Na łamach „New York Timesa” w wydaniu z 3 kwietnia ukazał się obszerny artykuł na temat wzrostu powołań do Zakonu Kaznodziejskiego w Stanach Zjednoczonych i w Irlandii, co – jak podkreśla gazeta – stało się „powodem zazdrości ze strony innych zakonów”.
„W Stanach Zjednoczonych największa północno-wschodnia prowincja dominikańska spodziewa się 18 nowicjuszy, którzy rozpoczną studia teologiczne w rozbudowanej przed trzema laty szkole w Waszyngtonie. W mniejszej prowincji południowej, w Nowym Orleanie, dominikanie muszą szukać środków na pokrycie kosztu utrzymania i siedmioletnich studiów teologicznych (w wysokości 30 tys. dolarów rocznie) dla aż sześciu nowicjuszy” – pisze nowojorski dziennik.
Gazeta dodaje, że także na Zielonej Wyspie – gdzie „według sondaży katolicy uciekają z kościelnych ławek szybciej niż w jakimkolwiek innym kraju” – dominikanie nie narzekają na brak powołań.
„Na jesieni do Zakonu w Dublinie wstąpiło pięć osób, dołączając do 20 innych dominikańskich studentów teologii. Staną się oni członkami wspólnoty liczącej 175 kapłanów, żyjących w 18 klasztorach i domach Zakonu w Irlandii” – obwieszcza „New York Times”.
Autor artykułu tłumaczy ten fenomen „odwoływaniem się do surowszych i bardziej zdyscyplinowanych tradycji Kościoła” przez braci kaznodziejów oraz odkryciem przez nich na nowo takich fundamentów życia dominikańskiego, jak: noszenie habitu, wspólna modlitwa i życie we wspólnocie.
„Biała tunika i czarna kapa braci dominikanów, przyjęte blisko 800 lat temu, pomogły doprowadzić do nieprawdopodobnego ożywienia Zakonu Dominikańskiego. Chociaż inne zakony zamykają kolejne klasztory, a księży diecezjalnych w Irlandii ubywa wskutek skandali seksualnych, Zakon Dominikański rozrasta się” – pisze „New York Times”.
„Inne zakony w ostatnich latach porzuciły noszenie tradycyjnych strojów, próbując w ten sposób przyciągnąć do siebie nowe osoby w sekularyzujących się społeczeństwach. Tymczasem dominikanie celowo wybrali chodzenie w habitach i promowanie duchowych korzyści płynących ze wspólnej modlitwy i życia wspólnotowego, także poprzez prowadzenie bloga” – czytamy dalej.
Na potwierdzenie tezy o znaczeniu noszenia tradycyjnych zakonnych strojów gazeta cytuje wypowiedź o. Gerarda Dunne z Irlandii, który przyznaje, że „kilka lat temu podjęliśmy świadomą decyzję, by chodzić w habicie – bo mieliśmy mało powołań i perspektywy dla nas nie były dobre”. „Jeśli nie pokażemy się im w sposób autentyczny, kto zechce do nas wstąpić? To oznaczało powrót do źródeł” – dodaje o. Dunne.
„New York Times” rozpływa się też na stylem klasztornego życia braci kaznodziejów, przypominając, iż „dominikanie to swoiste połączenie mnichów i księży diecezjalnych”. „Żyją razem w klasztorze, wspólnie się modlą i spożywają posiłki. Inaczej jednak niż mnisi, pracują najczęściej poza klasztorami – jako kaznodzieje i nauczyciele w kościołach, na uniwersytetach i w szkołach” – czytamy w artykule.
Gazeta podkreśla, że „taki sposób życia wybrał papież Franciszek, rezygnując z papieskiego pałacu na rzecz domu dla gości, aby móc żyć w Watykanie »we wspólnocie« z biskupami i księżmi”.
W nawiązaniu do tego „New York Times” przytacza wypowiedź o Maurice’a Colgana: „Chylę głowę przed kapłanami diecezjalnymi, ale nie wiem, jak oni sobie radzą bez życia wspólnotowego. Potrzebujemy dzisiaj wsparcia naszych braci. Oczywiście, oni mogą nas denerwować, a my denerwujemy ich – ale to zupełnie naturalne we wspólnocie”.
„Rosnąca liczba powołań u dominikanów stała się powodem zazdrości ze strony innych zakonów, które postanowiły powielić dominikańskie metody przyciągania kandydatów” – zauważa dalej „New York Times”.
„Dominikanie odnoszą duże sukcesy, bo od dawna są obecni w internecie; swojego bloga założyli na długo przed tym, jak inne zakony wpadły na taki pomysł” – mówi amerykańskiej gazecie nie bez cienia zazdrości Terence Harrington, dyrektor ds. powołań u irlandzkich kapucynów, którzy – zainspirowani przez dominikanów – sami zaistnieli na facebooku i twitterze.
A jak tłumaczą swoją decyzję o wstąpieniu do Zakonu Kaznodziejskiego dominikańscy nowicjusze? Jeden z nich, Matthew Farrel, wcześniej barman w jednym z irlandzkich pubów, mówi tak: „Oni mają wiele entuzjazmu i energii. I podoba mi się to, że noszą habity”.