Nie mają niczego na własność i niczego im nie brakuje. Wspólnota Baranka troszczy się o sprawy Boga, a Bóg troszczy się o jej sprawy.
Skraj wsi Choroń na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Przy niskiej drewnianej bramie, pod ikoną z wizerunkiem Chrystusa, widnieje tabliczka z napisem: „Mali Bracia Baranka”, a poniżej: „Mały Klasztor »Światłość Najświętszego Oblicza«”. W głębi widać zbudowaną z bali kaplicę, z cebulastym hełmem na kopule, i przylegający do niej klasztor. Wszystko tu wydaje się przyjazne i jakby przesycone spokojem.
Przed wejściem do kaplicy witają nas uśmiechnięci zakonnicy w szaroniebieskich habitach – mały brat Philippe-Marie i mały brat Étienne. Ich imiona zdradzają francuskie pochodzenie, podobnie jak akcent, z jakim mówią.
Wnętrze kaplicy przypomina po trosze kościół katolicki, po trosze cerkiew. – To celowe. Mieliśmy przecież z Kościołem prawosławnym tysiąc lat wspólnej historii. Chcemy „oddychać dwoma płucami” – wyjaśnia mały brat Étienne, nawiązując do porównania Jana Pawła II, który w ten sposób określił bogactwo tradycji Kościołów wschodniego i zachodniego.
Jedzenie Słowa
To pierwsza w Polsce Wspólnota Baranka. Najpierw, dwadzieścia lat temu, do Choronia przyjechały z Francji Małe Siostry Baranka, żeńska gałąź zgromadzenia. Obecnie jest tu osiem sióstr – są wśród nich już także Polki. Ich dom jest oddalony o kilkaset metrów od klasztoru męskiego. Braci jest trzech. Mali bracia i małe siostry prowadzą osobno życie domowe, ale codzienną rozbudowaną liturgię starają się sprawować razem. Robią to z największym namaszczeniem i czcią. Śpiewają pulsujące duchem pieśni, zwykle na cztery głosy. Gesty, słowa, dźwięki – wszystko tu wprowadza człowieka w atmosferę kontemplacji. Nie może być inaczej, bo bliska relacja z Bogiem stanowi centrum życia Wspólnoty Baranka. Zakonnice i zakonnicy wiele czasu spędzają na modlitwie, z reguły nie mniej niż pięć godzin dziennie, w tym dwa razy w ciągu dnia na adoracji przed Jezusem Eucharystycznym. Każdego dnia także „mandukują” słowo Boże (od łacińskiego manducare – jeść).
– Powtarzamy kilka razy frazy Ewangelii, ucząc się ich na pamięć. Ale robimy to tak, żeby nie tylko w głowie te słowa zostały, lecz zapadły w serce – tłumaczy mały brat Philippe-Marie. – Słowo Boże jest skuteczne. Ono musi nas doprowadzać do nawrócenia – mówi z przekonaniem.
Idziemy i prosimy
Dzień upalny, przechodzimy do refektarza, bracia częstują wodą. Siadamy przy prostym stole na ławie o równie prostej konstrukcji. Wszystko tu zresztą proste, nie ma niczego zbędnego.
Z czego żyją bracia i siostry? – Z Opatrzności – uśmiecha się brat Étienne. – Nie mamy nic własnego. Żadnego dochodu. Nigdy nie kupujemy jedzenia i nigdy nam go nie brakuje – zapewnia. Ten styl życia należy do charyzmatu zgromadzenia, które czerpie z duchowości św. Dominika i św. Franciszka. Zakonnicy traktują ubóstwo dosłownie, utrzymując się wyłącznie z jałmużny.
– Naprawdę Bóg się o nas troszczy! Na przykład kwadrans przed waszym przyjazdem była tu sąsiadka, przyniosła sok – dołącza się drugi zakonnik.
– Nie prosiliśmy o to, ale czasem także prosimy. Idziemy wtedy od drzwi do drzwi. Oczywiście nie są to stale te same drzwi, wyjeżdżamy do różnych miejscowości. I to jest okazja do głoszenia Ewangelii. W prostocie – zaznacza mały brat Étienne. – Ta relacja jest całkowicie inna: jesteś ubogi, potrzebujesz. Ludzie cię przyjmują, czasem zaproszą do środka. Widzą habit, rozumieją, że należysz do Boga. Z tego często wywiązuje się rozmowa o sprawach wiary – opowiada zakonnik. Precyzuje, że w czasie pandemii ze względów sanitarnych siostry i bracia zawiesili tę formę kontaktu z ludźmi. Przestali także korzystać z autostopu – bo w normalnych warunkach właśnie w ten sposób bracia i siostry podróżują. To również okazja do mówienia o Chrystusie.
– Zawsze chodzicie w habitach? – pytam.
– Zawsze. Nie mamy innych ubrań. No, jeszcze piżamy – śmieje się mały brat Philippe-Marie.
Bracia i siostry ze Wspólnoty Baranka unikają gromadzenia czegokolwiek. Jeśli mają czegoś ponad potrzebę, przekazują to innym potrzebującym. Świadomie też nie chcą być samowystarczalni. Dlatego nawet ogródek z warzywami uprawiają nie tylko dla swoich potrzeb, ale przede wszystkim dla ludzkiej formacji i kontaktu z naturą.
Czy możemy zobaczyć klasztor? – Nie ma problemu – mówią bracia. Prowadzą nas do jednej z cel. To niewielki pokoik, łóżko, biurko z lampą, krzesło, taboret, szafa, wizerunek Ukrzyżowanego na ścianie. To wszystko. Aha, i jeszcze cudne widoki z dwóch okien. Ale po prawdzie – czego trzeba więcej?
Styropian od świętej
Klasztor braci w Choroniu pachnie świeżością. Dopiero został poświęcony. Uroczystość z udziałem abp. Wacława Depy, metropolity częstochowskiego, odbyła się tu dosłownie kilka dni temu.
Jakim cudem tak ubodzy zakonnicy zdołali wybudować taki klasztor? Ano właśnie – cudem. – Naprawdę! Dwa lata temu, kiedy zaczynała się budowa, nie mieliśmy ani grosza. Ale gdy przychodziła faktura do zapłaty, pieniądze zawsze się znajdowały. Bóg się o wszystko zatroszczył – przekonuje mały brat Étienne. Bracia przypisują to m.in. wstawiennictwu św. Józefa, a także św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Święta karmelitanka obiecała, że będzie zsyłała z nieba na ziemię łaski, które nazwała „deszczem róż”. Wspólnota wytrwale o to się modliła. Szczególnie „zaangażowano” Teresę do załatwienia rabatu na styropian do ocieplenia dachu. W efekcie właściciel firmy z Wiednia, którego odwiedzili z prośbą bracia z tamtejszego klasztoru, tak się zachwycił zgromadzeniem, że dał cały styropian za darmo. Gdy przywieziono go na plac budowy, okazało się, że ma kolor różowy. – No tak, róże świętej Tereski – skwitowali zakonnicy.
Jak w Ewangelii
Członkowie Wspólnoty Baranka noszą na piersiach drewniany medalion z wizerunkiem Baranka Bożego. – Baranek wprowadza pokój „w sobie zadawszy śmierć wrogości” – cytuje frazę z listu do Efezjan (2,16) mały brat Philippe-Marie. To najwyższy wzór dla zgromadzenia. – Chcemy naśladować Chrystusa-Baranka. Jak On chcemy się ofiarować. Dlatego mottem całej wspólnoty jest zdanie: „Zraniony, nigdy nie przestanę kochać”. Gdy mimo zadanych mi ciosów nie przestanę kochać, wtedy odnoszę zwycięstwo i mogę iść dalej – podkreśla kapłan.
Dzięki częstym kontaktom z ludźmi bracia nasłuchali się narzekania na Kościół. – Odnosimy wrażenie, że Polaków szczególnie irytuje bogactwo Kościoła. Chcą, żeby Kościół był bliski, autentyczny, darmowy – opowiada mały brat Étienne. Wskazuje jednak, że Kościół jest różnorodny, ma wiele wymiarów i nie należy sprowadzać go do jednej formuły. – Proszę zauważyć, że to właśnie Kościół posyła nas z naszą misją. To Kościół zachęca nas do dawania świadectwa życia ubogiego, jakie prowadzimy – zaznacza.
Ubóstwo nie oznacza nędzy; oznacza oderwanie od chciwości, oznacza wolność od tego, za czym goni świat, i nigdy nie może się tym nasycić. Bracia i siostry ze Wspólnoty Baranka są wolni. Z wdzięcznością przyjmują to, co otrzymują z ręki Opatrzności. Nieraz jedzą razem z bezdomnymi, nocują z nimi w przytuliskach – pragną być ubogimi wśród ubogich.
Kochają was
Znamienne, że papież Franciszek już nazajutrz po swoim wyborze wezwał do siebie wszystkich Małych Braci i Małe Siostry Baranka, którzy byli w Rzymie. „Dziękuję za to, co robicie w Kościele. (…) Wy macie wielką zdolność składania świadectwa. Jest to czysta łaska. Zachowajcie ją. Świadectwo waszego życia przez modlitwę, liturgię, proszenie o codzienny chleb, autostop, jest świadectwem ubóstwa i radości. Za to was ludzie kochają i ja również chcę wam za to bardzo podziękować” – powiedział do nich Ojciec Święty.
To prawda – ludzie kochają tych, którzy kochają Boga. My zobaczyliśmy to już w uśmiechu kobiety z Choronia, która rozpromieniła się po naszym pytaniu o drogę do klasztoru. Tak działa żywa Ewangelia.•
Za: www.gosc.pl