Przypomniał, że gdy nadszedł wyznaczony przez Boga czas, Jezus schronił się w tym miejscu, aby wybawić ludzkość z niewoli. Jest to miejsce uświęcone modlitwą Jezusa, Jego trwogą, Jego krwawym potem, a przede wszystkim Jego „tak” wobec woli miłości Ojca.
Papież zadał zebranym całą serię fundamentalnych pytań. Miały one zachęcić do refleksji przede wszystkim nad tym, kim są biskupi, kapłani, osoby konsekrowane i seminarzyści wobec cierpiącego Pana.
„Czy należę to tych, którzy zaproszeni przez Jezusa, by wraz z Nim czuwać, zasypiają i zamiast się modlić, usiłują uciec, zamykając oczy na rzeczywistość? Czy jestem jednym z tych, co uciekli ze strachu, porzucając Mistrza w najbardziej tragicznej godzinie Jego ziemskiego życia? Czy jest może we mnie dwulicowość, fałsz tego, który Go sprzedał za trzydzieści srebrników, który został nazwany przyjacielem, ale zdradził Jezusa? Czy należę to tych, którzy byli słabi i zaparli się Go, jak Piotr? Niewiele wcześniej obiecał on Jezusowi, że pójdzie za Nim aż na śmierć (por. Łk 22,33); później przyparty do muru i opanowany przez strach, przysiągł, że Go nie zna. Czy przypominam tych, którzy organizowali już życie bez Niego, podobnie jak dwóch uczniów z Emaus, nierozumnych, których serca nieskore były do wierzenia w słowa proroków (por. Łk 24,25)? Albo też, dzięki Bogu, znajduję się wśród tych, którzy byli wierni do końca, podobnie jak Dziewica Maryja i Apostoł Jan? Kiedy na Golgocie wszystko stało się ciemne i wydawało się, że nie ma już żadnej nadziei, tylko miłość jest silniejsza niż śmierć. Miłość Matki i umiłowanego ucznia pobudza ich do pozostania u stóp krzyża, aby podzielać aż końca cierpienia Jezusa” – powiedział Franciszek.
Papież podkreślił, że przyjaźń Jezusa wobec nas, Jego wierność i miłosierdzie są bezcennym darem, który nas zachęca, byśmy dalej ufnie szli za Nim mimo naszych słabości, błędów i zdrad. Trzeba jednak być czujnym, by nie ulec kusicielowi.
„Ale ta dobroć Pana nie zwalnia nas od czujności wobec kusiciela, grzechu, zła i zdrady, które można napotkać także w życiu kapłańskim i zakonnym. Dostrzegamy dysproporcję między wielkością Jezusowego powołania a naszą małością, między wzniosłością misji a naszą ludzką słabością. Ale Pan w swojej wielkiej dobroci i swym nieskończonym miłosierdziu zawsze bierze nas za rękę, byśmy nie utonęli w morzu paniki. On jest zawsze u naszego boku, nigdy nie pozostawia nas samych. Nie dajmy się więc zwyciężyć przez strach i rozpacz, ale z odwagą i ufnością idźmy naprzód na naszej drodze i w naszej misji” – powiedział Ojciec Święty.
lg/ rv