Antoni Bochm OMI: „Europa w tym momencie naprawdę staje się ziemią misyjną”

Jaka jest sytuacja oblatów w Europie? Czy stary kontynent jest jeszcze misyjny? O nowej ewangelizacji w mediach oraz perspektywach dla Europy i Polski – z o. Antonim Bochmem OMI – byłym Prowincjałem Polskiej Prowincji, obecnie Radnym Generalnym na Europę, rozmawia o. Paweł Gomulak OMI.

o. Paweł Gomulak OMI: Czy Europa jest jeszcze misyjna? Czy ma ducha misyjnego?

o. Antoni Bochm OMI: W wielu miejscach Europa ma ducha misyjnego, widzimy, że wielu misjonarzy z Europy ciągle pracuje na różnych kontynentach i ciągle są wysyłani. To na pewno. Chociaż ten duch czasami gaśnie, ale nie z winy tego, że nie ma w ludziach tego ducha, tylko, że możliwości personalne są takie, a nie inne. I to są warunki zewnętrzne, które tak jakby przygaszają ducha misyjnego. Myślę, że w księżach, zakonnikach i ludziach świeckich ciągle istnieje duch misyjny. To jest choćby pomoc materialna, która ciągle jest przekazywana do wielu krajów spoza Europy. To jest wielki znak. Mamy Prokurę Misyjną w Polsce, ale również w Irlandii, Niemczech, Włoszech itd. Ciągle pomagają. Myślę, że odpowiedź na te potrzeby Kościoła jest ciągle duża.

Skoro zatem brakuje personelu, powołań, czy zatem Europa staje się kontynentem misyjnym, w sensie: potrzebującym pomocy z zewnątrz?

Tutaj bym przywołał słowa papieża Franciszka z audiencji generalnej w czasie kapituły 2016 roku, gdzie powiedział, że „każda ziemia jest ziemią misyjną”. Myślę, że Europa w tym momencie naprawdę staje się ziemią misyjną. Widzimy to coraz bardziej nawet w Polsce, ale jeśli chodzi o kraje zachodnie – ludzi tak naprawdę wierzących, albo przynajmniej przychodzących do kościoła – to jest niewielki procent, to jest 10%. Czyli ta aktywność misyjna musi być bardzo duża, żeby tych ludzi z powrotem przyciągnąć do Pana Boga, już teraz nie mówię do Kościoła, ale do Pana Boga.

To jest praca o wiele cięższa, niż w krajach, do których idziemy z pierwszą ewangelizacją. Reewangelizacja jest o wiele trudniejsza niż ewangelizacja.

Tak więc to już jest ziemia misyjna i ja bym powiedział, że nawet bardziej ziemia misyjna niż kraje afrykańskie, Ameryka Południowa, Azja (też wiadomo, że jest tu nikły procent chrześcijan). To jest praca o wiele cięższa, niż w krajach, do których idziemy z pierwszą ewangelizacją. Reewangelizacja jest o wiele trudniejsza niż ewangelizacja. Ktoś, kto wierzył – przestał wierzyć – i teraz ponownie go przekonać – to jest bardzo niełatwym, tu powiedziałbym świadectwem. Ale jest to ziemia misyjna.

Zapytam o rzeczywistość Boga i Kościoła. Dlaczego chodzi przede wszystkim o to, aby ktoś uwierzył bardziej w Boga nawet, niż przyszedł do Kościoła?

Czasami idziemy może stopniowo – uwierzyć w Boga, a potem przyciągnąć go do Kościoła. Nie chciałbym teraz rozdzielać, że będziemy się cieszyć, bo ktoś uwierzył w Boga, ale w kościele go nie widzimy. W tym momencie trzeba by było zadać sobie pytanie, czy on wierzy, czy nie. Ponieważ idziemy z Ewangelią, która nas jednak nawołuje, żebyśmy byli we wspólnocie wierzących. Tu ja bym tego nie rozdzielał. Czasami wygląda to jakby stopniowo, uwierz w Pana Boga, a potem mimo wszystko będziemy cię do wspólnoty Kościoła przyciągać i do Kościoła także wołać. Ale to jest może to stopniowanie. Nie chciałbym rozdzielić tego. Wierz w Boga, Kościół sobie podaruj – tego bym absolutnie nie chciał powiedzieć. Nie tędy droga, przestali byśmy być wierni Ewangelii.

Z drugiej strony, mamy też taki obraz Europy. Coraz częściej w Polsce widzimy, że mamy w Kościele ludzi ochrzczonych, ale tak naprawdę niewierzących, czyli brakuje tej relacji z Panem Bogiem. Jak temu zaradzić?

Głoszenie przede wszystkim – konstytucje nam to nakazują i Pan Jezus ciągle nas wzywa, żeby głosić słowo Boże. Ale też to, co wiemy od papieża Pawła VI: świadectwo naszego życia. Czasami nasze niekonsekwentne życie, czyli coś głosimy, a potem nie żyjemy według tego – to też może być przeszkoda, żeby ci ludzie przyszli do Kościoła. Dlatego myślę, że świadectwo naszego życia, w którym pokażemy, że my wierzymy w Pana Boga i potem to, co głosimy, że rzeczywiście tym będziemy żyli – to może też być metoda, czy sposób na to, żeby ludzi przekonać do Kościoła i do Pana Boga. Tu myślę, tych niekonsekwencji jest dużo.

Spytam teraz o świat oblacki, konkretnie świat oblacki regionu Europy. Gdyby przeprowadzić głębszą analizę świata oblackiego Europy, jak on teraz wygląda?

Z jednej strony trzeba się cieszyć i możemy być dumni, ponieważ jak jeżdżę po różnych prowincjach, to spotykam naprawdę wielu misjonarzy, którzy wrócili teraz na starość, z powodów zdrowotnych itd. – w niektórych prowincjach większość oblatów to są misjonarze, którzy wrócili i którzy wykonali piękną pracę w krajach misyjnych. To jest ta radość, że możemy być dumni z tego, co zrobiliśmy. W wielu krajach to oblaci zakładali Kościoły.

Z drugiej strony jest też taki smutek, ponieważ w niektórych prowincjach większość oblatów to są osoby starsze. Przykładowo Francja, gdzie ¾ oblatów jest w domach dla starszych oblatów. Prowincja belgijsko-holenderska, gdzie średnia wieku jest ponad 80 lat. To jest jednak smutne. Duch misyjny jest, ale już czasami nie ma sił. Chcieliby jeszcze coś zrobić, ale czasami brakuje sił.

W niektórych prowincjach większość oblatów to są misjonarze, którzy wrócili i którzy wykonali piękną pracę w krajach misyjnych. (…) W wielu krajach to oblaci zakładali Kościoły.

Oczywiście, w Polsce jest jeszcze dużo młodych oblatów i jest dużo energii, ale widzimy ilość powołań, która też spada. Strach zagląda w oczy, co będzie za 15, 20 lat? Oby się nie stało to, co widzimy w innych krajach Zachodu.

W piątek, wraz z oblatami z całego świata, dyskutowaliśmy na temat naszej obecności w mediach, wskazując, że media są nowym kontynentem ewangelizacji. My z powołania idziemy tam, gdzie ludzie mają najmniejszy kontakt z Kościołem. Co można powiedzieć na temat tej nowej perspektywy misyjnej, która się otwiera w świecie cyfrowym, medialnym? Jak wygląda to w regionie Europy?

Przede wszystkim, znowu wrócę do kapituły z 2016 roku, gdzie kapituła wyraźnie nam nakazuje wykorzystanie mediów do ewangelizacji. „Media i misje” – był taki tytuł, czyli to jest wyraźna zachęta, nawet nakaz, żebyśmy z mediów korzystali, bo wiemy, że ludzie tam są. My poprzez media musimy do nich docierać. Wielu ludzi teraz w kościele nie mamy, ale możemy z nimi nawiązać kontakt poprzez media. I oni też chętnie się z nami kontaktują, także na pewno jest to jeszcze pole do zagospodarowania.

Zanim powiem o Europie, to muszę powiedzieć, że Polska Prowincja może być z siebie dumna. W Polskiej Prowincji w mediach robi się dużo. Powiedziałbym nawet, że w Zgromadzeniu jesteśmy w czołówce. W prowincjach na świecie próbuje się coś robić, ale to są takie próby niewielkie.

Kapituła wyraźnie nam nakazuje wykorzystanie mediów do ewangelizacji. (…) Wielu ludzi teraz w kościele nie mamy, ale możemy z nimi nawiązać kontakt poprzez media. I oni też chętnie się z nami kontaktują, także na pewno jest to jeszcze pole do zagospodarowania.

W niektórych prowincjach w Europie też się coś dzieje. Na przykład Włosi próbują coś robić, ale oczywiście to jest o wiele bardziej nieśmiałe, mają też czasopismo misyjne, stronę internetową, która jest dosyć aktywna, ale już na przykład: portal internetowy, czy – jak my mamy – koordynatora… Chyba w żadnej innej prowincji nie ma kogoś takiego, jak koordynator ds. medialnych. Mimo, że kapituła to nakazywała, żeby wyznaczyć kogoś, aby każda prowincja miała taką osobę odpowiedzialną. Czasami jest ktoś, ale ma trzy tysiące innych zajęć. Niektóre prowincje praktycznie nie mają nic. Jeśli przy parafii jest jakaś strona parafialna, to tylko po to, żeby przekazać ogłoszenia parafialne. Irlandia dosyć mocno działa i tu też trzeba powiedzieć, że mają mianowanych zarówno oblata, jak i osobę świecką na pełen etat, która jest odpowiedzialna za media. Próbują coś robić i wydaje się, że dosyć dużą ilość osób ogarniają swoją działalnością poprzez media. Także, jak najbardziej to trzeba wykorzystać.

Nie można ukryć, że Polska staje się jednym z najszybciej laicyzujących się państw w Europie. Zapewne jako Polak i wywodzący się z naszej prowincji, widzi Ojciec te przemiany, które dokonują się w polskim Kościele i społeczeństwie. Może jakieś prognozy, patrząc na doświadczenie krajów zachodnich, które są już zsekularyzowane?

Czy najszybciej? Najszybciej to Irlandia się zmieniła, ale Polska idzie rzeczywiście bardzo szybkim tempem w kierunku sekularyzacji. To się dzieje na naszych oczach, bo my pamiętamy Kościół jeszcze sprzed 20 lat – pełno ludzi, pełno młodzieży, dzisiaj tej młodzieży jest niewiele. Jest rzeczywiście ten lęk. W czasie rekolekcji, które teraz głosiłem [rekolekcje roczne dla oblatów – przyp. red.] mówiłem: Musimy przekształcić wiele naszych działań. Na przykład parafia. Parafia nie może być tylko dla ludzi, którzy przychodzą do kościoła. My musimy oddziaływać na zewnątrz. W jaki sposób? To jeszcze należy opracować.

Mówiłem o rekolekcjach, pamiętamy kongres [prowincji] z 2015 roku, gdzie mówiło się o opracowaniu nowej formy rekolekcji – nie tylko w kościele, ale docierać też do tych ludzi, których nie ma w kościele. Żeby to były nasze misje, nasze rekolekcje. Nie doszliśmy jeszcze do tego, czyli właściwie niewiele się zmieniło pod tym względem. Ale jeśli nie będziemy podejmowali tych różnych prób, innych niż to, co teraz robimy – to nie znaczy, że to, co robimy jest złe – ale może za mało, to obudzimy się za 10 lat i zobaczymy, że będzie u nas tak, jak na Zachodzie.

To, do czego papież też nawołuje: nie konserwacja, ale ewangelizacja. Musimy wychodzić, musimy się pokazać na zewnątrz. Wiem, że też jest trudno teraz, ponieważ antyklerykalizm też jest dosyć duży i gdziekolwiek się pojawimy, to próbuje się nas jednak skrytykować i pokazać, jak jesteśmy niedobrzy. Ale mimo wszystko musimy podejmować ryzyko i wychodzić, bo nie wygląda to najlepiej.

Jakieś słowo do Polskiej Prowincji?

Ducha nie gaście, czyli zawsze trzeba mieć nadzieję. Tej nadziej mimo wszystko jest w nas dużo, bo Pan Jezus jest z nami. Jeśli będziemy słuchać Jego głosu, to w tym głosie jest wiele optymizmu. Trzeba go mieć.

Druga rzecz, na pewno Kościół w pewnym sensie też się oczyszcza i jeśli chodzi o życie nasze – księży, zakonników, ale też ci, którzy przestają do Kościoła chodzić, być może oni nigdy tak naprawdę wiary nie mieli – tu też w pewnym sensie się oczyszcza. Być może potem oddziaływanie wspólnoty wierzących będzie silniejsze. To będzie wspólnota zgromadzona wokół Pana Jezusa, a nie wspólnota, która tylko z tradycji przychodzi. Bądźmy pełni nadziei. Nadzieja!

Dziękuję za rozmowę.


o. Antoni Bochm OMI – ur. 1969, pochodzi z archidiecezji katowickiej. W 1992 roku wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Śluby wieczyste złożył w 1994 roku w Rzymie, podczas odbywania studiów teologicznych na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. Święcenia prezbiteratu przyjął w 1999 roku. Ukończył studia doktoranckie z zakresu katechetyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W latach 2008-2014 rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Obrze. Od 2014 roku był Prowincjałem Polskiej Prowincji. Podczas Kapituły Generalnej w 2016 roku powołany na urząd Radnego Generalnego na Europę. Mieszka w domu generalnym w Rzymie.

Wpisy powiązane

Orędzie „Urbi et Orbi”: Jezus jest Bramą zbawienia otwartą dla wszystkich

O. Parol przy grobie św. Jana Pawła II o Bożym Narodzeniu i pierwszym męczenniku

Kościół na świecie 2024 – najważniejsze wydarzenia