Reportaż o czeskich dominikankach

Kiedy siostra Jacka w 1988 roku wstąpiła do dominikanek w Pradze, nie przerwała studiów. Przeniosła się tylko z akademika do ich mieszkania. Nikt nie mógł się dowiedzieć, że chce być zakonnicą – za coś takiego groziło więzienie – tak rozpoczyna się w „Gościu Niedzielnym” reportaż o dominikankach kontemplacyjnych w Czechach.

Reporterka katowickiego tygodnika, Barbara Gruszka-Zych na przykładzie klasztoru w Pradze opisuje prześladowania, jakie dotknęły Kościół, a zwłaszcza zakony, w komunistycznej Czechosłowacji. Tekst ukazał się krótko po wyborach w Czechach, w których komuniści uzyskali ponad 20 procent głosów.

„Ludzie zapomnieli, jak było za minionego ustroju. Przyznających się do wiary i wartości intelektualistów zwalniano wtedy z pracy, przesłuchiwano, zamykano w więzieniach” – opowiada siostra Jacka, jedna z bohaterek reportażu.

Zlikwidowano też zakony, a osoby, które mimo zakazu chciały nadal prowadzić życie zakonne, zmuszone były czynić to w konspiracji. Siostra Jacka rozpoczęła „tajne” życie dominikanki w 1988 roku, jako studentka na wydziale matematyczno-fizycznym. To wtedy przeprowadziła się do wynajętego dwupokojowego mieszkania, w którym mieszkały już dwie siostry: Tereza i Pawła, a następnie przybyła jeszcze s. Diana.

„Bycie zakonnicą wymagało odwagi cywilnej i samozaparcia. Sąsiedzi nie mogli się zorientować, że mają za sąsiadki siostry, w których mieszkaniu jest Najświętszy Sakrament. Miały tam tak ciasno, że kiedy w kaplicy na »Chwała Ojcu« pochylały głowy, nieraz stukały się w czoła. Przy ich podnoszeniu uderzały w niski sufit” – opisuje ich ówczesne życie w zakonspirowanym klasztorze Barbara Gruszka-Zych.

Żeby nie namierzyła ich komunistyczna bezpieka, siostry nie nosiły habitów i pracowały zawodowo. Taki stan rzeczy trwał do tzw. aksamitnej rewolucji, która jesienią 1989 roku obaliła w ich kraju komunistyczny reżim.

„Siostra Jacka swoim niewierzącym rodzicom powiedziała, że wstąpiła do dominikanek dopiero po aksamitnej rewolucji. W prasie masowo ukazywały się wtedy zdjęcia zakonnic w habitach, traktowanych jak atrakcja. Nie chciała, żeby zdziwili się, widząc ją na jednym z nich” – czytamy w reportażu.

Obecnie praskie dominikanki mieszkają w budynku na peryferiach czeskiej stolicy – w budynku – gdzie od lat 70. ubiegłego wieku mieścił się ukryty klasztor ojców dominikanów. W latach 80. odbywały się tu w jeden weekend miesiąca podziemne studia teologiczne dla braci, sióstr i świeckich dominikanów. Klerycy na święcenia kapłańskie wyjeżdżali do Niemiec albo na Słowację. Z Polski na wykłady przyjeżdżał m.in. o. Jacek Salij, a z Austrii – kard. Christoph Schönborn.

„S. Jacka pyta, czy dobrze mówi po polsku, bo dawno nie używała naszego języka. Nauczyła się go biegle podczas nowicjatu, który odbywała przez pół roku, od 1990 do 1991r., u ss. dominikanek klauzurowych w św. Annie pod Częstochową. Do dziś czeskie dominikanki są wdzięczne, że polskie siostry i ojcowie przyjmowali je wtedy u siebie. Same wybrały na 9 lat polską przełożoną – s. Zdzisławę ze św. Anny” – czytamy w reportażu.

Obecnie w klasztorze dominikanek kontemplacyjnych w Pradze-Lysolajach mieszka osiem sióstr. „Przez lata zakony działały w ukryciu – przypomina s. Jacka. – Kiedy teraz ludzie widzą nas w habitach i długich czarnych welonach, myślą, że to przybysze z innego świata. Często są zdziwieni, że jesteśmy takie same jak oni”.

Za: www.dominikanie.pl.

Wpisy powiązane

Indie: 8 milionów pielgrzymów złoży hołd relikwiom misjonarza Azji

Ukraiński jezuita wzywa Europę i Watykan do przemyślenia wojny Rosji z Ukrainą

Generał dominikanów wskazuje na aktualność przesłania Piotra Jerzego Frassatiego