki. A siostry eucharystki – które, jak to podkreślił ks. Kureczka, „w tamtych dniach do końca służyły ludziom w tej świątyni” – przyjechały do Rosicy, by zakończyć swoje sześciodniowe rekolekcje i odnowić wiarę oraz miłość do Boga i człowieka.
W styczniu ubiegłego roku kościół w Rosicy obchodził swój setny jubileusz. To wydarzenie będzie uroczyście obchodzone podczas letnich uroczystości, ale już teraz o. Czasłau wspomniał o tym, mówiąc: „Dziękujmy Panu Bogu za ten kościół, gdzie miłość zwyciężyła śmierć, gdzie istnieje szczególny duch modlitwy, gdzie z nami, ze swoim narodem i za nas modlą się błogosławieni męczennicy. W tych dniach Rosica przemawia szczególnie”.
Uroczystości rozpoczęła adoracja Najświętszego Sakramentu. Zgodnie z tradycją w swoich powitalnych słowach o. Czasłau przytoczył fragmenty z licznych listów, które przychodzą do Rosicy od wiernych z całej Białorusi i w których dzielą się oni swoimi wrażeniami z odwiedzin tego świętego miejsca Białorusi oraz tym, jaki wpływ na ich życie mieli błogosławieni męczennicy. Trzeba zauważyć, że w Rosicy zawsze stoją długie kolejki osób chcących skorzystać z sakramentu pokuty i pojednania. Wielu pielgrzymów zostawia tu swoje intencje, w których przez wstawiennictwo błogosławionych męczenników modlą się ojcowie marianie.
Głównym celebransem podczas mszy świętej był wikariusz generalny diecezji witebskiej ks. prałat Franciszek Kisiel. Liturgię upiększył swoim śpiewem chór z Borysowa pod kierownictwem o. Wiaczasłaua Pialinaka MIC, który co roku przyjeżdża do Rosicy.
W swoim kazaniu o. Paweł Naumowicz MIC, zwracając uwagę obecnych na ogień, który znajduje się na obrazie błogosławionych męczenników, zaznaczył, że „pierwszym znaczeniem tego ognia jest cierpienie, prześladowanie, niesprawiedliwość”.
„W tym ogniu cierpienia zawarte jest Boże światło. Błogosławieni męczennicy zostali razem ze swoimi parafianami, aby dawać im miłość, bo mieli w sobie inny ogień – ogień miłości Ojca, z którego rodzi się ogień miłości do drugiego człowieka. Ten ogień miłości pozwolił męczennikom wejść do ognia cierpienia. Nasi dwaj męczennicy wskazują na pewien rodzaj męczeństwa – męczeństwa, które przychodzi w danym momencie” – powiedział o. prowincjał.
O. Paweł Naumowicz zaznaczył także, iż istnieje i takie męczeństwo, które odbywa się w życiu codziennym. Jako przykład wspomniał bł. Jerzego Matulewicza, który odnowił Zgromadzenie Marianów, a którego 25-lecie dnia beatyfikacji jest obchodzone w bieżącym roku.
Co skłania wielu pielgrzymów do przyjazdu tu, do Rosicy, w tych mroźnych dniach, ofiarujących swój wolny czas, oddających pieniądze za przejazd; co zmusza ich do tego, by marznąć w wyziębniętym kościele i iść w procesji do miejsca męczeństwa? O tym fenomenie Rosicy zawsze wspomina o. Czasłau Kureczka. Opowiedział on jak jeden człowiek bardzo dziwił się, że pielgrzymi przychodzą tu nawet w 30-stopniowy mróz i w 30-stopniowy upał. Mówiąc o tym ów człowiek dodał: „Naprawdę tu działa Bóg i jego łaska”.
Rzeczywiście racjonalnie nie da się tego wytłumaczyć. W myślach nasuwa się opowiadanie pewnego kleryka o tym, jak kilka lat temu do Rosicy na sierpniowe uroczystości przyjechali zagraniczni goście i bardzo dziwili się, ujrzawszy krwawe odciski jednego z pielgrzymów, który przeszedł 300 kilometrów, żeby trafić do Rosicy. Po cóż to? – zdumieli się – przecież mamy XXI wiek? Gdy jednak trafili na miejsce śmierci błogosławionych, zrozumieli po co.
„Znajduję tu spokój i radość, tutaj też popłaczę. Właśnie tu czerpię siłę. Jest to tak, jak gdyby w upalny dzień napić się zimnej wody” – mówi jedna z pielgrzymów z Głębokiego.
Tradycyjny krzyż, który prowadzi procesję na miejsce śmierci błogosławionych i ich parafian, niesie Konstanty z Żodzina. Krzyż naprawdę ciężki, ale przecież krzyż nigdy nie bywa lekki. Ludzie w tej procesji zawsze idą milczący i skupieni. Pewnie niejeden z nas, idących tą drogą, wspomina te odległe zdarzenia i tych ludzi. I ten krzyż, który – według wspomnień świadka tamtego dnia Anny Żurawliowej – wziął ojciec Jerzy i poszedł… A w dal naokoło roznosi się pieśń: „Stwórz we mnie, Boże, serce czyste…”
Zawsze na pożegnanie o. Czasłau Kureczka zachęca pielgrzymów do pisania listów, do przybywania w to miejsce, zostawiania tutaj swoich modlitewnych próśb. I rzeczywiście, wielu pielgrzymów niejeden raz powróci tutaj, do Rosicy, do miejsca, gdzie miłość zwyciężyła śmierć.
Katarzyna Łaurynowicz
tłum. Vital Danilowicz MIC
Za: www.marianie.pl.