Marsz rozpoczął się od Mszy, której na Placu Trzech Krzyży przewodniczył bp Antoni Dydycz, ordynariusz drohiczyński. W homilii z niepokojem mówił on m.in. o pogardzie, jaka okazywana jest odbiorcom Telewizji Trwam: „Ta pogarda nas niepokoi, ona też zawstydza. Ileż to razy słyszeliśmy o użytkownikach Telewizji Trwam, że są ludźmi starymi, zacofanymi; a co powiedzieć o moherowych beretach, albo o cynizmie wypowiadających się, poniżającej ironii. Tylko dziw bierze, czemu to ten świat rzekomo bogaty intelektualnie, jakoby stojący na wysokim poziomie boi się tych małych grup, jakoby nieudaczników. Czego się boi?” – pytał bp Dydycz.
Po Mszy marsz ruszył w kierunku Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a potem pod Belweder.
R. Łączny, KAI
Homilia bpa Dydycza do uczestników Marszu w obronie TV TRWAM
Drodzy Rodacy, Mieszkańcy Warszawy i Goście oraz Ci, którzy przebywają poza Ojczyzną w poszukiwaniu chleba; Czcigodny Ojcze Dyrektorze ze wszystkimi, którzy tworzą Telewizję TRWAM; Przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, Członkowie Parlamentu; Przedstawiciele świata kultury, nauki i sztuki oraz oświaty i służby zdrowia; Członkowie „Solidarności” i innych związków zawodowych; Drodzy Rolnicy; Kochani Dziennikarze; Szanowni przedstawiciele służb mundurowych: wojska, policji, straży granicznej, straży pożarnych, urzędów celnych; Drodzy Bracia w kapłaństwie i życiu konsekrowanym, Siostry zakonne; Kochana młodzieży ucząca się, pracująca i poszukująca pracy!
1. Troska o słowo.
Przedziwny jest obecny okres liturgiczny, zrośnięty ze Zmartwychwstaniem Chrystusa. Dzieje Apostolskie zaprosiły nas do pierwszej parafii chrześcijańskiej, jaka powstała w Jerozolimie. I tam spotykamy się z czymś bardzo ważnym. Oto ta wspólnota tak się rozrosła, że powstały dyskusje wewnątrz, a nawet dały o sobie znać niepokoje z racji na to, że Apostołowie nie byli w stanie wychodzić wszystkim oczekiwaniom naprzeciw. I dlatego po wspólnej modlitwie Apostołowie występują z propozycją, aby wprowadzić do życia tejże parafii, a w przyszłości do całego Kościoła instytucję diakonów. I tak się stało. Upatrzono „siedmiu mężów spośród siebie, cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości”.
Zniknęły spory, parafia szerzej otwarła się na kolejnych ochrzczonych, a św. Łukasz konkluduje całe owo wydarzenie krótko: „A słowo Boże rozszerzało się, wzrastała też bardzo liczba uczniów w Jerozolimie…”
Psalmista zaś (33/32) z radością wyśpiewuje:
„Bo słowo Pana jest prawe,
a każde Jego dzieło godne zaufania.
On miłuje prawo i sprawiedliwość,
ziemia jest pełna Jego łaski.”
Podobne myśli znajdujemy we fragmencie z Ewangelii, przewidzianym także na dzisiaj, gdzie wspomniane jest cudowne rozmnożenie chleba, a następnie spotkanie z Jezusem, kroczącym po tafli jeziora. Apostołowie nieco wystraszyli się, ale Chrystus ich uspokaja: „To Ja jestem, nie bójcie się”. Nie wsiadł do łodzi, natomiast dość szybko wszyscy spotkali się na brzegu. Okazuje się, że w komunikowaniu się z Chrystusem, nic nie może przeszkodzić, jeśli taką jest Jego wola.
Dlatego wciąż pamiętajmy na Jego słowa: „…Nie bójcie się”. Pamiętali o tym Apostołowie, ich następcy. Pamiętali o nich duchowni i świeccy. Warto, aby je przyswoili wszyscy dziennikarze. Oby też nie lekceważyli ich również ci, którzy mają jakąś władzę. A my zebrani na Placu Trzech Krzyży, przy kościele św. Aleksandra, modlimy się o to, aby sprawiedliwości stało się zadość, aby telewizja TRWAM mogła korzystać z kolejnych osiągnięć technicznych i znalazła się na multipleksie. Oby jak największa liczba ludzi, w Kraju i poza granicami, mogła korzystać z tych dobrodziejstw, jakimi nas ubogaca telewizja TRWAM.
Tym samym intencjom poświęcimy braterską manifestację. A jest NAS WIELE, gdyż potrzeby w zakresie środków komunikacji społecznej są coraz liczniejsze…! I niech nas wspomaga Królowa Polski, niech nas strzeże. Niech opiekuje się światem dziennikarskim, a łaską swą wspomaga w nawracaniu się ku prawdzie i miłości.
2. Słowo i Prawda.
O środkach komunikacji społecznej wiele mówi Sobór Watykański II: „Spośród podziwu godnych wynalazków…, które geniusz ludzki z pomocą Bożą właśnie w naszych czasach odkrył (…), Kościół (…) przyjmuje i śledzi (…) te, które odnoszą się PRZEDE WSZYSTKIM DO DUCHA LUDZKIEGO…”. Sobór także wyjaśnia, dlaczego taką, a nie inną posługuje się terminologią w odniesieniu do powyższych środków. Czytamy: „Wśród wynalazków tych najdoskonalsze są te, które z natury swej zdolne są dotrzeć i poruszyć nie tylko jednostki, lecz także swym zasięgiem mogą objąć całe zbiorowości i całą społeczność ludzką, jak prasa, kinematografia, radiofonia, telewizja lub inne podobne. Dlatego też słusznie można je nazwać społecznymi środkami przekazywania myśli”.
Jest to niesłychanie istotne, kiedy w świecie najczęściej powyższe środki określa się mianem mass-mediów, czyli narzędziami do kierowania masami, to kościelne nazewnictwo podkreśla znaczenie informacyjne, czyli integrujące jednostki i różne grupy społeczne; czyli podmiotowość korzystających z mediów, stąd to określenie – społeczne środki przekazywania myśli! Jest w nim zawarta także troska o prawdę. Zależy nam bowiem na dzieleniu się myślami, a nie jakimiś zwidami, posądzeniami. W katolickiej terminologii prawda czuje się jak u siebie, w domu. Niestety, nie da się tego powiedzieć o większości mediów w Polsce.
Sobór bowiem, patrząc na współczesność szeroko otwartymi oczyma, wiedział, że mogą być powyższe środki używane nie zawsze w zgodzie z prawdą… Przecież „ludzie mogą ich użyć przeciw zamierzeniom Stwórcy, obracając je ku własnej szkodzie…”. Kościół więc „boleje z powodu szkód, jakie zbiorowość ludzka ponosi zbyt często z powodu złego korzystania z tych środków”. W naszych czasach jest to zjawisko wyjątkowo częste.
Sobór jednak podchodzi do wszelkich wynalazków w duchu Objawienia Bożego, starając się uczyć ludzi właściwego korzystania z mediów, korzystania rozumnego. Co więcej, zaleca wywieranie wpływu na media przez zabieranie o nich głosu, wypowiadanie opinii i przez wspieranie modlitewne oraz materialne mediów stojących na straży życia, prawdy i miłości, prowadzących w konsekwencji do wiecznego zbawienia. Zainteresowanie okazywane przyszłości Telewizji TRWA przez nas Polaków, wpisuje się w dochowywanie wierności nauczaniu Soboru Watykańskiego II. Przy tej okazji należy przypomnieć, że „Sobór bezwzględnie poleca przyjęcie prymatu obiektywnego porządku moralnego, który wszystkie inne porządki, jakkolwiek godne są one szacunku – nie wyłączając sztuki – przewyższa i we właściwy sposób ustawia.” Bardzo jest ważne, aby przedstawianie zła nie służyło jego popularyzacji. I z tego tytułu środki społecznego przekazu, kierujące się inspiracją katolicką, powinny udzielać poparcia tym dziełom twórczym, „które wyróżniają się wartościami moralnymi, naukowymi i artystycznymi”. Należy więc pogratulować takiego podejścia. Nie można też zapominać o tym, aby wychowywać młodzież do bezpiecznego poruszania się wśród różnych przekazów. Władza świecka „winna, zgodnie ze swym powołaniem, bronić i ochraniać prawdziwą i słuszną wolność informacji, (…)”. To samo trzeba brać pod uwagę, jeśli chodzi o „wartości religijne, kulturalne i prawdziwą sztukę (…)”. Dokument soborowy nie zapomina o odbiorcach. Czytamy w nim, że władza świecka „…winna otaczać opieką odbiorców, by swobodnie mogli korzystać ze swych praw”. Jak się ma do tego zalecenia postawa Krajowej Rady Radia i Telewizji w odniesieniu do jedynej katolickiej telewizji? Odpowiedź jest oczywista.
I wreszcie w dokumentach soborowych napotykamy wyrażony ból, połączony z wyrzutem, skierowanym do nas katolików: „Jest rzeczą wprost niegodną synów Kościoła, by bezczynnie patrzyli, jak przepowiadanie słowa zbawienia krępowane jest trudnościami technicznymi i finansowymi.” I stąd wypływa bardzo konkretny wniosek, wyrażony w słowach: „Dlatego też Święty Sobór przypomina, że obowiązkiem katolików jest utrzymywanie i wspomaganie katolickiej prasy, czasopism, produkcji filmowej, radiowych i telewizyjnych stacji nadawczych, których głównym celem winno być rozpowszechnianie i obrona prawdy oraz troska o chrześcijańskie wychowanie ludzkiej społeczności.” Na koniec dokumentu soborowego znajdujemy przesłanie nadziei. „Sobór ufa, że wyżej podane zasady i wskazania zostaną ochotnie przyjęte i będą wiernie przestrzegane przez wszystkich synów Kościoła. Spodziewa się, że używając tych pomocy nie tylko nie poniosą szkody, lecz jak światło – oświecą, i jak sól – zaprawią całą ziemię” (Cytaty tutaj podane pochodzą ze zbioru: Sobór Watykański II – Konstytucje, Dekrety, Deklaracje, Editions du Dialogue, Paris 1967; Dekret o społecznych środkach przekazywania myśli, str. 63-75). Wypadało dziś przypomnieć nauczanie Soboru dotyczące mediów, zwłaszcza że nad tymi tekstami pracował młody bp Karol Wojtyła – Szczery Orędownik Radia Maryja i Telewizji TRWAM!
3. Słowo i obraz.
Światła i soli wciąż potrzebujemy, tak w znaczeniu dosłownym, jak i przenośnym. Metaforyczny bowiem obraz światła i soli jest wyjątkowo oczekiwany w środkach komunikacji społecznej. Potrzebny jest w telewizji. A ponieważ większość stacji telewizyjnych może o tym zapomina, tym wyraźniejsza jest misja telewizji katolickiej. Bez światła i bez ewangelicznej soli, o czym tak wyraźnie mówi sam Pan Jezus formacja człowieka, jego wychowanie zwłaszcza ogólne okażą się wybrakowane. Sobór Watykański II nauką o środkach komunikacji społecznej wyszedł daleko naprzód, aby kolejnym pokoleniom pomagać w tworzeniu i korzystaniu z tychże środków. I z tego względu to, co ma miejsce w Polsce w ostatnich miesiącach, to nie jest tylko jakimś przejściowym, społecznym ożywieniem. To jest wyraz dojrzałości tych wszystkich, którzy wychodzą na ulice, którzy piszą protesty, którzy dają świadectwo własnemu zrozumieniu dla roli współczesnych środków komunikacji społecznej. Nie można pozwolić na to, aby te środki kształtowały wyłącznie postawy egoistyczne, konsumpcyjne, hedonistyczne, czyli w rzeczy samej – aspołeczne.
Świat potrzebuje odnowy. Polska czeka na odrodzenie. Inaczej grozić nam będą zachowania i postawy, wyjątkowo niebezpieczne dla przyszłości Ojczyzny. Przestrzega przed takimi zachowaniami Henryk Sienkiewicz, gdy w Potopie przytacza słowa Bogusława Radziwiłła, wedle którego „Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna, za które ciągną Szwedzi, Chmielnicki, Habsburgowie, Tatarzy, elektor i kto żyw naokoło. A my z księciem wojewodą wileńskim powiedzieliśmy sobie, że z tego sukna musi się i nam coś zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło, dlatego nie tylko nie przeszkadzamy ciągnąć, ale i sami ciągniemy. Niechaj Chmielnicki przy Ukrainie się ostaje, niech Szwedzi z Brandenburczykiem o Prusy i Wielkopolskie kraje się rozprawiają, niech Małopolskę bierze Rakoczy czy kto bliższy. Litwa musi być dla księcia Janusza, a z jego córką dla mnie”. (T. I rozdział XVI, str. 332, Wydawnictwo Literackie, Warszawy, 1999).
I takich poglądów za dni naszych nie brakuje. Zobojętnienie na sprawy ojczyźniane daje się zauważać z daleka. Zabieganie o własne interesy i zyski uderza w dobro wspólne. Nie patrzymy na miejsca pracy, a liczba bezrobotnych jest wciąż duża. Wedle klasyków zrównoważonego kapitalizmu – liczba bezrobotnych nie powinna przekraczać 5% zatrudnionych! A jak jest u nas, zwłaszcza kiedy weźmiemy pod uwagę te setki tysięcy naszych rodaków, którzy udali się za chlebem poza granice Polski? Niestety, nasze media publiczne, jak i komercyjne wolą zajmować się plotkami politycznymi i szczuć ludzi jednych przeciw drugim, zamiast mówić o powyższych sprawach.
Dobrze, że Radio Maryja, że telewizja TRWAM powracają do tych tematów i rzeczowo, spokojnie przestrzegają przed zagrożeniami, jakie płyną z beztroski, jaką daje się zauważyć tak w służbie zdrowia, jak i szkolnictwie, w zatrudnieniu ogólnie i inwestycjach. A kiedy do tego dodamy korupcyjne nadużycia, to nie musimy się dziwić dlaczego jest tak, jak jest. A jest źle, bardzo źle!
Niestety, nie jest łatwo uwolnić się od zła. Ono szybko się zakorzenia. Ono potrafi niszczyć rodziny i wszelkie wspólnoty. Ono niszczy wrażliwość na dobro i prawdę. Ono prowadzi do zniewolenia. W tym miejscu wypada przypomnieć zapis z osobistych notatek Piotra Kropotkina, czerwonego kniazia z czasów rewolucji bolszewickiej. Pod dniem 11 grudnia 1920 roku zanotował: „Ileż setek lat potrzeba, aby dać ludziom świadomość tego, co mogliby zrobić, gdyby zechcieli być wolni? Ledwo to napisałem, mój szatan, który od pewnego czasu wtrąca się do każdej rozmowy, jaką sam z sobą prowadzę, spytał ze śmiechem: «Ale czy sądzisz, że skłonni są oni zapłacić za wolność taką cenę, jaką byłoby nieczynienie krzywdy swoim bliźnim?»” (Zapiski…, w: Zapis 18, kwiecień 1981, Londyn 1982, str. 147).
4. Słowo i dobro.
Jest to przykra dla nas opinia, ale ów czerwony kniaź zdawał sobie sprawę z tego, do czego prowadzi zło. Upływał trzeci rok od wybuchu bolszewickiej rewolucji. Zło, które ona wniosła i propagowała – na każdym kroku było widoczne.
Wyjątkowo tragiczna była obecność kłamstwa. Michaił Bułhakow w parę dziesiątków lat później skutki zakłamania ujawni w bezczelnej obecności diabła w życiu ludzkim. Jako czarnoksiężnik pod imieniem Wolanda nawiedzał on różne środowiska. Pewnego razu znalazł się w hotelowej restauracji. I tam przy bufecie zauważył napis: „Wędlina pierwszej świeżości”. Nie mógł się powstrzymać, aby nie wyrazić swojego zdziwienia, opuszczając ów hotel: „Nie mam co tu robić. Oni przechytrzyli nawet diabła, bo jakże – wędliny są świeże, albo nie są”. I Woland chyba z uśmiechem wyruszył w dalszy obchód ziemi w towarzystwie kota Behemota także o rysach szatańskich.
Nie wiem, czy nie wędrują oni nadal. Nie wiem, czy nie spotykają się z podobnymi sztuczkami, jak ta z restauracji hotelowej. Ale nie bądźmy na to obojętni. Niech nasza kultura i cywilizacja otrząsną się z różnych naleciałości. Niech się zdobędą na wysiłek, aby pomyśleć o poprawie. Współczesne media muszą to wziąć pod uwagę. I zamiast uderzać w środki komunikacji społecznej, o katolickim rodowodzie, służące wykorzenianiu zła, zamiast utrudniać działalność, niech wykorzystują doświadczenia choćby TRWAM. Niech z coraz większą troską ukazują człowieka i jego otoczenie.
I jest to kwestia pilna. Gdyż należy się obawiać, że ten zwierzchnik szatański ze Wschodu przemierza już naszą Ojczyznę. Bo jak zrozumieć dziennikarza (K. R.), który relacjonując z Łodzi pogrzeb bestialsko zamordowanego śp. Marka Rosiaka określa ten bolesny obrzęd jako „folklorystyczną imprezę ze staruszkami śmiesznymi, z flagami i krzyżami”. A czym wytłumaczyć rozmowę dwóch dobrze zarabiających ludzi, którzy w czasie pogrzebu Pary Prezydenckiej w Krakowie komentowali mówiąc o potrzebie tropienia demonów polskiego patriotyzmu i tak głośno, że ludzie zebrani przy telebimie zaczęli protestować u władz TVN?
Ale już przed laty Czesław Niemen śpiewał:
„Dziwny jest ten świat,
gdzie jeszcze wciąż
mieści się wiele zła.
I dziwne jest to,
że od tylu lat
człowiekiem gardzi człowiek”.
Ta pogarda nas niepokoi, ona też zawstydza. Ileż to razy słyszeliśmy o użytkownikach Telewizji TRWAM, że są ludźmi starymi, zacofanymi; a co powiedzieć o moherowych beretach; albo o cyniźmie, poniżającej ironii! Tylko dziw bierze, czemu to świat bogaty, intelektualnie jakoby stojący na wysokim poziomie boi się tych małych grup rzekomo „nieudaczników”?
A czyż decyzje KRRiT nie wypływają także z pogardy człowieka? A zachowanie się przewodniczących różnych komisji sejmowych, na których dyskutowano o Telewizji TRWAM z daleka nie zionie pogardą? Dziwny ten świat.
Mamy więc prawo obawiać się, że współczesny Woland ze swoim kotem Behemotem dobrze się czuje w niektórych mediach. Dlatego potrzebujemy innych mediów. Potrzebne są alternatywne rozgłośnie. I nie możemy się zgodzić na jakąkolwiek dyskryminację, na zaniżanie poziomu moralnego w naszym życiu, w rodzinach, szkołach i w innych środowiskach, gdzie przebywa człowiek.
A przecież mamy tak wiele wydarzeń i tak wiele doświadczeń, tak bogatą i wymowną historię. Mamy wiele rzeczy przed sobą. Polsce potrzebne są dzieci i kołyski, zdrowa rodzina, pełne dzieci przedszkola i szkoły. Ukazujmy te sceny i przeżycia. Tam siejmy ziarna dobra.
5. Słowo i przyszłość.
Wiele z naszych historycznych doświadczeń poruszało umysły wybitnych działaczy, a nawet świętych. Pomyślmy o bł. Janie Pawle II, o żywej obecności w Stolicy Sługi Bożego Kardynała Stefana Wyszyńskiego, o bł. Jerzym Popiełuszko.
To samo można mówić o dniu dzisiejszym. Chociażby przy takim spotkaniu jak to, w którym uczestniczymy. Tysiące ludzi, różnych wiekiem, zawsze z biało-czerwoną flagą, z krzyżem na sercu, z modlitwą na ustach, a jak trzeba to i z pieśnią. Tysiące ludzi wychodzi na ulice nie po to, aby szerzyć niemoralność, nie po to, aby zabiegać o własne korzyści. Oto przyszliście po to, aby dać świadectwo prawdzie, aby walczyć o sprawiedliwość, aby nie dopuścić do rozpanoszenia się kłamstwa.
Polska jest z Was dumna, drodzy Rodacy. Polska minionych wieków, Polska dzisiaj i Polska jutra. My bowiem nie zapominamy o jedności w czasie. Polska zawsze była jedna i będzie taką.
Taką wizję nakreślił sługa Boży Papież Pius XII w Liście do nas z dnia 1. IX. 1949 r., przesłanym na ręce biskupów polskich: „Dzieje Polski, pełne częstokroć chwały i nieszczęść, oczom badacza zdają się być podobne do potoku łez i krwi, zraszającego ziemię waszą pośród przeróżnej zmienności rzeczy: tu otchłań bólu, tam szczyty zwycięstwa, opromienione wspaniałymi blaskami kultury. Jednego tylko Polska nie znała: odstępstwa od Chrystusa Króla i Jego Kościoła. Chwałą Waszą, godłem szlachectwa Waszego jest działać odważnie, cierpieć mężnie, ufać niezachwianie, osiągać to, co wielkie”.
Te słowa docierają do nas w okresie wielkanocnym, kiedy wpatrujemy się w Chrystusa Zmartwychwstałego. Na nic się okazało pojmanie, fałszywi świadkowie, pozory sprawiedliwości, biczowanie, cierniem koronowanie i ukrzyżowanie. Na nic to się zdało. I Kościół to mówi. Kościół to wszystko już przeżył, przeżywa i będzie przeżywał. Chrystus zmartwychwstał. I niech katolickie media, niech telewizja TRWAM szczerze zwiastują ten fakt. Niech przypominają to, co o Polsce mówił Bł. Jan Paweł II i co pisał. Powróćmy do Piusa XII i nie zapominajmy „Jednego tylko Polska nie znała: odstępstwa od Chrystusa i Jego Kościoła”.
To jest nasze światło i nasza sól, światło i sól przyszłości. Zawsze z Chrystusem Zmartwychwstałym, zawsze ku Prawdzie, korzystając z mediów, które szczerze i chętnie chcą uczestniczyć w proklamowaniu Chrystusowego Zwycięstwa, w ukazywaniu wielkości człowieka, w Chrystusie i z Chrystusem. Amen.
+ Antoni P. Dydycz
Biskup Drohiczyński