Wywiad z kard. Carlo Maria Martinim SJ przeprowadzony w Krakowie 17 kwietnia 1997 r.
O. Marek Wójtowicz SJ: Przybył Ksiądz Kardynał do Krakowa i Oświęcimia w tym czasie paschalnym z 180 młodymi kapłanami z Archidiecezji Mediolańskiej na dni skupienia. Dlaczego wybrał ks. Kardynał właśnie ten czas i te miejsca?
Kard. Carlo Maria Martini SJ: Co roku z młodymi księżmi z mojej diecezji, czyli z księżmi wyświęconymi w ciągu ostatnich pięciu lat organizuję dni skupienia w różnych miejscach. Urządzamy wyjazd podobny do tego trwający trzy, cztery dni, aby doświadczać wspólnoty i modlić się razem. Każdego roku wybieramy inne miejsce i inny temat. Byliśmy np. w Loyoli, żeby lepiej poznać postać św. Ignacego, byliśmy w Ars, by poznać świętego proboszcza z Ars, w Avili, żeby poznać św. Teresę itp. Tego roku wybraliśmy jako postaci, które należałoby poznać błogosławioną, a wkrótce świętą Edytę Stein i św. Maksymiliana Kolbe. A więc wybraliśmy miejsce ich męczeństwa, a konkretnie Oświęcim. A Kraków wybraliśmy jako miejsce odniesienia, nie tylko dlatego, że jest blisko, ale że przypomina nam postać papieża Jana Pawła II i w jakim sensie czujemy w jego ojczyźnie.
Ksiądz Kardynał w swoich książkach przywołuje wielkie postaci Kościoła w Polsce, np. obok Ojca Maksymiliana także kard. Stefana Wyszyńskiego. Jakie znaczeni mogą oni mięć w życiu duszpasterza?
Kardynała Wyszyńskiego poznałem osobiście podczas mojego pierwszego pobytu w Polsce przed wieloma laty. Byłem pod wielkim wrażeniem jego odwagi, sposobu bycia pasterzem, wytrwałości w cierpieniu i znoszenia prześladowań. Święty Maksymilian Maria Kolbe jest świętym maryjnym, ale też i świętym, któremu nie obca jest nowoczesność, zwłaszcza jeśli chodzi o używanie środków społecznego przekazu i umiejętności wpływania na opinię publiczną, ale nade wszystko jest świętym miłości. Te dwie postaci są dla mnie inspiracją tak jako pasterza, jak też w działalności dla innych.
Odwiedziliście także niemiecki obóz koncentracyjny w Oświęcimu, który stał się w XX w. symbolem wielkiej ludzkiej nieprawości i sprzeniewierzenia się Boskiemu przykazaniu “Nie zabijaj!”. Jak Ojciec odczytuje to miejsce dzisiaj?
Przede wszystkim jest symbolem nieprawości tak jak to tłumaczyłem moim księżom, nie tylko symbolem zła indywidualnego popełnianego przez jednostki, a co więcej nie jest to też tylko symbol zła, które staje się złem całych narodów. Lecz jest to symbol zła, które zyskuje moc prawa w oparciu o teorie i filozofie, a więc zła ideologicznego. I dlatego jest symbolem tylu odmian zła występujących w historii, tylu odmian zła tego wieku, takich jak komunizm, i wszystkich innych form filozofii, które degradują człowieka. Ale jest też symbolem faktu, że ze zła Bóg wyprowadza dobro. Postaci bł. Edyty Stein i św. Maksymilana Maria Kolbe są znakiem, że Pan ze zła wydobywa dobro dla swego ludu.
Po zburzeniu Muru Berlińskiego – symbolu komunistycznej opresji, Jan Paweł II zaprosił mieszkańców obu części Europy do wzajemnej wymiany duchowej. Jakie cenne elementy Kościoła w Polsce mogą stać się wartościowym doświadczeniem dla Kościoła na Zachodzie Europy? Czego nasz Kościół może się nauczyć od Was, zwłaszcza w kontekście wzrastającego także w Polsce procesu sekularyzacji, zwłaszcza w wielkich miastach?
Kościół polski jest Kościołem męczeństwa, który wiele wycierpiał dla Wiary i zachował ją w okolicznościach niezwykle trudnych. Dlatego powinien nas uczyć mocy wiary i mocy krzyża i tego jak moc krzyża daje nam możliwość zwyciężać zło dobrem. Jeśli zaś chodzi o to, co Kościół polski może się nauczyć od Kościoła na Zachodzie, myślę, że my musieliśmy stawić czoła kilka dziesięcioleci wcześniej problemowi sekularyzacji i duchowi konsumizmu. A więc moglibyśmy nauczyć was czegoś, jak na przykład przeżywać wiarę w sytuacji, kiedy nie ma już prześladowań, ale jest problem konsumizmu i zbyt łatwego życia, co też jest niebezpieczeństwem dla życia z wiary.
Ksiądz Kardynał w swoim pasterzowaniu i licznych publikacjach często odnosi się do nauczania Jana Pawła II. Co szczególnego według Ojca wniósł on dla Kościoła powszechnego?
Niełatwo mi jest jasno wskazać, co szczególnego wniósł Jan Paweł II do Kościoła, ze względu choćby na długi jego pontyfikat. Jest to bowiem pontyfikat przebogaty w nauczanie we wszystkich dziedzinach tak duszpasterstwa jak i doktryny. Myślę więc, że trzeba go nazwać papieżem wielkim, który potrafił ogarnąć cały horyzont życia Kościoła. Starając się jednak określić jakiś jego szczególny wkład, podkreśliłbym przede wszystkim jego spojrzenie mesjańskie i kosmiczne, które ogarnia cały świat, obejmując także jego przyszłość. Jest to, rzekłbym, jego wkład proroczy, który on daje dla sprawy całej ludzkości.
Jakie i gdzie według Księdza Kardynała są dzisiaj najbardziej palące problemy wobec których staje Kościół?
W zależności od różnych kontynentów różne są też sytuacje. Kiedy spotykamy na synodach biskupów zazwyczaj biskupi ze świata zachodniego mówią o problemach sekularyzacji, konsumizmu, zobojętnienia religijnego, a także o kryzysie powołań. Narody Afryki mówią o dwu rzeczach: po pierwsze o wprowadzeniu tradycji plemiennych do ich przeżywania wiary, a po drugie zwłaszcza ostatnio o możliwości życia w pokoju pomiędzy nimi, w pokoju pomiędzy różnymi grupami etnicznymi. Natomiast biskupi z Azji podkreślają relacje z wielkimi religiami buddyzmem i hinduizmem. Podczas gdy w Ameryce Łacińskiej podkreśla się problem wyzwolenia także ekonomicznego osoby ludzkiej, z niewoli nędzy, głodu. Tak więc problemy są bardzo różne w zależność od kontynentu.
W licznych książkach Księdza Kardynała przewija się ważne dzisiaj doświadczenie miłości do Kościoła-Matki, podobny temu jakie wyrażał często francuski jezuita kard. Henri de Lubac. Jak Ojciec uczył się tego synowskiego przywiązania do Oblubienicy Chrystusa?
Ja jestem pełen podziwu dla Ojca de Lubaca i myślę, że osiągnął tę naprawdę wielką miłość także poprzez cierpienie. Dla mnie, to co mi najbardziej pomogło to kontakt z prostymi ludźmi, to znaczy odkrycie, że Kościół to nie tylko doktryna, albo wielka rzeczywistość duchowa, ale są to konkretne twarze, miliony twarzy osób, które codziennie spotykam: chorych, więźniów, rodzin, osób, które przeżywają swe życie w sposób heroiczny, sióstr zakonnych, zakonników, księży, ludzi młodych… To jest prawdziwy Kościół. I widzi się, jak ten Kościół jest bardzo żywy i daje nam wielkie poczucie obecności Ducha Świętego w nim.
Ten Kościół jest dawany jest z góry, od Boga, jest też przecież niebieską Jerozolimą…
Tak, niebieskie Jeruzalem, które nastaje i urzeczywistnia się już od dziś w konkretnym Kościele, który żyje obecnie na ziemi.
Nasze jezuickie Wydawnictwo WAM w Krakowie wydało kilkanaście Ojca książek, głownie o tematyce biblijnej, duchowej i ignacjańskiej. Jaką wskazówkę dałby Ojciec dla naszych czytelników?
Nigdy nie myślałem o tym, że będę miał czytelników. Bo te książki nie są pisane, lecz mówione, jako rekolekcje, dni skupienia, ćwiczenia duchowne, medytacje. Myślę, że jeśli ktoś czyta te rzeczy i chce z nich odnieść korzyść, powinien przyjąć postawę tego, który słucha, i słucha nie tyle osoby Autora, ile usiłuje całym sobą czytać Pismo św. W rekolekcjach tych nie chodzi mi o to, aby słuchano mnie, lecz ażeby ludzie doszli do kontaktu osobowego ze Słowem Bożym.
Księże Kardynale, dziękuję za spotkanie i rozmowę i proszę o błogosławieństwo dla tych, którzy będą słuchali tego wywiadu w Radio Plus.
Oczywiście błogosławię z całego serca wszystkim, którzy pracują dla tego radia, i tym, którzy go słuchają. Muszę powiedzieć, że bardzo wierzę w apostolat radia. Ja sam często zabieram głos w radiu diecezjalnym, przynajmniej raz w tygodniu i mam kontakt bezpośredni z moimi słuchaczami, ponieważ myślę, że radio bardziej niż telewizja dosięga ludzkich serc – poprzez uszy dociera do serca. Jest zatem niejako spokrewnione z przesłaniem ewangelicznym, które poprzez uszy ma sięgnąć serca. Dlatego życzę temu radiu, żeby naprawdę było ewangelicznym przesłaniem dla wielu.
Marek Wójtowicz SJ / pz
Za: www.deon.pl