Wywiad z nowym przełożonym licheńskiej wspólnoty

Z ks. Bogusławem Bindą MIC,  nowym przełożonym licheńskiej wspólnoty zakonnej księży marianów w Licheniu, rozmawia Robert Adamczyk z biura prasowego Sanktuarium.

Proszę powiedzieć kilka słów o sobie.

Pochodzę z Małopolski, z Beskidu Wyspowego. Urodziłem się 4 kwietnia 1964 roku w Limanowej. Zostałem ochrzczony 3 maja, a więc w święto Matki Bożej Królowej Polski. Pierwsze śluby zakonne złożyłem 8 września 1985 roku – w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, a śluby wieczyste 26 sierpnia 1989 roku – w Uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej. Dodam jeszcze, że moja rodzinna parafia w małopolskim Tymbarku jest pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Tak więc mogę powiedzieć, że Matka Boża towarzyszy mi od początku mojego ziemskiego życia.  

Dlaczego zdecydował się ksiądz zostać zakonnikiem,  prezbiterem? Co sprawiło, że wybór padł właśnie na Zgromadzenie Księży Marianów?

Zostałem wychowany w rodzinie katolickiej, gdzie wartości chrześcijańskie, wiara, tradycja były wpajane od najmłodszych lat.  Uczęszczając do szkoły podstawowej i średniej posługiwałem w kościele jako ministrant i lektor. Jednak w tamtym czasie nic nie wskazywało na to, że moja droga życiowa będzie drogą kapłaństwa, a tym bardziej życia zakonnego. Na wybór tej drogi wpływ miało pewne zdarzenie ze szkoły średniej. W tamtym czasie byłem członkiem szkolnego zespołu muzycznego. Pewnego razu zostaliśmy poproszeni o przygotowanie oprawy muzycznej Mszy Świętej prymicyjnej, jaka miała się odbyć w naszej parafii. Okazało się, że owym nowo wyświęconym kapłanem był właśnie marianin. W ramach podziękowania mariański neoprezbiter,  dziś już nieżyjący ks. Władysław Duda, zaproponował nam wyjazd do Rzepisk. I tak poznałem to zgromadzenie. Po powrocie, a było to w oktawie Bożego Ciała, zrozumiałem, że pragnę zostać kapłanem i pójść tą drogą. Dostrzegłem, że właśnie tę drogę przygotował dla mnie Bóg. Nie zastanawiałem się zbyt długo nad kwestią rozpoczęcia studiów teologicznych przygotowujących do kapłaństwa, tak jak nie miałem też problemu z wyborem zgromadzenia – wiedziałem, że będą to marianie. Już 15 lipca rozpocząłem miesięczny postulat w Lublinie, a 7 września w Skórcu rozpocząłem nowicjat.

Co jest dla księdza najważniejsze w kapłaństwie?

Staram się zwracać uwagę na dwie kwestie – posługę przy ołtarzu i w konfesjonale. Uważam, że jeśli będę starał się posługiwać najlepiej jak potrafię, to wszystkie inne kwestie także uda mi się poukładać. Źródłem i szczytem życia każdego chrześcijanina jest Eucharystia. Nie wyobrażam sobie, abym jako kapłan miał w głównej mierze koncentrować się na kwestiach doczesnych. One oczywiście są ważne w kontekście właściwego funkcjonowania w świecie. Jednak wszystko będzie na swoim miejscu, gdy w centrum mojego życia będzie Bóg. Dlatego dla mnie najważniejszym jest, aby skoncentrować się wokół ołtarza słowa Bożego i ołtarza Eucharystii.  

Proszę powiedzieć, gdzie ksiądz ostatnio pełnił posługę?

Zanim przyjechałem do Lichenia pracowałem w parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Matki Miłosierdzia na warszawskich Stegnach. Posługiwałem tam w sumie 15 lat, m.in. jako proboszcz i przełożony domu zakonnego.  

Czy informacja o przenosinach do Lichenia była zaskoczeniem?

W ubiegłym roku obchodziłem jubileusz 25-lecia kapłaństwa a, jak już mówiłem, w Warszawie spędziłem z nich lat 15. Ten czas z pewnością zostawił ślad w moim życiu. Wiadomość o tym, że przełożeni zakonni chcą mnie skierować do domu zakonnego i Sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej odebrałem jako pełnienie woli Bożej.  Moje myśli koncentrowały się na tym, aby doprowadzić do końca wszystkie możliwe sprawy i przekazać obowiązki mojemu następcy. Zacząłem też zastanawiać się, w jaki sposób wyjść naprzeciw obowiązkom, jakie spoczywać będą na moich barkach po przenosinach do nowego miejsca.
Zostałem postawiony przed nowym wyzwaniem. Bez wątpienia nowością jest dla mnie tak liczna wspólnota moich współbraci, a co za tym idzie większa różnorodność zarówno pod względem wieku, charakterów, jak i innego spojrzenia na sprawy Kościoła i Zgromadzania. Z częścią współbraci dane mi było spotykać się w przeszłości w innych placówkach mariańskich. Są jednak i tacy, z którymi jest mi dane spotkać się po raz pierwszy.

Jak przebiega adaptacja?

Bez wątpienia licheńskie Sanktuarium i tutejsza parafia to wyjątkowe miejsce pracy. Po pierwsze, w domu zakonnym w Licheniu mieszka największa liczba księży i braci marianów spośród wszystkich mariańskich domów na świecie. Po drugie, w obsłudze pielgrzymów pracuje wiele osób świeckich. Na ile to możliwe, staram się poznawać tych ludzi. Podchodzę do tego ze spokojem. Powoli buduję sobie ogólny ogląd miejsca. Są kwestie, na rozważenie których, potrzebuję nieco więcej czasu. Ale jestem otwarty na nowe wyzwania, które z całą pewnością będą się pojawiać.   

Czy zrodziły się już księdzu jakieś pomysły?

Od początku mojej posługi bliskie było mi duszpasterstwo. Natomiast objęcie obowiązków przełożonego domu zakonnego oznacza pewne oczekiwania ze strony współbraci, szczególnie na „coś” nowego, z jednoczesną kontynuacją tych działań, które  już zostały rozpoczęte.
Z pewnością będę zabiegał u przełożonych o skierowanie do licheńskiej wspólnoty zakonnej kapłanów, którzy mogliby pomóc w posłudze duszpasterskiej w Sanktuarium. Licheński dom zakonny w znacznym stopniu zamieszkują księża w podeszłym wieku, a pracy związanej z odprawianiem Mszy Świętych, głoszeniem słowa Bożego czy posługą w konfesjonałach w sezonie pielgrzymkowym jest dużo.    

W jaki sposób spróbowałby ksiądz opisać dzisiejszą kondycję Zgromadzenia Księży Marianów?

Moim zdaniem kondycja naszego Zgromadzenia nie jest zła. Czas, gdy ja wstępowałem do marianów, był czasem wzrostu powołań. Gdy byłem klerykiem w seminarium było nas ponad stu. Dziś w naszym seminarium mamy 20 kleryków. Ja i  moi współbracia-rówieśnicy należymy do średniego pokolenia. Przed nami są księża, którzy zbliżają się lub już osiągnęli wiek emerytalny, jednak w miarę sił dalej posługują głosząc słowo Boże i posługując w konfesjonałach. Obecnie nie mamy wielu powołań i w tym upatruję problem.

W jaki sposób zachęciłby ksiądz młodych ludzi do wybrania życia zakonnego?

Bez wątpienia dla każdego z nas fundamentem jest rodzina. I to nie dotyczy tylko życia zakonnego czy kapłańskiego, ale także osób, które w przyszłości pragną iść przez życie ze współmałżonkiem. Jeżeli rodzina jest silna Bogiem i w tym duchu młody człowiek wzrasta, wówczas łatwiej jest podjąć decyzję, co do swojej przyszłości, a potem podążać w raz obranym kierunku.

W jaki sposób spędza ksiądz czas wolny?

Lubię muzykę. Nie mam jednego ulubionego gatunku – po prostu lubię słuchać dobrej muzyki. Pochodzę z Małopolski i bliski mojemu sercu jest folklor, który towarzyszy mi od wczesnej młodości. Pochodzę z muzykującej rodziny: mój dziadek grał na skrzypcach i klarnecie a tata na akordeonie. W młodości grałem na trąbce w orkiestrze dętej, a w seminarium próbowałem sił na gitarze. Poza tym lubię oglądać mecze piłki nożnej.  

Dziękuje za rozmowę.

Za: www.lichen.pl

Wpisy powiązane

Kapituła warszawskich redemptorystów m.in. o statutach prowincjalnych i atakach na Radio Maryja

Dążenia Sługi Bożego o. Anzelma Gądka OCD do wyniesienia na ołtarze św. Rafała Kalinowskiego

Kokotek: prawie 100 uczestników Zakonnego Forum Duszpasterstwa Młodzieży