W prognozowaniu, jaki będzie przyszły Papież i co nowego wniesie w życie Kościoła, bywa zawsze coś subiektywnego i trochę intelektualnych spekulacji. Chciałbym podzielić się raczej refleksją, co mnie uderza i w czym nowy pontyfikat może nas zainspirować.
Słowa i gesty Papieża Franciszka to dla nas znaki czasu. Winniśmy je odczytywać i wcielać w życie. Nie możemy jednostronnie pytać: Co ten Papież może „nam dać”, „co on wniesie” w życie Kościoła powszechnego, diecezjalnego, parafialnego? Trzeba nam zadać sobie pytanie, jak my mamy odczytać i wcielać w życie jego świadectwo. Kiedy Jezus mówi do Piotra: „Umacniaj swoich braci w wierze”, nakłada ciężar nie tylko na Piotra, lecz także na nas, jego braci. Piotr może nas umocnić, jeżeli podejmiemy trud umocnienia w wierze nas samych.
1. Na dym z kaplicy Sykstyńskiej czekałem przed obeliskiem, z krzyżem na szczycie, stojącym w centrum placu św. Piotra. Na frontalnej stronie obelisku jest apologetycznie brzmiący napis: Ecce crux Domini. Fugite partes adversae. Vincit Leo de tribu Juda – „Oto krzyż Pański. Uciekajcie przeciwnicy. Zwyciężył Lew z pokolenia Judy”. Jezus mówił jednak inaczej: „A Ja gdy zostanę podwyższony, wszystkich do siebie pociągnę”. Wszystkich, a więc także swoich przeciwników.
Po pierwszych słowach i gestach nowego Papieża widać jasno, że Franciszek nie będzie mówił „uciekajcie” do krytyków i przeciwników, których Kościołowi dzisiaj nie brakuje. Będzie ich zaskakiwał, przyciągał, uspokajał i rozbrajał. Co – jako uczniowie Jezusa – możemy mówić do ludzi, którzy nas dzisiaj oskarżają, atakują, znieważają, upokarzają i wykorzystują? Tylko to jedno: „On, Ukrzyżowany, kocha wszystkich – i nas, i was. Wszyscy bowiem jesteśmy Jego braćmi”. „A teraz zacznijmy ten wspólny szlak biskupa i ludu – mówił Franciszek – ten szlak Kościoła Rzymu, pierwszego w miłości wśród wszystkich Kościołów. Szlak braterstwa, miłości i wzajemnego zaufania. Módlmy się zawsze za siebie, jedni za drugich. Módlmy się za cały świat, by było wielkie braterstwo. Życzę wam, by ten szlak Kościoła, który dziś zaczynamy […], był owocny dla ewangelizacji tego pięknego miasta”.
2. Imię Franciszek jest znamienne. Od XIII wieku bardzo popularne w całym chrześcijańskim świecie, ale żaden Papież nie wybrał go dla siebie. Imię to bliskie jest Jorge M. Bergogliemu przez św. Ignacego Loyolę. Po swoim nawróceniu Ignacy, zanim znalazł własną drogę, chciał pójść drogą Franciszka z Asyżu lub też Dominika: „Podczas czytania Żywotu Pana naszego, Żywotów Świętych, myślał nad nimi i tak rozważał sam w sobie: «Co by to było, gdybym zrobił to, co św. Franciszek, albo co zrobił św. Dominik»” – tak mówi o sobie (w trzeciej osobie) sam Pielgrzym Ignacy.
Ideał Franciszka z Asyżu Ignacy zawarł w modlitwie ofiarowania w Ćwiczeniach duchownych. Temu, który je odprawia, każe prosić, aby mógł naśladować Jezusa „w znoszeniu wszystkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie, jeśli tylko najświętszy Majestat Twój zechce mię wybrać i przyjąć do takiego rodzaju i stanu życia”.
Wielkie laickie media wobec Kościoła są obecnie, przynajmniej w Polsce, nie tylko niesprawiedliwe, lecz także bezlitosne. Za wszelką cenę chcą podważyć zaufanie wiernych do księży i biskupów, które – wbrew wszystkim problemom – jest jeszcze bardzo wysokie. Stąd obsceniczne okładki z księżmi, kłamliwe artykuły czy informacje. Wszystko pod przykrywkę szukania większego dobra i prawdy w Kościele. Kiedy z tym się spotykam, żal mi kleryków i nastoletnich chłopców, którzy myślą o kapłaństwie i życiu zakonnym. Muszą zmierzyć się z cynizmem moralnym, który całkowicie ich przerasta.
Cóż jednak możemy w tej sytuacji zrobić? Możemy i powinniśmy od czasu do czasu odnieść się do tego. To pewne. Przedłużanie jednak polemik, unoszenie się emocjami, podawanie do sądu, publiczne protesty – to zwykle wikłanie się samemu w „ich zło” oraz strata czasu i sił. W tej pogardzie dla wierzących jest „coś” bardzo nieczystego. Musimy z bólem uczyć się wcielania w życie ewangelicznego ideału, który ukazuje św. Ignacy Loyola we wspomnianej modlitwie czy św. Franciszek z Asyżu w opowiadaniu o doskonałej radości w „Kwiatkach”: „Jeżeli mnie prześladowali, to i was prześladować będą”.
Chrześcijanie od początku byli ludźmi bezbronnymi. Przez trzy wieki zgodnie z państwowymi ustawami byli pomawiani, wykluczani, mordowani. Wielu papieży tego okresu to męczennicy. I choć pozycja i status społeczny Kościoła w kolejnych stuleciach zmieniały się, to jednak regularnie w ciągu historii powtarzały się okresy prześladowania i wykluczania chrześcijan. Miniony wiek XX to ma na swoim sumieniu miliony zbrodni dokonanych na chrześcijanach.
Imię Franciszka i jego postawa to przypomnienie o istocie chrześcijaństwa. Otwarcie na świat, aggiornamento, dialog ze światem – tak, ale nie na zasadach świata, a jedynie na zasadach Ewangelii Jezusa.
3. Nie uszło uwagi ludzi, że stułę Papież założył tylko na czas błogosławieństwa, jakby nie chciał „swojej władzy biskupa Rzymu” prezentować ponad to, co konieczne. To drobny gest, ale – w moim odczuciu – symbol wielkiej wagi.
Kapłaństwo, nasze polskie bycie księdzem, spowszedniało w ostatnich dziesięcioleciach. A bywa, że bardzo spowszedniało. Dopuszczamy do święceń ludzi, którzy nie doceniają daru, a niekiedy wykorzystują go dla siebie. Wymagamy nieraz mało i powierzchownie, ale pytanie, czy nie dlatego, że mało wymagamy najpierw sami od siebie? Wydaje się, że zbyt łatwo godzimy się na zachowania niejasne a czasami dwuznaczne w imię „nietracenia powołań”. Po niedługim czasie, kapłani niedoceniający daru, nie wytrzymują próby. Rezygnują nieraz już po krótkim czasie lub żyją niegodnie. Jako wspólnota nie robimy sobie jednak potem rachunku sumienia, nie bierzemy za to odpowiedzialności. Nie pytamy, jaki typ formacji im proponujemy; jakie my sami daliśmy im świadectwo. Prasa opisuje fakty pracy z ubogimi oraz bardzo ubogi styl życia, jaki prowadził kard. Bergoglio. I to jest znakiem czasu, że człowiek ten został wybrany Papieżem.
Św. Franciszek z Asyżu był diakonem. Nie zdecydował się na przyjęcie święceń kapłańskich. Czuł się niegodny. Św. Ignacy Loyola po przyjęciu święceń kapłańskich rok przygotowywał się do swojej pierwszej Mszy świętej. Odnowa Kościoła to odnowa kapłańskiego świadectwa. W krytyce Kościoła trzeba wyraźnie rozróżnić to, co płynie z naszego zaniedbania i grzechu, od tego co, jest niesprawiedliwym oskarżeniem. Grzech i słabość w życiu księdza to ludzka rzecz, ale są granice. Nie o wszystkich sytuacjach można powiedzieć, że są ludzkie. Bywają sytuacje, postawy, zachowania i krzywdy nieludzkie. Świętość kapłańskiego i zakonnego życia – oto zasadnicza obrona i odpowiedź na ataki mediów: te „sprawiedliwe”, a tym bardziej te „niesprawiedliwe”.
4. Gdy padło sławne: „Habemus Papam…”, stałem na placu św. Piotra w tłumie. Ludzie reagowali bardzo żywo. Powtarzali trzy słowa: Bergoglio, Argentyńczyk, Franciszek. Gdy nowy Papież zaproponował chwilę modlitewnego milczenia, na moment zapadła pełna cisza. Przypomniała mi się półgodzinna transmisja telewizyjna z modlitwy brewiarzowej z katedry wawelskiej. Nic się nie działo – kamery pokazywały jedynie w różnych ujęciach modlącego się człowieka – Jana Pawła II. Była ona później szeroko komentowana. Oto kolejne ważne świadectwo wiary tym razem dane przez Papieża Franciszka.
Nowy Papież jest jezuitą wychowanym na Ćwiczeniach duchownych św. Ignacego Loyoli. Sam dwukrotnie odprawiał całe Ćwiczenia – trzydziestodniowe rekolekcje: w nowicjacie i na tzw. trzeciej probacji (drugi rodzaj nowicjatu). Później co roku odprawiał rekolekcje ośmiodniowe. Jako magister nowicjatu udzielał także Ćwiczeń, wprowadzając w modlitwę młodych jezuitów. To doświadczenie kształtuje. To jego pokarm. Do istoty odprawiania ignacjańskich rekolekcji należy cisza i skupienie. Rozmywanie rekolekcji parafialnych, zakonnych czy kapłańskich, odprawianie ich niedbale to bardzo niepokojący sygnał. Franciszek, odwołując się do swojego ignacjańskiego doświadczenia, będzie nas inspirował i zapraszał do pogłębiania modlitwy pełnej skupienia i milczenia.
5. Papież Franciszek jest spoza watykańskich i europejskich układów. Przychodzi z końca świata, jak Jan Paweł II przychodził „z dalekiego kraju”. Nie jest więc obciążony żadnymi więziami, rzymskimi czy watykańskimi zobowiązaniami.
Wszystkie ludzkie wspólnoty, w tym także kościelne, ulegając pokusie zamykania się, tworzenia układów, stopniowo się degenerują. Ludzie wzajemnie się dobierają, popierają, wyznaczają, nominują i tworzą – nieraz w najlepszej wierze. Wydaje się to takie naturalne. Każdy przecież szuka wsparcia u przyjaciół, do których ma zaufanie i na których może liczyć. Gdy jednak w Kościele liczy się bardziej na zaufanych przyjaciół niż na Pana Boga, zaczyna się nadużycie.
Być spoza wszelkich układów to też pewna słabość i ograniczenie. Trzeba stracić wiele czasu, by podjąć dobrą decyzję. Łatwiej jest też się pomylić. Ale – co ważne – jest to jednak „odmienny rodzaj ograniczenia”. Kiedy jeden rodzaj słabości chronicznie gnębi człowieka – wspólnotę, z czasem owa słabość staje się trwałą ciężką chorobą. Tworzenie czysto ludzkich układów sprawia, że zbyt często dochodzi do głosu troska o siebie wzajemnie, prestiż, poczucie bezpieczeństwa, a nawet osobiste korzyści. Łatwo wówczas powstają we wspólnocie rozłamy, kłótnie, nieporozumienia. Wydaje się, że zbyt wiele uwagi i ludzkich sił trwonimy na emocje związane z niezdrowymi układami.
W komentarzach po wyborze Franciszka panuje nastrój radości, optymizmu i wielkich oczekiwań. Wielu mówi: wreszcie coś nowego, coś się zmieni. Z pewnością możemy być świadkami nowego papieskiego modelu – więcej prostoty, bezpośredniości, otwartości, ubóstwa i franciszkańskiego stylu. Jednak wszystko to będzie wyłącznie świadectwem jednego człowieka. Reszta będzie zależeć od nas samych. Na ile my przyjmiemy to świadectwo i za nim pójdziemy. Poprzedni papieże dawali nam również świadectwo: Jan Paweł II, Benedykt XVI. Były one inne, ale także te świadectwa przepajała wiara i miłość do Jezusa i do ludzi.
Józef Augustyn SJ
Za: www.deon.pl.