WYWIAD: Przyszła do nas nansaalaa

Moje pragnienie zostania misjonarką zrodziło się z opowieści o kobietach wielkiej wiary, które opowiadali mi rodzice, gdy byłam dzieckiem – mówi siostra Viktoria Gaa MSOLA z Ghany.

Wracasz myślami w rodzinne strony?

O tak, często. Moi rodzice, którzy byli dobrymi chrześcijanami, dla których byłam ukochaną córką. Próbowali mi udzielać odpowiedzi na moje pytania, korzystając z historii znanych kobiet z Biblii, które Bóg kochał i uważał za nieodzowne. Ale dziadkowie wyznawali jeszcze tradycyjne wierzenia. Dziadek od strony mamy, był szefem wioski. Miał kilkanaście żon. Drugi, od strony taty, był kapłanem tradycyjnej religii.

Kiedy po raz pierwszy zetknęłaś się z misjonarkami?

Byłam uczennicą gimnazjum im. św. Franciszka z Asyżu, kiedy odwiedziła nas kanadyjska misjonarka. S. Jacqueline Picard mówiła w moim języku, dagare. Uderzyła mnie jej prostota. I to, że „nansaalaa”, czyli ​biała kobieta, tak płynnie mówi w moim języku.  Mówiła nam o czystości i o ryzyku ciąży u nastolatek. Czułam, że to spotkanie poruszyło we mnie coś głębokiego. Od tego dnia zacząłem odwiedzać pobliski klasztor franciszkanek, mając nadzieję, że spotkam tam siostrę, która nas odwiedziła. Ale jej tam nie było, bo s. Jacqueline była Misjonarką Najświętszej Maryi Panny Królowej Afryki, czyli Siostrą Białą. No i wyjechała już…

Jak potem trafiłaś na Siostry Białe?

Po szkole średniej podjęłam studia na nauczycielkę. Potem pracowałam jako nauczycielka. To w tamtym czasie  odwiedziła nas s. Proserpine Samba (MSOLA) i wręczyła nam ulotki z adresem zgromadzenia.  Wierzę, że to Duch Święty zaprowadził mnie do Białych Sióstr, ponieważ nie wiedziałam nawet, że s. Jacqueline i Prosperine należą do tego samego zgromadzenia (śmiech). Również mój kuzyn jest misjonarzem Afryki. Kilka lat pracował również w domu formacyjnym w Polsce.

Jak wyglądała formacja?

Rozpoczęłam ją jaka miałam 23 lata. Do pierwszego etapu formacji, pre-postulatu, wstąpiłam w grudniu 1999 r. To trwało prawie 2 lata. Kolejny etap formacji był w Tanzanii, od października 2001. To było bardzo międzynarodowe doświadczenie, było nas 7 z 6 krajów i 3 kontynentów. Doświadczenie było bardzo bogate.  We wrześniu 2002 r. rozpoczęłam nowicjat w Nairobi w Kenii. Pierwsze śluby miała w 2004 roku. I zaczęłam pracować jako nauczycielka w jednych ze slumsów Nairobi. Przyszłość tych dzieci zależała w dużej mierze od jakości edukacji, więc z oddaniem dzieliłem się z nimi wiedzą i miłością. I sama otrzymałem też od nich dużo miłości. Potem pracowałam w Ghanie i Burkina Faso. W styczniu 2012 złożyłam ślubu wieczyste. Odbyłam studia z duchowości na Uniwersytecie Tangaza w Nairobi, a poi ich ukończeniu w 2015 zostałam powołana do formację postulantek. Od kwietnia 2019 jestem w domy formacyjnym naszego zgromadzenia w Polsce. Nasza obecność w Polsce jako zgromadzenia otwiera Kościół lokalny na powszechną misję Kościoła. Staramy się, aby Afryka była znana i kochana.

Życie misjonarki jest ciągle w drodze. Czy to łatwe?

Po tym co widziałam jako misjonarka, wierzę w prowadzenie Boga mocniej i głębiej. Bóg tak bardzo nas kocha. Kiedy całkowicie powierzamy się Jego woli i mówimy, jak Jezus w Ewangelii: „Ojcze, bądź wola Twoja na ziemi, a nie moja”. To życie, otwiera drzwi do wielu niespodzianek, do doświadczenia Jego dobroci i miłosierdzia. Pozwala nam zobaczyć, że drogi Boga są lepsze niż nasze. Daje nam spokój, radość i szczęście. Dla mnie bycie misjonarką wiele dla mnie znaczy. Sprawia mi to radość.

Nie było niepewności?

Kiedy opuszczałam  rodzinę, pracę, przyjaciół i moją Ghanę, aby dołączyć do Sióstr Białych, myślałem, że robię ogromną ofiarę dla Boga. Ale szybko zdałam sobie sprawę, że to właśnie On poświęcił dla mnie wszystko. Jezus dał mi wszystko, swoje życie i miłość. Nigdy nie przestanę tego mówić. Nie wyobrażam sobie dziś życia, nie będąc misjonarką. 

Ale za Ghaną i jej kulturą pewnie tęsknisz?

Kocham mój kraj, nasze tropikalne lasy. Ludzie są bardzo prości i gościnni. Mamy trzy religie. Wszyscy żyjemy razem. Nawet muzułmanie mogą iść do kościoła się modlić, a chrześcijanie w meczecie. Jesteśmy braćmi i siostrami. Mamy jedność w różnorodności. To daje siłę. Mamy różne klany. I wiele tradycyjnych symboli. Te symbole są na ubraniach, w kościołach. Jest taki symbol, który  znaczy “Bóg Najwyższy”, jest taki, który oznacza “Rodzina”. My Ghańczycy jesteśmy bardzo przywiązani do tradycji. Pamięć jest ważna. Jeżeli nie pamiętamy naszej przeszłości to będziemy powtarzać, to co było negatywne. No i nasi Black Stars (czarne gwiazdy) wielokrotnie zdobywali Puchar Narodów Afryki (śmiech)

Za: www.gosc.pl

 

Wpisy powiązane

Kard. Grzegorz Ryś poświecił kaplicę w domu Zgromadzenia Małych Sióstr Baranka

Kapituła warszawskich redemptorystów m.in. o statutach prowincjalnych i atakach na Radio Maryja

Dążenia Sługi Bożego o. Anzelma Gądka OCD do wyniesienia na ołtarze św. Rafała Kalinowskiego