WYWIAD: Nie odkryliśmy jeszcze skarbu

Krzysztof Kołodyński: Trzymam w rękach dwa tomy Twojej najnowszej publikacji. Patrzę na okładki. Na pierwszej widzę serce, w które jest wrysowana kula ziemska. Nad tym sercem gołębica. Na drugim tomie sylwetka Założyciela, trzy herby zgromadzeń, które połączone są z kulą ziemską. Czy mógłbyś opowiedzieć, co zawierają te dwa tomy, które w sumie mają 977 stron.

Andrzej Miotk: „Niestrudzony misjonarz Słowa Bożego”. Tytuł jest bardzo znaczący, bo oddaje cały proces szukania tego, co jest najistotniejsze w duchowości Założyciela. Bez wątpienia to jego całkowite oddanie się misji przez Apostolat Serca Jezusowego, który był obecny od początków jego duchowości. W tym sensie widać to jego całkowite oddanie, wszystkich swoich sił, możliwości, talentów, aby zrealizować powołanie, które odczytał. Tytuł oddaje jego życie, które nie było łatwe. Było wiele kryzysowych momentów, które były jakby szkołą. Publikacja zawiera też artykuł o tytule „Szkoła krzyża”, który oddaje tę jego wewnętrzną dynamikę. W kryzysach i trudnościach również odnajduje głos Boży, który go wzywa do ciągłego nawracania. Pewne nastawienia, sposoby realizacji tej misji nie zawsze były tym, co może Pan Bóg chciał. Czasem może przemawiała jego natura i ta dynamika zmiany jest tu ukazana. W tej drugiej części, jako podtytuł jest „Słowo i Duch”. Jeżeli szukać w duchowości Założyciela czegoś, co jest nowatorskie na jego czasy, to bez wątpienia było to połączenie tych dwóch elementów: Słowa i Ducha. W ówczesnej teologii duchowości te dwa terminy się tak nie zazębiały. On to połączył, stworzył dynamikę Słowa Wcielonego i Ducha Świętego jako dwa tory jego duchowości, które określiły jego specyfikę.

Dostrzegłem, że br. Szymon Porwoł SVD miał swój udział w projekcie.

Tak. Jego propozycja grafiki najbardziej nam się spodobała. Miał również kluczową rolę w całej edycji. Jemu zawdzięczamy sporo dobrych pomysłów, przygotowanie fotografii i cenną pomoc.

Czym się różnią te dwa tomy? Wstępnie przejrzałem spis treści i słowo, które mi się ciśnie na usta to kontekst. Poźniej dostrzegłem poukładane elementy, które jakby „tłumaczą” duchowość Założyciela. Jak odnaleźć się w tej pierwszej, obszerniejszej części?

O kontekście pisałem w ostatnim rozdziale tego tomu. Nie ma duchowości bez kontekstu. Duchowość naszego Założyciela kształtowała się w rzeczywistości XIX-wiecznej. Ta myśl rozwijała się stopniowo. Chciałem kompleksowo pokazać ten kontekst, zaczynając od ogólnej historii powszechnej. Potem kontekst się zawęża, przez kontekst Kościoła w tamtym czasie. Dalej uszczegółowiłem kontekst misji i kościoła w Niemczech. To wszystko oddziaływało na św. Arnolda. Na tym tle docieramy do elementów duchowości. Opisywana duchowość nie ogranicza się tylko do osoby Arnolda, ale szerzej tłumaczy sprawy założenia trzech zgromadzeń. Dalej to przechodzi w kontekst bezpośrednio lokalny dotyczący regionu Dolnej Nadrenii, duchowości tego regionu. Próba wyjaśnienia, na ile ona wpłynęła na Założyciela. Jakie elementy z tego regionu, z jego rodziny miały wpływ na jego duchowość. Później to przechodzi konkretnie w formy duchowości ujęte w kontekście XIX-wiecznych form. Chodzi o formy dewocji, pobożności lokalnej i teologii tamtego czasu.

Chciałem zapytać o źródła z jakich czerpałeś. Czy były to źródła, które nie były oficjalnie jeszcze publikowane?Pisząc o tej duchowości nie byłem zawieszony w próżni. Były już opracowania, choćby o. Fischera. Było ono najbardziej znaczące w sensie bezpośredniego kontaktu. Znał Założyciela, przebywał z nim. Co prawda nie miał dostępu do wszystkich źródeł, ale podkreślił trynitarny aspekt duchowości, który przenika pozostałe pobożności. To jest ten wiążący element całej duchowości. Później, jak się rozpoczął proces beatyfikacyjny w latach 30. XX wieku, pojawiła się praca O. Hermanna Sandkampa pt. „Duchowość Ojca Założyciela”. Uwaga tu skupiona jest raczej na formach pobożności. No i później opracowanie o duchowości o. Petera McHugh. Można tu zobaczyć duchowość Założyciela w kluczu przemian soborowych i dotknąć spojrzenia, w którym był prekursorem. Zawsze była taka tendencja w zgromadzeniu, aby postrzegać postać o. Założyciela jako postać archaiczną. W takim sensie, że przyjął on duchowość tamtego czasu, że było to tylko odzwierciedlenie, nie było żadnych nowych impulsów. Wcale tak nie było. Wiele tych form przejął i zintegrował, ale były również nowe odkrywcze spostrzeżenia.

2 tomy najnowszej publikacji o. Andrzeja Miotka SVD (fot. Krzysztof Kołodyński SVD)

Na przykład?

Bardzo oryginalne było podkreślenie roli Ducha Świętego. W tamtym okresie nie było to czymś oczywistym. Założyciel, jeszcze przed ukazaniem się pierwszej encykliki, pisał do papieża, do Stolicy Apostolskiej, aby taka encyklika o Duchu Świętym się ukazała. No i tutaj w ostatniej części, w rozwoju duchowości o. Arnolda, Duch Święty przyjmuje wiodącą rolę, ściśle powiązaną z dziełem misyjnym. Dotyczy to również powstania dwóch zgromadzeń żeńskich Służebnic Ducha Świętego. Ta publikacja nie jest ściśle analizą duchową. Ukazuje proces rozwoju duchowości, jej przejawy, jak ona się manifestowała w konkretach dzieła, w różnych pismach i inicjatywach Założyciela.

Drugi tom ma zupełnie inną konstrukcję. Znajdujemy tu 261 relacji. Każda jest opatrzona fotografią. Większość z nich mieści się na jednej stronie. Do każdej treści jest dołączony obraz, który odsyła nas do tamtych czasów. Ostatnio mówi i pisze się więcej, że mamy „problem z o. Arnoldem”. Albo brakuje nam jakiegoś ważnego klucza do zrozumienia jego duchowości, albo nie potrafimy odkryć odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób ta wielość elementów pobożności dała taki wynik w jego działaniu. Czy ten drugi tom może nam pomóc odkryć ten klucz?

Drugi tom jest próbą uzupełnienia teorii pierwszego tomu o wymiar praktyczny, kontekstualny i historyczny. Widać, że treści teologiczne i duchowe są przede wszystkim zakorzenione w życiu. Jest to próba ukazania tego procesu w czasie.

Czyli tu mamy Twoje spojrzenie?

No tak. Myślę, że historyk patrzy na rzeczywistość poprzez konkrety. Chce, żeby to było ucieleśnione, namacalne, aby ta duchowość miała zanurzenie w konkrecie. Wszystko ma swoją przyczynę. Fotografie pokazują konkretne osoby, wydarzenia, publikacje, sytuacje. Są skrótową opowieścią o rozwoju zgromadzenia za czasów o. Założyciela.Ta duchowość nie była gotowa od początku. Ona się kształtowała w trakcie nowych wydarzeń, poznania nowych osób, wewnętrznych problemów. Ta duchowość jest uniwersalna. Założyciel nie był osobą zaściankową, w tym sensie, że był skupiony na swoim świecie, ale szukał tego wymiaru uniwersalnego, co jest znakiem działania Ducha Świętego.

O. Andrzeja Miotk SVD w Archiwum ZAłożyciela w Rzymie (fot. Krzysztof Kołodyński SVD)

Całe dzieło zaświadcza raczej o tym, że sięgał daleko, że nie był zamknięty.

Bez wątpienia ocena duchowości dokonuje się przez jej owoce. Czy ona ma jakiś konkrety wymiar, czy ona służy Kościołowi, czy zbawieniu człowieka. Myślę, że wielkość o. Arnolda jest widoczna w późniejszych owocach. Tej duchowości nie możemy również zamknąć do czasów jego życia. Ona dalej owocuje.

Wydaje się, że jakby wczoraj byłeś mieszkańcem Domu Misyjnego w Pieniężnie. A to już mija 15 rok Twojej obecności w Domu Generalnym w Rzymie. Czy od początku byłeś związany z Archivio Fondatore?

Na początku byłem jeszcze w trakcie pisania habilitacji, która jeszcze nie była gotowa. Później były jeszcze wykłady w Olsztynie. Wróciłem jeszcze na jeden semestr do Polski. To był 2009 rok. Była jeszcze propozycja, abym pracował w Olsztynie, ale wtedy generalat nie zgodził się na to. Także potem, w zasadzie od 2010 roku, jestem w Archiwum Założyciela.

Jesteś tak blisko św. Arnolda, naszego duchowego przewodnika. Jaka wypowiedź Założyciela pasuje na dzisiejsze czasy?

To co najbardziej mnie uderzyło, to „zamieszkanie Boga w naszym sercu”, Jego ciągła obecność, która dotyczy znanego nam modlitewnego zawołania: „a Serce Jezusa niech żyje w sercach ludzi”. On chciał, aby ten dar, był obecny w każdym sercu. To ma misyjny charakter.

Jaką puentą zakończyłbyś nasze spotkanie?

Badania historyczne i źródła to jedna sprawa. Ale później popularyzacja jest też istotnym wymiarem. Dobrze, że wielu świeckich czy współbraci z tego korzysta. Jest to rzeczywistość misyjna w praktyce. Ciągle zbyt mało przyswajamy sobie spuściznę Założyciela. Mamy trudność, żeby to nazywać, aby to doceniać. Jak powiedział jeden z wicegenerałów: „ciągle jakbyśmy się tego Założyciela wstydzili”. Nie odkryliśmy w pełni tego skarbu. Dlatego może trzeba tę spuściznę wyrażać w nowych realiach. Nie jest to łatwe, niemniej wszyscy jesteśmy zaproszeni do tego wysiłku. Do odkrywania Bożej łaski w jego życiu i misji, bo przecież to my jesteśmy tego spadkobiercami.

Dziękuję Ci, ojcze Andrzeju. Twoja publikacja jest dziełem, którego nie można pominąć. Myślę, że w prowincji będziemy się starać jak najszybciej ją przetłumaczyć.

Za: www.werbisci.pl

Wpisy powiązane

Kokotek: prawie 100 uczestników Zakonnego Forum Duszpasterstwa Młodzieży

Na Jasnej Górze odbywają się rekolekcje dla biskupów

125 lat obecności naśladowców św. Franciszka w Jaśle