– Osadzeni przygotowali mi piękną koszulkę z takim więziennym rysunkiem Matki Bożej Bolesnej z przodu (której jestem wyznawcą) i z moją ksywą „Padrino” na plecach. A być może to i nawet większe wyróżnienie niż Krzyż Zasługi – opowiada o. Robert Żukowski OMI, kapelan Aresztu Śledczego we Wrocławiu.
Postanowieniem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 17 lipca 2024 r. o. Robert Żukowski OMI oznaczony został Brązowym Krzyżem Zasługi.
Antoni Jezierski: Jak Ojciec patrzy na 9 lat posługi kapelana więziennego? W kontekście wyróżnienia przez prezydenta, ale także w takim czysto ludzkim kontekście? Jak Pan Bóg prowadził Ojca?
Robert Żukowski OMI: – Człowiek sobie planuje, ale gdy Pan Bóg wszystkim kieruje, to nasze plany okazują się śmieszne. Ja nigdy nie myślałem, że będę pracować z osadzonymi, ale z wolą Bożą wszystko jest możliwe. Jest w nas tęsknota ludzka, by tworzyć jakieś dzieło. Razem z grupą wolontariuszy “Zacheuszki” staramy się robić z naszej strony wszystko. Realizujemy wezwanie św. Eugeniusza de Mazenoda, który mówił, że mamy iść do najuboższych. Potwierdzają to misjonarze, którzy pracują na wszystkich kontynentach. Ale przecież osadzeni to również ludzie wyjątkowo ubodzy, ponieważ tracą wolność fizyczną, chociaż nie tracą wolności osobowej – o co walczył nasz założyciel. Patrząc na te 9 lat, ja jako zakonnik-misjonarz robiłem wszystko by dawać do pracy swoje ręce, a co urośnie – to urośnie. A Pan Bóg gdzieś tam zawsze odpłaca, choćby i takim zauważeniem pracy przez zakład kryminału.
Czy Ojciec spodziewał się, że zostanie odznaczony Krzyżem Zasługi? Jak Ojciec zareagował na to wyróżnienie?
– Było to dla mnie spore zaskoczenie. Przyszła wiadomość od dyrektora, pana majora Andrzeja Leśniewicza, że “za 3 dni jedziemy do Opola, bo tam będzie ojciec wyróżniony przez prezydenta”. Krzyż Zasługi otrzymuje się za pewien wolontariat i dawanie więcej niż nakazuje reguła czy prawo. Czyli po prostu za dawanie miłości, której ci ludzie w zakładach karnych bardzo potrzebują. U Boga nie ma ludzi przegranych, a każdy człowiek jest ważny. To my często wydajemy wyroki i skreślamy.
fot. z arch. pryw. Roberta Żukowskiego OMI
Jak stanąć przed drugim człowiekiem, który otrzymał wyrok na lata? Jak nie być jedynie “kimś z zewnątrz”?
– Trzeba mieć świadomość tego, kto jest po drugiej stronie. To często ludzie poranieni przez uzależnienia, choroby, patologie, przemoc. Ten człowiek musi wiedzieć, że choć nie jesteś w jego skórze, to rozumiesz to, co się w nim dzieje. Oni tego bardzo potrzebują. Wtedy rodzi się nadzieja, że można wstać i choćby na chwilę uwierzyć w siebie.
“Więźniów pocieszać” – to jeden z uczynków miłosierdzia. Czy ma Ojciec doświadczenie nawróceń, powrotów do Boga wśród osadzonych?
– Powiem tak: “kryminał” to specyficzne miejsce, w którym panuje zło. Panem tego miejsca (nie boję się powiedzieć) jest zło. Jeżeli ktoś zabija drugiego człowieka w afekcie, to sprawia, że sam zapomina o swoim człowieczeństwie. Pan Jezus posyła nas do nich, żeby budzili w sobie człowieczeństwo. Uczymy ich, że ktoś z nimi chce przebywać. Jezus też to robił. Siedział w jednym rogu z grzesznikami, celnikami, ladacznicami – a z drugiej strony byli “purpurowi” i wkurzali się, że z tymi grzesznikami Jezus czuł się “jak ryba w wodzie”. Owszem, są przypadki nawróceń, ale też trzeba pamiętać, że nawrócenia w więzieniu często bazują na emocjach. A one raz są, za chwilę ich nie ma… Miałem przykłady takich ludzi, którzy nawracali się w więzieniu, ale po czasie wracali do kryminału i przestawali chodzić do kościoła. I pytam: “Czemu Ty nie chodzisz na mszę?”. A on mówi: “A bo ja Pana Jezusa zawiodłem”. “Jak to zawiodłeś? Czym?” – pytam. “Już mu tak obiecałem, że się nawróciłem i nigdy tego nie zrobię, a wyszedłem i znów to samo”. A ja odpowiadam: “No człowieku, dlatego powinieneś się przytulić do Miłosierdzia, bo tylko ono w tym momencie rozumie, że Ty chorujesz. Ono Cię nie przekreśla. Ono nie mówi Ci ‘koniec’. Nie mówi Ci, że jesteś zdrajcą”. To jest sztuka, żeby tak formować tych ludzi, żeby nabierali mądrości. Dla mnie prawdziwe nawrócenia, to kiedy ludzie zmieniają myślenie. Zaczynają od nowa. Dlatego organizujemy wyjazdy, ogniska, spotkania, wydarzenia sportowe, żeby tych ludzi angażować. A Pan Bóg prowadzi.
fot. Paweł Gomulak OMI
Czego Ojca nauczyła ta praca? Co ona Ojcu daje?
– Przede wszystkim pokory i cierpliwości. Bardzo wiele dzieje się tutaj w zaciszu Bożej łaski. Myślę, że może dopiero jak umrę, to zrozumiem, jak to wszystko tutaj funkcjonowało. Także cierpliwość i pokora wobec tych rzeczy, które nie wychodzą. W kryminale to jest dzień normalny. I ból niedosytu – tego, co by się chciało zrobić, co trzeba ofiarować – tak jak to zrobił Jezus. Wtedy idzie się do przodu. Dla osadzonych liczy się bardzo mocno autentyczność. Kiedy jesteś autentyczny, oni to czują, czują prawdę. Potrafią się do niej przylepić jak plastelina. Są też bardzo utalentowani. Gdyby pozbierać te talenty, które oni mają… Chociażby wtedy, kiedy zorganizowaliśmy mecz seminarzystów z osadzonymi. Przygotowali mi wtedy piękną koszulkę z takim więziennym rysunkiem Matki Bożej Bolesnej na pierwszej stronie (której jestem wyznawcą) i z moją ksywą “Padrino” na plecach. A być może to i nawet większe wyróżnienie niż Krzyż Zasługi.
Krzyż Zasługi. Ustanowiony w 1923 r., nadawany jest osobom, które położyły zasługi dla państwa lub obywateli, spełniając czyny przekraczające zakres ich zwykłych obowiązków, a przynoszące znaczną korzyść państwu lub obywatelom, ofiarną działalność publiczną, ofiarne niesienie pomocy oraz działalność charytatywną. Krzyż Zasługi może być nadany tej samej osobie w każdym stopniu dwukrotnie. Przed nadaniem Krzyża Zasługi wyższego stopnia powinny upłynąć co najmniej 3 lata. Odstępstwo od tej zasady dopuszczalne jest wyjątkowo.
Rozmawiał Antoni Jezierski
fot. wyróżniające z arch. pryw. Roberta Żukowskiego OMI
Za: www.oblaci.pl