Ciekawostką jest odradzanie się indywidualnych form życia konsekrowanego znanych ze starożytności, które na przestrzeni stuleci zanikły, jak dziewice konsekrowane, wdowy czy pustelnicy. Warto też podkreślić, że wiele form i wspólnot właśnie się tworzy. – To zjawisko charakterystyczne dla czasu przemian i kryzysu, który bez wątpienia teraz obserwujemy – podkreśla matka Jolanta Olech, urszulanka SJK, sekretarka generalna Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych w Polsce.
Zgromadzenia żeńskie czynne
Największą grupę osób konsekrowanych w Polsce stanowią kobiety – siostry zakonne żyjące w zgromadzeniach czynnych, czyli nastawionych na współdziałanie z Kościołem w pracy apostolskiej. Według danych z 1 stycznia 2018 r. jest ich 17 858. Mieszkają w 2188 domach i należą do 105 zgromadzeń. Około 2000 polskich sióstr pracuje za granicą, najczęściej na terenach misyjnych.
Zgromadzenia czynne ‒ mówi matka Jolanta Olech ‒ można porządkować według ich charyzmatów, czyli konkretnych form apostolstwa. Są zgromadzenia zajmujące się nauczaniem, wychowaniem, opieką nad dziećmi i młodzieżą, skoncentrowane na trosce o zdrowie, na działalności charytatywnej na rzecz ubogich itp.
Podziały te są jednak płynne, dodatkowo zatarte przez czas komunizmu, gdy dzieła zostały zakonom zabrane i – według słów matki Olech ‒ „wszyscy musieli robić wszystko”. Płynny jest również podział na zgromadzenia habitowe i bezhabitowe. W Polsce mamy dużą grupę wspólnot założonych głównie przez bł. Honorata Koźmińskiego, które ze względów historycznych od początku nie noszą habitu. Są też wspólnoty, które czasem rezygnują z habitu ze względów apostolskich. Habit, choć ma znaczenie i siostry są do niego bardzo przywiązane, jest jednak czymś zewnętrznym, podporządkowanym pracy apostolskiej – podkreśla matka Olech.
Po 1989 r. zakony żeńskie podjęły ogromny wysiłek odtwarzania odebranych im dzieł. W większości to się udało. Według danych z końca 2016 r. siostry prowadzą m.in. ponad 400 przedszkoli, ponad 100 szkół – podstawowych, ponadpodstawowych i specjalnych, ponad 60 internatów, burs i akademików, 75 świetlic, ok. 65 ośrodków wychowawczych, 65 domów dziecka, domy pomocy społecznej – dla dzieci (54) i dla dorosłych (62), 23 domy opieki, 14 placówek zapewniających całodobową opiekę niepełnosprawnym, osiem domów dla matek z małymi dziećmi, dwa przytuliska dla bezdomnych i ponad 80 stołówek dla biednych.
Do dzieł prowadzonych przez zakony żeńskie w Polsce należy również m.in. ponad 30 zakładów opiekuńczo-leczniczych, 17 gabinetów lekarskich, osiem zakładów rehabilitacyjnych, dwa hospicja i 31 okien życia.
Wymienić należy również siedem wydawnictw, 71 domów rekolekcyjnych, 15 centrów animacji misyjnej i 57 domów wypoczynkowych dla świeckich.
Oprócz tego znaczna część sióstr zaangażowana jest w pracę w dziełach o podobnym charakterze, lecz prowadzonych przez inne podmioty. Pracują m.in. w 60 przedszkolach – publicznych i niepublicznych, ponad 100 szkołach, 20 uczelniach, 55 świetlicach dla dzieci, 48 domach pomocy społecznej czy 20 domach samotnej matki. Warto też zwrócić uwagę, że choć siostrom trudno było odtworzyć własne szpitalnictwo (funkcjonuje obecnie tylko jeden szpital prowadzony przez siostry), pracują w 121 szpitalach, 20 przychodniach i 23 hospicjach.
Bardzo wiele sióstr zatrudnionych jest w instytucjach kościelnych, jak kurie, sądy biskupie, centrale diecezjalnych Caritas, seminaria duchowne, domy księży emerytów, rozgłośnie radiowe itp. 1440 sióstr pracuje w 901 parafiach, mimo znaczącego spadku tego rodzaju zaangażowania po 1989 r.
Trudno przecenić zaangażowanie zakonów żeńskich w duszpasterstwo, choćby ze względu na to, że 2012 sióstr pracuje jako katechetki. Oprócz tego w bezpośrednie nauczanie i wychowawstwo zaangażowanych jest niemal 2 tys. zakonnic. Zajmują się one ponadto duszpasterstwem wielu grup społecznych. Dla przykładu można wymienić 738 scholi i chórów, 299 kół misyjnych, 409 wspólnot Dzieci Maryi, 268 kół różańcowych czy 201 kół biblijnych. Warto podkreślić, że siostry prowadzą aż 1115 grup związanych z charyzmatami ich zgromadzeń.
Zakonnice zajmują się również ewangelizacją przez media. 50 z nich pracuje w radiu, telewizji lub zaangażowanych jest w działalność internetową. Prowadzą m.in. 536 stron internetowych, 411 profili na Facebooku i 35 blogów.
Siostry wykonują najróżniejsze zawody. Pracują m.in. jako lekarki (34), pielęgniarki (1162), organistki (477), dyrektorki (695), kucharki (365), zakrystianki (1245). 35 sióstr pracuje naukowo.
Siostry zakonne w zgromadzeniach czynnych utrzymują się tylko ze swej pracy. Nie otrzymują żadnego dodatkowego wsparcia, nie organizują żadnych zbiórek. Do 1989 r. nie miały prawa do ubezpieczeń. Obecnie mogą otrzymywać emeryturę, która, podobnie jak pensje sióstr, nie przekracza na ogół minimalnego poziomu. Pod koniec 2016 r. były w Polsce 7464 siostry emerytki, w tym 2624 siostry niepracujące z powodu choroby lub wieku.
Problemem są nowe powołania. Jak podkreśla matka Olech, po boomie powołaniowym z końca lat 70. XX w. w zasadzie obserwuje się spadek, przy czym od ok. 15 lat spadek ten nosi już znamiona kryzysu. Dla przykładu w 2000 r. do zakonów zgłosiło się 566 postulantek, w 2009 r. – 251, w 2017 r. – 177. Niekorzystną dynamikę pokazuje też inna statystyka. Jeszcze w 2000 r. na 428 zmarłych sióstr przypadało 541 rozpoczynających nowicjat. Już od 2007 r. liczba zmarłych znacznie przekracza jednak liczbę nowicjuszek. W 2016 r. zmarło 319 sióstr, a w nowicjacie znalazło się jedynie 121. Do tego doliczyć należy jeszcze odejścia. Patrząc na statystyki z ostatnich lat, przyjąć należy, że każdego roku, na różnych etapach formacji, odchodzi od ok. 130 do 240 zakonnic.
– Dlaczego nie fascynujemy, dlaczego nie przyciągamy? Wielokrotnie zastanawiałyśmy się nad tym na naszych zebraniach – mówi matka Olech. Odpowiedzi nie są łatwe. – Na pewno częściowo przyczyną spadku powołań jest demografia, zmiany kulturowe czy spadek wiary, zwłaszcza wśród młodych. Być może jednak należy uderzyć się również we własne piersi – podkreśla.
– Nasze zgromadzenia powstawały w większości na przełomie wieków XIX i XX jako odpowiedź na bardzo konkretne problemy związane z industrializacją, przemianami społecznymi, migracją ze wsi do miast itp. Nasze założycielki szły tam, gdzie widziały biedę ludzi, którymi się nikt nie interesował. Rozwijały pomoc i szkolnictwo dla ubogich, opiekę nad dziećmi ulicy, zajmowały się zagubionymi w zmieniającym się świecie dziewczętami itp.
Dziś nie jesteśmy już jedyne na tym polu. Działa tu wiele innych podmiotów, w tym państwo, które ma znacznie więcej niż my możliwości i środków. Być może powinno być to dla nas zachętą, by, tak jak mówi papież Franciszek, wyjść na peryferie, w nowe obszary biedy, szukać tych, których nikt nie szuka. Jak jednak to wszystko robić, gdy – takie są realia – brakuje nam ludzi i środków na utrzymywanie naszych obecnych dzieł. Czy to miałoby oznaczać porzucenie naszych dotychczasowych zaangażowań? Przy obecnym poziomie powołań, jeśli się chce iść w nowe przestrzenie, trzeba z czegoś zrezygnować – wyjaśnia matka Olech. – To jest poważny dylemat, przed którym stoimy: ku czemu nas Pan Bóg kieruje? – dodaje.
Żeńskie zakony kontemplacyjne
Kolejną, znacznie już mniejszą, grupą zakonnic są mniszki żyjące w zakonach kontemplacyjnych. Jest ich w Polsce ponad 1330. Większość mieszka w 83 klasztorach, których przełożone zrzeszone są w Konferencji Przełożonych Żeńskich Klasztorów Kontemplacyjnych w Polsce. Wszystkie te klasztory reprezentują 13 rodzin zakonnych, z których zdecydowanie najliczniejszą są karmelitanki bose. Około 50 sióstr mieszka w klasztorach, które nie należą do konferencji.
Jak wyjaśnia matka Weronika Sowulewska, przewodnicząca Konferencji Przełożonych Żeńskich Klasztorów Kontemplacyjnych w Polsce, na co dzień mniszki zajmują się modlitwą i pracą. Niektóre klasztory, jak np. kamedułek, mają charakter bardziej pustelniczy, istnieje np. możliwość rekluzji, czyli oddzielenia się od wspólnoty. Zakony wywodzące się z tradycji franciszkańskiej z kolei bardziej akcentują życie wspólnotowe, przeżywanie radości. Są zgromadzenia, gdzie szczególnie wskazuje się na kontemplację Słowa Bożego .
– Nie jesteśmy powołane do pracy duszpasterskiej – podkreśla matka Sowulewska – nie mniej jednak ludzie szukają z nami kontaktu – przychodzą na furtę, dzwonią, piszą, przyjeżdżają, by pobyć w pobliżu, trochę zaczerpnąć z atmosfery, która tu panuje.
Siostry pracują, by zapewnić sobie utrzymanie. W wielu klasztorach, ze względu na duże zapotrzebowanie, pisane są ikony. Mniszki szyją, haftują, wypiekają opłatki, wykonują drobne prace na zamówienie, dekoracje, pracują w polu, w ogrodzie, ale też piszą książki, wiersze, prowadzą pracę naukową. Jedna z sióstr, jak informuje matka Sowulewska, na mocy szczególnych pozwoleń wykładała w seminarium. Przy niektórych klasztorach funkcjonują domy rekolekcyjne, choć siostry nie prowadzą organizowanych tam rekolekcji.
Praca własna niestety z reguły nie wystarcza. Już od wielu lat 2 lutego, gdy przypada Dzień Życia Konsekrowanego, we wszystkich kościołach w Polsce zbierane są ofiary na wsparcie klasztorów kontemplacyjnych. Każdy klasztor ma też grono przyjaciół – ludzi dobrej woli, którzy pomagają mu materialnie. Oprócz tego siostry starają się o różne dotacje, zwłaszcza gdy chodzi o kosztowne remonty zabytkowych budynków, w których mieszkają lub którymi się opiekują.
Według danych z 2017 r. wykształcenie podstawowe ma 129 sióstr kontemplacyjnych, zawodowe – 167, średnie – 494, studium pomaturalne – 87, licencjat zawodowy – 35, magisterskie – 340, studium podyplomowe – 15, licencjat podyplomowy – 5, doktorat – 9.
Statystyczna mniszka w Polsce w roku 2017 miała 55 lat. Dane z kilku ostatnich lat pokazują, że liczba sióstr z roku na rok powoli, ale systematycznie spada. – Nie są to jakieś drastyczne spadki. Jeśli chodzi o powołania, jednego roku pojawia się mniej chętnych, innego znów więcej. To, co zauważają przełożone, to fakt, że coraz trudniej jest podjąć ostateczną decyzję. Wiele młodych dziewcząt interesuje się życiem kontemplacyjnym. Bywa, że przyjeżdżają przez wiele lat, spędzają z nami miesiące, składają nawet czasowe śluby, ale nie potrafią zdobyć się na ostateczny krok. Gdy przychodzi do podjęcia decyzji na całe życie – rezygnują. Część pozostaje z nami w kontakcie, nie wychodzi za mąż, ale jakby same nie wiedzą, czego chcą – mówi matka Sowulewska. Spośród 1289 sióstr żyjących w 2017 r. w zakonach zrzeszonych w konferencji klauzurowej 1149 to profeski wieczyste. Jak zaznacza matka Sowulewska, odejścia z grona sióstr po ślubach wieczystych w zakonach kontemplacyjnych zdarzają się bardzo rzadko. – Z naszego klasztoru nie odeszła żadna – podkreśla.
Zgromadzenia męskie
Według danych z końca 2017 r. Polska ma 11 613 zakonników. W kraju przebywa 8497, za granicą pracuje 3116. Choć wśród instytutów męskich również wyodrębnić można te oddane dziełom apostolskim i te nastawione tylko na kontemplację – jak np. kameduli – wszystkie one zrzeszone są w jednej Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich w Polsce. Reprezentuje ona 59 zgromadzeń, z których najliczniejsi są franciszkanie (1273), salezjanie (1043), franciszkanie konwentualni (931) i pallotyni (627). Dla porównania – jezuitów jest 603, redemptorystów – 444, dominikanów – 291, karmelitów – 72, a benedyktynów – 67.
– Każdy instytut ma swoje własne konstytucje, które określają sposób życia zakonników i rodzaj podejmowanej pracy – wyjaśnia ojciec Janusz Sok, redemptorysta, przewodniczący Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich w Polsce. – Charyzmat niektórych zgromadzeń jest bardzo ściśle określony, np. albertyni zajmują się bezdomnymi. Wiele zgromadzeń ma jednak bardzo szerokie pole działania, co rodzi nawet pewną obawę, że wszyscy zaczynają robić wszystko. Chodzi jednak o to, by na nowo odczytywać swoje zadania. Kiedyś redemptoryści prowadzili szkoły, ale teraz tę rolę bardzo skutecznie przejęło państwo. W zasadzie się więc z tego wycofujemy, szukamy nowych przestrzeni, odkrywamy nowe miejsca: media, misje w rejonach, gdzie nie ma księży, uchodźcy. Ustalamy to na kapitułach zakonnych. To nas niesamowicie ożywia – dodaje.
Obecną specyfiką zakonów męskich w Polsce jest to, że najczęściej łączą powołanie do życia konsekrowanego z powołaniem do kapłaństwa. – Obserwujemy znaczący spadek powołań na braci. Kiedyś bracia stanowili 20–30 proc. członków wielu instytutów zakonnych, a dzisiaj są to pojedyncze osoby. To problem w naszych zgromadzeniach – mówi ojciec Sok. – Musimy się modlić o powołania na braci. Ich obecność pomaga nam uświadomić sobie, że jesteśmy zakonnikami żyjącymi według ślubów i we wspólnocie. I że każdy z nas ma swoją rolę w misji zgromadzenia – dodaje.
Święcenia – owszem – wiążą się z dużymi możliwościami zaangażowania w pracę duszpasterską. Według danych z końca 2016 r. męskie instytuty życia konsekrowanego prowadzą708 parafii, 159 sanktuariów i 479 innych kościołów i kaplic z dostępem dla wiernych. Zakonnicy są biskupami (37), proboszczami, wikariuszami, egzorcystami, formatorami i kapelanami sióstr zakonnych, duszpasterzami akademickimi, duszpasterzami ruchów i stowarzyszeń religijnych oraz duszpasterzami wielu specjalnych grup wiernych. Spowiadają. Zaangażowani są również w posługę Słowa. Warto przypomnieć, że przykładowo w 2016 r. przeprowadzili m.in. 4641 rekolekcji adwentowych i wielkopostnych, 1365 misji ludowych, 2314 rekolekcji zamkniętych, 2911 dni skupienia dla zakonów żeńskich.
1107 zakonników katechizuje w szkołach, obejmując nauczaniem ponad 300 tys. dzieci i młodzieży – od przedszkolaków po studentów. Zakony prowadzą też własne placówki edukacyjne, to m.in. 18 przedszkoli, 26 szkół podstawowych, 41 liceów, 11 szkół wyższych i 93 oratoria dla dzieci i młodzieży. Nie bez znaczenia jest też ich praca na rzecz młodych w okresie wakacji i ferii. To w ciągu roku niemal 1500 turnusów wyjazdowych obejmujących prawie 30 tys. dzieci i ponad 100 tys. młodzieży.
Instytuty męskie prowadzą również działalność charytatywną. Wśród dzieł własnych wymienić można m.in. sześć szpitali, 12 hospicjów, osiem przychodni i ośrodków zdrowia, 24 domy opieki, 14 młodzieżowych ośrodków wychowawczych czy 13 ośrodków terapii dla osób uzależnionych. Wiele ośrodków charytatywnych zlokalizowanych jest przy parafiach i wspólnotach zakonnych, jak np. 91 ośrodków opieki Caritas, 76 poradni psychologiczno-pedagogicznych, 126 świetlic dla dzieci, 49 kuchni dla ubogich, 38 ośrodków pomocy rodzinie czy 30 warsztatów terapii zajęciowej dla niepełnosprawnych.
276 zakonników to wykładowcy wyższych uczelni, nie licząc seminariów duchownych. Wykładowcy seminaryjni to 496 osób. W 2016 r. zakonnicy opublikowali 246 książek naukowych. Prowadzili 42 wydawnictwa, 26 czasopism naukowych i 105 religijnych, siedem rozgłośni radiowych, trzy stacje TV, 11 telewizji internetowych, 590 oficjalnych portali i stron WWW oraz 118 blogów. Ważne jest również ich zaangażowanie w działalność społeczno-kulturalną: kierowanie muzeami, grupami teatralnymi, biurami pielgrzymkowymi, klubami sportowymi, orkiestrami, chórami i scholami, organizacja konkursów, festiwali, prowadzenie kursów językowych itp.
Źródła utrzymania zakonów? – Bardzo różne – stwierdza ojciec Sok. Zakonnicy pracują w szkołach, na uczelniach, otrzymują pensje i emerytury. Pozyskują składki z tytułu np. głoszonych rekolekcji, otrzymują wsparcie od darczyńców, prowadzą też działalność inwestycyjną, np. wynajmując nieruchomości. Środki uzyskują także z tytułu prowadzenia parafii i posługi kapłańskiej, np. poprzez intencje mszalne. – Potrzebujemy pieniędzy na naszą działalność, zwyczajne życie, formację kandydatów. Dodatkowo finansujemy dzieła np. w krajach Afryki czy Ameryki Łacińskiej, a poza tym w niedalekiej przyszłości czeka nas wyzwanie, jakim będzie opieka nad współbraćmi starszymi z boomu powołaniowego lat 70. i 80. Emerytury, na które możemy liczyć, są na najniższym poziomie, z pewnością nie wystarczą na utrzymanie – wyjaśnia przewodniczący konferencji. – Liczymy na Bożą Opatrzność. Bezinteresowność musi stanowić ważną część naszych motywacji. Jeśli jakiś zakon miałby się koncentrować przesadnie na zapewnianiu sobie zabezpieczeń, lepiej niech się od razu rozwiąże! Ale nie możemy tak zupełnie nie myśleć o tych sprawach – dodaje.
W stosunku do lat 80. obserwuje się znaczny spadek powołań do zakonów męskich. Ojciec Sok nie nazwałby tego jednak katastrofalnym kryzysem, ale raczej powrotem do stanu z przeszłości. – My redemptoryści mamy np. obecnie nieco więcej powołań niż w latach 60. – wyjaśnia. W październiku 2017 r. było w sumie 487 postulantów i nowicjuszy zakonnych. W latach 80. chętnych do podjęcia życia zakonnego zgłaszało się dwa–trzy razy więcej. Wiązało się to jednak z ówczesnym zjawiskiem wzrostu powołań, zapewne ze szczególnym uwzględnieniem fenomenu pontyfikatu Jana Pawła II. – Najwyraźniej też system komunistyczny sprzyja powołaniom – żartuje ojciec Sok. – Na przykład teraz w komunistycznym Wietnamie powołania zakonne mają się znakomicie. My jesteśmy już innym społeczeństwem, młodzi mają znacznie więcej możliwości, szans na pracę w ciekawych zawodach, realizacji pasji. Ci, którzy przychodzą do zakonu, są naprawdę wyjątkowi. Trzeba im gratulować odwagi, wiary i zaufania Bogu – dodaje.
Kandydaci do życia zakonnego, choć bardzo sprawni intelektualnie, mają często dużo do przepracowania, jeśli chodzi o formację ludzką, osobowościową, w kierunku dojrzałości. – Kładziemy na to, oprócz oczywiście spraw duchowych, duży nacisk. Stawiamy ich w sytuacjach, w których to na nich spoczywa odpowiedzialność i mają możliwość – o zgrozo! – popełnienia błędu. Muszą się też zmierzyć z wyzwaniami życia we wspólnocie. Uczą się słuchania, rozmowy, rozumienia drugiego człowieka. Po nowicjacie rodzice często nie poznają syna – zaznacza ojciec Sok.
Jego zdaniem nie można jednoznacznie stwierdzić, że do zakonów zgłaszają się obecnie starsi kandydaci. Odejść też nie ma więcej niż niegdyś.
– Największym wyzwaniem dla naszych zakonów czy zgromadzeń jest od wieków to samo – by Bóg był naprawdę na pierwszym miejscu w naszych sercach, by nasze świadectwo było przejrzyste i wiarygodne. To wyzwanie bardzo aktualne i zapewne niełatwe, choćby w świetle zła, jakie się dokonało za sprawą niektórych naszych współbraci. Wzywamy Ducha Świętego, byśmy dzięki Jego łasce potrafili odważnie spojrzeć prawdzie w oczy i znaleźli mądrość do podejmowania właściwych decyzji. Prosimy też o pokorę i prostotę wiary, byśmy uświadamiając sobie nasze niewierności, widzieli w tym troskę Boga o nasze nawrócenie i o to, byśmy naprawdę żyli Ewangelią, bez żadnych kompromisów i pozorów – zaznacza przewodniczący konferencji.
Instytuty świeckie
– Przemieniamy świat od wewnątrz. W większości żyjemy w swoich domach, w swoich rodzinach, pracujemy w najróżniejszych zawodach: jako nauczycielki, lekarki, kobiety biznesu prowadzące własną działalność, na uczelniach wyższych – opowiada Elwira Fertacz, przewodnicząca Krajowej Konferencji Instytutów Świeckich. – Część z nas żyje w sekrecie, tzn. nikt z naszego otoczenia, nawet najbliższego, nie wie, że jesteśmy osobami konsekrowanymi – dodaje. Członkowie instytutów świeckich, poza kilkoma wyjątkami, nie żyją razem, nie prowadzą wspólnych dzieł. Utrzymują się sami – zdolność do samodzielnego utrzymania jest zresztą wymogiem przyjęcia do instytutu – oraz zasadniczo sami muszą zapewnić sobie opiekę i utrzymanie na starość.
W Polsce działa 36 instytutów świeckich, w większości żeńskich. Działa tylko jeden instytut męski – Instytut Świecki Chrystusa Króla. W Instytucie Świętej Rodziny działają natomiast dwa autonomiczne kręgi – mężczyzn i kobiet. W sumie w instytutach świeckich żyje w Polsce 1250 osób, z tego ok. 100 w formacji początkowej, tzn. przed złożeniem ślubów wieczystych. Śluby, podobnie jak w zakonach, składa się trzy: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Świeccy konsekrowani nie rezygnują z majątku na rzecz wspólnoty, starają się jednak zarządzać dobrami materialnymi nie jak właściciele, ale jak szafarze. Większe wydatki konsultują z przełożonymi, wspierają potrzebujących.
Choć powołań jest mniej niż kilkanaście lat temu, ich procent w stosunku do populacji utrzymuje się na stałym poziomie. Spadek przypisywać więc należy demografii. Jak zaznacza Elwira Fertacz, zaobserwować natomiast można, że kandydaci i kandydatki to osoby starsze niż niegdyś.
Indywidualne formy życia konsekrowanego
Dziewice konsekrowane, pustelnicy i wdowy – formy te, istniejące w starożytności, od czasów Soboru Watykańskiego II zaczynają się odradzać i cieszą się rosnącą popularnością. Jak informuje ks. Arkadiusz Okroj, przewodniczący Podkomisji KEP ds. IFŻK, w Polsce żyje obecnie ok. 250 dziewic konsekrowanych, niemal 300 wdów konsekrowanych i jeden pustelnik. Są to osoby działające bez struktur, bezpośrednio podlegające biskupowi diecezjalnemu, który odpowiedzialny jest za ich formację i funkcjonowanie.
Nowe ruchy, nowe wspólnoty
– Tak naprawdę nie wiemy, ile jest osób konsekrowanych na świecie. Cały czas powstają nowe formy, nowe wspólnoty. Ta rzeczywistość jest bardzo dynamiczna. Według statystyk watykańskich ok. 400 wspólnot uzyskało ostatnio papieskie zatwierdzenie. Jest to możliwe, gdy wspólnota ma już co najmniej 170 członków, którzy złożyli śluby zakonne. Nie wiemy, ile takich grup na świecie jest dopiero na początku swej drogi – podkreśla matka Olech. Dodaje, że nowe grupy powstają również w Polsce. – Nie prowadzimy statystyk, nie liczymy ich, czasem dowiadujemy się o nich przypadkiem – wyjaśnia.
Można też zaobserwować, że w ramach wspólnot i ruchów odnowy religijnej powstałych po Soborze Watykańskim II, otwartych na różne grupy ludzi – osoby duchowne, świeckie czy całe rodziny, powstają po pewnym czasie również wspólnoty osób konsekrowanych, jak np. we Wspólnocie Emmanuel czy Chemin Neuf.
– Tu tworzy się coś nowego, jakaś nowa jakość. Być może niektóre stare formy życia konsekrowanego muszą zniknąć (tak było na przestrzeni wieków), inne odnowić się zgodnie z Duchem czasów i Bożymi znakami. Być może powstaną też nowe formy odpowiadające bardziej potrzebom współczesnego Kościoła i współczesnych ludzi – zaznacza matka Olech.
***
Cały Raport na 25-KAI dostępny jest TUTAJ.
Za: ekai.pl