Ojciec Jan był tą jedyną nicią łączącą z ojczyzną dla wielu obcokrajowców, odbywających swe wyroki sądowe w kolonii karnej w miejscowości Lepiej w Republice Mordowia. To właśnie tutaj, setki kilometrów od Tambowa, w letni skwar i siarczyste mrozy ojciec Jan podążał co miesiąc, by w więziennej kaplicy, zbudowanej rękami katolickich i nie tylko więźniów, odprawić mszę świętą. On wprowadzał w świat Biblii Wietnamczyków i Chińczyków, Irakijczyków i Żydów. Jego słów z uwagą słuchali w tym strasznym miejscu więźniowie różnych narodowości i koloru skóry, którzy uwierzyli w Chrystusa. Dziś wielu z tych 140 odbywających tu karę więźniów łączy się w bólu razem z nami. Bo przecież oni utracili nie tylko swojego orędownika przed Panem, ale i przed władzą świecką. A ojciec Jan nierzadko zwracał się w różne instancje sądowe z prośbą o ułaskawienie. Niejeden z niewinnie osądzonych na wiele lat „przestępców” dzięki jego wysiłkom ujrzał na powrót rodzinny dom wiele lat wcześniej, aniżeli opiewał pierwotnie wyrok sądowy.
Jego przyjazdu co niedzielę wyczekiwali z utęsknieniem osamotnieni staruszkowie w domu starców a także nasi starsi parafianie w dalekiej wiosce Jarosławce, dokąd nie zważając na ból i zmęczenie jeździł z posługą duszpasterską. Gdy my cieszyliśmy się dniem wolnym od pracy i odpoczywali, on – przemierzał setki, a na nawet tysiące kilometrów swoim wysłużonym i nienajnowszej marki samochodem po naszych rosyjskich drogach.
Dziś nasz wspólny żal pozwala nam dostrzec bogactwo osobowości kapłana, który bardziej wierzył milczeniu, aniżeli pustym słowom, zaś ponad wszystko cenił pracę. Jego ręce i serce nie zaznawały ni chwili wytchnienia. Ale nie tylko materialne świątynie, zbudowane przez ojca Jana w różnych zakątkach ziemskiego globu pozostaną jako pamiątki posługi człowieka, który poświęcił siebie Bogu. Przede wszystkim będzie to jego pokora ducha, która była przykładem dla wielu ludzi.
On – który miał szczególne wyczucie artystyczne i potrafił dostrzec piękno w każdym Bożym stworzeniu, swoim słowem wypowiedzianym na kazaniu czy w czasie spowiedzi, pomagał nam, zmęczonym lub załamanym, odnaleźć na dnie duszy Ducha Świętego i zozumieć czym jest nasze chrześcijańskie powołanie. Jego milczenie zawsze było ciepłym, modlitewnym, a słowo – właściwym.
W ciągu tych lat ujrzało światło dzienne pierwsze fundamentalne dzieło, w którym szczegółowo została przedstawiona historia naszego kościoła w Tambowie, „polskiego kościoła” – jak przyjęto go tu nazywać. Książka ta została wydana za środki przekazane przez rodzinę ojca Jana. Wychodzi gazetka parafialna, nadawane są katolickie audycje radiowe, zaś materiały o działalności ojca Jana i wywiady z nim były emitowane nie tylko w regionalnych ale i ogólnorosyjskich kanałach telewizyjnych.
Wobec różnego rodzaju przeciwności jakie mu przyszło doświadczać, ojciec Jan był wytrwały i cierpliwy, powściągliwy i zdecydowany, na nic nie zważając. Swoimi wysiłkami starał się odrodzić jeszcze jeden kościół i zapalić Światło Chrystusa w ludziach. Przykładem swego życia ojciec Jan wskazywał nam drogę do Pana, który oczekuje na nas z miłością.
Niech więc Pan nasz daruje ojcu Janowi radość wieczną w swoim Królestwie – a my będziemy strzec w naszej pamięci jego świetlany przykład do końca naszych dni na tej ziemi.
Konstanty Denisow
Starosta Rady Parafialnej
Tambów, 24.01.2012
Za: www.werbisci.pl