Kolejni męczennicy XX wieku, którzy zginęli z rąk komunistów, doczekali się wyniesienia do chwały ołtarzy.
Kolegą seminaryjnym przyszłych błogosławionych franciszkanów był o. prof. Zdzisław Kijas OFMConv., relator ich procesu beatyfikacyjnego w watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. To on ćwierć wieku temu zaniósł rodzicom obu męczenników wiadomość o ich śmierci.
„Michała Tomaszka i Zbyszka Strzałkowskiego znałem bardzo dobrze, bo od pierwszych lat szkoły średniej. Były to osoby bardzo różne, gdy chodzi o charakter, sposób wyrażania się, kontaktowania się ze środowiskiem. Michał miał charakter kontemplatywno-matematyczny, Zbyszek był jak przedsiębiorca, od razu organizował ludzi wokół siebie. Kiedy przyszła informacja o śmierci, byłem wtedy w Krakowie. Byłem też jedynym, który ich znał, bo byłem kolegą kursowym. Dlatego przełożony poprosił, abym udał się z tą smutną informacją do rodziców. Najpierw pojechałem do domu Michała. Zastałem tam mamę, która – wydawało się – jakby oczekiwała czegoś takiego. Przyjęła to z dużym spokojem. Zaczęliśmy się modlić. Po przekazaniu tej informacji pojechałem do Zawady koło Tarnowa, aby porozmawiać z rodzicami Zbyszka. Miałem takie wrażenie, że jego mamie, jak w filmie, przesuwała się klisza z wyjazdu syna, jego decyzji o wyjeździe, dla rodziców bardzo trudnej, a dla niego bardzo ważnej. Wszyscy tam obecni płakaliśmy po tym, co się zdarzyło, i próbowaliśmy odczytać wolę Bożą w śmierci syna inteligentnego, młodego przedsiębiorczego i twórczego w tym, czego chciał dokonać w Peru” – powiedział o. Kijas.
Kursowym kolegą błogosławionych Zbigniewa Strzałkowskiego i Michała Tomaszka był też obecny spowiednik w Bazylice Watykańskiej, o. Roman Wadach OFMConv. Tak ich wspomina:
„Ze Zbyszkiem spotkałem się pierwszy raz we wrześniu 1980 r. Byliśmy razem przez 5 lat w seminarium. Michała poznałem rok później, bo on przyszedł do nas w 1981 r. Było nas ponad 100 kleryków, ale oni wyróżniali się. Zbyszek dojrzałością, bo to był człowiek uporządkowany, wiedzący czego chce, bardzo pobożny. Michał był bardziej artystą. Z Michałem związana jest taka ciekawa historia, o której ja nigdzie nie czytałem. Należał do grupy misyjnej. Grupa ta postanowiła nagrywać codziennie audycje Radia Watykańskiego o godz. 16:15. Pamiętam, że oni dysponowali magnetofonem z radiem, to był rarytas w tamtych czasach. Michał z drugim klerykiem nagrywali to, odsłuchiwali, przepisywali na maszynie całą audycję, wieszali na naszej tablicy informacyjnej i każdy z nas mógł wiadomości Radia Watykańskiego odczytać. Czasami był problem zakłócania. Wiadomo, że w tamtych czasach, a myślę o latach 1981-85, te audycje były jednak zagłuszane. Michał po jakimś czasie doszedł do takiej wprawy, że nawet gdy były jakieś audycje zagłuszane, to on już mniej więcej wiedział, jak się w nie wsłuchać, i trafnie odczytywał te informacje” – powiedział o. Wadach.
Dzisiejszej beatyfikacji na stadionie w Chimbote przewodniczy w imieniu Papieża kard. Angelo Amato. Prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych zapytaliśmy, w jakiej sytuacji doszło w 1991 r. do męczeństwa nowych błogosławionych i jakie motywy kierowały ich zabójcami.
„W okresie rewolucyjnego terroru trwającym od 1980 r. marksistowska ideologia Sendero Luminoso spowodowała napaści przede wszystkim na Kościół i księży: podpalenia, profanacje, zniszczenia, oszczerstwa, zabójstwa. By powstrzymać ten diabelski atak, odważny ordynariusz Chimbote (czyt. Czimbote) bp Luis Armando Bambarén zapoczątkował z kapłanami, misjonarzami i świeckimi swej diecezji intensywną kampanię modlitwy i szerzenia ewangelicznego orędzia na rzecz pokoju, życia, godności osoby, braterstwa i przebaczenia, a przeciwko wszelkim formom nienawiści i przemocy. W 1992 r. terrorystów aresztowano. 10 lat później ich przywódca Abimael Guzmán ujawnił w rozmowie z bp. Bambarenem, że nakazał egzekucję kapłanów w przekonaniu, iż religia jest «opium dla ludu», a Biblia, sakramenty, katechizm usypiają świadomość wieśniaków. Również prowadzone przez diecezję działania charytatywne i na rzecz sprawiedliwości społecznej stanowiły przeszkodę dla postępów rewolucji. Skruszony terrorysta uznał, że motyw zabójstwa był zasadniczo religijny, a nie polityczny czy społeczny. Po 10 latach więzienia i refleksji Abimael Guzmán prosił biskupa o przebaczenie i otrzymawszy je nakazał partyzantom pozostałym na wolności złożenie broni” – powiedział kard. Amato.
ak/ rv