W obawie o swe życie okoliczna ludność zaczęła szukać ratunku na misji. Mimo napiętej sytuacji, zakonnicy nie zamierzają opuszczać powierzonych im ludzi. Pozostają na misji, a wszystkich proszą o modlitwę o pokój i bezpieczeństwo. Jest tam obecnie dwóch kapucynów i dwie polskie misjonarki ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza.
“Odprawiłem Mszę, jak co niedzielę, a potem ludzie zaczęli po kolei przyjeżdżać i pytać, czy mogą schować u nas dobytek. Najpierw przynosili motocykle, maszyny do szycia, krzesła, materace i inne cenne dla nich rzeczy, a następnie zaczęły się chronić u nas całe rodziny” – powiedział Radiu Watykańskiemu pracujący na tej misji o. Benedykt Pączka. Poinformował, że obecnie na terenie misji jest kilkaset osób.
Do ostrej strzelaniny doszło także po Mszy 15 czerwca. “Ludzie schronili się w kaplicy, salkach i ubikacjach. Rebelianci wtargnęli na nasz teren, ale nikomu nic się nie stało. Splądrowali tylko budynki i ukradli m.in. żywność” – opowiada o. Pączka.
W wyniku alarmu podniesionego przez kapucynów do wioski dotarł 14 bm. wieczorem oddział ONZ-owskich sił pokojowych MINUSCA, który ma przywrócić bezpieczeństwo na tym terenie. Nie przeszkodziło to jednak w strzelaninie, w wyniku której zginęło 5 osób i spalono 30 domów. Dzisiaj przed południem żołnierze MINUSCA przybyli na misję, by ochraniać zgromadzonych tam ludzi i misjonarzy. Sytuacja jednak cały czas jest napięta. Rebelianci stacjonują na obrzeżach Ngaoundaye, a przysłane siły są niewystarczające, by w razie starcia mogły zapewnić bezpieczeństwo misjonarzom i ludności cywilnej. Stąd też apel do dowództwa MINUSCA i do nuncjusza apostolskiego w tym afrykańskim kraju o przysłanie wsparcia.
Mimo że od kilku miesięcy mówi się głośno o tym, że w Republice Środkowoafrykańskiej nastał pokój i sytuacja się normalizuje, to na terenach graniczących z Czadem i Kamerunem ginie ostatnio dużo więcej ludzi niż w czasie wojny.
Sytuacja w Ngaoundaye zaczęła się zaostrzać 10 czerwca, gdy żandarmi zatrzymali grupę rebeliantów próbujących nielegalnie przegonić bydło do Kamerunu. Gdy ci nie chcieli złożyć broni, żandarmi otworzyli ogień do członków Seleki. Zginęło 14 rebeliantów. Trwające obecnie ataki są ich zemstą za tamtą akcję.
Za: www.deon.pl.