– A było tak: od kilku dni przygotowania, czyli najpierw koncepcja, że na podwórku w Zochcinie. Rozwieszone były siatki ochronne na całej powierzchni, żeby choć trochę osłonić od słońca, Cezary gnał z Warszawy z namiotami i….panowie z BOR-u zaniemówili na widok zbiorników z gazem, co stoją przy domach. Tego nie wzięliśmy pod uwagę, bośmy przyzwyczajeni. Są oczywiście legalne i legalizowane, ale ….licho nie śpi. I w piątek wieczór zaczęliśmy szykować podwórko przed przetwórnią. Chłopaki w sobotę przerzucili tony pustaków tam gromadzonych na liczne budowy. Zajęło im to 10 godzin w upale – czytamy na blogu.
– Pan Prezydent przyjechał punktualnie, nasz zespół śpiewał, prezenty wręczone zostały, a jakże i przemówionka były dwa. Najpierw Prezydent, potem ja. Po czym każdy chciał uścisnąć rękę i konieczne zdjęcia, co rzecz jasna chwilę dobrą trwało. W końcu nie co dzień ma się Prezydenta RP na podwórku w Zochcinie – relacjonuje na swoim blogu siostra.
– Potem kawa i ciasto już tylko w pięć osób, a publiczność zabawiana była w międzyczasie przez naszych grajków. Nawet tańce były. Kelnerki czyli Dorotka i Marcysia z wrażenia zapomniały położyć serwetek na stole i pomyliły kolejność podawania, ale nic to. W trakcie kawy rozmowa była robocza – dodaje.
– Poganiany przez swoich współpracowników Prezydent pozował jeszcze to setek zdjęć i selfie, podchodził do osób niepełnosprawnych, żeby wreszcie dotrzeć do limuzyny chyba w stanie dużego zmęczenia. Upał, co każdy w tym kraju wie, niebotyczny. Limuzyna na szczęście klimatyzowana. Melduję, że odjechał cały i zdrowy i za dalsze Jego losy Wspólnota nie ponosi odpowiedzialności. Myśmy odebrali i oddali w dobrym stanie – pisze przełożona Wspólnoty “Chleb Życia”.
– Gdyby jutro nam ogłoszono, że pojutrze zawita Papież, to byśmy chyba się już nie dali rady ruszyć. No, może jakby temperatura spadła. Zatem luzik przez chwilę – podsumowuje żartobliwie siostra Małgorzata.
Za: www.deon.pl