Św. Maksymilian Maria Kolbe – Miłość i pragnienie

14 sierpnia, w dzienną rocznicę jego męczeńskiej śmierci, Kościół wspomina św. Maksymiliana Marię Kolbego OFMConv. Ten niezwykły franciszkanin jest bohaterem artykułu o. Andrzeja Zająca, opublikowanego na łamach kwartalnika Homo Dei, do którego lektury zapraszamy.

Św. Maksymilian Maria Kolbe OFMConv
Miłość i pragnienie

Zarys życiorysu:
Rajmund Kolbe urodził się 8 stycznia 1894 roku w Zduńskiej Woli w niezamożnej, religijnej rodzinie tkaczy. W dzieciństwie miał wizję – jak wyznał swojej matce – Matki Bożej, która pytała go, czy chce korony, które trzymała w ręce: białą, symbol czystości, i czerwoną, symbol męczeństwa; na co odpowiedział twierdząco. W 1907 roku rozpoczął naukę w małym franciszkańskim seminarium we Lwowie, gdzie też po trzech latach wstąpił do zakonu franciszkanów, otrzymując imię Maksymilian. Filozofię i teologię studiował w Rzymie. Tam w 1917 roku założył Rycerstwo Niepokalanej dla bardziej świadomego i gorliwszego szerzenia Królestwa Bożego, a także dla podjęcia modlitwy za nieprzyjaciół Kościoła. W roku 1918 przyjął święcenia kapłańskie. Realizując założenia stowarzyszenia, w roku 1922 wydał w Krakowie pierwszy numer ogólnopolskiego miesięcznika „Rycerz Nie-pokalanej”, który osiągnął nakład miliona egzemplarzy. Pięć lat później założył największy w świecie katolickim klasztor – Niepokalanów, który w 1939 roku liczył 700 zakonników. Mimo poważnej choroby płuc w roku 1930 rozpoczął pracę misyjną w Japonii, gdzie wyda-wał podobne pismo w języku japońskim i gdzie założył japoński odpowiednik Niepokalanowa. W 1936 roku został przełożonym polskiego Niepokalanowa, znanego już ze swej działalności wydawniczej. Trzy lata później miała miejsce pierwsza próbna audycja niepokalanowskiego radia. Od wybuchu wojny w sposób szczególny pomagał okolicznej ludności. Był dwukrotnie aresztowany przez hitlerowskich okupantów. Ostatecznie przewieziony do obozu koncentracyjnego Auschwitz, po dwóch miesiącach heroicznego świadectwa wiary, cierpliwości i miłości, 30 lipca 1941 dla ratowania życia ojca rodziny zgłosił się na śmierć w bun-krze głodowym. Jako ostatni z więźniów, dobity śmiercionośnym zastrzykiem, zginął 14 sierpnia.

Z homilii Jana Pawła II podczas uroczystości kanonizacyjnej:
„Do tej ostatecznej ofiary gotował się Maksymilian, idąc za Chrystusem od najmłodszych lat swego życia w Polsce. Z tych to lat pochodzi przedziwny znak dwóch koron: białej i czerwonej, spośród których nasz Święty nie wybiera jednej, ale przyjmuje obie. Od młodych bowiem lat przenikała go wielka miłość ku Chrystusowi i pragnienie męczeństwa.

Ta miłość i to pragnienie towarzyszyło mu na drodze powołania franciszkańskiego i kapłańskiego, do którego przygotowywał się zarówno w Polsce, jak i w Rzymie. Ta miłość i to pragnienie szły z nim poprzez wszystkie miejsca kapłańskiej i franciszkańskiej posługi w Polsce, a także posługi misjonarskiej w Japonii.

(…) Maksymilian nie „umarł” – ale „oddał życie… za brata”. Była w tej straszliwej po ludzku śmierci cała ostateczna wielkość ludzkiego czynu i ludzkiego wyboru; sam się dał na śmierć z miłości. I było w tej jego ludzkiej śmierci przejrzyste świadectwo dane Chrystusowi: świadectwo dane w Chrystusie godności człowieka, świętości jego życia i zbawczej mocy śmierci, w której objawia się potęga miłości”.

Rozważanie: Miłość i pragnienie
Kiedy spogląda się na kogoś, kto w swoim życiu dokonał czegoś niezwykłego, łatwo ulec pokusie zapomnienia o człowieku: żywym, zmagającym się z codziennością, nieustannie zmierzającym się z przeciwnościami – dla trwania w wierności Bogu. Tak można patrzeć na Maksymiliana Kolbego, na człowieka, który heroicznie oddał swoje życie dla ratowania życia drugiego człowieka, i to w warunkach ekstremalnych, w samym centrum nienawiści, zagłady i zapomnienia o ludzkiej godności. Warto jednak pamiętać, że łaska heroicznego świadectwa miłości nie spada na człowieka przypadkowo; jest ona dana tym, którzy okazują się gotowi do jej przyjęcia, to znaczy przygotowani, bo przygotowywani przez całe życie naznaczone wiernością własnemu powołaniu. Św. Maksymilian okazał się święty nie tylko w chwili śmierci, ale takim okazywał się przez całe swoje życie, przepajane dzień po dniu miłością i pragnieniem świadczenia o niej. Heroiczny gest miłości poprzez męczeństwo, wypływający z gotowości do oddania życia za drugiego człowieka, stał się ukoronowaniem życia pełnego heroizmu w codziennych zmaganiach. Wierny w małych, codziennych sprawach, okazał się wierny w chwili najwyższego wyzwania.

Ileż mądrości jest w powtarzanej maksymie: „Jakie życie taka śmierć”! Człowiek pracuje na swoją śmierć przez całe życie – na śmierć, która jest bramą do innego życia, dla-tego też tak ważną, godną zaangażowania wszystkich sił, jakimi człowiek dysponuje. Wielkość tej ostatniej chwili ludzkiego tchnienia jest wpisana w egzystencję i godność człowieka. Dlatego nie można pomijać w ludzkim egzystowaniu perspektywy końca i początku: końca jednego i początku drugiego życia, które w odwiecznej mądrości i miłości Boga tworzą wspaniałą nierozerwalną całość. Ta prawda uświadamia też nam, że tak życie, jak i godność człowieka, nie są czymś statycznym, ale są drogą, procesem, dynamizmem – wzrastaniem ku Bogu. By na wieki być z Bogiem, by cieszyć się chwałą świętych, trzeba przez całe życie – odpowiadając dzielnie na codzienne wyzwania – przygotowywać się do chwili ostatniego tchnienia, jak „do tej ostatecznej ofiary gotował się Maksymilian, idąc za Chrystusem od najmłodszych lat”. Warto go podglądnąć, aby nauczyć się od niego mądrości: „Natchnieniem całego życia – jak mówi Ojciec Święty – była mu Niepokalana, której zawierzał swoją miłość do Chrystusa i swoje pragnienie męczeństwa. W tajemnicy Niepokalanego Poczęcia odsłaniał się przed oczyma jego duszy ów przewspaniały nadprzyrodzony świat Łaski Bożej ofiarowanej człowiekowi”.

Miłość i pragnienie. Miłość, która znajduje swoje naturalne środowisko w czystości, prostocie i ufności, oraz pragnienie – które jest i pasją, i oddaniem – które rodzi w człowieku nieustanną gotowość, aby świadczyć o miłości Boga, o godności człowieka i o świętości jego życia. Mistyczny obraz Maryi Niepokalanej z dwiema koronami, białą i czerwoną, ofiarowanymi małemu Rajmundowi, pozostał w nim żywy przez całe życie i dla dorosłego Maksymiliana był już nie tyle cudownym obrazem, co nieustannym wezwaniem do miłości i do pragnienia. Swoje zwieńczenie znalazły one w wierności powołaniu zakonnemu i kapłańskiemu oraz w męczeństwie, najwyższym wyrazie ofiary z siebie, na wzór ofiary Chrystusa. Nie każdy powołany jest do heroicznego męczeństwa, ale każdy wzywany jest na drogę heroizmu w codziennym świadectwie Bogu poprzez konkretne gesty miłości wyświadczane „któremukolwiek z najmniejszych Chrystusa”. Czyż nie jest codziennym oddawaniem życia za przyjaciół umieranie dla własnych ambicji, pychy, chęci górowania: w relacjach małżeńskich, rodzinnych, braterskich we wspólnotach zakonnych?

Aby być gotowym do takiego świadectwa miłości, trzeba żyć z pasją, z oddaniem, z nieustannym pragnieniem dawania miłości. Do życia z pasją trzeba się jednak wychowywać i trzeba wychowywać innych. Dlatego też święty Maksymilian, człowiek z pasją życia, jest Bożym wezwaniem, Bożą prowokacją i przykładem dla nas. Życie z pasją jest możliwe i dziś, tak jak w jego przypadku było możliwe i w dzieciństwie, i w dorosłym życiu, w Polsce, we Włoszech i w Japonii. Ostatecznie – i jakże paradoksalnie – to życie z pasją okazało się możliwe w Oświęcimiu, w Auschwitz, w bunkrze głodowym! Dlaczego więc dziś miałoby ono być niemożliwe? Trzeba tylko odkryć piękno bycia człowiekiem, piękno bycia dzieckiem Boga; trzeba odkryć godność i świętość człowieczeństwa oraz wielkość i wspaniałość powołania do wzrastania ku Bogu, które dokonuje się krok po kroku, dzień po dniu – w wierności sobie i Temu, który daje siłę, by trwać.

Andrzej Zając OFMConv
(A. Zając, „Św. Maksymilian Maria Kolbe OFMConv. Miłość i pragnienie”, Homo Dei 272, s. 160-163.)

Za: www.isf.edu.pl.

Wpisy powiązane

Kraków: podopieczni Dzieła Pomocy św. Ojca Pio potrzebują zimowej odzieży

Halina Frąckowiak gościem specjalnym tegorocznej Żywej Szopki w Krakowie

Pola Lednickie: 9. rocznica śmierci o. Jana Góry OP